SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Więcej grzechów nie pamiętam. Jak newonce trafił z nieba do piekła i z niego wyszedł [WYWIAD]

Co to jest za historia. Chciałem wyciągnąć tu jeden z wątków, ale jest ich tyle i wszystkie są tak dobre, że byłoby to niesprawiedliwe. Zapraszam na rozmowę z Mihem Michalskim, szefem i założycielem newonce. Polskiego brandu, który przeszedł drogę z nieba do piekła, a teraz jest w czyśćcu. To do bólu szczera rozmowa o przeszarżowaniu, błędach, biznesowym dojrzewaniu i wnioskach, które z tego się wyciąga. Bo trudno nie wyciągnąć, jeśli wydaje się na aplikację ponad 3 mln zł i kupuje autobus za 300 tysięcy, który do niczego się nie przydał. 

Mih Michalski / Fot. Michał Wilczewski Mih Michalski / Fot. Michał Wilczewski

Zawsze mnie to zastanawiało. Kto tak naprawdę wykłada pieniądze na newonce? 

To nie jest tak, że jesteśmy fanaberią biznesową. W naszym tak zwanym okresie heroicznym mieliśmy roczny obrót na poziomie 14 milionów złotych, czyli całkiem solidny. Nie było tak, że się po prostu bawiliśmy i ktoś te nasze zabawy finansował. 

Czyli kto? Ty z własnej kieszeni? 

Mamy cichego wspólnika, który jest z nami od początku

I zwróciło mu się to?

Jeszcze nie. Jesteśmy po serii zdarzeń pt. COVID, nieudany eksperyment z subskrypcjami, kilka przestrzelonych projektów i tak dalej. Mieliśmy parę lat, które skończyliśmy na minusie. Ostatni czas to dla nas wychodzenie z naprawdę trudnej sytuacji, okręt był ciężki i musieliśmy go długo hamować, co trwa i kosztuje.

A Ty się nie wymixujesz ze spółki, jak reszta wspólników, których było więcej?

Nie, to moje dziecko, pasja, projekt życia. Plus, co ważniejsze, mam poczucie istotności tego projektu i misji, którą mamy do wypełnienia.

newonce to historia o przeszarżowaniu?  

Mam to już mocno przepracowane. Nie mieliśmy sensownego uziemienia i dobrego systemu zarządzania biznesem oraz pieniędzmi. Kiedy zarabialiśmy dużo, gdy samo radio potrafiło generować 400 tys. złotych przychodu miesięcznie, powinniśmy być bardziej rozsądni. Mniej chętnie wydawać tę kasę, a my działaliśmy na “hurra”, robiliśmy mnóstwo rzeczy dla zabawy albo satysfakcji. Dziś wiem, że to była jazda bez trzymanki.

Na przykład?

Sądzę, że to była naiwna chęć robienia czegoś zajebistego, nie zważając na koszty. Było dużo projektów, których nie potrzebowaliśmy, które nawet się nie słuchały bądź nie oglądały, ale oczywiście mówiliśmy sobie: “czy chcemy? no pewnie, że chcemy, fajnie byłoby to mieć” bez większej refleksji. Ktoś rzucał, że zna kogoś, kto może robić program. I taki odcinek kosztował nas np. 2000 złotych. Dwa odcinki miesięcznie i już mamy 4000 kosztu. I jeśli takich extra osób masz nagle 50-60, to robi ci się z tego spory stały koszt, nie zawsze uzasadniony.

Wasza historia jest bardziej romantyczna czy to horror?

Romantyczna, bardzo romantyczna, ale z elementami dramatu i komedii. Wiadomo, że nie wszystkie produkcje zarabiają i jest zasada Pareto, ale u nas to było przegięte w drugą stronę. W tamtym okresie mieliśmy 1,5 mln kosztów miesięcznie. Dziś – pięć razy mniej. 

Popełniliście grzech nieumiarkowania w… skalowaniu?

