Tomasz Lis: polskie media jak Titanic, a tygodniki opinii powinny być droższe
Obecną sytuację w polskich mediach, zwłaszcza w prasie, Tomasz Lis porównał do tonącego Titanica. Dodał, że tygodniki opinii są obecnie zbyt tanie, dlatego ich wydawcy powinni pomyśleć o solidarnym podniesieniu ceny.
W swoim wystąpieniu podczas konferencji Purple Day - zorganizowanej przez dom mediowy Mindshare Polska - Tomasz Lis, redaktor naczelny tygodnika „Newsweek Polska”, autor programu „Tomasz Lis na żywo” w TVP2 i współwłaściciel serwisu NaTemat.pl, ocenił, że media w Polsce są w stanie ostrego kryzysu, a sytuacja bardzo wielu tytułów na rynku prasowym jest wręcz krytyczna. - Uczestniczymy w czymś na kształt wielkiej stypy na Titanicu, a redakcje coraz bardziej przypominają mi zamknięte, opustoszałe fabryki w Pensylwanii - porównał. - Spora część ludzi z mediów w prywatnych rozmowach przyznaje, że zdają sobie sprawę, iż ten biznes się kończy - dodał.
Lis zwrócił uwagę na ograniczenie rynku prasy w Polsce. - Trzy czołowe tygodniki opinii, „Newsweek”, „Polityka” i „Uważam Rze”, sprzedają się łącznie w liczbie około 400 tys. egz. Czyli ponad 90 proc. Polaków w ogóle nie ma potrzeby kupowania i czytania tygodników opinii. Podczas gdy w Niemczech sam „Spiegel” czy „Stern” osiągają sprzedaż na poziomie 600 tys. egz. - zauważył Lis. - Z kolei „Gazeta Wyborcza” sprzedaje się średnio w 220 tys. egz., przy czym o ile piątkowe czy poniedziałkowe wydania rozchodzą się lepiej, o tyle wtorkowe czy środowe według nieoficjalnych danych sprzedają się w okolicach połowy średniej. Z kolei sprzedaż „Rzeczpospolitej” ratuje prenumerata, a w kioskach tę gazetę kupuje codziennie tylko 30-40 tys. czytelników - wyliczył Lis. - Tymczasem w 100-milionowej Japonii dziennik „Asahi Shimbun” notuje sprzedaż na poziomie 9 mln egz., a w Niemczech czy Szwecji prasę codzienną kupuje cztery-pięć razy więcej osób niż w Polsce, uwzględniając różnice w liczby ludności w tych krajach.
>>> Wszystkie dzienniki straciły w I półroczu, „Rzeczpospolita” najbardziej na minusie
Zdaniem Tomasza Lisa przeciętnych czytelników do gazet mogą zniechęcać ostre polemiki i dyskusje, które publicyści i redakcje toczą między sobą. - Można odnieść wrażenie, że u nas dziennikarzom wydaje się, iż stanowią epicentrum rzeczywistości i centralny punkt debaty publicznej, dlatego tyle miejsca poświęcają na łamach innym dziennikarzach, a spory te są momentami wybitnie brutalne. Przypomina to chocholi taniec albo grę do końca orkiestry na Titanicu, tyle że na fałszywą nutę. W ten sposób media same zabijają swoją wiarygodność - ocenił Lis. - W prasie zachodniej jest nie do pomyślenia, żeby pisać aż tyle o innych mediach - zaznaczył.
- Sytuacja przypomina korkociąg - stwierdził Tomasz Lis. - Zwłaszcza w segmencie gazet codziennych liderami stają się te, które notują najniższe spadki, bo więcej lub mniej tracą wszyscy - dodał. Zastrzegł przy tym, że zdarzają się wyjątki zaprzeczające spadkowej tendencji w prasie, np. tygodniki „Newsweek” i „Uważam Rze”.
