Prokuratura nie odpuszcza Tomaszowi Lisowi. „Nie wyczerpano możliwości dowodowych”
Prokuratura Krajowa i Prokuratura Okręgowa w Warszawie wracają do sprawy zachowań Tomasza Lisa - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Chodzi m.in. o wątek naruszenia nietykalności cielesnej dwóch współpracownic.
Wirtualna Polska poinformowała w czwartek, że śledczy wracają do tematu, choć śledztwo w tej sprawie zostało umorzone z powodu przedawnienia karalności czynu. Prokuratura Krajowa przekazała portalowi, że konieczne jest uzupełnienie materiału dowodowego w umorzonej sprawie dotyczącej zachowań Tomasza Lisa, byłego redaktora naczelnego „Newsweek Polska”. Wskazuje, że dotychczas nie wyczerpano wszystkich możliwości dowodowych, co wymaga przeprowadzenia dodatkowych czynności.
Redakcja przypomniała, że postępowanie prowadzone pod kątem podejrzenia popełnienia dwóch przestępstw - uporczywego i złośliwego naruszania praw pracowniczych oraz naruszenia nietykalności cielesnej umorzono w kwietniu 2024 r. W części dotyczącej naruszenia nietykalności cielesnej ze względu na przedawnienie czynu.
WP zwraca uwagę, że „formalnie postępowanie cały czas jest umorzone, ale śledczy mogą teraz na przykład zlecić przesłuchanie kolejnych osób (dokładnych planów działania Prokuratura Krajowa i Prokuratura Okręgowa nie zdradzają) i ewentualnie w oparciu o nowe dowody wznowić postępowanie”.
Dlaczego śledztwo ws. Tomasza Lisa umorzono
26 kwietnia 2024 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo dotyczące możliwego naruszenia nietykalności cielesnej, a także uporczywego i złośliwego naruszania praw pracowniczych przez Tomasza Lisa w okresie pełnienia przez niego funkcji redaktora naczelnego “Newsweeka”. Dochodzenie w tej sprawie wystartowało w sierpniu 2022 roku, kilka miesięcy po tym jak stracił on tę funkcję. Wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska nigdy nie podało oficjalnych przyczyn rozstania z Lisem.
W międzyczasie na łamach Wirtualnej Polski pojawiła się seria artykułów wskazująca na złe traktowanie przez dziennikarza jego podwładnych w “Newsweeku”. Pojawiły się podejrzenia o stosowanie mobbingu i naruszanie podstawowych praw pracowniczych.
Według ustaleń WP w toku dochodzenia śledczy otrzymali szereg zeznać świadczących o możliwości popełnienia przestępstwa przez Lisa. Podejrzenia dotyczące naruszenia nietykalności cielesnej dotyczyły kobiet pracujących przy produkcji materiałów wideo wchodzących w skład programu “Świat_pl”. Według zeznań jednej z kobiet Tomasz Lis miał “sprawiać kłopoty wszystkim jej koleżankom”, inna robiła wszystko, by nie brać udziału w pracach nad serią wideo.
Do szeregu niepokojących zdarzeń miało dojść w trakcie wykonywaniu makijażu naczelnego. Tomasz Lis podobno pewnego razu wybrał do tej czynności swoją sypialnię, a w innym wypadku włożył palce przez dziurę w spodniach makijażystki na wysokości uda. Kobieta w pierwszym odruchu odskoczyła, ale nigdy nie usłyszała przeprosin. Jak wskazuje Wirtualna Polska, Lis miał też podjąć próbę pocałowania jednej z kobiet w usta, gdy robiła mu makijaż, lecz tej udało się odskoczyć. W taki sposób kolejną z sytuacji opisuje zaś prowadząca dochodzenie prokuratorka:
- Poszkodowana kobieta zeznała, że 'Tomasz Lis miał pójść za nią przyspieszonym krokiem, złapać ją za twarz, przycisnąć do ściany i pocałować w policzek, mimo że kobieta próbowała się wyrwać".
Poszkodowana kobieta zgłosiła zachowanie redaktora naczelnego swojej bezpośredniej przełożonej. Tydzień później (czyli 23 maja 2022 roku) o sprawie został poinformowany dział HR i zwołano spotkanie, na którym pracownice opowiadały o postępkach Lisa. Z dokumentów prokuratury wynika, że RASP nie wszczął oficjalnej procedury związanej z naruszeniem nietykalności cielesnej. Następnego dnia opublikowano za to decyzję o rozstaniu firmy z Tomaszem Lisem.