Tak. Wtedy potrzeba nam było kogoś, kto by umiejętnie zarządził spółką biznesowo. My nie byliśmy tymi ludźmi. Nikt z nas nie powiedział: “Come on, róbmy poduszkę finansową, nie wydawajmy takiej ilości pieniędzy na rzeczy, których nie potrzebujemy”. My chcieliśmy tylko więcej i więcej, ale nie chodziło tu o łapczywość. Zabrakło nam okrzesania w wydawaniu pieniędzy na nowe projekty. W pewnym momencie pracowało dla nas ok. 100 osób na stałe plus połowa tego projektowo.

A dziś?

Pięć razy mniej. 20 osób plus paru zewnętrznych twórców/twórczyń.

To na co głupio przepuściliście pieniądze?

Na przykład na biuro. Wiadomo, jak rośniemy i jesteśmy w natarciu, to musimy mieć duże biuro w fajnej lokalizacji. I cyk, 60 tysięcy miesięcznego kosztu za miejscówkę w Fabryce Norblina. Dzięki ich uprzejmości udało się nam ją zakończyć wcześniej, ale musieliśmy np. oddawać wakacje czynszowe, łącznie kilkaset tysięcy złotych. I trochę takich historii z przeszłości jeszcze jest. 

Chętnie posłucham.

Kupiliśmy autobus za 300 tysięcy złotych.

Na cholerę Wam autobus?

Na jakiś projekt gastronomiczny, który się nie wydarzył. Do dziś mam w magazynie 10 świetnych ekranów za 100 tysięcy złotych. I one tam sobie leżą i się kurzą. 

Dziś z perspektywy czasu wiesz, który moment był tym, od którego zaczął się zjazd?

Analizowałem to wielokrotnie i ostatecznie zawsze dochodziłem do tego samego wniosku. To projekt sportowy newonce.sport. Nadarzyła się okazja, bo z “Przeglądu Sportowego” zniknęło paru sensownych dziennikarzy, więc co, my nie zrobimy projektu sportowego? Postawiliśmy go od zera w dwa miesiąca, fajny design, przyklepane współprace na Euro i… pandemia, która wszystko skasowała. Wtedy załamał się nasz biznes reklamowy, tylko w sporcie mieliśmy kosztów na grubo ponad sto tysięcy miesięcznie. Równolegle przyszło załamanie w biznesie gastronomicznym, bo mamy przecież bar, który zawsze był ważną częścią naszego biznesu. I to jest w moim przekonaniu główna część historii, która doprowadziła nas do subskrypcji

To twój największy błąd biznesowy?

Myślę, że tak, ale chcę, żeby to wybrzmiało. Ja nie jestem wrogiem i przeciwnikiem subskrypcji.

No jak masz być? Jako jeden z niewielu postawiłeś na to cały swój biznes i na twardo się zamknęliście. 

I nadal uważam, że świat mediów podzieli się na dwa strumienie: jakościowy i masowy, zwłaszcza w dobie AI jest masa syfu w internecie. Ja po prostu dziś wiem, że my źle podeszliśmy do tematu zamykania się za paywallem. Nie powinniśmy zamykać się na twardo. Nasza target grupa nie była do tego przyzwyczajona. Oni nie zamierzali kupować kolejnych subskrypcji poza Netflixem, Spotify, które i tak często dzielą na parę osób. 

Tym bardziej nie chcieli płacić za dostęp do mediów i to jeszcze w kryzysie i przy rosnącej inflacji. Jestem zły, że zrobiliśmy ją hardkorowo, a nie w modelu patronackim, który byłby bardziej na zasadzie wspierającej społeczności. W ten sposób wycięliśmy część fajnych ludzi, zasięgów, budżetów. Drugi raz już takiej próby nie podejmiemy.

Błąd prawie że śmiertelny?

Tak. Bardzo łatwo ocenia się tę decyzję z boku, gdy nie zna się szczegółów, ale my podjęliśmy ją w głębokim Covidzie, w momencie załamania rynku reklamowego i gastronomicznego, gdzie nikt za bardzo nie wiedział, co będzie dalej. Mieliśmy kilka dróg, dziś widzę, że lepszych, ale poszliśmy tą subskrypcyjną. 

Ile Was kosztowała ta decyzja?

