Internauci krytykują „Glamour” za „modne rewolucjonistki na Majdanie”. 'To wynik niefortunnego kontekstu'
W najnowszym numerze „Glamour” ukazał się artykuł „Rewolucja nie ubiera się u Prady” zapowiadany na okładce stwierdzeniem „Modne rewolucjonistki na Majdanie”. Spotkało się z to z ostrą reakcją internautów. - Cała sprawa jest wynikiem niefortunnego kontekstu - mówi Wirtualnemedia.pl Anna Jurgaś, naczelna pisma.
Artykuł „Rewolucja nie ubiera się u Prady” zamieszczony w marcowym numerze „Glamour” (G+J Polska) jest autorstwa ukraińskiej dziennikarki modowej Olenki Martynyuk. Przedstawia ona swoje spostrzeżenia na temat ostatnich protestów na Ukrainie z perspektywy własnych doświadczeń życiowych. Opisuje m.in. przemianę, jaka dokonała się w niej, kiedy zdała sobie sprawę z powagi sytuacji w kraju.
- To był moment, w którym zdałam sobie sprawę, że zapach spalonej gumy nie jest wcale nutą w ekstrawaganckich, niszowych perfumach pokazywanych na ekskluzywnej prezentacji na obrzeżach Kijowa. To zapach rewolucji, pochodzący ze spalonych opon, tworzących zasłonę dymną dla policji, żeby nie wiedziała, w którym kierunku ma strzelać. To także znak, po którym odróżniamy „naszych” ludzi w tłumie w metrze - pisze.
Dzieli się z też czytelnikami swoimi wątpliwościami dotyczącymi tego, jak ubierać się do wyjścia na demonstrację. - Oczywiście na początku zastanawiałam się, jak mam się ubrać, idąc na Majdan. Wiesz, takie typowe rozterki fashionistki. Później zdałam sobie sprawę, że najważniejsze przecież, żeby było mi ciepło. Termiczna bielizna Uniqlo, którą niedawno kupiłam, okazała się wprost idealna na Majdan, a nie - jak wcześniej myślałam - wypad na narty w Alpy - stwierdza.
Ponadto Olesia opisuje, w jaki sposób demonstrujący pomagają sobie oraz jak wspierają ich dziennikarze i obcokrajowcy. - W pewnym momencie zobaczyłam, jak topowi menedżerowie i biznesmeni noszą drewna do ogniska, a Miss Ukrainy rozdaje herbatę. Wspieranie swojego kraju stało się czymś ważnym. Po raz kolejny uświadomiłam sobie, jak bardzo bezużyteczne w tej chwili są moje artykuły o modzie i z jeszcze większym zaangażowaniem zaczęłam nakładać protestującym grykę - pisze.
W czwartek „Glamour” z tym artykułem trafił do sprzedaży, a na facebookowym fanpage’u pisma opublikowano jego okładkę, na której tekst zapowiada stwierdzenie: „Modne rewolucjonistki na Majdanie”. Dodatkowo redakcja polecała internautom sam artykuł, pisząc: „Jak zmienia się życie fashion girl, kiedy wkracza w niej krwawa rewolucja? Jeśli Was też poruszyły wydarzenia w Kijowie, przeczytajcie w nowym ‘Galomur’ artykuł, który specjalnie dla nas napisała ukraińska dziennikarka modowa Olenka Martynyuk”.
Publikacja „Glamour” zbiegła się z eskalacją przemocy wobec protestujących na Majdanie - w ostatnich dniach milicjanci i żołnierze zabili i ranili kilkaset osób. W tej sytuacji czytelnicy magazynu na jego facebookowym fanpage’u masowo skrytykowali artykuł. Tylko w czwartek i piątek pojawiło się na nim kilkadziesiąt mocno krytycznych komentarzy i wpisów.
- To żart? Polecam, żeby redakcja wybrała się na Majdan i na miejscu wzięła udział w sesji, będzie na pewno bardzo inspirująco - czytamy w jednym nich. - W następnym wydaniu: „Moda Oświęcimska - czyli w co ubierały się Żydówki idąc do komór gazowych” - kpił inny internauta. - Czekamy z niecierpliwością na Wasze płomienne wyjaśnienia na temat tego, jakie były Wasze pobudki do stworzenia tego artykułu. Jestem niezwykle ciekawa, czy dacie radę upaść niżej - stwierdziła inna użytkowniczka. - Drogie „Glamour” - w jakim kolorze w tym sezonie modne są worki na zwłoki? Myślę, że świetnie sprzeda się też jakiś artykuł o podkładach lub pudrach dobrze maskujących plamy opadowe na ciałach zalegających na Majdanie od kilku dni - ironizował inny komentujący. - W czwartek zginęło tam 75 osób. To jest 75 tragedii każdej rodziny z osobna! Jak można tak zdewaluować wartości, które te wydarzenia ze sobą niosą?!! Takie rzeczy to tylko Glamour... Ostatni raz kupiłam waszą pseudo-gazetkę! - grzmiał kolejny.
