Sukces Roberta Biedronia w Słupsku jest niemożliwy do powtórzenia w wyborach parlamentarnych czy prezydenckich
Doniesienia mediów o ewentualnej rezygnacji Roberta Biedronia, obecnego prezydenta Słupska z udziału w zbliżających się wyborach samorządowych i planach utworzenia ogólnopolskiego projektu politycznego „Kocham Polskę” wywołały wiele komentarzy. Zdaniem ekspertów od wizerunku i PR polityk dał się dotychczas poznać jako znakomity gospodarz, osoba otwarta, szczera i bezpośrednia. Może być więc wiarygodny dla młodego pokolenia, które wydaje się zdegustowane jatką odbywającą się na obecnej scenie politycznej. Jednak powtórzenie lokalnego sukcesu na ogólnopolskiej scenie politycznej może być trudne, o ile niemożliwe - oceniają dla Wirtualnemedia.pl specjaliści od komunikacji i marketingu politycznego.
Kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że Robert Biedroń zapowiedział, że nie będzie ponownie ubiegać się o fotel prezydenta Słupska w zbliżających się wyborach, które odbędą się jesienią br. W najbliższych miesiącach ma ogłosić swój nowy ogólnopolski projekt polityczny pod nazwą „Kocham Polskę”. Onet, powołując się na informacje od pomorskich polityków poinformował, że o planach takich Biedroń miałby mówić w prywatnych rozmowach już od kilku tygodni. Sam zainteresowany odniósł się do doniesień mediów na Twitterze, zamieszczając tam wpis takiej treści: „Fama crescit eundo (Plotka rośnie rozchodząc się - łac.). Kocham Słupsk, podobnie jak Polskę"
Dzień później serwis WP.pl napisał, że o politycznych planach Roberta Biedronia współdecyduje Jakub Bierzyński, szef domu mediowego OMD Poland, który wcześniej doradzał Nowoczesnej. Serwis na potwierdzenie tych informacji przytoczył historię z 12 lipca, kiedy to w centrum Warszawy doszło do spotkania prezydenta Słupska z Jakubem Bierzyńskim.
Szef OMD Poland nie odpowiedział nam, w jakim zakresie doradza Robertowi Biedroniowi. Bez odpowiedzi zostawił również pytania dotyczące tego, czy w związku z podjęciem współpracy z tym politykiem zamierza ograniczyć swoją działalność publicystyczną (publikuje felietony m.in. na łamach „Newsweek Polska”).
Syndrom Macrona?
Adam Łaszyn, szef agencji Alert Media Communications poproszony o komentarz na temat powodzenia projektu Roberta Biedronia mówi, że w obecnej polityce polskiej istnieje coś co nazwałby "syndromem Macrona". Jedni się tego bardzo obawiają, inni bardzo liczą na jego zaistnienie. To scenariusz, w którym powstaje nowy ruch polityczny i jak burza wywraca cały dotychczasowy porządek.
- Tego właśnie dokonał we Francji Macron. Obecnie Robert Biedroń jest najpoważniejszym kandydatem na takiego polskiego Macrona. A bardzo chcę podkreślić, że w Polsce istnieje silnie podatny grunt na taki układ wydarzeń. I to od dawna. W ostatnich latach niemal znikąd pojawiały się wszak takie ugrupowania jak Ruch Palikota, czy Kukiz '15. I w obu przypadkach były to formacje, które z niebytu stawały się trzecią siłą polityczną w Sejmie! To cecha młodych demokracji i jestem przekonany, że w 2019 roku taki scenariusz się powtórzy i pojawi się nowy znaczący ruch polityczny. Pytanie tylko, czy rzeczywiście na jego czele będzie stał Robert Biedroń - analizuje nasz rozmówca.
Zastanawia się również nad tym, jak dużą pulę zgarnie taka nowa formacja. Ocenia, że perspektywy są bardzo obiecujące, bo do trwałego już mechanizmu w polskim elektoracie wykorzystanym wcześniej przez Palikota i Kukiza dochodzi obecnie ogromne zmęczenie polityczną i konstytucyjną rzezią, jaką zgotowała naszemu państwu obecna władza.
