NBP chce przeprosin i 300 tys. zł za słowa posła PO w tekście „Gazety Wyborczej” o Adamie Glapińskim
Narodowy Bank Polski skierował pozew sądowy dotyczący artykułu Dominiki Wielowieyskiej w „Gazecie Wyborczej” o prezesie NBP Adamie Glapińskim. Domaga się przeprosin i 300 tys. zł na cel społeczny, m.in. od wypowiadającego się w tekście posła PO Sławomira Neumanna.
Pozew NBP dotyczy tekstu Dominiki Wielowieyskiej „Glapiński. Bez niego nie byłoby PiS”, zamieszczonego w „Gazecie Wyborczej” 17 listopada ub.r., kilka dni po ujawnieniu przez „GW” tzw. afery KNF. W artykule zacytowano wypowiedź posła PO Sławomira Neumanna: „Trzy najważniejsze osoby z rynku finansowego są zaangażowane w gangsterski proceder. Szef KNF, prezes NBP i prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego”.
Jak podała w czwartek „Wyborcza”, w pozwie Narodowy Bank Polski stwierdza, że te słowa naruszyły dobre imię instytucji. NBP uzasadnia, że jest to nieprawdziwa opinia, a Dominika Wielowieyska nie podała żadnych potwierdzających ją informacji. Według NBP wypowiedź została przytoczona, bo pasowała do tezy dziennikarki, że był szef KNF Marek Chrzanowski to „wierny asystent i wykonawca poleceń Glapińskiego” oraz „człowiek Glapińskiego”.
Bank centralny wylicza, że publikacja „GW” miała podważyć zaufanie niezbędne do jego funkcjonowania oraz zniechęcić do niego dużą część społeczeństwa, ponieważ wywołała wątpliwości co do legalności i transparentności finansów NBP. Instytucja zaznacza też, że nie wyraziła zgody „na tak niesprawiedliwe i krzywdzące publikacje”.
Pozew jest skierowany do Wielowieyskiej, Neumann i wydawcy „Gazety Wyborczej”. NBP chce, żeby zamieścili przeprosiny za „bezpodstawne i niezgodne z prawdą twierdzenia dotyczące działalności prezesa NBP - Adama Glapińskiego i jego rzekomego zaangażowania w gangsterski proceder” oraz wpłacili po 100 tys. zł na cel społeczny.
Bank jest reprezentowany w tej sprawie przez zewnętrzną kancelarię prawną.
NBP bezskutecznie domagał się usunięcia tekstów „GW” i „Newsweeka”
Od wybuchu w połowie listopada afery KNF prezes NBP Adam Glapiński w był opisywany w niektórych publikacjach na ten temat. W opublikowanej przez „Gazetę Wyborczą” rozmowie Marek Chrzanowski i bankier Leszek Czarnecki mówili bowiem, że zaraz idą na spotkanie z Glapiński. Ponadto Glapiński był uważany za nieoficjalnego patrona Chrzanowskiego, a zaraz po ujawnieniu nagrania i rezygnacji Chrzanowskiego z funkcji szefa KNF zapewniał o jego uczciwości.
Pod koniec listopada Narodowy Bank Polski skierował do Sądu Okręgowego w Warszawie kilka wniosków o zabezpieczenie roszczeń procesowych. Dotyczyły one siedmiu artykułów z „Gazety Wyborczej” (autorstwa Wojciecha Czuchnowskiego, Agnieszki Kublik, Dominiki Wielowieyskiej, Jarosława Kurskiego i Rafała Wójcika) oraz dwóch z „Newsweeka” (napisanych przez Cezarego Michalskiego i Radosław Omachela). Według NBP w tych tekstach bezpodstawnie sugerowano, że Adam Glapiński był zaangażowany w tzw. aferę KNF, a tym samym organa NBP działały niezgodnie z prawem.
Niektórzy dziennikarze ocenili, że jest to nieporadna próba walki z krytycznymi mediami. Natomiast Adam Glapiński zapewniał, że to rutynowe działania w celu ochrony dobrego imienia. - Tak robią wszystkie korporacje, instytucje, urzędy. Konieczność obrony dobrego imienia NBP wynika z jego ustrojowej pozycji, centralnej, z troski o szeroko rozumiane bezpieczeństwo ekonomiczne kraju - tłumaczył Glapiński na konferencji prasowej. - W żaden sposób nie chcemy ograniczać wolności słowa, mój osobisty życiorys i pracą w podziemnych wydawnictwach o tym świadczy, ale pozostawiam sądom do oceny, czy pisanie kłamstw, insynuacji oszczerstw też się mieści w wolności słowa - dodał prezes NBP.
