Ten tygodnik to rynkowy fenomen. "Tam każdy znajdzie coś dla siebie"
“Angora” już od 35 lat publikuje przedruki z polskiej i zagranicznej prasy. Choć papier przechodzi powoli do lamusa, to cały czas ma jedną z najwyższych sprzedaży wśród tygodników w Polsce. Sam tytuł przez ten lata zmienił się tylko nieznacznie. – “Angorze” opłaciła się konsekwencja – nie ma wątpliwości medionznawca dr hab. Adam Szynol – Nasz czytelnik pokrywa się z demografią Polski – podkreśla Mirosław Kuliś, założyciel pisma.

– “Angorę” zacząłem kupować jakieś 20 lat temu, jako student, ponieważ była dość tania i zawierała przegląd artykułów z innych magazynów. Więc w tani sposób miałem dostęp do ciekawych treści – mówi Wirtualnemedia.pl Paweł Szlachta, pracownik korporacji, stały czytelnik “Angory”.
I został z tygodnikiem przez kolejne 20 lat. – Dbam o to, żeby mieć każdy kolejny numer. Nawet gdy jestem na zagranicznych wakacjach, proszę znajomych o zakupienie aktualnego wydania – dodaje.
Sam tytuł powstał już w 1990 roku z inicjatywy Mirosława Kulisia, należy do wydawnictwa Westa-Druk. Od 20 lat redaktorem naczelnym tygodnika jest Paweł Woldan. “Angora" to nie kolejny ogólnopolski tytuł "warszawsko centryczny, bo redakcja tygodnika mieści się w Łodzi w dawnym „Domu Technika” przy placu Komuny Paryskiej 5a.
Jak podaje Wikipedia, pismo początkowo publikowało jedynie przedruki z prasy polskiej i nosiło tytuł „Agora”. Było to nawiązanie do tytułu tygodnika „Forum” (którego nazwa oznaczała rynek w starożytnym Rzymie), zamieszczającego artykuły z publikacji zagranicznych.
Zmiana nazwy tygodnika została wymuszona sporem prawnym ze spółką Agora. Wydawca „Gazety Wyborczej” poszedł do sądu, bo uznał, że podobna nazwa i zbliżony zakres działania mogą sugerować powiązania obu podmiotów. I wygrał, więc wydawca pisma z przedrukami dodał do nazwy tygodnika dodatkową literę. I tak „Agora” stała się „Angorą”.
Pierwotnie na pierwszej stronie tygodnika znajdowała się informacja, iż tygodnik przeznaczony jest “Tylko dla dorosłych". Było to związane z faktem, iż na ostatniej stronie zamieszczane były czarno-białe przedruki zdjęć z prasy erotycznej. W 1994 roku klauzula ta została usunięta, chociaż gazeta nadal zamieszczała zdjęcia erotyczne, ale miały one charakter aktu.
Początkowo tygodnik miał duży format, typowy dla dzienników (B2 – 500x707 mm). W 1999 roku zastąpiono go poręczniejszym, typowym dla tygodników. Wraz z tą zmianą w „Angorze” pojawił się też kolor.
Mniej przedruków, więcej własnych treści
Zmiany dotyczyły też samej zawartości. – Kiedyś tygodnik miał więcej przedruków, a teraz zdecydowaną większość stanowią teksty własne – stwierdza Szlachta.
Mirosław Kuliś, założyciel i wydawca tygodnika “Angora”, mówi Wirtualnemedia.pl, że ograniczenie liczby przedruków nie wynika z celowego działania. To efekt ewolucji mediów.
– Na przestrzeni ostatnich lat polska prasa bardzo zmieniła się i ku naszemu ubolewaniu nie możemy przedrukowywać szeregu interesujących nas tematów, a wszystko przez to, że redakcje już o nich nie piszą, mimo że ludzie ciągle są nimi zainteresowani – wyjaśnia Kuliś.
Jako przykład podaje relacje z procesów sądowych.
– Kiedyś w każdej gazecie codziennej – lokalnej czy ogólnopolskiej – było kilka relacji z procesów w danym mieście, regionie. A jeszcze w latach 90. ukazywał się tygodnik pt. “Prawo i Życie” poświęcony wyłącznie procesom. Z tej racji, że nie mamy skąd przedrukować relacji z procesów, robimy je samodzielnie. W każdym numerze poświęcamy temu aż dwie strony. Dwóch naszych dziennikarzy odpowiada wyłącznie za tę działkę – przesiadują na rozprawach i relacjonują je – dodaje wydawca “Angory”.
