Były rzecznik MON Bartłomiej M. wyjdzie z aresztu za 100 tys. zł kaucji
Sąd nie przedłużył aresztu Bartłomiejowi M., byłemu rzecznikowi prasowemu Ministerstwa Obrony Narodowej. M. może opuścić areszt, do którego trafił pod koniec stycznia br., jeśli zostanie wpłacone 100 tys. zł poręczenia majątkowego.
Bartłomiej M. został zatrzymany wraz z pięcioma innymi osobami pod koniec stycznia br. przez Centralne Biuro Antykorupcyjne na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. Wszystkim postawiono zarzuty powoływania się dla własnych korzyści na wpływy w MON i Polskiej Grupie Zbrojeniowej.
W przypadku M. sąd zgodził się na 3-miesięczny areszt, o który wnioskowała prokuratura. Potem areszt przedłużono na kolejny okres, natomiast w połowie czerwca prokuratura skierowała kolejny wniosek - o wydłużenie aresztu do 25 września.
W środę ten wniosek został oddalony przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Zdecydowano, że Bartłomiej M. może opuścić areszt po wpłacie poręczenia majątkowego w wysokości 100 tys. zł. Poręcznie musi zostać uiszczone do 8 lipca. Ponadto wobec M. wyznaczono dwa inne środki zapobiegawcze: zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny raz w tygodniu.
Jeden z obrońców Bartłomieja M. powiedział PAP-owi, że rodzina byłego rzecznika MON wpłaci poręczenie najprawdopodobniej jeszcze w środę.
Bartłomiej M. z dwoma zarzutami
Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu postawiła Bartłomiejowi M. dwa zarzuty dotyczące także innych osób i związane z państwową firmą PGZ, nad którą nadzór sprawuje minister obrony narodowej.
M. i były poseł PiS Mariusz Antoni K. usłyszeli zarzuty „powoływania się wspólnie i w porozumieniu na wpływy w instytucji państwowej i podjęcia się pośrednictwa w załatwieniu określonych spraw celem uzyskania korzyści majątkowej w kwocie ponad 90 tys. zł”. Ponadto M. i byłej pracownicy MON Agnieszce M. śledczy zarzucają przekroczenie uprawnień jako funkcjonariuszy publicznych i działanie na szkodę PGZ w związku z umową szkoleniową, a w konsekwencji doprowadzenie do wyrządzenia spółce szkody w wysokości 492 tys. zł.
Oprócz tej trójki pod koniec stycznia zatrzymani w tej sprawie zostali trzej byli menedżerowie PGZ: były członek zarząd Radosław O., były dyrektor biura marketingu Robert K. i były dyrektor wykonawczy Robert Sz.
Wobec Agnieszki M. prokuratura zastosowała środki wolnościowe, a w przypadku Mariusza Antoniego K. sąd nie zgodził się na wniosek prokuratury o areszt, tylko wyznaczył 50 tys. zł poręczenia majątkowego i zakaz opuszczania kraju.
Natomiast Robert K. i Robert Sz. odwołali się od decyzji o areszcie, na początku czerwca Sąd Apelacyjny w Warszawie zamienił ją na 50 tys. zł poręczeń majątkowych i zakaz opuszczania kraju. Obaj mężczyźni wpłacili poręczeni i wyszli z aresztu.
Sprawę opisano w „Sieciach”, M. temu zaprzeczał
W ramach postępowania ustalono, że Bartłomiej M. i Mariusz Antoni K. powoływali się na wpływy polityczne (m.in. w MON-ie) dla własnych korzyści. Ówczesny szef tego resortu Antoni Macierewicz miał o tym nie wiedzieć.
Chodzi m.in. o kilka umów podpisanych przez Polską Grupę Zbrojeniową ze Stowarzyszeniem dla Dobra Rzeczpospolitej. Kulisy tej współpracy i dotyczącego niej śledztwa opisano w maju ub.r. w tygodniku „Sieci”. Przedstawiono tam ustalenia CBA, według których PGZ podpisała z SdRP umowę na szkolenia z zakresu CSR, które wyceniono bardzo wysoko i nie wykonano ich do kwietnia 2017 roku, a także na wsparcie koncertu w Warszawie z okazji 40-lecia KOR-u. Firmie miał to zaproponować Bartłomiej M., wówczas rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej i szef gabinetu politycznego ówczesnego ministra Antoniego Macierewicza.
PGZ zwarła też dwie inne umowy z SdDR. Jedna dotyczyła nadzoru nad organizacją koncertu z okazji jubileuszu KOR, z którą odpowiadało… SdDR. W drugiej chodziło o organizację wystawy w Kielcach, która według CBA mogła w ogóle się nie odbyć (PGZ poproszona przez śledczych o dokumentację tego wydarzenia przesłała zdjęcia, które zidentyfikowano jako zrobione na wystawie w Radomiu).
Krótki po publikacji artykułu w „Sieciach” Bartłomiej M. zapowiedział, że będzie domagał się sprostowań tygodnika i innych mediów (m.in. „Faktu”) cytujących tekst o nieprawidłowościach w PGZ. Wytknął przy tym Michałowi Karnowskiemu, że w czasie pracy w „Dzienniku” przeprowadził wywiad z Jerzym Urbanem.
Bartłomiej M. w MON-ie przez półtora roku
Bartłomiej M. był rzecznikiem prasowym MON-u i szefem gabinetu politycznego ministra Antoniego Macierewicza od listopada 2015 do marca 2017 roku. Równocześnie był pełnomocnikiem ds. Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO.
Ponadto na krótko został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, mimo że nie miał wymaganego do tego wyższego wykształcenia. Natomiast zaraz po odejściu z MON-u został na krótko pełnomocnikiem zarządu PGZ. Wiosną 2017 roku na wiosek prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego zawieszono Bartłomieja M. w prawach członka partii i powołano komisję ds. wyjaśnienia jego kariery w administracji państwowej. Komisja po kilku dniach uznała, że M. nie miał odpowiednich kwalifikacji do pełnionych funkcji, a ten zrezygnował z członkostwa w PiS, a także z pracy w PGZ.
Po pożegnaniu z sektorem państwowym M. zaczął prowadzić firmę zajmującą się public relations, doradzał też Telewizji Republika.
Dołącz do dyskusji: Były rzecznik MON Bartłomiej M. wyjdzie z aresztu za 100 tys. zł kaucji