W tym tygodniu „GW” podała, że sąd oddalił dwa z czterech wniosków złożonych przez NBP. Jeden nie został jeszcze rozpatrzony, a jeden zawiera braki formalne.
„Gazeta Wyborcza” seryjnie pozywana przez PiS i podmioty państwowe
W ostatnich kilku latach Prawo i Sprawiedliwość oraz instytucje i firmy państwowe wytoczyły wiele procesów sądowych Agorze i dziennikarzom „Gazety Wyborczej”. Pod koniec listopada ub.r. Wojciech Czuchnowski, współautor artykułów o nagranych rozmowach Jarosława Kaczyńskiego, dostał wezwanie przedsądowe od pełnomocnika Prawa i Sprawiedliwości dotyczący jego wpisu twitterowego mówiącego o „mafii z PiS”. Partia chce od dziennikarza przeprosin i zapłaty 15 tys. zł na cel społeczny.
Latem ub.r. PiS pozwał „Gazetę Wyborczą” oraz Wojciecha Czuchnowskiego i Iwoną Szpalę. Partia zarzuciła im naruszenie dóbr osobistych w kilku artykułach m.in. o relacjach Jakuba R., aresztowanego w śledztwie dotyczącym afery reprywatyzacyjnej, z Mariuszem Kamińskim i Maciejem Wąsikiem. Partia domaga się przeprosin i 30 tys. zł na cele charytatywne.
Z kolei marcu ub.r. Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał prawomocny wyrok w innym procesie wytoczonym Wojciechowi Czuchnowskiemu i wydawcy „Gazety Wyborczej” przez PiS. Partia domagała się przeprosin za stwierdzenie „tak działa państwo mafijne”, którym Czuchnowski w tekście z listopada 2015 roku skomentował ułaskawienie Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA, i Macieja Wąsika przez prezydenta Andrzeja Dudę zanim jeszcze w ich sprawie zapadł prawomocny wyrok.
W sierpniu 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew, uznając, że stwierdzenie o państwie mafijnym mieści się w ramach swobody wypowiedzi i uprawnionej krytyki. Natomiast Sąd Apelacyjny zmienił ten wyrok, nakazując Czuchnowskiemu i Agorze zamieszczenie przeprosin wobec PiS w „Gazecie Wyborczej” i na portalu Wyborcza.pl.
- Szanuję wyroki sądów, również te, które uważam za niesprawiedliwe. Taki właśnie jest dzisiejszy wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Nigdy z własnej woli go nie wykonam. Codziennie będę też tu powtarzał: PiS stworzył MAFIJNE PAŃSTWO kolesiów łamiących prawo i okradających Polskę - skomentował to Wojciech Czuchnowski. Dodał, że czuje się w jakimś sensie zdradzony przez sąd.
Z kolei w miniony piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński skierował do Agory wezwanie przedsądowe dotyczące publikacji „Gazety Wyborczej” i Wyborcza.pl oraz Gazeta.pl. Wskazane w wezwaniu teksty dotyczą tzw. taśm Kaczyńskiego, czyli nagrań, które przedstawiają rozmowy polityka z Austriakiem Geraldem Birgfellnerem i planowanej budowy dwóch wieżowców w centrum Warszawy przez spółkę Srebrna.
Na Gazeta.pl zamieszczono przeprosiny za tekst i wpis twitterowy, w których błędnie napisano, jakoby Kaczyński był podejrzany o przestępstwo. Natomiast „Gazeta Wyborcza” nie przepraszać lidera PiS. - Uważamy, że zapowiedź kolejnego pozwu sądowego ma znamiona systemowego nękania i jest obliczona na zastraszenie niezależnej redakcji i niezależnych dziennikarzy. Świadczy o tym fakt, że od czasu „dobrej zmiany” „Wyborcza” zalewana jest pozwami i wezwaniami od partii rządzącej, jej polityków i samego prezesa, senatora Grzegorza Biereckiego, organów administracji, licznych ministerstw i spółek skarbu państwa. Obecnie mamy ich kilkadziesiąt - wyliczył wicenaczelny „GW” Jarosław Kurski w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
- Upewniamy naszych Czytelników, że „Gazeta Wyborcza” nie ulegnie żadnym groźbom i szantażom, którymi zalewa nas „dobra zmiana” - zapewnił.
Według danych ZKDP w całym ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Gazety Wyborczej” wynosiła 94 527 egz., o 14,8 proc. mniej niż rok wcześniej. Natomiast portal Wyborcza.pl w listopadzie ub.r. zanotował 7 mln realnych użytkowników i 63,29 mln odsłon (według badania Gemius/PBI).
Dołącz do dyskusji: NBP chce przeprosin i 300 tys. zł za słowa posła PO w tekście „Gazety Wyborczej” o Adamie Glapińskim
Pieszczotą?