Podobna sytuacja dotyczy rubryk z poradami językowymi i poradami prawnymi. – Nikt już tego nie robi, więc nie ma mowy o przedrukach, a wydaje nam się, że to cały czas spotyka się z zainteresowaniem czytelników – zauważa Kuliś.
– To dość dziwna gazeta, bo ma multum rubryk, np. ‘dowcipy’, ‘kalendarium’, ‘angielskie słówka’. Ich liczba i miszmasz są nieporównywalne z żadnym innym tytułem – zauważa Szlachta.
Na jakiej zasadzie “Angora” wybiera tematy z innych mediów, które mają trafić na jej łamy? Kuliś zdradza, że dobór przedruków nie jest schematyczny.
– Po prostu zabiegamy o przedruki artykułów, które w naszym odczuciu są wybitne, mogą przyciągnąć uwagę czytelnika. Wsłuchujemy się w głos czytelników, ich zainteresowania, ale też bazujemy na własnym wyczuciu, intuicji. Tygodnik jest ogólnoinformacyjny, więc staramy się sięgać po tematy, które są aktualnie na topie. Nieraz sporym zainteresowaniem cieszą się teoretycznie nudne sprawy jak ustawa budżetowa, które nagle stają się hitem wszystkich mediów, również u nas – wyznaje wydawca.
Ostatnio redakcja miała dylemat czy na okładce powinien pojawić się temat konfliktu Jarosława Kaczyńskiego z Romanem Giertychem, czy może ceł wprowadzanych przez Donalda Trumpa.
– Zdecydowaliśmy się na cła, ponieważ uznaliśmy, że zainteresowanie spięciem pomiędzy Kaczyńskim a Giertychem wraz z końcem tygodnia będzie malało, albo będzie wręcz zapomniane, a my przecież drukujemy się z końcem tygodnia. Stwierdziliśmy, że cła w dalszym ciągu będą gorącym tematem – mówi Mirosław Kuliś.

“Angora” okładka, screen Fb
“Angora” od 2004 roku, czyli daty nowo uchwalonego Prawa Autorskiego, płaci za wszystkie przedrukowane artykuły.
– Docieramy do wszystkich autorów, bądź właścicieli praw autorskich i staramy się bardzo usilnie wypłacić honoraria im wszystkim, ponieważ prawa autorskie przysługują do końca życia i 70 lat po śmierci, więc wolimy uniknąć spadkobierców ubiegających się o wypłaty. W praktyce nie przedrukowujemy artykułów, jeżeli nie mamy pewności, że wiemy do kogo należą majątkowe prawa autorskie i czy zgadza się na przedruk – tłumaczy wydawca.
– W większości autorzy i wydawcy przyjmują pozytywnie możliwość przedruku, ponieważ jest to dodatkowe wynagrodzenie. Ponadto poszerza to zasięg czytelników – dodaje.
Hit sprzedaży
Według danych Polskich Badań Czytelnictwa, opracowanych przez Wirtualnemedia.pl, w czwartym kwartale 2024 roku sprzedaż “Angora” wynosiła 127 912 egzemplarzy. To o 13,04 proc. mniej niż rok wcześniej. Jednak popularnym tygodnikom opinii do “Angory” daleko, w tym samym okresie sprzedaż “Polityki” wyniosła ok 75 tys. egz., “Newsweeka” - 60 tys. egz., a “Gościa Niedzielnego” - 57 tys. egz.
– Jak na dzisiejsze czasy sprzedaż na tym pułapie to duży sukces. Dane finansowe również są na dobrym poziomie – ocenia wyniki “Angory” dr hab. Adam Szynol, medioznawca, kierownik Zakładu Dziennikarstwa w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Wrocławskim.
Szynol przypomina, że przez spadek popularności prasy, jej oferta zaczęła się drastycznie kurczyć w ostatnich latach. Nawet prestiżowe wydania jak “Rzeczpospolita” czy “Gazeta Wyborcza” okrajają swoje produkty i to znacząco. Zwalniani są dziennikarze i korektorzy, zamykane są dodatki lokalne.