- A pomiędzy nienawiścią PiS i PO istnieje ogromna część społeczeństwa, która - zniesmaczona - chciałaby wyrzucić całą tę klasę za burtę, zaś swój sprzeciw nie chcąca utożsamiać z żadną z partii opozycyjnych. Pragnąca nowej jakości, świeżości. I Robert Biedroń świetnie o tym wie. Dlatego np. odmówił przygarnięcia Ryszarda Petru. Obecny prezydent Słupska może być też wiarygodny dla młodego pokolenia, które wydaje się zdegustowane i mało zainteresowane jatką odbywającą się na obecnej scenie politycznej. Wydaje mi się, że Robert Biedroń - z przekazami rzeczywiście osadzonymi w XXI wieku, a nie w katolicko-moczarowskim sosie (PiS), czy liberalno-postsolidarnościowym (PO), może właśnie zmobilizować ten bierny dziś elektorat millenialsów. I w ten sposób zgromadzić z różnych źródeł i środowisk naprawdę duży kapitał wyborczy – komentuje Adam Łaszyn.
Nasz rozmówca pozytywnie ocenia nazwę "Kocham Polskę" – uważa, że jest dobrze skonstruowana w tym kierunku, bo oprócz prostego, pozytywnego i pogodnego przekazu odwołuje się też do patriotyzmu. Całkowicie odmiennego niż w brunatno-martyrologicznej wersji PiS-u. Do patriotyzmu pozytywnego i konstruktywnego. A skoro patriotyzm - to jest to i przekaz przeczący ewentualnym zarzutom o lewicowy kosmopolityzm, moralny libertynizm, czy ogólny brak wartości (wybrane wady Ruchu Palikota, czy Kukiz '15). - Tego patriotycznego wątku de facto brakuje też w markach takich ugrupowań jak PO, Nowoczesna, czy SLD. Patriotyzm jest na fali w całej Europie a u nas został zawłaszczony przez prawicę i mocno przesunięty ku skrajnemu pojmowaniu narodowo-historycznemu. Istnieje duży potencjał dla ugrupowania/polityka, który zwróci poczucie godnego patriotyzmu osobom, które w żadnym wypadku nie podzielają sposobu rozumienia i komunikowania patriotyzmu w ponurej i przepełnionej konfliktem wersji Jarosława Kaczyńskiego- dodaje nasz rozmówca.
Lokalny polityk z międzynarodowym potencjałem
Według Sebastiana Stępaka, managing directora w MSL Group, mamy teraz analogiczną sytuację do tej, która miała miejsce w Słupsku. Nie wiadomo, co dziwiło bardziej - sama kandydatura Biedronia na prezydenta położonego na północy, z pozoru niezwykle konserwatywnego miasta, czy też jego wygrana w wyborach.p
- Robert Biedroń to polityk lokalny, ale tylko na pierwszy rzut oka. Jego decyzje i osiągnięcia, a przede wszystkim ich komunikacja mają ogólnopolski, jeśli nie międzynarodowy sznyt. Uporządkował Słupsk, rozbił lokalne układy, uzdrowił budżet jednocześnie pokazując, że kompetencje menadżerskie i pracowitość wygrywają z uprzedzeniami i konwenansami, gdy prawdziwy kryzys budżetowy zagląda do bram miasta. Dla Słupska było to potężne ryzyko, ale Robert trafił na podatny grunt. Wyborcy byli już tak mocno zmęczeni jednorodnością sceny politycznej, że licząc się ze wszystkimi konsekwencjami wybrali osobę kompletnie z zewnątrz, stawiając wszystko na jedną kartę. To tylko dowód na to, że jeżeli dzieje się naprawdę źle, ludzie szukają kompetencji nie zważając na poglądy, religię, rasę czy orientację seksualną. W prawdziwym kryzysie wszystko schodzi na drugi plan. Trudno jednoznacznie stwierdzić czy Polska zaakceptuje Roberta takim jakim jest, ale skoro Słupszczanie potrafili - to wszystko jest możliwe – podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Stępak.
