Z Polski masowo znikają księgarnie. Prezeska apeluje o regulację rynku
Bez systemowej zmiany rynku książki, po kameralnych księgarniach zaczną upadać małe wydawnictwa. Długofalowo doprowadzi to do znacząco niższej dostępności książek. Konsekwencje tego procesu dla nas jako społeczeństwa będą dramatyczne - powiedziała w rozmowie z PAP prezeska Polskiego Instytutu Książki Magdalena Dębowska-Hajduk.
W raporcie "Kondycja polskiego sektora książkowego" stworzonego przez dwutygodnik "Biblioteka Analiz" poinformowano, że od 2019 do 2023 roku z mapy Polski zniknęło ponad 200 księgarni. Zgodnie z raportem w Polsce na 10 tys. mieszkańców przypada mniej niż połowa jednej księgarni (0,43). Wskaźnik ten jest niższy niż w innych krajach europejskich, takich jak Czechy (0,72), Francja (0,67) oraz Niemcy (0,72). W raporcie zaznaczono również, że z danych zgromadzonych w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor oraz w bazie informacji kredytowych BIK, zaległe długi księgarń wynoszą około 14,4 mln zł, co oznacza wzrost długu o około o 2,1 mln zł w porównaniu z sytuacją sprzed trzech lat. Każda księgarnia ma dziś do oddania średnio 82,5 tys. zł.
Redaktor naczelna dwutygodnika "Biblioteka Analiz", odpowiedzialna za opracowanie merytoryczne raportu, Ewa Tenderenda-Ożóg zaznaczyła w rozmowie z PAP, że "polski rynek książki, to system naczyń połączonych, który tworzą pisarze, wydawcy, księgarze, dystrybutorzy, drukarze oraz inne ogniwa, które powinny ze sobą współdziałać. Jeżeli jedno z nich działa gorzej, wpływa to negatywnie na pozostałe".
W raporcie podkreślono, że wydawcy zarzucają dystrybutorom "drenowanie ich kieszeni", co negatywnie odbija się na całym rynku książki. Jednak, jak zaznaczono w raporcie, to m.in. brak współdziałania wydawców pozwolił zbudować rynek dystrybutorów, którzy zajęli pozycję dominującą. Dystrybutorzy domagają się coraz większych rabatów, przez co spada rentowność, a rośnie ryzyko związane z wydaniem książki.
Tenderenda-Ożóg tłumaczyła, że "dystrybutorzy też mają swoje racje np. mówiąc, że mają magazyny i logistykę, więc koszty działalności są duże. Niestety te koszty są przerzucane na wydawcę. Wydawca z ceny książki, którą widzimy na okładce, musi oddać już nawet więcej niż połowę dystrybutorowi. Z pozostałej kwoty trzeba zapłacić autorom, ale również innym osobom, które przyłożyły się do powstania książki - od korekty i redakcji tekstu przez tłumaczenie aż po druk".
"Polski rynek książki jest specyficzny pod tym względem, że nie ma regulacji cen, tak jak bywa to w innych europejskich krajach. Oczywiście nie dotyczy to całej Europy, ale obserwujemy, że np. we Francji na pewien okres ustalona jest cena, która dotyczy wszystkich miejsc dystrybucji książki". Cena - niezależnie od tego czy czytelnik wybierze się do księgarni stacjonarnej, niezależnej, do salonu jednej z dużych sieci, pójdzie do dyskontu, czy też sięgnie do Internetu - pozostanie taka sama. "W ten sposób sprzedawcy mogą rywalizować ze sobą czymś innym niż ceną, np. jakością obsługi" - tłumaczyła.
Wskazała również, że "jeśli chodzi o czytelników, to ten obszar jest dość mały. Cieszymy się z każdego dodatkowego punktu procentowego, ale czytelnictwo w Polsce jest bardzo niskie, tym bardziej więc sprzedaż nie jest zbyt wysoka. Można nawet powiedzieć, że rywalizacja na tym polu jest mordercza". "Mały księgarz ma małą powierzchnię, ma autorską ofertę, którą dobrze zna, ale księgarze coraz częściej mówią, że z samych książek nie da się wyżyć. Muszą stawać się wielozadaniowi i powstają np. księgarnio-kawiarnie". "Duże sieci sobie poradzą, bo mają jeszcze inny asortyment - mam tu na myśli artykuły papiernicze, gry i zabawki - na którym mogą zarobić. To odrębny rynek, który rządzi się swoimi prawami i ma zupełnie inne marże" - zaznaczyła.
Według Tenderendy-Ożóg, elektroniczne formy książek nie są zagrożeniem dla rynku książki papierowej. "Kiedy nie ma możliwości czytania papieru, bo np. biega się lub idzie na spacer z psem, można przełączyć się na audiobook - to zdecydowanie jest model synergii". "Kiedyś mówiło się o tym, że to młodzi będą sięgać po formy elektroniczne - nic bardziej mylnego. Oni wolą ten papier wziąć do ręki, pozaznaczać sobie różne fragmenty i mieć jakiś emocjonalny związek z książką. Są też osoby, które czytają najpierw w wersji elektronicznej i jeśli im się spodoba, to chcą mieć książkę na swojej półce, więc ten rynek elektroniczny jest w jakimś sensie perspektywiczny" - oceniła.