– Z drugiej strony, mamy przesyt kanałów medialnych, informacje docierają do nas zewsząd, a nie każdy chce się przez nie przedzierać. “Angora” wstrzeliła się w dobry dla nich moment, czyli coraz mniejszą konkurencję w druku i podanie odbiorcy informacji w pigułce. Produkt został dobrze skrojony, przemyślany – zauważa medioznawca.
– Podejrzewam, że ten projekt ma ograniczoną trwałość, bo sprzedaż prasy cały czas topnieje, uciekanie produktów papierowych z rynku jest faktem i ten trend dotyka również “Angorę”. Chociaż ona pozostaje i tak na dobrej pozycji w porównaniu z całym rynkiem – dodaje.
– Chyba w tej chwili mamy największą sprzedaż papierową w Polsce, czyli sto kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy co tydzień. Czy to stały czytelnik? Jest taka zasada z końca XIX wieku – Pereta – znana również jako zasada 80/20, mówiąca o tym, że 80 proc. twojego towaru kupuje 20 proc. klientów, czyli 80 proc. całego nakładu “Angory” kupują stali czytelnicy. Reszta czytelników kupuje tygodnik incydentalnie, czyli raz na pół roku, rok. Oczywiście to może rozkładać się różnie, czyli 70 proc. do 30 proc., 90 do 10 proc. Nam również wydaje się, że ta zasada sprawdza się w naszym przypadku – przypuszcza Kuliś.
Tygodnik przywiązuje czytelników
Kuliś zdając sobie sprawę z dużego wpływu na sprzedaż stałego czytelnika, dba o interakcję z nim. Przykładem są listy od czytelników. Kiedyś były niemalże w każdej gazecie, dzisiaj ze świecą ich szukać. Tymczasem “Angora" nadal przeznacza aż dwie strony na listy od czytelników.
Siłą tygodnika wydają się być także stałe rubryki. – Jestem do nich przywiązany. Zawsze chętnie czytywałem rubrykę Janusza Korwina-Mikke, który pomimo różnych kontrowersji, ma dobre pióro. Jakiś czas temu “Angora” pożegnała się z nim i słusznie, ponieważ przesadzał z rasistowskimi poglądami. Jest również stała rubryka Michała Ogórka czy rubryki z poradami językowymi. Te stałe rubryki potrafią wciągnąć, człowiek w to “wpada” – wyjaśnia Szlachta.
Czytaj więcej: Janusz Korwin-Mikke po ponad 20 latach skończył pisać felietony do „Angory”
W “Angorze” pojawiają się także materiały cykliczne, np. przedruk książki w odcinkach. – Ktoś, kto chce doczytać książkę, kupi wszystkie 10 wydań. Poza tym to może przyzwyczaić, przywiązać, uzależnić – ocenia Szlachta.
Stałość rubryk nie oznacza, że tygodnik się nie zmienia. Jednak właściciel “Angory” przyznaje, że jest ostrożny z nagłymi, dużymi zmianami. Taka rewolucja mogłaby odstraszyć stałego czytelnika.
– Nie planujemy spektakularnych zmian. Może jest to mało widoczne, ale gdyby wziąć nasze wydania sprzed 5, 10, 15 lat, to widać gigantyczne zmiany, które były wprowadzane stopniowo, powoli, ostrożnie. W zasadzie non stop dodajemy coś nowego, np. w ciągu ostatniego półrocza pojawili się u nas Artur Andrus z wierszowanym felietonem – przeglądem prasy, Krzysztof Skiba z recenzjami kulturalnymi, czy Marek Palczewski z felietonem dotyczącym hejtu w mediach. Nie chcemy jednak dokonywać rewolucji – stwierdził Kuliś.
– Do każdego numeru jest dodawana “Angorka”, czyli gazetka dla dzieci i młodzieży. Znajdziemy tam także zabawne statystyki, odkrycia naukowe, które mogą zaciekawić także osoby dorosłe – zauważa Szlachta.
Dodatek „Angorka” wydawany jest od 1995 roku. Pierwszy numer gazety dla dzieci ukazał się jednak znacznie wcześniej – w numerze 27 z 5 sierpnia 1992 roku. Redakcja wydawała wtedy dodatek telewizyjny, zaś „Angorka” (z podtytułem „Tygodnik tylko dla dzieci”) była jego częścią. Ukazały się 23 numery, ostatni pojawił się wraz z numerem 129 z 21 listopada 1992 roku.