- Nie wiem, jakim cudem pomysł na tak durny materiał w ogóle zrodził się w waszych głowach, ale skoro już umieściliście coś takiego w gazecie, to, biorąc pod uwagę ostatnie doniesienia, powinniście byli wstrzymać druk/wycofać nakład - cokolwiek, byle nie dopuścić do tego, żeby TO COŚ (bo artykułem tego nie nazwę) ujrzało światło dzienne. Jeśli nie ma się pomysłu na rzetelny, profesjonalny materiał, to lepiej w ogóle nie podejmować tematu. Gdzie wasza etyka, do cholery? Dno, dno i jeszcze raz dno! - ocenił kolejny użytkownik. Niektórzy internauci zamieścili też przeróbki okładki „Glamour” pokazujące drastyczne zdjęcia ofiar ostatnich starć w Kijowie.
Redakcja szybko usunęła czwartkowy wpis zapowiadający artykuł, a w piątek po południu napisała: „W związku z uwagami do niefortunnie zajawionego na marcowej okładce tekstu o rewolucjonistkach na Majdanie chcielibyśmy zaznaczyć, że tekst był przygotowywany przed eskalacją konfliktu. Autorka naszego reportażu, która jest ukraińską dziennikarką modową, dziewczyną jak każda z Was, znalazła się w sytuacji, która zmusiła ją do przewartościowania swojego życia i o tym jest ten tekst. Solidaryzujemy się z mieszkańcami Ukrainy, trzymamy kciuki za nich i Olenkę, która jest w tej chwili na Majdanie. Olenka jesteśmy z Tobą!!!!!!”. Zamieszczono też link do całego tekstu udostępnionego w serwisie internetowym pisma.
W rozmowie z Wirtualnemedia.pl Anna Jurgaś, redaktor naczelna „Glamour”, mówi, że cała sprawa jest wynikiem niefortunnego kontekstu i samego sformułowania, oraz wyjaśnia, że powodem opublikowania tekstu była chęć ukazania czytelnikom, jak zmieniają się obecnie postawy obywatelskie młodych ludzi na Ukrainie.
- Sformułowanie „modne rewolucjonistki” odnosi się do branży, w jakiej pracuje bohaterka i autorka naszego artykułu i nie ma nic wspólnego z modą na Majdanie. Jest ona dziennikarką modową i poprosiliśmy ją o napisanie osobistej relacji z tego, co przeżyła na Majdanie. Dostaliśmy tekst (wydrukowany w oryginalnej wersji) z perspektywy „normalnej” dziewczyny, która przewartościowuje swoje życie i angażuje się w rewolucję. To Oleńka była i jest na Majdanie, dlatego wydaje mi się, że nikt nie ma prawa oceniać jej postawy, zachowań czy opinii na ten temat - opisuje Jurgaś. - W żaden sposób nie chcieliśmy urazić ludzi walczących na Majdanie, raczej pokazać, że wśród nich są tacy, dla których polityka właśnie teraz nabrała realnego znaczenia - wyjaśnia Jurgaś.
Takiej argumentacji nie przyjmuje dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska. - Tłumaczenie się, że wynika to z cyklu wydawniczego miesięcznika, jest nie na miejscu, i jest po prostu fatalne - stwierdza. - Trzeba mieć świadomość, że tam walczy się o prawdziwą wolność i demokrację, że ludzie żyją w nędzy i co najistotniejsze, ta sytuacja trwa od dawna, a nie od kilku dni. Trzeba być kretynem, żeby nie rozumieć co tam się dzieje - zauważa. - Kiedy podesłano mi link do tego artykułu, byłam przekonana, że to fake, że to nie dzieje się naprawdę. Ale zrozumiałam, że to jednak jawa, kiedy kilka innych osób zrobiło to samo. Nie ma takiego tekstu, którego nie można zdjąć. Można to było zrobić - dodaje.
W listopadzie ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Glamour” wyniosła 70 210 egz. (według danych ZKDP - zobacz wyniki wszystkich miesięczników luksusowych i shoppingowych).
Dołącz do dyskusji: Internauci krytykują „Glamour” za „modne rewolucjonistki na Majdanie”. 'To wynik niefortunnego kontekstu'
A poza tym jest zima i raczej to w co ubiorą uczestnicy zwłaszcza pod spód ma ogromne znaczenie. Tylko czy polecą do kiosku po Glamour?
Oburzeni byli wszyscy, tylko nie czytelnicy