Lech Kaczoń o uchwale krajobrazowej Gdańska: takiej hipokryzji nie zaprezentował jeszcze żaden samorząd
W uchwale krajobrazowej Gdańska nie ma praktycznie miejsca dla standardowych, systemowych nośników reklamy zewnętrznej, a tylko takimi dysponuje i zarządza nasza branża. Projekt uchwały zmierza zatem do wyeliminowania w dość krótkim czasie profesjonalnej reklamy out-of-home. Jest najgorszym wykonaniem zapisów ułomnej „ustawy krajobrazowej“. Być może dlatego, że w Gdańsku wiele do powiedzenia wydają się mieć puryści urbanistyczni, dla których najbardziej liczy się „ciąg na władzę“, a nie dialog i szukanie porozumienia z mieszkańcami i przedsiębiorcami - komentuje dla Wirtualnemedia.pl Lech Kaczoń, prezes Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej.
W poniedziałek w Radzie Miasta Gdańska została złożona Uchwała krajobrazowa porządkująca nośniki reklamy zewnętrznej. Dzięki nowym regulacjom m.in. nie będzie już reklam zasłaniających okna lokatorom budynków, a duże nośniki będą mogły być umieszczane 50 m od skrzyżowań. Za złamanie prawa będą groziły wysokie kary. Miasto podzielono na osiem stref i określono, jakie nośniki reklamowe są dopuszczone w każdej z nich.
W uzasadnieniu projektu napisano, że „w wyniku wprowadzenia uchwały nie przewiduje się ograniczenia działalności reklamowej na obszarze miasta...“. - Takiej hipokryzji nie zaprezentował jeszcze żaden samorząd. Analizując bowiem szczegółowo zapisy projektu oraz odnosząc je do rzeczywistości w przestrzeni publicznej można stwierdzić, że nie ma w niej praktycznie miejsca dla standardowych, systemowych nośników reklamy. A tylko takimi dysponuje i zarządza nasza branża. Projekt uchwały zmierza zatem do wyeliminowania w dość krótkim czasie profesjonalnej reklamy OOH - twierdzi Lech Kaczoń, prezes IGRZ.
Analizuje też, co ta uchwała daje w zamian. - Koncesjonowana przez miasto reklama w pasie drogi, na którą stać niewielu przedsiębiorców, tak zwana „reklama okolicznościowa“, która w praktyce może funkcjonować wszędzie i praktycznie przy każdej imprezie, a więc właściwie w przestrzeni miejskiej permanentnie, trudny do odczytania system informacji miejskiej oraz praktycznie nieograniczona reklama wyborcza. Europejskie standardy z lat 80-tych poprzedniego stulecia - uważa Lech Kaczoń.
Zgadza się, że przestrzeń publiczna wymaga uporządkowania. Podkreśla jednak, że proces porządkowania winien być oparty na dialogu społecznym, a niestety – jak twierdzi nasz rozmówca - znakomita większość samorządów nie zna lub nie uznaje mechanizmów dialogu społecznego. A prowadzone konsultacje społeczne pozostają fikcją. - Cóż z tego, że w Gdańsku przez ponad dwa lata prowadzono takie konsultacje. Składane podczas nich wnioski nie znalazły odzwierciedlenia w projekcie uchwały. Inaczej mówiąc konsultacje posłużyły w tym wypadku temu by sobie pogadać i zrobić dobre wrażenie. Zresztą w procesie składania uwag do projektu uchwały, odrzucono praktycznie wszystkie. Urzędnicy uznali, że tylko oni wiedzą co jest najlepsze dla miasta - zdradza Lech Kaczoń.
I dlatego - w jego ocenie - w projekcie uchwały nie przewiduje się możliwości rozwoju nowoczesnych, cyfrowych nośników reklamowych - takich, które dzisiaj zmieniają miejską rzeczywistość niemal na całym świecie. - Przyjazna elektronika pozwala miastom być SMART, zapewniać nie tylko informację, reklamę, ale także poczucie bezpieczeństwa i możliwość szybkiego komunikowania się z mieszkańcami. Włodarze wielu polskich miast zwyczajnie tego nie dostrzegają. Być może dlatego, że nastawieni są jedynie na krótkoterminowe działania, które sprzyjać będą wyłącznie ich wizerunkowi. Potem niech się inni martwią. Taki komunikat płynie teraz także z Gdańska - mówi prezes IGRZ.
Lech Kaczoń zwraca też uwagę, że projekt uchwały krajobrazowej dla Gdańska nie uwzględnia doświadczeń Łodzi i Opola. Chodzi o orzeczenia sądów administracyjnych w sprawie przyjętych w obu miastach uchwał. Wojewódzki Sąd Administracyjny orzekł, że łódzka uchwała krajobrazowa jest nieważna, bo jest niewystarczająco precyzyjna.
- Fakt, że oba orzeczenia nie są prawomocne nie oznacza, że wolno przy stanowieniu prawa popełniać rażące błędy. A takie wskazały sądy administracyjne w Łodzi i w Opolu. Gdański projekt uchwały tego nie dostrzega. I co więcej – jest najgorszym wykonaniem zapisów ułomnej „ustawy krajobrazowej”. Być może dlatego, że w Gdańsku wiele do powiedzenia wydają się mieć puryści urbanistyczni, dla których najbardziej liczy się „ciąg na władzę”, a nie dialog i szukanie porozumienia z mieszkańcami i przedsiębiorcami - komentuje Kaczoń.
Dołącz do dyskusji: Lech Kaczoń o uchwale krajobrazowej Gdańska: takiej hipokryzji nie zaprezentował jeszcze żaden samorząd