„Angorka” zawiera fragmenty artykułów ze znanych gazet omawiające wydarzenia na świecie, napisane w przystępny dla dzieci sposób. Artykuły są ilustrowane rysunkami Marka Klukiewicza, Jarosława Szymańskiego, Pawła Wakuły, Sławomira Kiełbusa, Tomasza Wilczkiewicza, Piotra Rajczyka, Mirosława Stankiewicza oraz Katarzyny Zalepy. Tygodnik jest jedynym w Polsce periodykiem zatrudniającym stały zespół rysowników prasowych.
Kuliś wskazuje, że “Angorka” ma znaczący wpływ na przywiązanie czytelników do tytułu już od najmłodszych lat.
– Wielu naszych czytelników, przekazuje swoim dzieciom w wieku 5-8 lat “Angorkę” i te dzieci czytają ją, a potem, jako osoby dorosłe, stają się czytelnikami “Angory”. W naszych badaniach czytelnictwa wychodzi często, że ktoś ma 40 lat a czyta nas od 32 lat, czyli zaczął od “Angorki”. Ten dodatek dla dzieci ma kolosalne znaczenie dla przyszłości “Angory” i ku zdziwieniu prof. Zbigniewa Bajki [wykonującego dla “Angory” badania czytelnictwa – red.] mamy procentowo mniej więcej tylu młodych czytelników, ilu jest młodych ludzi w Polsce – wyjaśnia wydawca.

“Angora” okładka, screen Fb
“Angorę” czyta Polska
“Wspomniane badania czytelnictwa są przeprowadzane co jakiś czas na próbie 7-9 tys. ankietowanych. Jak mówi Kuliś, wynika z nich, że “’Angorę’ czyta "Polska”.
– Oznacza to, że nasz czytelnik pokrywa się z demografią Polski. Dla przykładu: jeżeli w Polsce jest 48 proc. mężczyzn i 52 proc. kobiet, to mniej więcej podobnie kształtują się statystyki naszych czytelników. Profesor Bajka wyjaśnia to w ten sposób, że przy tak ogólnej tematyce pisma i przy tak dużym nakładzie, te statystyki powinny się właśnie tak rozkładać – doprecyzowuje wydawca.
Szlachta zwraca uwagę na zadziwiającą mnogość skrajnych tematów. Może to wskazywać właśnie na to, że każdy czytelnik znajdzie w tygodniku coś dla siebie.
– “Angora” bywa tabloidowa – potrafią wrzucić na okładkę Kazimierza Marcinkiewicza z jego ówczesną żoną Isabel. Czyli z jednej strony mamy takie ‘tanie chwyty’, typu przedruki z “Faktu”, a z drugiej otrzymujemy dużo ciekawych, merytorycznych, poważnych treści. To bardzo dziwne, schizofreniczne zestawienie – komentuje.
Czytaj więcej: Pisma plotkarskie na czele tygodników. „Angora” tuż za podium (top 56)
– Na początku czytałem wszystkie artykuły, teraz niektóre omijam. Czytam więcej niż połowę. Przeczytane numery zawożę rodzicom, bo tam każdy znajdzie coś dla siebie – dodaje.
Zauważa także, że tygodnik ma dość sprecyzowane poglądy polityczne (lewicowe) i widać to w linii redakcyjnej.
– Artykuły atakują oponentów politycznych, ale też nie robią tego najmocniej jak się da, bo inne tygodniki opinii typu “Newsweek” są bardziej dosadne. “Angora” pisze sporo o polityce, ale też o tym co dzieje się na świecie, o sytuacji geopolitycznej – relacjonuje Szlachta.
Czytaj więcej: Zbigniew Ziobro przegrał proces z „Angorą” ws. tekstu o „tajnych aferach” - nie będzie przeprosin i zapłaty 60 tys. zł
– Tygodnik potrafi zderzać ze sobą opinie z różnych stron, np. poprosić o wypowiedzi aż 8 ekonomistów, którzy wypowiedzą się na temat stóp procentowych, a którzy prezentują różne punkty widzenia, różne podejścia do ekonomii, dzięki czemu czytelnik otrzymuje merytoryczne, obiektywne zestawienie – mówi czytelnik – “Angorze” towarzyszy specyficzny humor, komiksy, grafiki i to również urozmaica treść – dodaje.
Szlachta jest jednak zniesmaczony niektórymi reklamami publikowanymi w piśmie.
