Serial Netfliksa z De Niro hitem w Polsce. Jak oceniają go krytycy?
W sześcioodcinkowym thrillerze politycznym Netfliksa zatytułowanym „Dzień zero” Robert De Niro wciela się w rolę szanowanego byłego prezydenta George’a Mullena, który jako szef specjalnej komisji śledczej szuka sprawców katastrofalnego w skutkach cyberataku. To nowy numer jeden Netfliksa w Polsce mimo że oceny krytyków nie napawają optymizmem.

Limitowany serial Netfliksa został stworzony przez Erica Newmana, który stoi za takimi produkcjami jak „Griselda” czy „Narcos” i związanego z NBC News Noaha Oppenheima, scenarzysty „Jackie”. W produkcji obok De Niro wystąpią m.in. Jesse Plemons, Lizzy Caplan, Connie Britton, Joan Allen.
Ta limitowana seria zdaniem twórców „zadaje wszystkim pytanie – jak znaleźć prawdę w świecie pogrążonym w kryzysie, który pozornie jest rozdzierany przez siły poza naszą kontrolą? A w epoce pełnej teorii spiskowych i podstępów, jak wiele z tych sił jest wytworem naszego własnego działania, a może nawet naszej własnej wyobraźni?”.
W serwisie IMDb serial ma ocenę 6,5 na 10 (zagłosowały 2 tys. użytkowników), z kolei na Filmwebie „Dzień zero” oceniany jest na 6,8 (oceny krytyków dają serialowi 4,5 na 10).
Przegląd recenzji „Dnia zero”
Debiut Roberta De Niro w streamingu jest pozbawiony polotu pod każdym względem, kiedy akurat nie jest monumentalnie głupi – pisał recenzent serwisu IGN. – „Dzień zero” to definicja braku inspiracji – od reżyserii po ścieżkę dźwiękową – kiedy akurat nie próbuje moralizować w najgłupszy możliwy sposób. Trudno zrozumieć, co mogło skłonić De Niro do podpisania kontraktu na ten projekt, poza najbardziej cynicznymi lub naiwnymi powodami.
W najlepszym wypadku serial jest po prostu nudny. W najgorszym – przedstawia absurdalną wizję ponadpartyjnej jedności i podejmuje głupie decyzje dotyczące praktycznie wszystkiego, od motywacji fabularnych po realizm ogromnego cyberataku. Lepiej obejrzeć (lub ponownie obejrzeć) „Mr. Robot” – pisał w recenzji.
Realizacja „Dnia zero” jest równie ponura i bezbarwna jak jego fabuła. Kiedy pojawiają się zwroty akcji – a nieuchronnie się pojawiają – uderzają z głuchym dudnieniem, pozbawione odpowiedniego przygotowania z jednej strony i rzeczywistych konsekwencji z drugiej. „Dzień zero” może przypominać „Nocnego agenta”, ale brakuje mu dynamiki, która nawet czystej rozrywce pozwala utrzymać napięcie. Serial ma obsadę godną prestiżowej produkcji, ale jego wygląd i klimat przywodzą na myśl tanią sensację – napisała recenzentka Variety.
Poprzez bezkrytyczną prezentację głównego bohatera, którego jedyną wyróżniającą cechą jest jego wizerunek, „Dzień zero” wpada w pułapkę, przed którą rzekomo ostrzega swoich widzów. Jako relikt ery Resistance [mowa o ruchu opozycyjnym wobec prezydentury Donalda Trumpa, który powstał w 2016 roku – przypis red.], serial kurczowo trzyma się wizji status quo, które już nie istnieje. Choć przekonanie, że jedno dobre przemówienie jednego dobrego człowieka może przywrócić normalność, nie jest największym błędem serialu, z pewnością jest tym najbardziej naiwnym – napisała recenzentka Vulture.
Negatywne recenzje nie przeszkadzają serialowi bić rekordów popularności na platformie Netflix. To kolejny przykład paradoksu, jaki często obserwujemy w przypadku produkcji giganta streamingu.
Serial „Dzień zero” dostępny jest na platformie Netflix.
Dołącz do dyskusji: Serial Netfliksa z De Niro hitem w Polsce. Jak oceniają go krytycy?