Przyznaje, że dziś trudno jest ocenić – zaledwie po nazwie, znaku i deklaracji - szanse ugrupowania, które Robert Biedroń miałby utworzyć. Nasz rozmówca przypuszcza, że dosyć szybko zobaczymy założenia przedsięwzięcia. - Należy pamiętać, że oprócz programu politycznego kluczowe jest otoczenie lidera - w wielu przypadkach to współpracownicy polityka, sztab i pomysł na kształt konkretnego odcinka sceny politycznej jaki zamierza zagospodarować, decyduje o sukcesie przedsięwzięcia. Jeżeli tutaj nie będzie rażących błędów - szanse przedsięwzięcia oceniam na duże. Jesteśmy zmęczeni dyskursem politycznym pomiędzy słabnącą opozycją i niezłomną retoryką partii rządzącej. Konflikt stał się elementem życia politycznego, niestety tak samo jak bezsilność. Oczywiście można być przeciwnikiem PiS, ale tym samym ciężko znaleźć jakąkolwiek nieskompromitowaną alternatywę. Jeżeli Biedroń wykorzysta szansę jaką daje mu dziś krajobraz sejmowy pełen zgliszczy - przed nami ciekawy czas - zwraca uwagę Sebastian Stępak.
W jego ocenie Robert Biedroń to osoba, która dała się poznać jako znakomity gospodarz, który potrafi działać w czasie kryzysu. Naturalną koleją rzeczy w przypadku ambitnych, stosunkowo młodych polityków jest sięganie po więcej. - Wszyscy wiedzą, że utrzymanie dobrej sytuacji w mieście jest znacznie prostsze niż wyciągnięcie z zapaści. Kolejna rzecz to droga jaką przebył Robert Biedroń. Startował w parlamencie, potem powędrował w stronę struktur lokalnych. Poznał ludzi przez kontakt bezpośredni - nie sondaże i teraz wraca bogatszy o wiele doświadczeń, o których jego przyszli konkurenci dawno zdążyli zapomnieć. To duża siła. Szczerość, otwartość, bezpośredniość i gospodarność - to cechy charakterystyczne dla wizerunku Biedronia. To człowiek zawsze uśmiechnięty, który uwielbia działać. Tego brakuje w skandalizującym światku polityki - gdzie co krok spotykamy dziwne interesy, przypadkowych ludzi na przypadkowych stanowiskach, a w tle duże pieniądze. Do tego trudno oprzeć się wrażeniu, że Dawid podejmuje rękawice i będzie walczył nie z jednym, a kilkoma Goliatami. W takich sytuacjach zawsze nasze serca bliższe są temu mającemu z pozoru mniejsze szanse. Może tak być również tym razem - komentuje Stępak.
Zbijał kapitał polityczny za plecami innych
Wątpliwości co do powodzenia nowego projektu Roberta Biedronia nie ma Bartosz Czupryk, ekspert ds. wizerunku politycznego. Jego zdaniem nowa formacja polityczna może odebrać głosy Platformie Obywatelskiej, Nowoczesnej, nawet SLD i zdobyć kilka mandatów do Parlamentu Europejskiego. Przypomina, że Biedroń w ostatnich latach mimo pełnienia funkcji publicznej był bardzo aktywny, organizował spotkania, jeździł po Polsce. Za plecami wszystkich zbijał kapitał polityczny.- Teraz jest odpowiedni moment aby to wykorzystać. Myślę że nowa formacja może zapewnić mu większy sukces w Brukseli niż w Polsce. I mimo, iż jest osobą mocno rozpoznawalną to w wyborach prezydenckich ścierać będą się mocno wartości i poglądy kandydatów - konserwatywne i liberalne, nie lewicowe - analizuje nasz rozmówca.
Dodaje, że obecny prezydent Słupska jest osobą rozpoznawalną o mocnym pozytywnym wizerunku. W bezpośredniej relacji potrafi być błyskotliwy z dystansem do siebie, tryskający energią i poczuciem humoru. Jest zupełnym przeciwieństwem twardogłowych polityków. - Jako lider nowej formacji może mieć szansę taką, jaką wcześniej mieli: Andrzej Lepper, Janusz Palikot, Ryszard Petru i Paweł Kukiz - maksymalnie na poziomie kilkunastu procent. Wszystko zależeć będzie od pomysłu na kampanię. Nie bez kozery mówi się, że trzeba podążać z duchem czasów... jednak jaki jest duch w Europie a jaki w Polsce każdy widzi. Robert Biedroń z pewnością nie wpisze się we współczesne standardy i będzie kreował własne – przewiduje Bartosz Czupryk.
Jednak w wyborach na prezydenta Polski nie daje mu wielkich szans. - Nie osiągnie sukcesu takiego, o jakim myślą wszyscy. Biedroń nie zostanie prezydentem Polski w 2020 roku. Tu bardziej liczyć się będzie uzyskana przez to rozpoznawalność w krajach zachodnich i możliwość działania w nowej przestrzeni publicznej- stwierdza.
