SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Na LinkedIn "grasują" pseudoeksperci. "Szkodzą całemu rynkowi"

Na polskim LinkedInie przybywa osób kreujących się na ekspertów z modnych tematów, na które nie mają pogłębionej wiedzy. Dla zasięgów “mielą” często nieswoje treści, a to tylko początek ich pomysłów. Cel to oczywiście zarobek, a nuż klient swój research przed kupnem usługi ograniczy do przejrzenia socialmediowego feeedu eksperta. – Dla mnie to po prostu nieuczciwa konkurencja – uważa w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Artur Roguski, współzałożyciel agencji ReBrain

fot. Bing fot. Bing

Trudno powiedzieć, ilu ich może na LinkedIn być. Schematy działania mają jednak w swej masie podobne. Zarzucają nas filmami, postami, infografikami i nade wszystko – własnymi opiniami. Tematyka – kiedyś Snapchat, dziś Mastodon (kto pamięta?), AR, metawersum, kryptowalut. W zasadzie ważne, żeby utrzymać się „w trendzie” i na fali zainteresowania tego, co akurat w branżuni „grzeje”. Będą nakręcać “hype, by potem sprzedawać z tego szkolenia lub prywatne konsultacje.

Można sobie zadawać pytanie, kiedy ci „eksperci” lub raczej „pseudoeksperci” zajmują się regularną pracą – spotykają się z klientami, piszą maile, przygotowują służbowe dokumenty. To „brylowanie w sieci”, jeśli się mu dobrze przyjrzeć, to często branie cudzych filmów z pominięciem opcji „udostępnij”, tłumaczenia anglojęzycznych ekspertów czy sklejki tworzone w narzędziach AI.

Zobacz: „Open to Work” na LinkedIn oznaką desperacji? Kontrowersje wokół popularnej nakładki

Na problem zalewu LinkedIna wątpliwej jakości „ekspertami” zwrócił ostatnio uwagę Rafał Pikuła na łamach Spider’s Web +. "Niby każdy wie, że religia zasięgów jest fałszywa, ale jednak wciąż się na nią łapiemy. Szamani w cyfrowej sferze działają przecież tak, jak działali prawdziwi szamani: są “skuteczni”, dopóki plemię w nich wierzy" - pisze dziennikarz w felietonie "Szamani sztucznej inteligencji" o pseudoekspertach w branży technologicznej. 

LinkedIn dziś staje się pierwszą przestrzenią do promowania swoich biznesów i usług – mówi Pikuła w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. To dlatego, że bardziej aktywni są tu potencjalni klienci biznesowi, których często nie można „wyłapać” w innych social mediach.

– To pokusa dla wielu pseudoekspertów, którzy próbują tutaj się wybić. Łapią się modnych i głośnych tematów, teraz na fali jest sztuczna inteligencja. Publikują liczne pseudomądrości, często kradną treści od innych albo po prostu generują przez systemy AI. Siłą rzeczy więc LinkedIn to coraz częściej targowisko próżności i autoprezentacji, zarówno swojej, jak i firmowej – komentuje Rafał Pikuła. 

Pompowanie balonika eksperckości

Kreujące się na ekspertów wypunktował ostatnio współtwórca agencji marketingowej ReBrain Artur Roguski. Nazwał ich na swoim blogu „linkedinowymi pokemonami”, od zdolności szybkiej zmiany postaci do zmiennych warunków. Wypunktował na łamach Why So Social cechy tych osobliwych „bywalców” LinkedIna: wskazane już podpinanie się pod modne zajawki, które szybko przemijają, publikowanie „pożyczonych”, a nie w pełni autorskich treści.

„Treści, które publikują i wiedza, którą posiadają, są na bardzo podstawowym poziomie” – zauważa autor. To, co powinno odbiorców naprawdę niepokoić, to sztuczki „pokemonów” – wymienia Roguski. Jedna z nich to nabijanie zasięgów w ramach grup wsparcia, które w ocenie specjalisty działają, aby „oszukać” algorytm. Inna zagrywka to korzystanie z kont botów, które „mają na celu podobnie jak grupy wsparcia »oszukać« algorytm i zwiększyć zasięgi”.

