Cannes Lions Festival - the place to be (relacja)
Połowa Cannes Lions za nami. Mamy już pierwszych polskich zwycięzców Lwów, a w sieci pojawiają się nagrania z niesamowitych wystąpień najlepszych twórców reklam na świecie. Co się jednak dzieje poza ścianami pałacu festiwalowego? O Cannes w mniej oficjalny sposób pisze Agata Palmowska z K2.
Jak to możliwe, że jestem tu dopiero pierwszy raz? Przecież tutaj powinno bywać się obowiązkowo co roku. Przyjazd na coroczne najważniejsze wydarzenie reklamowe na świecie powinien być chyba obowiązkiem dla każdego, kto zajmuje się reklamą. Ja już kombinuję – co zrobić, żeby tu przyjechać za rok. I za dwa. I za dziesięć. Setki godzin seminariów, wykładów, gale rozdania nagród i… no właśnie. Aktualne listy zwycięzców, nagrania z wykładów znajdziecie łatwo w sieci. Ode mnie dowiecie się, co Was czeka poza Pałacem.
>>> Cannes Lions: drugie Lwy dla Cheil Polska, kolejne polskie nominacje
Po pierwsze: Tu schowały się wszystkie miliony świata. Serio. Nigdy w życiu nie widziałam tyle drogich torebek na metr kwadratowy. Sklepy z najdroższymi markami łatwiej tu znaleźć niż kiosk z papierosami. Nie mówię już o samochodach. Jeżeli ktoś chce poczuć trochę luksusu – na przejazd promenadą można wynająć sobie ferrari. Kilka minut przyjemności i 100 euro mniej w kieszeni.
>>> Cannonizacja - wrażenia z Cannes Lions 2014
Po drugie: Pałac wcale nie jest pałacem. Miało być o tym, co poza ścianami, ale dla wszystkich tych, którzy mają wyobrażenie nieco rokokowe - nie, tak to nie wygląda. Festiwalowy budynek to betonowy kloc z lat 70-tych. Nie wygląda źle. Po prostu nie jest pałacem.
>>> Polska agencja promuje się na Cannes Lions, paląc 500 mld dolarów (wideo)
Po trzecie: Zawsze noś przy sobie wizytówki. Networking w Cannes działa na niewiarygodną skalę. Wystarczy wymienić między sobą zaledwie dwa zdania, by przekazać sobie szybko kontakt businessowy. Wszędzie. Szczególnie poza pałacem. Niemal codziennie są oficjalne imprezy organizowane przez partnerów; Adobe, Google, Spotify i innych. Na koniec wszyscy spotykają się w Gutter Barze (a raczej przed nim). Setki osób. Wszyscy są tu sobie równi. Copywriterzy z dyrektorami kreatywnymi, młode lwy z wielkimi producentami.
Po czwarte: Bez Google nie ma Cannes. To właśnie na szczególną uwagę zasługuje Google’s Sand Box. Jest to specjalnie oddzielona strefa na plaży, na której oprócz słońca, dobrej muzyki i drinków dostajemy spory kopniak inspiracji. Są warsztaty i seminaria w nieco luźniejszej plażowej formie, są Google Glasses, budowanie z lego, zabawa z Chrome, czy YouTube. Jedno z moich ulubionych miejsc podczas pobytu w Cannes. Well done, Uncle!
Festiwal w Cannes to niesamowite wydarzenie. To szok dla umysłu, zastrzyk silnej motywacji zmieszany z inspiracją. To niespodziewane rozmowy, zaskakujące odpowiedzi i przekraczanie własnych granic w głowie. No bullshit. Muszę być tu za rok.
Tekst i zdjęcia: Agata Palmowska, creative & copywriter w K2
Dołącz do dyskusji: Cannes Lions Festival - the place to be (relacja)