Spowiedź pracownicy Rydzyka. Jak była dziennikarka wspomina Radio Maryja?
Na platformie YouTube pojawił się film autorstwa Zuzanny Dąbrowskiej-Pieczyńskiej, która już od czasów studiów była zaangażowana we współpracę z Radiem Maryja – najpierw w formie praktyk, potem jako dziennikarka w newsroomie, a następnie przez 6 lat jako reporterka w Sejmie. Była pracownica Rydzyka opowiada, jak naprawdę wygląda praca w toruńskim medium.

Zuzanna Dąbrowska-Pieczyńska to była reporterka polityczna i sejmowa Radia Maryja. Jej relacje pojawiały się też na TV Trwam.
Dąbrowska-Pieczyńska przygodę z Toruniem zaczęła jeszcze na studiach, gdy dostała się do Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, czyli niepublicznej szkoły wyższej, założonej w Toruniu w 2001 roku i należącej do Fundacji Lux Veritatis Tadeusza Rydzyka.
Czytaj więcej: Zuzanna Dąbrowska odchodzi z Radia Maryja
Z filmu dowiadujemy się, że na uczelni studiowały osoby z rodzin o prawicowo-konserwatywnych poglądach. Dąbrowska-Pieczyńska bardzo dobrze wspomina czas studiów i uważa, że studenckie życie w ‘szkole Rydzyka’ nie różniło się od życia innych studentów:
“Nie miało to znaczenia, że jesteśmy ‘młodzieżą od Rydzyka’. Nie zauważyłam jakiejś większej różnicy, chociaż słyszałam bardzo często takie opinie np. od mieszkańców Torunia, czy od osób, z którymi rozmawiało się przypadkiem, że ich zdaniem studenci od Rydzyka jednak trochę różnią się od studentów z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika – pewną kulturą, może tym, że nie są tak wulgarni, głośni. To są opinie osób z zewnątrz. Z mojej perspektywy byliśmy absolutnie normalnymi studentami, którzy uczyli się, imprezowali, bawili” – mówi.
Przyznaje, że nikt nie zmuszał studentów do modlitw czy udziału w mszach.
“Była raz w tygodniu, w środy, msza studencka, na którą byli zaproszeni wszyscy studenci, natomiast nikt nikogo nie rozliczał z tego, czy na tej mszy był czy nie, nie było żadnej listy obecności".
Studenci Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej odbywali praktyki m.in. w Radiu Maryja, należącym również do Tadeusza Rydzyka. Dąbrowska-Pieczyńska na drugim roku studiów zaczęła chodzić do Radia Maryja na regularne praktyki, które trwały do końca trzeciego roku.
“ Od początku uczyłam się pracy dziennikarskiej, pracowałam w newsroomie”.
Natomiast od czwartego roku studiów pracowała w niepełnym wymiarze godzin w serwisie informacyjnym radia.
“Miałam wokół siebie bardzo życzliwych, kompetentnych ludzi, którzy nie denerwowali się na mnie, a rzeczowo wyjaśniali mi jak powinnam budować wiadomości, jak powinnam rozmawiać z politykami czy dokumentatorami, od których zbieramy komentarze”.
Autorka materiału wspomina wizyty Rydzyka w siedzibie radia, zaznaczając że powodem wizyt nie było cenzurowanie dziennikarskiej pracy.
“Tak, pojawiał się ojciec Rydzyk, tylko nie tak jak pewnie sobie wielu z Was wyobraża. On nie stał nad głowami i nie pilnował co kto pisze, nie sprawdzał czy ktoś przypadkiem nie krytykuje PiS-u, lub nie chwali Platformy. Czegoś takiego nie było. Ojciec Rydzyk, jako szef całego przedsięwzięcia, oczywiście ma głos decydujący. Zdziwiłabym się gdyby było inaczej. Natomiast ojciec Rydzyk nie jest osobą, która sprawdza osobiście każdą wiadomość, pieczołowicie tropiąc jakieś rzeczy, które nie powinny się tam znaleźć. Redakcja informacyjna działa tak jak każda redakcja informacyjna w Polsce. To są duże poważne media, czyli są wydawcy, nad którymi jest jeszcze jeden szef i dopiero nad tym szefem jest ojciec Tadeusz Rydzyk”.
