Barbara Stanisławczyk o Polskim Radiu: 28 mln zł na plusie, koniec prywatyzacji anten przez uprzywilejowanych pracowników
Prezes Polskiego Radia Barbara Stanisławczyk poinformowała, że spółka po pierwszej połowie br. mimo niższych wpływów z abonamentu RTV miała prawie 28 mln zł dodatniego wyniku netto. Nadawca liczy, że Polskie Radio 24 w eterze osiągnie po roku ok 1 proc. udziału rynkowego. Obecnie zarząd zajmuje się analizą przepływów finansowych w firmie, także dotyczących najbardziej znanych dziennikarzy.
W wywiadzie w „Dzienniku Gazecie Prawnej” Barbara Stanisławczyk zaznaczyła, że budżet Polskiego Radia na br. przygotowany przez poprzedni zarząd był nierealistyczny, ponieważ nie zakładał mniejszych od prognoz wpływów z abonamentu radiowo-telewizyjnego oraz obłożenia ich podatkiem VAT. - Powiększono go na podstawie tekstu prasowego, w którym KRRiT przewidywała, że wpływy z abonamentu będą większe o 22 mln. Do tego doszła ustawa o podatku VAT, od 1 stycznia mniej korzystna dla spółki, co razem daje 34 mln złotych bez pokrycia - stwierdziła menedżerka.
Mimo to nowemu zarządowi od stycznia udało się uszczelnić przepływy środków finansowych, co w całym br. ma przynieść ponad 30 mln zł oszczędności. W jaki sposób to zrobiono? Władze spółki zdecydowały się wstrzymać rozwój cyfryzacji radia, na który - jak podano w kwietniu br. - w latach 2013-2015 nadawca wydał prawie 53 mln zł. - Wydano ogromne pieniądze, budując rynek nadawczy i zawierając umowy z monopolistą jakim jest Emitel, a nie budowano jednocześnie rynku odbiorczego, który wciąż pozostaje maleńki. Na dodatek Polskie Radio wydało w ostatnim roku około 6 mln zł na promocję radia cyfrowego, które odbiera mała, wręcz niemierzalna, bliska zeru, liczba odbiorców. Cały projekt wydaje się w takim kontekście wątpliwy, a plan nieskoordynowany - wyliczała wtedy Barbara Stanisławczyk w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Władze Polskiego Radia zaczęły też weryfikować zawarte wcześniej umowy oraz ogłoszone przetargi i oferty. - Dużo roboczych działań, które decydują o tym, że koszt może być niższy lub wyższy, że zawarta umowa może być korzystna lub niekorzystna dla radia. Zapytanie ofertowe może być wysłane do wielu podmiotów, dzięki czemu uzyska się rzeczywistą wycenę rynkową, a można zadzwonić do czterech osób, czy firm, nie mówię że znajomych, i wywindować taką stawkę. W grę wchodziło wiele działań. Choćby w obszarze umów sponsorskich, w obszarze inwestycji, remontów, zleceń dla podwykonawców - wyliczyła Barbara Stanisławczyk w wywiadzie w „DGP”.
Według szefowej firmy zdarzały się umowy ze sponsorami na wspólną produkcję audycji zakładające, że środki od partnerów zewnętrznych trafiały nie do Polskiego Radia, ale do wąskiej grupy jego pracowników, którzy w ten sposób byli wynagradzani podwójnie za tę samą pracę: przez nadawcę i przez sponsora. - Nazywam to prywatyzacją anteny. Na dodatek dostęp do takich umów mieli nieliczni, czyli były obszary kominów płacowych i obszary biedy, co jest niesprawiedliwe - oceniła prezes Polskiego Radia. Zaznaczyła, że takie działania nie stanowią naruszenia prawa i nie kwalifikują się do zgłoszenia do organów ścigania, ale negatywnie wpływały na sytuację finansową nadawcy.
- Prowadzone kontrole wewnętrzne poszczególnych komórek wykazały, że nieprawidłowości było bardzo dużo - podkreśliła Stanisławczyk. - Racjonalizujemy kosztorysy, prowadzimy ścisłą kontrolę nad przepływami finansowymi i zawieranymi umowami - wyliczyła.
Po pierwszej połowie br. Polskie Radio zanotowało 28 mln zł dodatniego wyniku finansowego netto, do czego przyczynił się także fakt, że większość wpływów z abonamentu radiowo-telewizyjnego trafia do nadawcy w pierwszym półroczu. - W skali całego roku brakuje już niewiele ponad 3 mln zł, ale już w tym momencie widać szanse nie tylko na załatanie dziury, ale na znalezienie funduszy na inwestycje - zapowiedziała Barbara Stanisławczyk.