Według ujawnionych informacji prokuratorka prowadząca sprawę zakwalifikowała czyny Tomasza Lisa wobec dwójki pracownic jako mogące naruszać artykuł kodeksu karnego dotyczący naruszenia nietykalności cielesnej. Rzecz w tym, że przestępstwo tego typu przedawnia się po roku od jego popełnienia. A obie kobiety przesłuchano dopiero w drugiej połowie 2023 roku, czyli po upływie tego terminu. Stąd doszło do umorzenia tej części śledztwa.
W “Newsweeku” nie było mobbingu, bo nikt go nie zgłosił
Drugim wątkiem zbadanym przez śledczych było możliwe stosowanie mobbingu przez byłego redaktora naczelnego “Newsweeka”. Zbadani w tej sprawie świadkowie wskazali na szereg zachowań Tomasza Lisa, które ich zdaniem “mogły nosić znamiona mobbingu”. Chodzi tu m.in. o opowiadanie homofobicznych i nieprzyzwoitych żartów, tworzenie nieprzyjemnej atmosfery, straszenie utratą pracy czy stawianie nóg na biurku podwładnego. Mimo to ani jeden z dziennikarzy nie stwierdził, że był ofiarą mobbingu, ani nie zaobserwował, by ktokolwiek inny w redakcji był mobbowany ze strony Tomasza Lisa.
W opisach zachowań dziennikarza przewijają się takie określenia jak “chamstwo”, “potrafił wprowadzać mroźną atmosfere” czy “dało się wyczuć jego poczucie wyższości”. Były też jednak osoby, które nie dostrzegały niczego niewłaściwego w poczynaniach Lisa. W czerwcu 2018 roku jedna z dziennikarek zgłosiła się do działu personalnego wydawcy i opowiedziała o niewłaściwej atmosferze panującej w tygodniku, co miało być spowodowane zachowaniem redaktora naczelnego. Kobieta była namawiana do złożenia oficjalnej skargi, ale odmówiła. Wytłumaczyła to argumentem: "boi się, że Tomasz Lis ją zniszczy".
Ostatecznie Prokuratura Okręgowa w Warszawie uznała, że w tej części śledztwo również powinno zostać umorzone: “Tomasz Lis nie był mobberem. Był szefem, którego styl zarządzania zatrzymał się w latach 90. - jego grubiańskie zachowania, dowcipy z seksualnym podtekstem, straszenie utratą pracy, władczy styl zarządzania, budziły coraz większy sprzeciw podległych mu osób. Do redakcji 'Newsweeka' przychodzić zaczęli również ludzie młodzi, wychowani w nowoczesnym społeczeństwie, którzy zupełnie nie rozumieli, że model zarządzania naczelnego 'Newsweeka' był kiedyś standardem w mediach i oceniali go jako nieakceptowalny” - opisała prokurator w decyzji o umorzeniu.
Tomasz Lis zaprzecza wszystkiemu
Powołany na świadka w sprawie Tomasz Lis zaprzeczał wszystkim kierowanym przeciw niemu uwagom. Zapytany przez prokuraturę o sytuacje z udziałem kobiet pracujących przy programie “Świat_pl” stwierdził, że “nie zna tych osób, a ich nazwiska nic mu nie mówią”. Nie zgodził się też ze stwierdzeniem, by kiedykolwiek jego działania nosiły znamiona mobbingu.
Czytaj też: Tomasz Lis zaostrzył język na Twitterze. “Ściągnął poziom niżej polską debatę”
Na jakiekolwiek krzyki, obrażenie ludzi czy stawianie nóg na stole miało mu nie pozwalać “dobre wychowanie”. W opinii byłego szefa w redakcji “Newsweeka” wszyscy byli zaś podobno jak rodzina. Z kolei w odpowiedzi na pytania przesłane przez WP Tomasz Lis odpisał, że "mają charakter insynuacyjny, zniesławiający i naruszający jego dobra osobiste".
- Nie wiem o żadnych rzekomych ustaleniach prokuratury. Nie dopuściłem się żadnych czynów, które próbuje mi pan przypisać. (…) Wezwany na przesłuchanie w prokuraturze - podkreślam, w charakterze świadka - stawiłem się i odpowiedziałem obszernie na wszystkie stawiane mi pytania, które nie zawierały zresztą nawet sugestii dotyczących tego, co pan nazywa ustaleniami. Było to bodajże w styczniu. Co się dzieje w śledztwie, nie wiem. Nie mam żadnych zarzutów - zaznaczył Lis.
Dołącz do dyskusji: Prokuratura nie odpuszcza Tomaszowi Lisowi. „Nie wyczerpano możliwości dowodowych”
Rodzina? Chyba patologiczna.