Zaznacza także, że w przeciwieństwie do wielu historii z innych mediów, w Radiu Maryja nie było mobbingu.
“Jako szefa wspominam go, że nie stał nade mną z batem i nie pouczał, tylko jako takiego dobrego ducha (...) gdy coś było nie tak to oczywiście przekazywał swoje zastrzeżenia, tylko nigdy to nie nosiło znamion mobbingu”.
Uważa, że ludzie, którzy pracują w radiu to porządni dziennikarze, którzy dobrze wykonują swoją pracę, jednak nie każdy odnalazłby się w tym środowisku.
“Trzeba zaznaczyć, że jest to środowisko mocno tożsamościowe. Mam na myśli to, że ktoś kto nie jest katolikiem, czy też nie podziela tych wartości związanych np. ze sprzeciwem wobec aborcji, czy kwestiami światopoglądowymi, ktoś kto jest ewidentnie lewicujący, nie odnalazłby się tam. Widać, że ludzie, którzy tam pracują, pochodzą z jednego środowiska i łączy ich nie tylko praca, ale i wartości”.
Przyznaje, że światopogląd władz i dziennikarzy Radia Maryja, ma odbicie w publikowanych treściach.
“To w Radiu Maryja jest bardzo mocno zakorzenione i od tego nie ma odstępstw”.
Dodaje także, że tematy związane ze światopoglądem, typu kwestia aborcji, nie były i nie będą w żadnym stopniu zależne od partii politycznych.
“Jeżeli chodzi o upolitycznianie różnych tematów to dla Radia Maryja nie ma znaczenia jakie poglądy na aborcję ma akurat Prawo i Sprawiedliwość, tzn. czy akurat w tym momencie będzie bronić życia nienarodzonego, poczętego, czy zaczyna się liberalizować. W tym środowisku aborcja zawsze będzie zła i od tego nie ma żadnego odstępstwa. To jest temat absolutnie wyłączony z polityki, totalnie, w 100%”.
Wspomina także swoją 6-letnią przygodę jako reporterka sejmowa Radia Maryja, zaznaczając że podziały kreowane przez media są sztuczne, ponieważ osobiście nie odczuła ich na korytarzach sejmowych w czasie interakcji z dziennikarzami, reprezentującymi media przeciwstawne Radiu Maryja.
Czytaj więcej: Hiena Roku dla dziennikarzy TVP Info za program o „finansowaniu Rydzyka”. Wiceszef SDP: rzekome fakty
Była dziennikarka Radia Maryja o dziennikarzach sejmowych
“Nie spotkałam się z jakąś dużą niechęcią TVN-u wobec mnie, czy ludzi z Polsatu. Nie zauważyłam takich rzeczy, wręcz przeciwnie: zdarzały się sytuacje, że wzajemnie trzymaliśmy sobie mikrofony, co zdarzało się jeszcze częściej w przypadku redakcji telewizyjnych, gdzie np. redakcja TV Trwam trzymała dwa mikrofony – swój i TVN-u, albo na odwrót".
Zaznacza, że w Sejmie istnieje podział na dziennikarskie obozy, ale dotyczy on stopnia doświadczenia zawodowego, a nie wyznawanych wartości.
“Oczywiście nie było jakoś cudownie, różowo, bo jest ekipa starych sejmowych wyjadaczy, którzy trzymają się razem, siedzą przy swoim stoliku dziennikarskim. I tam pewnie wejść jest trudno. Ja nawet nigdy nie próbowałam, bo wolałam pracować na swoich własnych zasadach. Pewne podziały widać, ale to bardziej na wyjadaczy i nowych niż na prawicę i lewicę”.