Z kolei Paweł Soproniuk, partner w agencji Neuron PR przypuszcza, że prezydentura w Słupsku nie jest spełnieniem życiowych ambicji Roberta Biedronia i że raczej traktuje ją jako pewien etap politycznej kariery. Dlatego od strony czysto komunikacyjnej decyzja o rezygnacji z ubiegania się o reelekcję może mieć sens: ma duże poparcie mieszkańców, a media piszą o "cudzie Biedronia" - schodzi więc ze słupskiej sceny u szczytu popularności. Jego zdaniem ten polityk potrafi kreować swój wizerunek; czerpie z elementarza politycznego PRu (np akcja "choinkowa") i robi to z dużym wdziękiem. Ma sympatię mediów, które wiedzą, że każdy materiał o Biedroniu zaangażuje czytelników, będzie czytany i komentowany. - Biedroń odchodziłby więc ze Słupska otoczony nimbem uzdrowiciela miasta i sprawnego menedżera. A to, że w Słupsku miał przeciw sobie i PiS i PO tylko uwiarygodniłoby go jako kandydata lidera nowego, alternatywnego dla głównych sił, ruchu politycznego – twierdzi ekspert Neuron PR.
Lokalny sukces trudny do powielenia na szczeblu krajowym
Dodaje, że jednak powielenie słupskiego sukcesu w skali całego kraju może być bardzo trudne - jeśli nie niemożliwe. Mieszkańcy wprost deklarowali, że "głosowaliśmy na Biedronia, bo chyba wszyscy wyszliśmy z założenia, że gorzej być już nie może". Można więc powiedzieć że Biedroń dokonał szarży na... puste pole walki.
- Tymczasem - trzymając się terminologii wojskowej - w polityce krajowej mamy do czynienia z krwawą bitwą pomiędzy głównymi obozami, na dodatek wyposażonymi w wojska pancerne – podkreśla Paweł Soproniuk. I wymienia, że Prawo i Sprawiedliwość podniosło oczekiwania społeczeństwa plus oferuje spójną wizję, którą realizuje z żelazną konsekwencją. Z kolei dla Platformy nowy gracz na scenie politycznej, który nie chce się podporządkować, komplikuje i tak niełatwe zadanie zdobywania kolejnych punktów w notowaniach.
- Biedroń bez wątpienia będzie miał medialny bonus, bo po prostu jest barwnym politykiem. Ale każdy, kto chce budować trzecią siłę, musi zaoferować coś znacznie więcej, niż hasło "Kocham Polskę" i stwierdzenie, że "trzeba zakończyć duopol Tuska i Kaczyńskiego". Czy ma jakąś atrakcyjną wizję państwa i potrafi ją wiarygodnie sprzedać? Kwestie obyczajowe, orientacji seksualnej, są dla polskich wyborców drugorzędne – podsumowuje nasz rozmówca.
Biedroń i jego projekt to tylko folklor polityczny
W zupełnie innym tonie niż przedmówcy wypowiada się na temat politycznych planów Roberta Biedronia Zbigniew Lazar, prezes i właściciel agencji ModernCorp. Uważa, że rozbieżne doniesienia dotyczące planów politycznych R. Biedronia na tym etapie traktować chyba należy jako przeciek kontrolowany wypuszczony przez niego samego w celu wysondowania społecznych reakcji na taką ewentualność, albo - również kontrolowaną, ale przez jego oponentów - próbę zniechęcenia do niego mieszkańców Słupska, skoro chce ich on ponoć opuścić.
- Może to bowiem wyglądać, jak ucieczka z tego miasta przed ewentualną weryfikacją przez mieszkańców przy najbliższych wyborach jego spełnionych lub niespełnionych poprzednich obietnic wyborczych. Jeżeli włodarz jakiejś miejscowości ma sukcesy, którymi może się pochwalić, sprawdza się w swej roli wójta, burmistrza, czy prezydenta i jest pewien poparcia mieszkańców - to z reguły stara się o reelekcję. Jeśli nie jest pewien swoich dokonań, albo nie ma żadnych osiągnięć -to nie ryzykuje ponownego kandydowania - twierdzi Zbigniew Lazar.