Podkreśliła, że "w tej chwili najbardziej poszkodowane są księgarnie". W opracowanym przez nią raporcie wskazano, że 52 proc. książek sprzedawanych jest przez internet. Klienci pozyskiwani są przede wszystkim poprzez promocje cenowe i możliwości darmowej dostawy lub odbioru osobistego. "Wybieranie książek w niskich cenach, bądź też zupełne odchodzenie od praktyki kupowania książek, jest związane również z panującymi w kraju uwarunkowaniami ekonomicznymi. Jeżeli rodzina ogranicza koszty, no to - niestety - jednymi z pierwszych dóbr, z których zrezygnuje, będą dobra kulturalne" - tłumaczyła.
Zamykane są niezależne, kameralne księgarnie
Prezeska Polskiej Izby Książki Magdalena Dębowska-Hajduk zaznaczyła w rozmowie z PAP, że "obserwujemy znikanie księgarń niezależnych, autorskich, kameralnych placówek. Przegrywają one w wojnach cenowych, jakie gnębią rynek książki. Nowości od dnia premiery są oferowane klientom z dużymi rabatami online oraz w sieciach księgarskich. Na takie obniżki kameralne placówki nie mogą sobie pozwolić, obserwują więc odpływ klientów m.in. w kierunku księgarni internetowych oraz sieciowych. Obserwujemy, że księgarnie traktowane są jako +showroomy+, w których klienci robią zdjęcia książkom, które następnie nabywają tam, gdzie jest taniej".
Powstały programy, które mają pomóc księgarzom. Jednym z nich jest program własny Instytutu Książki "Certyfikat dla małych księgarni". Jego celem jest wsparcie małych księgarń oraz wzmocnienie ich roli jako placówek promujących czytelnictwo i promotorów kultury dla lokalnych społeczności. Jak informuje Instytut Książki, spośród poprawnych formalnie wniosków dofinansowanie w tegorocznej edycji programu "Certyfikat dla małych księgarni" otrzymało 85 wnioskodawców na łączną kwotę wsparcia 3,4 mln zł. Wsparcie finansowe wynosi do 40 tys. zł w podziale na dwa lata budżetowe – w roku 2024 – 60 proc. wnioskowanej kwoty, w roku 2025 r. – 40 proc. Wsparcie ma być przeznaczone na ustalone przez Instytut Książki zadania takie jak: pokrycie kosztów promocji księgarni, kosztów konsultingu i doradztwa, kosztów stałych utrzymania lokalu księgarni, kosztów realizacji planu proczytelniczego oraz zakup niezbędnego sprzętu i wyposażenia księgarni.
Jak wskazała, "tego typu programy wsparcia na krótką metę pomagają księgarniom. Wielu księgarzy podnosi jednak, że zamiast swego rodzaju kroplówki w postaci punktowych programów pomocowych, zależy im na systemowym uregulowaniu rynku, które stworzy stabilne warunki do prowadzenia działalności biznesowej".
Dyskusje z politykami toczą się już od ponad 20 lat. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego spotkało się z przedstawicielami branży książkowej w kwietniu bieżącego roku. Podczas spotkania rozmawiano o koniecznych reformach prawnych. Omówione zostały regulacje, które mają umożliwić lepszą ochronę małych księgarń i bibliotek, a także wpłynąć na wzrost i upowszechnienie czytelnictwa, dłuższe życie nowości oraz godne warunki pracy dla wszystkich grup zawodowych zaangażowanych w proces produkcji i dystrybucji książek. Ponadto poruszono m.in. tematy dotyczące kontynuowania prac nad wprowadzeniem w życie ustawy o jednolitej cenie książki oraz reformy Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa
Jak tłumaczyła Dębowska-Hajduk, "toczą się rozmowy w różnych gremiach. Obecnie prowadzone jest badanie rynku, a wnioski z badania mają stać się punktem wyjścia do rozmowy o zapisach ustawy o książce. Główny postulat środowiska książki to uznanie książki za dobro kultury w ramach kompleksowej regulacji obejmującej cenę okładkową, rabaty handlowe i zakupy biblioteczne oraz rozwiązania podatkowe, jak choćby zerowy VAT na książki czy ulga podatkowa na zakup książek".
"Należy jak najszybciej wprowadzić regulację rynku książki. Bez systemowej zmiany kryzys zacznie obejmować kolejne gałęzie rynku, tj. po kameralnych księgarniach zaczną upadać małe wydawnictwa. Długofalowo doprowadzi to do znacząco niższej dostępności książek dla klientów - mniejsza liczba mniej różnorodnych punktów detalicznych będzie oferować coraz mniej zróżnicowaną ofertę wydawniczą. Konsekwencje tego procesu dla nas jako społeczeństwa będą dramatyczne; niektórzy eksperci twierdzą wręcz, że w dobie rozwoju sztucznej inteligencji brak interwencji na rynku książki zagraża suwerenności Polski" - podsumowała.
Dołącz do dyskusji: Z Polski masowo znikają księgarnie. Prezeska apeluje o regulację rynku