Nawiązuje też do redaktor Justyny Dobrosz-Oracz, która pracowała w “Gazecie Wyborczej”, zaś aktualnie w TVP.
“Wiem jak duże emocje wśród moich widzów ta postać może wzbudzić. Natomiast ja mam z nią dobre wspomnienia, bo pamiętam, że kiedyś siedziałyśmy w Senacie przy jednym stoliku i nawiązała się między nami bardzo sympatyczna rozmowa, w której redaktor Dobrosz-Oracz pochwaliła moją letnią sukienkę i rozmawiałyśmy w zupełnie luźny, radosny sposób, plotkowałyśmy o ciuchach. Takie sytuacje zdarzają się, to jest normalne".
Stwierdza także, że pomimo mieszkania w liberalnej Warszawie, jako pracownica konserwatywnego medium, nie była obiektem bezpośrednich ataków ze strony otoczenia.
“Gdy stanie się twarzą w twarz z drugą osobą, która ma twarz, która patrzy na ciebie, która nie jest jakimś tam symbolem Radia Maryja, ale jest żywym człowiekiem, któremu można sprawić przykrość, już nie jest tak łatwo tę osobę obrazić".
Następnie odpowiada na pytania zadane wcześniej przez widzów, dlaczego Radio Maryja, Telewizja Trwam i Nasz Dziennik zapraszają tych samych gości, a gdy proponuje im się kogoś innego, nie ma odzewu lub są złośliwi?
“Problem, jaki dostrzegam w Radiu Maryja, w tym środowisku toruńskim, to jest pewnego rodzaju zamknięcie na świat zewnętrzny i trochę takie poczucie, że jesteśmy 'oblężoną twierdzą', ale nie dlatego, że my się chcemy zamknąć w tej twierdzy, ale dlatego, że nas atakują. I to trochę można zrozumieć, bo jeżeli żyje się w takim otoczeniu gdzie media piszą o Was jako o ‘pracownikach Rydzyka’ a o ojcu Rydzyku jako o złodzieju i najgorszym człowieku na świecie, to człowiek nabiera przekonania, że ten świat zewnętrzny jest zły, groźny, niebezpieczny i może nie warto iść w ten świat i z nim rozmawiać. A to nie jest do końca prawda (…) Faktycznie, ja uważam, że to środowisko Radia Maryja jest trochę zbyt zamknięte na inne środowiska medialne i te, które rezprezentują inne poglądy, a można by się z nimi w wielu kwestiach dogadać”.
Czytaj więcej: Setki osób poskarżyły się na TVP do KRRiT. Chodzi o ojca Rydzyka
Zauważa również, że ‘sojusz tronu z ołtarzem’, czyli Kościoła z władzą, który jest mocno widoczny od wielu lat, nie działa na korzyść ani państwa, ani kościoła.
Przyznaje także, że ma żal do Radia Maryja, bo gdy poinformowała pracodawcę o odejściu z pracy, nie było żadnej próby rozmowy, negocjacji, mimo że od jej odejścia Radio Maryja nie ma reportera w Sejmie.
Na koniec ‘spowiedzi’ stwierdza, że nie ma do przekazania informacji, które można by uznać za skandaliczne.
“Nie mam ochoty na wywlekanie brudów, a poza tym nie mam takich historii. Nie ma historii, które byłyby bardzo skandaliczne, a to oznacza, że ten czas był dobrym czasem”.
Dąbrowska-Pieczyńska o odejściu z Radia Maryja poinformowała w 2022 r. na Twitterze:
„Owocne, dobre, rozwijające 8 lat. Dziękuję: Bogu - za wszystko, szefom - za szansę, kolegom z redakcji - za świetną współpracę, rozmówcom - za czas i wiedzę, słuchaczom - to dla Was jest to radio. Łezka kręci się w oku. Alleluja i do przodu!” - napisała.
Dołącz do dyskusji: Spowiedź pracownicy Rydzyka. Jak była dziennikarka wspomina Radio Maryja?