Jego zdaniem opisywanych w mediach planów Biedronia nie można traktować poważnie także z innych powodów. - Cóż to jest takiego "projekt polityczny"? Do kogo ma on przemawiać i jakimi argumentami? Rozbiciem duopolu - jak sam twierdzi? To za mało. Polacy, owszem, lubią folklor polityczny, jak ten w wykonaniu Palikota, Grodzkiej, Petru, Polskiej Partii Piwa i kilku innych, ale do czasu. Takie efemerydy polityczne i "projekty" służące jedynie promowaniu siebie samego szybko upadają. Nazwa - jeśli jest prawdziwa - też jest wysoce niefortunna. Jest zbyt podobna do programu rozrywkowego "Kocham Cię, Polsko", a pod doniesieniami na portalach o tym rzekomy projekcie już pojawiły się prześmiewcze wpisy typu "Kocham Polskę – inaczej" - argumentuje nasz rozmówca.
Uważa też, że poważne potraktowanie przez Roberta Biedronia żartobliwego hasła "Biedroń na prezydenta"(nawiązującego do kampanii reklamowej kawy "Pedro's na prezydenta"), jako zachęty do rozpoczęcia kampanii prezydenckiej samo w sobie byłoby żartem - i wielkim błędem.
„Nieoczekiwany koalicjant PiSu”?
W dniu, w którym media napisały o planach Roberta Biedronia, Szymon Gutkowski, szef agencji reklamowej DDB&Tribal umieścił na Facebooku wpis: „Robert Biedroń: nieoczekiwany koalicjant PiSu”. Wywołał w nim ostrą dyskusję i naraził się na całkiem sporo negatywnych komentarzy pod swoim adresem. Na pytanie, dlaczego tak uważa, odpowiedział swoim znajomym: „Dziś, każdy kto zamiast budować szeroki wspólny opozycyjny front, krytukuje opozycję z wygodnych pozycji i zakłada konkurencyjny projekt polityczny, bezpośrednio pracuje na zwycięstwo wyborcze PIS-u. Tylko szeroka koalicja od Razem po PSL, ma szansę wygrać wybory i przywrócić Państwo Prawa. Trzeba to wyborcom tłumaczyć, a nie żerując na naszych emocjach, również tych negatywnych wobec PO, zakładać projekt pod hasłem „Zobaczcie jaki jestem fajny”. Nie Robert, jeśli dzielisz nie jesteś fajny”.
W jednym z wpisów stwierdził: „ jeśli wszystkie te ugrupowania nie znajdą się na końcu na jednej liście, wygra PiS - a to jest game over. Nie będzie Polexitu. Polska jest za słaba na Exit, będzie End, PolEnd. Nie wierzę, że Biedroń ma w sobie tyle odpowiedzialności i pokory, żeby wejść na wspólną listę. Będzie szedł sam - powtórzy drogę Petru. Obym się mylił.”
W dyskusję włączył się też Adam Wajrak, który stwierdził „Biedroń jest jedynym politykiem który jest w stanie "oczarować" Europę i jakoś nas znów wcisnąć do głównego nurtu. A to jest dla nas być albo nie być”, w kolejnym, dodał: „Biedroń mówi w kilku językach i jest naprawdę czarujący. To nie jest moja opinia, tylko opinia ludzi znających się na Europie - oni są z nim spotykali i tak mi przekazali, choć są z bajki nazwijmy to prawicowej”, a chwilę później napisał jeszcze: „a to, ze lista z gejem na czele dostała by sporo głosów też byłoby znakiem, że Polska jest nico bardziej otwarta niż się wydaje”.
Jakub Benke, przez wiele lat związany z branżą reklamową, włączając się do dyskusji skomentował mem Gutkowskiego wpisem: „Szymon Gutkowski nieoczekiwany koalicjant PiSu”. I tak to wyjaśnił: „Ja uważam, że jak tlenu potrzebujemy zupełnie nowego ugrupowania, pod wodzą człowieka który ma kompetencje, charyzmę, a przede wszystkim jest prawdziwym ideowcem. Robert Biedroń jest wg mnie taką osobą, co potwierdza jego popularność w sondażach. A to, że już w momencie pojawienia się plotki o jego inicjatywie wszyscy - od Giertycha przez „Wyborczą” aż po Ciebie, Szymon - krytykują to i próbują uwalić, jest dla mnie polskim piekłem w najgorszym wydaniu” - napisał Benke.
Dołącz do dyskusji: Sukces Roberta Biedronia w Słupsku jest niemożliwy do powtórzenia w wyborach parlamentarnych czy prezydenckich