Zaskakujący „wywiad” z Braunem w publicznym radiu. Prowadzący nie zadał żadnego pytania
Grzegorz Braun został zaproszony do Radia Szczecin, ale prowadzący Sebastian Wierciak nie chciał mu zadawać pytań. W zamian dał czas antenowy politykowi na wygłoszenie monologu. – Wsadziłem kij w mrowisko, trochę niechcący – komentuje Wierciak, redaktor naczelny publicznej rozgłośni.

We wtorek redaktor naczelny Radia Szczecin Sebastian Wierciak zaprosił do porannego programu „Rozmowa pod krawatem” Grzegorza Brauna, kandydata na urząd prezydenta RP, europosła z Konfederacji Korony Polskiej.
Wierciak zaczął audycję od oświadczenia: „Obiecywałem, że Radio Szczecin będzie rzetelne i obiektywne, a tzw. wajcha będzie jak najbardziej po środku i przedstawiciele wszystkich opcji politycznych będą mogli zabrać głos na naszej antenie. Stąd dziś Państwa gościem Grzegorz Braun”.
Program bez pytań do Brauna
Polityk przywitał się z prowadzącym oraz słuchaczami. Następnie Wierciak skierował do Brauna następujące słowa: „Ja tak bardzo osobiście nie zgadzam się z Pańskimi wypowiedziami i zachowaniami, że mimo iż ten program nazywa się „Rozmowa pod krawatem” to nie będę miał dziś pytań do Pana. Ale jesteśmy w publicznym Radiu Szczecin, dlatego pozwolę sobie Panu przekazać głos, żeby mógł Pan przekonać swoich potencjalnych wyborców.”
Dziennikarz pozostał w studiu, zastrzegając jedynie, że przerwie audycję, gdyby jego gość zdecydował się na wygłaszanie „haseł antysemickich lub ksenofobicznych”. Polityk zaczął wygłaszać monolog, który trwał siedem minut.
Redaktor naczelny tłumaczy
Zapytaliśmy Sebastiana Wierciaka, czemu zdecydował się tak poprowadzić program. – Wsadziłem kij w mrowisko. Trochę niechcący. Chciałem być uczciwy. Wobec tych, którzy uważają, że kandydatowi na prezydenta należy się czas na antenie publicznego radia. Również wobec tych, którzy uważają, że nie można pozwalać na głoszenie antysemickich czy nietolerancyjnych haseł. Szukałem mistycznego „złotego środka”. A najbardziej chciałem być uczciwy wobec siebie. Nie kalkulowałem. Jednocześnie decyzję podjąłem po bardzo długich „negocjacjach” z samym sobą. Nie spodziewałem się tylu wiadomości i telefonów z gratulacjami. Nie spodziewałem się też tego hejtu – przekazał nam redaktor naczelny Radia Szczecin.
Czytaj także: W Trójce audycja o modzie
I dodał: – Nie liczyłem się z tym czy zostanę wyrzucony z pracy, czy dostanę podwyżkę. Nie miałem chytrego planu na pobicie jakiegoś rekordu klikalności… na tworzenie precedensów, czy na wywołanie dyskusji na temat zasad i granic dziennikarstwa. Nie chciałem się nikomu przypodobać, nie szukałem też wrogów. Tylko ja wiem ile mnie ta nie-rozmowa kosztowała. Ile musiałem znaleźć w sobie odwagi, by przez niektórych zostać nazwanym tchórzem.
Sebastian Wierciak od roku pracuje jako redaktor naczelny Radia Szczecin. – Zapowiedziałem wtedy, że zrezygnuję po otrzymaniu pierwszego telefonu z instrukcjami od polityka. Nie dostałem żadnej takiej instrukcji. Działam, korzystając ze swojego wieloletniego doświadczenia zawodowego oraz z doświadczenia życiowego. I daję z siebie wszystko. Zbyt często kosztem najbliższych – powiedział Wierciak.
W toku zmian w mediach publicznych likwiatorem Radia Szczecin został Robert Murawski. Rozgłośnia szczecińska w poprzednich latach była kojarzona ze wsparcia dla rządów Zjednoczonej Prawicy, zwłaszcza pod kierownictwem naczelnego Tomasza Duklanowskiego.
Dołącz do dyskusji: Zaskakujący „wywiad” z Braunem w publicznym radiu. Prowadzący nie zadał żadnego pytania