W ostatnich miesiącach w Polskim Radiu nastąpiły spore roszady personalne, z nadawcą pożegnali się niektórzy znani dziennikarze, m.in. Jerzy Sosnowski, Marcin Zaborski, Zuzanna Dąbrowska, Tomasz Zimoch, Filip Chajzer, Tomasz Michniewicz i Janusz Weiss. Niektórzy na odchodne mocno skrytykowali zmiany personalne i programowe w różnych stacjach i redakcjach nadawcy - zrobili tak Jerzy Owsiak i Masza Makarowa (z nią polemizowały zarówno władze Polskiego Radia, jak też szefowie redakcji Polskiego Radia dla Zagranicy).
Barbara Stanisławczyk nie czuje się odpowiedzialna za odejście żadnej z tych osób. W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” podkreśliła, że o przesunięciu rozmów Marcina Zaborskiego z pasma porannego do popołudniowego zdecydowała Paulina Stolarek-Marat, która była dyrektorem Trójki od połowy lutego do połowy marca br. (zrezygnowała, tłumacząc, że nie udało jej się stworzyć stacji niesłużącej politycznym celom). Stanisławczyk podkreśliła, że o zmianie pasma przez Zaborskiego dowiedziała się po fakcie. - Przesunięcie dziennikarza w ramówce leży w kompetencjach dyrektora anteny, jeśli zarząd wtrącałby się w takie kwestie, to spotkałabym się z zarzutem ręcznego sterowania - zaznaczyła.
Z kolei Tomasz Zimoch rozstał się z Polskim Radiem w atmosferze konfliktu rozpoczętego od wywiadu w „DGP” zamieszczonego w połowie maja, gdzie dziennikarz oprócz skrytykowania działań obozu rządzącego wokół Trybunału Konstytucyjnego negatywnie ocenił wiele zmian kadrowych w Polskim Radiu. -To jest gorzej niż w stanie wojennym, gorzej niż za komuny. To jest poniżanie dziennikarzy, wydawców. Ludzie są upokorzeni, zmęczeni - stwierdził, mówiąc o obecnej sytuacji w firmie, co Komisja Etyki Polskiego Radia uznała za naruszenie wewnętrznych zasad etycznych, przejaw braku lojalności wobec firmy i naruszenie dobrego imienia Polskiego Radia.
Zdaniem Barbary Stanisławczyk dziennikarz nie powinien porównać obecnej sytuacji do tej ze stanu wojennego, ponieważ wtedy w przeciwieństwie do negatywnie zweryfikowanych dziennikarzy dalej pracował w Polskim Radiu. - Dobrze by było, aby ludzie krytykujący Polskie Radio najpierw sami zrobili rachunek sumienia, a potem rozliczali innych. Pan Zimoch przeżył tu stan wojenny. Mało tego, przeszedł weryfikację i został w Polskim Radiu, podczas gdy inni siedzieli w więzieniach, byli szykanowani, walczyli o inną Polskę - stwierdziła szefowa firmy.
Do tego stwierdzenia Tomasz Zimoch odniósł się w wypowiedzi dla Gazeta.pl. Podkreślił, że po wprowadzeniu stanu wojennego nie przechodził żadnej politycznej weryfikacji, tylko rozmowę dotyczącą sportu. - Zresztą w stanie wojennym radio pracowało w okrojonym składzie, ja także miałem wtedy parę miesięcy przerwy. Tak samo jak paru innych kolegów - zaznaczył.
Prezes Polskiego Radia zróciła też uwagę, że niektórzy z pracowników, z którymi pożegnano się niedawno z powodu restrukturyzacji, wrócili po krótkim czasie do firmy. Tak było z Grażyną Mędrzycką-Gęsicką, zwolnioną z redakcji aktualności Trójki z końcem kwietnia, oraz Dominikiem Pankiem, który pożegnał się z redakcją serwisu PolskieRadio.pl, po czym został zatrudniony w redakcji internetowej Polskiego Radia 24.
- W tym roku nie było więcej odejść niż w poprzednich latach i wynikały one z różnych przyczyn: odejścia na emeryturę, rozwiązania umowy za porozumieniem stron, zdarzyły się również wypowiedzenia z winy pracownika, a dwie osoby zostały zwolnione dyscyplinarnie - poinformowała Barbara Stanisławczyk.
Współpracę z Polskim Radiem zaczęło w ostatnim okresie kilku publicystów z niewielkim doświadczeniem radiowym. Część porannych rozmów politycznych w Trójce od lutego prowadzi Paweł Lisicki (ostatnio krytykowano go po rozmowie z Ryszardem Czarneckim, w której padło stwierdzenie „Odpieprzcie się od Polski”), w radiowej Jedynce pojawili się Piotr Gociek, Antoni Trzmiel, Samuel Pereira i - na kilka miesięcy - Michał Rachoń, natomiast „Klub Trójki” zaczęli prowadzić Piotr Semka i Grzegorz Górny. Cześć słuchaczy Trójki była też niezadowolona z tego, że w stacji fragmenty swojej autobiografii czytał Bronisław Wildstein.
