Branża PR o przetargu Kompanii Piwowarskiej: nadużywanie pozycji przez klienta
Trwający obecnie przetarg Kompanii Piwowarskiej na obsługę PR kilku jej marek powinien być nauczką dla agencji. To przykład traktowania agencji przez klienta z pozycji siły - uważają menedżerowie z firm public relations w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Aleksandra Zarychta-Kuzalska, kierownik ds. PR marek w Kompanii Piwowarskiej w rozmowie z Wirtualnemedia.pl potwierdza, że firma obecnie prowadzi przetarg na obsługę kilku swoich marek w zakresie public relations. Do pierwszego etapu zaproszonych zostało 12 agencji, zarówno członków Związku Firm Public Relations, jak i agencje niezrzeszone. - Nie podajemy nazw agencji, które biorą udział w przetargu ze względu na poufność procesu przetargowego - mówi Zarychta-Kuzalska.
Z informacji rynkowych wynika, że blisko połowa zaproszonych agencji zrezygnowała z udziału w przetargu uznając, że jego warunki są niezgodne z zasadami. Chodzi m.in. o to, że Kompania Piwowarska żąda od uczestników przetargu przedstawienia kompletnego planu działań PR dla sześciu jej marek. Według agencji zostają w ten sposób zobowiązane do przygotowania bezpłatnie tego, za co normalnie klient powinien zapłacić. Poza tym producent zastrzegł w briefie przetargowym, że może odwołać przetarg w każdym momencie bez podawania przyczyny. Do Związku Firm Public Relations wpłynęły skargi na przetarg Kompanii Piwowarskiej, a ten ma przygotować formalny protest adresowany do tej firmy.
- Wszystkie przetargi prowadzane przez Kompanię Piwowarską są organizowane z zachowaniem wszelkich reguł rynkowych i opierają się na rzetelności i uczciwości. W naszym odczuciu postawione zarzuty są niezgodne z prawdą i chętnie podejmiemy rozmowy z zainteresowanymi stronami, celem wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Do tej pory nie otrzymaliśmy oficjalnego protestu od ZFPR - mówi Aleksandra Zarychta-Kuzalska. Dodaje, że mimo tych protestów firma nie odwołała przetargu i docelowo szuka trzech agencji do stałej obsługi PR swoich marek. Zakończenie przetargu zaplanowane jest na koniec stycznia 2015 roku, a jego szczegóły objęte są klauzulą poufności.
Mariusz Pleban, prezes i CEO agencji Multi Communications tak skomentował ten przetarg na Facebooku: „Sytuacja z przetargiem KP nauczy wielu gdzie są granice. Nie mówię tu akurat o klientach, tylko o agencjach. Warto naprawdę zastanowić się, czy stać agencję na 20-30 tys. inwestycji w nowy biznes przy 10-procentowej szansie na zwycięstwo. Z chęcią poznam nazwy tych agencji, które w przetargu pozostały i wygrały. Kto był tak zdesperowany? Dobra postawa Związku Firm Public Relations”.
- To przede wszystkim lekcja dla agencji. Nie dla klientów. Klienci mają prawo do oczekiwania czegokolwiek w ramach obowiązującego prawa i norm. Agencja musi jednak mieć zdrowy rozsądek i nie na każde zapytanie ofertowe odpowiadać. Nie musi zgadzać się na każdy warunek. Wyobrażenie stałego dopływu dodatkowego wynagrodzenia jest często dla agencji tym samym co światło dla ćmy. Taki lot ku płomykowi może skończyć się przecież źle dla firmy PR. Agencje bardzo często nie zdają sobie sprawy z realnych kosztów jakie ponoszą w trakcie procesów przetargowych. Są to często nie tysiące, ale dziesiątki tysięcy złotych, które nigdy nie zostaną agencji zwrócone - dodaje Pleban w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Obecnie działania w zakresie PR marek dla Kompanii Piwowarskiej prowadzą agencje - Q&A Communications oraz RC2. Nie udało nam się ustalić, czy uczestniczą w obecnym postępowaniu. Agencja ComPress odmówiła udzielenia komentarza, Pitera Communications z kolei nie chciała się wypowiadać tłumacząc, że nie widziała briefu przetargowego.