– Jako psycholog obserwuję w social mediach osoby, które próbują być wielkimi, wspaniałymi biznesmenami, ekspertami. A nie każdy po prostu ma ku temu potrzebne predyspozycje. Coraz częściej widziałem obok ich wpisów fejkowe konta, które ich wspierają, próbując oszukać algorytm wyświetlania treści i wesprzeć wspomniany dowód społecznej słuszności. Jeśli ktoś po 3 minutach od publikacji wpisu ma już kilkanaście lajków i 5 udostępnień, to jest spora szansa, że jest to fałsz – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Artur Roguski.

Zobacz: Wydawcy Onetu i WP gonią Interię (Mediapanel z grudnia)

Jak z “szeptanki”

Ekspert dodaje, że takie praktyki bardzo przypominają mechanizmy stosowane w marketingu szeptanym. – Z tą różnicą, że „dobry” marketing szeptany jest nie do wykrycia, a „eksperci” z LinkedIna już nawet nie starają się tego ukrywać – mówi współzałożyciel agencji ReBrain.

– Takie osoby szkodzą całemu rynkowi. Ktoś, kto kupuje od nich szkolenia czy konsultacje, jest po nich najczęściej rozczarowany i potem zostanie mu uprzedzenie do wszystkich ekspertów np. od marketingu. Nie ma niestety możliwości weryfikacji takich hochsztaplerów. Organizacje branżowe nie mają żadnej mocy sprawczej, by wziąć się za rozwiązanie problemu – surowo ocenia Roguski.

Nasz rozmówca praktyki niektórych „pseudoekspertów” wprost nazywa nieuczciwą konkurencją, a zjawisku powinien przyjrzeć się regulator rynku.

Polecam UOKiK przyjrzeć się tym grupkom wsparcia pompującym pseudo-ekspertów, których jak nazywam „linkedinowymi pokemonami”. Dla mnie to po prostu nieuczciwa konkurencja – uważa Roguski.

Część winy ekspert widzi w mechanice działania LinkedIna. „zwłaszcza po ostatnich zmianach w algorytmie, które biorą pod uwagę ilość negatywnych zgłoszeń postów czy profili”.

– Licząca kilkadziesiąt osób grupa wsparcia skutecznie na wiele miesięcy może wyciąć zasięgi organiczne dowolnej osoby na LinkedIn. Lepiej członkom takich grup nie podpadać i milczeć – mówi nam Artur Roguski.

Jak zatem rozpoznać, czy nie mamy do czynienia z „pseudoekspertem”, jeśli rozważamy np. kupno konsultacji czy szkolenia?

Sprawdzać zaangażowanie pod postami. Jeśli chcesz kupić szkolenie, konsultację – proś o referencje. Pytaj o dokładne portfolio – to, że ktoś ma wpisane „pracowałem dla marki Y” może oznaczać, że dekadę temu zrobił dla nich ulotkę i tyle. Nie daj się zwieść tym wszystkim lajkom, zasięgom i szeroko pojętemu dowodowi społecznej słuszności – radzi Artur Roguski.

Dołącz do dyskusji: Na LinkedIn "grasują" pseudoeksperci. "Szkodzą całemu rynkowi"

9 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Mocny w teorii, słaby w praktyce
Artur przeciez ty sam jestes takim pokemonem ;) gwiazdor LinkedIn walczy z konkurencja
8 0
odpowiedź
User
Kolo
Przecież to żadne odkrycie. Na LinkedInie już od kilku lat nie ma wartościowych treści! :-)
5 0
odpowiedź
User
Pokorny
Wartościowe treści są, ale jest ich mało. Zresztą nie tylko tam. Na Facebooku analogiczna sytuacja.
2 0
odpowiedź