Nie liczyłem z kalkulatorem, ale kilka milionów złotych. Mam tu na myśli wydatki na ludzi, na technologie, ale też utracone korzyści z deali, które nam przez to pospadały. Ale nie zrobiliśmy tego też w ciemno. Badaliśmy rynek, byliśmy zainspirowani feedbackiem od użytkowników.

Wiesz, że deklaracje ludzi w internecie vs konkretne działania często bardzo, bardzo się rozjeżdżają.

To nie jest tak, że ja teraz zwalam winę na użytkowników. Po prostu pokazuję proces dochodzenia do tej decyzji. 

Ile ludzi faktycznie płaciło za dostęp do newonce?

W najlepszym momencie mieliśmy prawie 10 tys. ludzi z podpiętą kartą.

To bardzo ładny wynik. Każdy kto próbował namówić internautę do zapłacenia za medium w internecie wie, jak to ciężkie. 

Też tak uważam. To jest już jakaś masa, którą uważam za sukces, ale była za mała, by to się spięło.

Dziś newonce to bardziej bar czy media?

W 2015 roku robiliśmy portal, który był pierwszy. W 2017 doszedł do tego magazyn drukowany, który był drugi – do printu swoją drogą w kwietniu wracamy. W 2019 doszedł do tego bar, jako trzeci. Wiosną i latem to on ma większe obroty niż agencja i media, a jesienią i zimą jest odwrotnie. To jest bardzo połączone, nie ma sensu tego rozdzielać. Deale często dzieją się zarówno w naszych mediach, jak i w barze. To naczynia połączone. Gdyby nie było jednego, to drugie by się nie wydarzyło. I na odwrót. 

No to pytam Ciebie jako szefa: czym właściwie jest ten niuans?

To amorficzny, ciągle zmieniajacy się brand, którego nie można zamknąć w konkretnych ramach. Dla jednych to portal albo podcasty, dla innych szybkie materiały wideo na TikToku czy Instagramie, a dla jeszcze innychbar. Jestem zdania, że to nietypowe połączenie i niedoprecyzowanie jest naszym mocnym wyróżnikiem rynkowym. 

Jeśli chodzi o nasz bar, jesteśmy trochę takim domem kultury. To u nas gromadzi się mnóstwo młodych, twórczych osób, tu zaczynają swoje kariery, pokazują swoje projekty czy ubrania, mają swoje pierwsze występy na żywo, zanim pójdą gdzieś wyżej. To nie jest po prostu bar, do którego przychodzisz i coś pijesz, ale widzisz żywą tkankę miejską, która buzuje. Dzieciaki jarają się, żeby tu wejść, bo mogą u nas spotkać swojego ulubionego rapera lub trafić na jego koncert 

A wiesz z czym ludziom ciągle kojarzy się newonce?

Wielu osobom na pewno kojarzy się z radiem.

Było radio i nie ma radia. Zamknęliście swój flagowiec pod koniec 2024 roku.

My nie używaliśmy nazwy newonce.radio od kilku lat, ale ludzie tego nie zarejestrowali. Dzwoniło do mnie sporo ludzi z pytaniem, jak się czuję z zamknięciem radia. I odpowiadałem im zgodnie z prawdą, że… bardzo dobrze. 

Wiem, że to brzmi dziwnie, ale dziś jestem mądrzejszy o te doświadczenia oraz świadomy, że to było naszą organizacyjną i biznesową kulą nogi. Kosztowało nas to bez sensu kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie i niewiele z tego wynikało, więc pod tym względem jest to ulga i dobra decyzja biznesowa. Ale jednocześnie, podejmując taką decyzję, wiesz, że zaraz będą artykuły i komentarze “a ci znowu coś zamykają”. A ja mam poczucie odrzucenia balastu i możliwości skupienia się na tym, co ważne.

Wiele osób kojarzyło Was właśnie z radia, to flagowiec, więc nic dziwnego, że budzi to takie emocje. 

Tak, dlatego bardzo długo o tym myśleliśmy. Jedną z naszych ramówek promowaliśmy kiedyś hasłem “Radio to wszystko. Wszystko tylko nie radio”. I uważam, że jest w tym głęboka myśl. Radio było dla nas tylko pretekstem do wszystkiego, co działo się dookoła. Ale my nie zamknęliśmy studia, odpuściliśmy tylko audycje na żywo. Stawiamy przede wszystkim na wideo i docieranie takimi platformami jak Instagram czy TikTok. Robienie równolegle do tego wszystkiego radia sprawiało, że się rozpraszaliśmy.