– Razi mnie to, że “Angora” nie robi etycznej selekcji reklam. Jest ich sporo i bardzo dużo z nich ewidentnie jest skierowana do seniorów, bo są to produkty typu ‘magiczne aparaty słuchowe’, dziwne suplementy, czyli trochę takie “Telezakupy Mango” – stwierdza stały czytelnik.
– Naszymi głównymi reklamodawcami są te firmy, które mają na sprzedaż coś, co może trafić do ogółu. To po prostu pokrywa się z badaniami czytelnictwa – tłumaczy wydawca.
Rozbudowany zespół redakcyjny
Efektem mnogości tematów, nietypowych rubryk, oraz spadku liczby przedruków, zastąpionych tekstami autorskimi, jest rozbudowany zespół redakcyjny. Poza redaktorem naczelnym i jego zastępczynią (Katarzyna Gorzkiewicz), zespół redakcyjny liczy ponad 30 nazwisk. Do tego fotoedytor, trzy osoby odpowiedzialne za fotoskład oraz zespół rysowników.
– Żeby objąć mnogość tematów, które publikujemy na łamach “Angory”, potrzebujemy mieć rozbudowany zespół redakcyjny. Potrzebujemy również wiele par oczu, żeby przeglądać, śledzić prasę, radio, telewizję i internet. Wymaga to o wiele większego zespołu niż kiedyś, ponieważ aktualnie jest bardzo wiele źródeł informacji medialnych, m.in. media społecznościowe – podsumowuje wydawca.
Co ciekawe, zespół tygodnika pracuje nietypowo, ponieważ sobota to dzień natężonej pracy, natomiast “weekend” przypada na niedzielę i poniedziałek.
– “Angora” ukazuje się w poniedziałek o 6 rano, co oznacza, że drukujemy i rozwozimy tygodnik w niedzielę. Pracujemy z soboty na niedzielę, żeby jak najpóźniej zamknąć numer, w związku z czym poniedziałki mamy wolne – wyjaśnia wydawca.

“Angora” okładka, screen Fb
Od połowy lutego br. tygodnik kosztuje 10 zł. Poprzednia cena, 8 zł, obowiązywała od wiosny 2023 roku. “Systematycznie wzrastające koszty papieru i druku zmusiły nas do podniesienia ceny ‘Angory’ na 10 zł. Mamy jednak nadzieję, że pozostaną Państwo z nami" – przekazywała redakcja w lutowym numerze tygodnika.
Ostatnie dostępne dane finansowe wydawnictwa Westa Druk są za 2023 rok. Wtedy przy spadku przychodów z 38,25 mln zł (w 2022 roku) do 38,06 mln zł firma zarobiła na czysto 669 tys. zł. To ponad dwa razy więcej niż rok wcześniej.
Wydawca zdradza, że punkt ciężkości postawiony jest na prasę. – Nasz serwis i subskrybcje traktujemy po macoszemu i w zasadzie nie mamy się czym pochwalić w tym zakresie – wyznaje.
Kuliś przyznaje, główne przychody “Angory” są związane ze sprzedażą egzemplarzową, a wpływy z reklam nie stanowią tak istotnej kwoty, co w przeszłości okazywało się bardzo korzystne.
– W sytuacji recesji, kiedy to firmy obcinają budżety reklamowe, redakcji łatwiej przetrwać taki okres, ponieważ czytelnicy tak łatwo nie rezygnują z kupowania prasy. Dzięki temu, że utrzymuje nas sprzedaż, a nie reklama, możemy bardziej skupiać się na czytelniku i jego potrzebach niż reklamodawcach – docenia wydawca.
– “Angorze” opłaciła się konsekwencja – mimo różnych wahnięć wydawca nie przestraszył się, pozostając na rynku i utrzymując produkt na przyzwoitym poziomie. Warto docenić to, ponieważ aktualnie nie znajdziemy zbyt wielu tak wytrwałych inwestorów w mediach tradycyjnych – podsumowuje prof. Szynol.
Dołącz do dyskusji: Ten tygodnik to rynkowy fenomen. "Tam każdy znajdzie coś dla siebie"
Średnia sprzedaż kwartalna, tylko print.
Angora.....173461...164762...169031...159551...150903...148549...150846...147086...140971...135454...134825...127912
Dane PBC opublikowane tutaj, na WM, w tabelkach stosownych artykułów.