>>> Tygodniki opinii w I płr 2012: najwięcej zyskał „Newsweek”
Jednak w efekcie ogólnych spadków wydawcy i nadawcy decydują się zwalniać dziennikarzy, co robią na większą lub mniejszą skalę, a zwykle na większą, niemal wszyscy (przeczytaj o tym więcej), a zapowiada to też m.in. Telewizja Polska (więcej na ten temat). - Cięcia personalne są standardem, a w miejsce zwalnianych zwykle nie zatrudnia się nikogo. Albo oferuje się - jak ostatnio słyszałem w reklamie radiowej - staże, za które stażyści mają płacić - opisał Tomasz Lis. - Z perspektywy dziennikarzy wygląda na to, że lepiej już było. Mijają też, ale to akurat dobrze, czasy, kiedy do redakcji przychodziło się o godz. 13., piło kawkę i spokojnie rozmawiało z kolegami, a pisało jeden artykuł w miesiącu - ocenił. Zauważył, że kryzys widać też gdy spojrzy się na zmianę lokalizacji niektórych redakcji : Presspublica (oprócz „Rzeczpospolitej” wydająca „Parkiet”, „Uważam Rze”, „Przekrój” i „Sukces”) zamierza przenieść się ze ścisłego centrum Warszawy na Ursynów, a redakcja „Wprost” ma przenieść się z Mokotowa na obrzeża stolicy. - Sytuacja jest dramatyczna, trzeba zasuwać dwa razy mocniej, bo przetrwają tylko najlepsi. I w zasadzie tylko ci najlepsi będą mieli gwarancję przetrwania - prognozuje Lis.
>>> Najchętniej czytane dzienniki w województwach w I półroczu 2012
Według Tomasza Lisa powodem kryzysu polskich mediów jest również to, że poszczególni wydawcy i nadawcy nie potrafią współpracować ze sobą w kluczowych sprawach. - Wykazują chroniczną niezdolność do zadbania o swoje interesy. W obecnych realiach jakiekolwiek porozumienie konkurencyjnych firm jest nie do osiągnięcia - stwierdził Lis. - A przecież chociażby ceny czołowych tygodników opinii są zbyt niskie, ekonomicznie po prostu nie do utrzymania. Z 5 złotych, które czytelnik płaci za „Newsweek”, „Wprost” czy „Politykę”, wydawcy „na czysto” mają jakąś złotówkę, może złotówkę z groszami, a cena „Uważam Rze” jest jeszcze niższa, wręcz dumpingowa. W konsekwencji wydawcy muszą ograniczać wydatki na zatrudnianie dziennikarzy i ich wyjazdy, muszą ciąć koszty - opisał Lis. - A jeśli jeszcze zdarza się spadek sprzedaży, który pociąga za sobą mniejszy przychody, i wydawca decyduje się zwolnić część dziennikarzy, to traci na tym jakość dziennikarska tytułu, co czytelnicy po jakimś czasie, a często natychmiast, zauważają - dodał.
W opinii Tomasza Lisa w takiej sytuacji wydawcy czołowych tygodników opinii powinni spotkać się i zawrzeć dżentelmeńskie porozumienie, że solidarnie podnoszą cenę swoich tytułów. - Oczywiście to jest moja prywatna opinia, a nie jakiekolwiek oficjalne stanowisko, ale pewna forma porozumienia wydaje mi się niezbędna. Tylko czy jest ono możliwe, gdy toczy się ostra rywalizacja między tytułami i w sytuacji wielkiej podejrzliwości między poszczególnymi firmami? Niby każdy mógłby chcieć porozumienia, ale być może każdy by się bał, że zostanie wykiwany i za zmianę zapłaci sam? - zastanawiał się Lis. A czy takie porozumienie nie będzie już zmową cenową? - Zmowa cenowa to jest teraz, bo wszyscy wydawcy boją się ponieść cenę swoich tygodników, choć prywatnie większość z nich mówi, że nie jest racjonalna - stwierdził.
Tomasz Lis przyznał, że nie wie, czy Piano Media, system opłat za autorskie treści w internecie wprowadzony właśnie w Polsce przez kilku wydawców prasowych (przeczytaj szczegóły), odniesie na naszym rynku sukces. - Na pewno ta inicjatywa ma zbyt wąski zasięg i została uruchomiona kilka lat za późno. Ale na dłuższą metę pobieranie opłat za wartościowe treści dziennikarskie w internecie jest niezbędne - ocenił Lis. - Przy czym w przypadku polskich gazet i czasopism sprzedaż wersji elektronicznych nie przekracza obecnie kilku tysięcy egzemplarzy, więc przynosi stosunkowo niskie przychody, w porównaniu z tradycyjną dystrybucją papierową. Dopiero za kilka lat te wpływy mogą osiągnąć znaczącą wielkość. Tyle że wszyscy musimy jeszcze dożyć tej chwili, a wcale nie będzie to proste - zaznaczył Tomasz Lis.
Patronem medialnym konferencji Purple Day był portal Wirtualnemedia.pl.
Dołącz do dyskusji: Tomasz Lis: polskie media jak Titanic, a tygodniki opinii powinny być droższe