Co byś powiedział tym wszystkim, którzy Was słuchali?

Że nie mam gdzieś słuchaczy, bo bardzo przeżywam każdy głos, który do mnie dotarł po tej decyzji, ale na radio internetowe skierowane do takiej grupy nie ma po prostu ani rynku, ani mody. I uważam, że nie będzie. My po prostu stworzyliśmy na kilka lat modę na newonce.radio, nie na radio internetowe in general. Widzę w ogóle, że jest mocne lobby radiowe, które mówi, że wbrew powszechnym odczuciom młodzi ludzie chętnie słuchają radia. No gdzie? Pokaż mi, gdzie są ci ludzie i czego oni słuchają. Tych durnych żartów w audycjach radiowych przeplatanych jedną reklamą za drugą? 

I jak Wam idzie z podcastami i socialami?

Jeśli chodzi o podcasty, miesięcznie nasze produkcji są odsłuchiwane 300 000 razy. Jeśli chodzi o TikToka i Instagrama, to miesięcznie mamy 10-12 mln zasięgu na jednej i drugiej platformie. To są bardzo przyzwoite wyniki. Nie mamy już potrzeby skalowania się kilka razy w górę, to nie nasza walka. Przeskalować chcemy biznes, ale w innych kierunkach

Czyli co chcecie robić?

Wolałbym na razie nic nie deklarować, bo jak sam widzisz po drodze było za dużo pomysłów które nam nie wyszły, więc jeszcze poczekam z konkretnymi zapowiedziami. Zdradzę jedynie, że jednym z takich projektów jest  nasz nowy print, który – idę o zakład – zrobi dużo zamieszania.  Brand newonce jest bardzo pojemny i można zmieścić pod nim naprawdę dużo i wielokrotnie udowodniliśmy, że potrafimy przyciągnąć odbiorców i klientów.

A te sociale Wam zarabiają? Bo lajki i wyświetlenia zebrać można względnie łatwo, pytanie, jak konwertuje to na biznes. 

Tak. To dziś nasz core, jeśli chodzi o zarabianie stricte na mediach. Sprzedajemy kreatywne podejście do treści z lokowaniem produktów różnego rodzaju. Czasem to relacja z wyjazdu, czasem sonda, czasem artykuł opowiedziany w formie wideo. Jest na to popyt, są partnerzy i dostajemy fajny feedback od klientów. 

Co byś powiedział sobie sprzed paru lat?

Żeby skalować się mądrze, na inne branże i pola, które będą współgrały z naszą społecznością. Żeby budować pozycję ekspercką w swojej niszy, A my zamiast tego próbowaliśmy być o wszystkim: zarówno o popkulturze, jak i sporcie,  polityce, gospodarce i tak dalej. 

Przejechałeś się na ludziach?

To długa i wielowątkowa historia, natomiast na pewno uważam, że nieudane było otoczenie się jako newonce ludźmi, którzy byli szeroko zasięgowi, ale nie byli z naszego świata wartości. Dziś widzę, że dla naszej społeczności nie było jasne, dlaczego pojawiają się u nas takie, a nie inne osoby.  Natomiast jestem też daleki od przerzucania na kogoś odpowiedzialności za własne błędy.

O kim mowa?

Nie chodzi mi o wskazywanie konkretnych nazwisk, bo ja nie mam problemów z nimi jako postaciami. Mam problem z tym, że “znani ludzie z telewizji” nie pasowali do naszego core’u i to rozmyło naszą tożsamość. Wtedy część odbiorców się od nas odwróciła. Trzeba było zostać przy swojej niszy i budować wokół niej mądre odnogi, a nie ściągać kolejne osoby do ramówki. Ostatecznie zarabiał tylko ułamek z nich, a reszta była dla wrażenia. To z listy błędów “miękkich” chyba ten największy. Wiesz, jeśli od mamy słyszę, że jej koleżanka mówiła jej, że słucha newonce, to z jednej strony fajnie, ale z drugiej – nie mam zupełnie nic do koleżanki mojej mamy – świadczy to, że być może gdzieś gubimy to, co było naszym wyróżnikiem. 