Głos zabrały natomiast agencje, które do przetargu nie zostały zaproszone. Według Jakuba Dmitrowskiego, partnera w Smart Media i właściciela RingPR oraz wiceprezesa ZFPR, ten przypadek powinien posłużyć, jako pretekst do rozpoczęcia konstruktywnej dyskusji merytorycznej na temat dobrych obyczajów i standardów w prowadzeniu procedur przetargowych na usługi PR. - Nie posądzałbym marketerów rozpisujących przetargi o celowe prowadzenie nieetycznych praktyk, raczej wynika to z braku wiedzy odnośnie nakładów, jakie agencje muszą ponieść w związku z przystąpieniem do tak sformułowanego procesu przetargowego. Z pewnością natomiast przykład ten ilustruje potrzebę stworzenia czegoś w rodzaju Kodeksu Dobry Praktyk Przetargowych, który uwzględniałby uwarunkowania biznesowe zarówno po stronie klienta, jak i agencji. Jestem przekonany, że przyniosłoby to korzyść dla całego rynku - uważa Dmitrowski.
Zwraca też uwagę, że coraz więcej agencji firm widząc tego typu warunki, rezygnuje z uczestnictwa w przetargu, a dla ich szefów to trudna decyzja. - Na jednej szali mamy bowiem spory nakład, konkretną inwestycję, w postaci: liczby godzin spędzonych na przygotowaniu oferty ( z gotową strategią, rozwiązaniami kreatywnymi włącznie)..., co wymaga zaangażowania dużego zespołu, a takie zaangażowanie można przecież przeliczyć na konkretny koszt. Zaś, na drugiej szali mamy potencjalną, lecz przy takich warunkach niestety mało prawdopodobną możliwość pracy dla dużego klienta - mówi.
Dmitrowski dodaje, że trudno dziwić się opiniom, że do rozpisywanych przetargów, w których uczestniczy kilkanaście agencji, nie warto w ogóle przystępować. - Dobrze by było gdyby wszyscy uczestnicy rynku wzięli argumentację branży PR pod uwagę i odczytali, jako sygnał do konieczności podjęcia dialogu i zmiany nastawienia, bo przecież chodzi także o to, żeby klienci mieli dostęp do najlepszych ofert i rozwiązań - ocenia.
Ada Konczalska, partner zarządzający w agencji Glaubicz Garwolińska Consultants (która nie wzięła udziału w przetargu KP), uważa, że grupowy protest agencji wycofujących się z prestiżowego przetargu jest przejawem szerszego oglądu sytuacji na naszym rynku. - Na przestrzeni 20 lat naszego działania, da się zauważyć postępujące nadużywanie pozycji klienta wobec firm-konsultantów. Siła, jaką prezentuje klient (i jego budżet), powoli wypacza ekspercką rolę podmiotu doradczego do prostego wykonywania poleceń - twierdzi Konczalska.
W jej opinii taka forma protestu branży, jak wycofanie się z przetargu dla poważnych marek, powinna być sygnałem dla drugiej strony. - Pamiętajmy również o tym, że protestują zazwyczaj ci, którzy są silni i pewni swoich racji, tym samym czy potencjalny klient nie stracił opcji na najlepszy wybór zmuszając agencje do protestu? - zastanawia się menedżerka.
Robert Niczewski z Bellini Capital przyznaje, że doświadczenie poprzednich lat i udział w przetargach na obsługę PR tak dużych koncernów kosztował jego agencję bardzo dużo pracy, zaangażowania i kosztów finansowych, tymczasem shortlisty i ostateczne wyniki były zdumiewające. - Kilka lat temu braliśmy udział w przetargu na obsługę PR dużej instytucji ubezpieczeniowej jako część konsorcjum. Podczas trzeciego etapu prezentacji (zostały już tylko 3 agencje) okazało się, że pojawił się dodatkowy podmiot, który ostatecznie wygrał kampanię i budżet… - wspomina Niczewski. Zwraca przy tym uwagę, że przygotowanie profesjonalnej kampanii PR wymaga czasu, zaangażowania środków finansowych ( monitoring mediów w celu przygotowania audytu medialnego sytuacji, spółki ), pracy kliku osób dedykowanych do przetargu. Tymczasem często zdarza się, że małe uchybienia proceduralne (np. w dokumentacji) stają się podstawą do wyeliminowania agencji z procedury.
Na drugiej podstronie pełne komentarze agencji PR o przetargu Kompanii Piwowarskiej
1 2
Dołącz do dyskusji: Branża PR o przetargu Kompanii Piwowarskiej: nadużywanie pozycji przez klienta
i standardow prowadzi do zabicia rynku,
tak jak w branzy reklamowej, praktycznie nie
ma juz reklam, tylko jest cos co udaje reklamy,
a kampanie to ja moge zaplanowac sam jeden
w 1 dzien, tak jak mam juz kampanie dla partii
na Nowy Rok, 1 godzine mi to zajelo,tylko koszty
policzyc