Media prowokują odbiorców do hejtu, choć pozornie z nim walczą [wywiad]
- Uważam, że mamy do czynienia z ciekawym zjawiskiem - tzn. oficjalnie media sprzeciwiają się szerzeniu hejtu i mowy nienawiści, ale niekiedy poprzez dobór treści i sposobu ich przedstawiania, np. odpowiednio sformułowany nagłówek, wyrwany z kontekstu fragment wypowiedzi czy szokujące zdjęcia, celowo prowokują odbiorców - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl dr hab. Alina Naruszewicz-Duchlińska, prof. UWM z Instytutu Polonistyki i Logopedii Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Z dr hab. Aliną Naruszewicz-Duchlińską rozmawiamy o nasilającym się zjawisku hejtu, mowie nienawiści oraz jaki w tym mają udział media oraz politycy.
Justyna Dąbrowska-Cydzik, Wirtualnemedia.pl: W mediach często mieszane są pojęcia hejtu i mowy nienawiści, a nie znaczą tego samego. Może pani wyjaśnić, czym się różnią?
Dr hab. Alina Naruszewicz-Duchlińska, prof. UWM: Mowa nienawiści to atakowanie osób lub grup społecznych ze względu na cechy, które są od nich niezależne, jak np. kolor skóry czy orientacja seksualna. Budzą uprzedzenia innych, uważających siebie za tych, których model życia jest jedynie słuszny i każde odstępstwo od niego należy piętnować. Mowa nienawiści bazuje na opozycji my (= lepsi, swoi, tacy jak należy, normalni): oni (= gorsi, inni, dziwni, trzeba im wskazać ich miejsce). To ją łączy z hejtem, z tym, że zakres odniesień tego ostatniego jest dużo szerszy. Może dotyczyć wszystkich i wszystkiego, np. aktor, który gra Wiedźmina w serialu Netfliksa według jednych jest za młody, według innych za stary, za wysoki i za niski jednocześnie, a w ogóle za mało słowiański itd. Nie ma tabu, np. kiedyś przyjmowało się, że o martwych mówi się dobrze lub wcale, teraz mówi się różnie, co jest tym łatwiejsze, że nieżyjąca osoba nie może się obronić. Hejt wykorzystuje absurdalne generalizacje, np. uznawanie całych narodów za winnych historycznych zbrodni. Eskalację słownej agresji wywołują również błahe powody, np. niefortunne wykonanie przez polskie gwiazdy muzyki, Marylę Rodowicz i Dawida Kwiatkowskiego, przeboju z filmu „Narodziny gwiazdy”.
Czy potrafi Pani wyodrębnić grupy które najczęściej hejtują i takie, które są najmocniej hejtowane?
Wydaje mi się, że nie licząc celowych, opłacanych manipulacji, hejt ma charakter indywidualny, zależny od cech osobowości, przeżyć czy nastroju danej jednostki, np. ktoś, komu kierowca autobusu miejskiego zamknął drzwi przed nosem, może mieć wiele do powiedzenia na temat jego niedostatków charakteru i intelektu, tudzież prowadzenia się kobiet z jego rodziny do wielu pokoleń wstecz i przekazać te wszystkie uwagi na lokalnym forum internetowym, ubarwiając je soczystymi opisami wad miasta, które zatrudnia tak nieuprzejmych pracowników. Nie sądzę jednak, żeby szukał osób, które podzielają jego doświadczenia, aby wspólnie prowadzić kampanię nienawiści typu „niech sczeźnie Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne i chamskie pomioty jego”. „Ranking” hejtowania ma według mnie częściowo charakter sezonowy, tzn. w czasie mistrzostw świata w piłce nożnej wysoką pozycję zajmują w nim zawodnicy i trenerzy, w przypadku spektakularnej tragedii jej sprawcy i – co może zadziwiać – ofiary itd. Na pozycję na podium zawsze mogą liczyć politycy (z wszystkich możliwych opcji) i celebryci.
Czy Pani zdaniem media przyczyniają się do nasilenia zjawiska hejtu i mowy nienawiści? Jeśli tak, to które najbardziej? Tradycyjne, digitalowe, social media?
Uważam, że mamy do czynienia z ciekawym zjawiskiem – tzn. oficjalnie wszystkie wymienione powyżej media sprzeciwiają się szerzeniu hejtu i mowy nienawiści, ale niekiedy poprzez dobór treści i sposobu ich przedstawiania, np. odpowiednio sformułowany nagłówek, wyrwany z kontekstu fragment wypowiedzi czy szokujące zdjęcia, celowo prowokują odbiorców. Na szczęście znakomicie z wychwytywaniem takich manipulacji radzą sobie internauci, np. twórcy profilu na Facebooku „Nagroda Złotego Goebbelsa”. Coraz większy zakres edukacji medialnej i kampanie społeczne sprawiają, że hejt zaczyna być powszechnie uznawany za coś złego. Można więc mieć nadzieję, że najgorsze jest już za nami i niedługo hejtowanie będzie uznawane za powód wstydu i dowód słabości (czym w istocie jest, osoby naprawdę silne nie muszą się dowartościowywać kosztem innych), ekstremum a nie standard.
Jesteśmy w środku kampanii wyborczej. Czy hejt i mowa nienawiści to skuteczne "paliwo wyborcze"? Czy w ostatecznym rozrachunku, klasa polityczna na hejcie i mowie nienawiści więcej zyskuje czy traci?
Niestety tak, wspólny wróg, nawet jeśli jest wymyślony, łączy. Strach, złość czy niechęć to jedne z podstawowych emocji, silnie odczuwane i łatwe do wywołania, co wykorzystują populiści. W szerszej perspektywie jednak bardziej opłaca się budować wizerunek, również klasy politycznej, bazując na tym, co pozytywne, w tym szacunku, a ten osiąga się, okazując szacunek innym, co nie oznacza oczywiście tego, że wszyscy mają mieć takie same poglądy. Dobrym kierunkiem byłaby zmiana monologów („teraz JA mówię”) na twórczą dyskusję. Pogarda okazywana innym jest ostrzem obusiecznym. Nie trzeba sięgać do forów internetowych, wystarczy w codziennych rozmowach zwrócić uwagę na to, jak rzadko chwali się polityków, a jak często ich krytykuje.
Część osób twierdzi, że hejt "wirtualny", na przykład w mediach społecznościowych, w żaden sposób nie przenosi się na codzienny język i zachowania ludzi "w realu". Zgodzi się pani? Dlaczego?
W bezpośrednich relacjach pomagają zasady dobrego wychowania i przekonanie o tym, że pewnych rzeczy nie wypada, np. obrzucać innych obelgami, kiedy mamy zły humor. W internecie łatwo można zapomnieć, że po drugiej stronie ekranu są żywi, wrażliwi ludzie, nie awatary, których nic nie może zranić, bo nie są prawdziwe. W „realu” mamy większą świadomość tego, że słowa mają moc, więc używamy ich rozważniej. To wersja idealistyczna, w którą chcę wierzyć. W wersji negatywnej można uznać, że w kontaktach osobistych jest mniej hejtu, bo łatwiej zadać komuś cios w plecy, samemu pozostając w bezpiecznym ukryciu, niż powiedzieć mu domniemaną prawdę prosto w oczy.
Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do dyskusji: Media prowokują odbiorców do hejtu, choć pozornie z nim walczą [wywiad]