Jak tak ciebie słucham, to mam wrażenie, że newonce to historia błędów. Dziś mówisz o nich bardzo dojrzale i świadomie, ale ostatnie newsy są o Was też są w podobnym klimacie: to zamykacie, z subskrypcji rezygnujecie, ten odchodzi.

Broń Boże nie! Nam się bardzo dużo rzeczy udawało i do momentu przesilenia, o którym mówiłem, mieliśmy dobre ruchy. Wiadomo, nowym bywa łatwiej, dostaje się trochę kredytu zaufania, dlatego był moment, że newonce był trochę takim pupilkiem. Na nasze imprezy przychodziła śmietanka branży kreatywnej z mediów i reklamy. Modnie było zrobić kampanię z newonce’em.

Jak psychicznie znosisz to wszystko? Gadamy już godzinę i sporo tych strzałów dostałeś.

Mam oczywiście poczucie zmęczenia sytuacją, bo to hamowanie, proces czyszczenia i uzdrawiania, trwa już dobrych parę lat. Ale dziś czuję się komfortowo w miejscu, w którym się znajdujemy. Punktem zwrotnym był moment, kiedy zorientowaliśmy się, że sytuacja, w której się znaleźliśmy, jest kompletnym szaleństwem i że to wszystko nie ma prawa działać w ten sposób. I ty jako szef musisz firmę z tego wymiksować, bo zostajesz ostatecznie z tą odpowiedzialnością i problemami biznesowymi, wizerunkowymi i wszystkimi innymi. 

Kiedy przy tych wszystkich turbulencjach hamujesz maszynę z kosztami 1,5 mln złotych miesięcznie i próbujesz trzymać to wszystko biznesowo, starasz się trzymać ciśnienie i nie zwariować. Do tego walczysz wizerunkowo, bo jak zamykasz jakąś część biznesu, to wszyscy mówią: “Nie no, trup, tam nikogo już nie ma”. A ty wiesz, że masz wciąż na pokładzie wiele świetnych osób, że robicie fajne rzeczy. Wiesz, co macie w planach i wierzysz w to. No i musisz zadbać o ich motywację na wysokim poziomie.

Bo jakby nie patrzeć, było Was 100, jest 20. Ludzie to widzą. 

Cytując klasyka, tak hartuje się stal. Z niektórymi osobami z obecnego składu pracujemy razem od początku. Dziś wiem, że newonce’owi nigdy nie było pisane być wielką firmą. Ja się nie nadaję do tworzenia firm o rozmiarach korporacji, newonce nie jest takim projektem. W przeszłości dużą częścią naszego biznesu była np. technologia.

Dziś już nie jest?

Nie. A był moment, że miesięcznie na samą technologię wydawaliśmy 300 tysięcy złotych. Teraz za tyle utrzymujemy całą firmę. To jest absurd. My na naszą aplikację wydaliśmy ponad 3 miliony złotych.

Jezu.

Trochę za dużo.

Trochę to mało powiedziane. 

I dziś już wiem, że można było to zrobić taniej. Za 300 tysięcy też byłaby dobra. Nie jestem w stanie wytłumaczyć, dlaczego my wydaliśmy na nią 3 miliony złotych. Po prostu wtedy czuliśmy, że musimy dać wartość odbiorcom i kolejne funkcje. Potem doszły subskrypcje, więc były kolejne potrzeby. Był plan, by te rozwiązania skalować za granicę, ale nie wyszło nic z tego. I zostaliśmy z projektem za ponad 3 miliony złotych, który mógł i powinien kosztować dziesięć razy mniej.

To wszystko brzmi jak absurdalne przepalenie sporej ilości pieniędzy przez lata.

Tak. To też część naszej historii, głupiej historii, gdy wydawaliśmy pieniądze bez sensu. 