Według Barbary Stanisławczyk kryterium doboru nowych współpracowników są ogólne kompetencje dziennikarskie, a niekoniecznie bogate doświadczenie radiowe. - Fachowcem nikt się nie rodzi. Nie byłam pracownikiem PR, ale myślę że szybko weszłam w rzeczywistość radiową - stwierdziła szefowa firmy. - Idea dziennikarstwa jest ta sama dla wszystkich mediów, różnice są tylko techniczne. Człowiek wykształcony i obeznany z mediami naprawdę szybko sobie poradzi z mikrofonem - dodała.
Podkreśliła, że skala zmian kadrowych jest niewielka i odbywają się one za zgodą związków zawodowych działających w spółce, popierających restrukturyzację. - Związki powiedziały wręcz, że nas popierają, bo wreszcie ktoś zaczął myśleć o wszystkich pracownikach, a nie tylko o uprzywilejowanych grupkach. Pracownicy dostali premie, a nagroda prezesa, nie jest tylko nagrodą dla dyrektorów. Dostrzegam pracę ludzi na różnych szczeblach i myślę, że jestem sprawiedliwa - powiedziała menedżerka.
We wrześniu w nadawaniu analogowym zadebiutuje informacyjna stacja Polskie Radio 24, zastąpi skierowaną do młodzieży Czwórkę, która będzie teraz emitowana cyfrowo i w internecie. Polskie Radio uzyskało już zgody KRRiT na zmiany koncesji obu rozgłośni.
Według Barbary Stanisławczyk Polskie Radio 24 w eterze będzie obiektywną i rzetelną stacją informacyjną, której oczekują słuchacze. Władze nadawcy będą zadowolone, jeśli rozgłośnia, której zasięg techniczny pokrywa 17,1 proc. powierzchni kraju, po roku nadawania będzie mieć 1 proc. udziału w rynku radiowym. Zespół stacji tworzy obecnie kilkanaście etatowych pracowników, przy czym ich liczba w zależności od potrzeb może zostać podwojona. Kanał będzie emitował program przez całą dobę, w nocy będą to powtórki.
W ostatnich falach badania Rado Track Jedynka notowała rekordowo niską słuchalność, w drugim kwartale br. wyniosła ona 8 proc. Barbara Stanisławczyk przyznała, że być może niektóre zmiany programowe zostały wprowadzone zbyt szybko (obecnie obowiązuje letnia ramówka, a poprzednie znaczące zmiany wprowadzono w maju), natomiast celem nadrzędnym jest przyciągnięcie młodszych słuchaczy i konkurowanie w większym stopniu z rozgłośniami komercyjnymi, przy zachowaniu misji publicznej. - Nie ulegamy panice, bo odbudowanie marki zaniedbywanej przez lata i podwyższenie słuchalności to jest dłuższa perspektywa - zaznaczyła prezes Polskiego Radia.
Rada Mediów Narodowych na początku sierpnia odwołała Jacka Kurskiego z funkcji prezesa Telewizji Polskiej, zaznaczając, że uchwała ta wejdzie w życie do wybrania w konkursie nowego prezesa, co ma nastąpić najpóźniej 15 października br. Kurski już zapowiedział, że wystartuje w tym konkursie.
Analogiczny konkurs przeprowadzony przez Radę ma dotyczyć zarządu Polskiego Radia (obecne władze TVP i Polskiego Radia na mocy tzw. małej nowelizacji ustawy medialnej zostały powołane na początku br. przez ministra skarbu państwa, który w kwietniu z funkcji członka zarządu Polskiego Radia odwołał Marcina Palade). Barbara Stanisławczyk nie deklaruje jeszcze, czy weźmie udział w tym konkursie. - W ogóle się tym nie zajmuję, intensywnie pracuję nad bieżącymi sprawami - stwierdziła.
Dołącz do dyskusji: Barbara Stanisławczyk o Polskim Radiu: 28 mln zł na plusie, koniec prywatyzacji anten przez uprzywilejowanych pracowników
PS
Nie użyłem ani razu swojego ulubionego wyrazu na literę L. Udało mi się powstrzymać, choć łatwo nie było i chciałem go użyć, kiedy pisałem o Czwórce...
Maciś prezerwatywny pewnie chciał napisać, że Czwórka to jest najbardziej LEWACKA stacja Polskiego Radia, ale udało mu się powstrzymać :) Nie no, normalnie SUKCES!!!!!!! :D