Wiesz, że wtedy wkurzaliście inne media? Walczyły o te same budżety reklamowe z “takim maluchem” jak newonce, widać było okiem, że jest to trochę przegrzane, ale z jakiegoś powodu klienci szli do Was. 

Ale nie bez powodu. My rzeczywiście wtedy byliśmy na fali wznoszącej. Kasa inwestowana w nas nie była przepalana. Robiliśmy głośne i fajne rzeczy za fajne budżety. To było nasze momentum. Po prostu kasę, którą zarobiliśmy, źle wydaliśmy. Nie trzeba było rozdawać kasy kolegom, bo ten czy tamten może zrobić u nas audycje, znamy go, lubimy to niech wpada. To może brutalne uproszczenie, ale mam poczucie, że mocno oddaje nasze myślenie z tamtego czasu.

Dla kogo jest newonce?

Dla ludzi w wieku 18-34. Wbrew pozorom nie tylko dla “najmłodszych”.

Jesteś starszy. Nie boisz się, że nagle ty zaczniesz przypadkiem być tym reprezentantem pokolenia, które do newonce nie pasuje?

Dlatego mam na pokładzie młodszych ludzi, którzy mówią, jakie są trendy, co jest ważne w kulturze, co buzuje, gdzie powinniśmy być i na co zwrócić uwagę. Wiemy to, bo ci ludzie są częściami tych społeczności, które nas oglądają, słuchają czy czytają. Ja dziś pracuję już z pozycji lidera, który prowadzi biznes, odrobił lekcje i wyciąga wnioski z niełatwych doświadczeń. 

Mówię, żebyśmy spróbowali tego czy tamtego i – kiedy widzę, że temat zespołowi siedzi – wyznaczam kierunek. Nie mam monopolu na wiedzę i rację. Otaczam się młodszymi od siebie, którzy mają dobry przegląd pola. Mimo tych wszystkich perturbacji newonce istnieje przede wszystkim dlatego, że jest ufundowany na bardzo solidnej podstawie wartości, których pilnowałem, pilnuję i będę pilnował.

Ile żyć zostało jeszcze newonce’owi? Przeczytałem raz, że ktoś nazwał cię “królem marketingowych pivotów”. 

Nie sądzę, że mamy przed sobą kolejne wielkie pivoty. Nie będziemy się już więcej wymyślać na nowo. Czuję, że dziś newonce po bardzo długiej podróży przez mroczną nawałnicę wrócił do domu. I czuję w związku z tym spokój. Wiem, że to, co robimy, ma sens. Znam tę branżę, wiem na co i w jakiej skali jest popyt, dużo rozmawiam z naszymi partnerami, wiem, dlaczego do nas wracają. 

Nie próbuję kolorować, szczerze mówię o tym, co przeżyliśmy i tak samo szczerze opowiadam o tym, jak jest dzisiaj. A jest dobrze. Wiemy, kim jesteśmy i co mamy robić. I co najważniejsze, zespół się z tym zgadza, co w przeszłości nie było takie oczywiste, chociażby przy subskrypcjach. Teraz idziemy przed siebie z podniesioną głową. To nasze ostatnie i najdłuższe życie. 

I w ogóle nie tęsknisz do dawnych czasów?

Wtedy było dużo emocji i fajnych rzeczy, ale to była jazda bez trzymanki. Cieszę się, że mamy ją już za sobą i czuję, że teraz wszystko mamy pod kontrolą. Ludzie dziś znów muszą zadać sobie trud i zastanowić się, czym do jasnej cholery jest ten newonce. Bo my się zwykłemu kategoryzowaniu wymykamy i to w nas bardzo lubię.

 

Dołącz do dyskusji: Więcej grzechów nie pamiętam. Jak newonce trafił z nieba do piekła i z niego wyszedł [WYWIAD]

25 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
AI
"wymixujesz" redaktor ma AI zamiast mózgu?
15 3
odpowiedź
User
mikado
w latach 90 oszczędzano na czym tylko się dało, teraz inne czasy - przepala się milionową kasę nie wiadomo na co.
22 0
odpowiedź
User
gruby bolo
Jest Lądek, Lądek Zdrój.... nie ma takiego miasta Mih..... co to w ogóle jest?
14 1
odpowiedź