SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Konrad Ciesiołkiewicz: trzeba tworzyć szeroki i przyjazny obywatelowi zakres e-usług

Głównym zadaniem państwa, operatorów i wszystkich instytucji zajmujących się cyfryzacją jest nie tylko budowa infrastruktury i edukowanie w zakresie korzystania z sieci, ale przede wszystkim tworzenie szerokiego i przyjaznego obywatelowi zakresu e-usług - taki wniosek można wysnuć z wydanego przez Grupę TP i Agorę raportu badawczego World Internet Project 2011.

To już druga edycja prestiżowego badania realizowanego w 30-tu krajach świata. Od dwóch lat w badaniu uczestniczy także Polska. O tym, że warto analizować społeczeństwo pod względem korzystania z Internetu w stałym corocznym trybie, można się przekonać już po pierwszych stronach raportu. Jest tam wiele zaskakujących i zawsze ważnych informacji o tym, jak jest teraz i o zmianach, jakie dokonały się w ostatnim roku.

Nowi luddyści?
Zawsze interesującym aspektem jest badanie grupy niekorzystającej z Internetu, czyli 1/3 polskiego społeczeństwa po 15 roku życia. Nie korzystają z Internetu, bo go nie potrzebują i nie interesują się nim (54 proc.). Większość z niekorzystających nie ma też komputera albo połączenia z Internetem (20 proc.). Tylko 15 proc. przyznaje, że nie umie się nim posługiwać, a tylko 4 proc., że jest zbyt drogi. Obydwa te wskaźniki spadają w porównaniu z zeszłym rokiem. Co ciekawe, aż 40 proc. opornych „korzysta” z Internetu okazjonalnie przez pośrednika (najczęściej jest to dziecko niepełnoletnie). Jednak i ten wskaźnik spadł znacząco w porównaniu z zeszłym rokiem (z 54 do 41 proc.). Postawa opornych jest bardzo zdecydowana. Tylko 4 proc. z nich planuje rozpocząć korzystanie z Internetu.  Wydaje się, że z tych danych można wstępnie wyciągnąć wnioski dla wszystkich zajmujących się cyfryzacją, a więc operatorów, mediów, rządzących i organizacji pozarządowych. Mianowicie barierą nie jest dzisiaj potencjalny dostęp do sieci. Nie jest nią również cena. Głównym hamulcem, powstrzymującym 1/3 polskiego społeczeństwa przed korzystaniem z netu jest brak potrzeby i zainteresowań. Oznacza to, że edukacja jest ciągle bardzo ważna. Szczególnie dla starszego pokolenia. Ale wydaje się, że mniej ważna niż budowanie oferty, która zainteresuje tych, którzy dzisiaj Internetem zainteresowani nie są. I tych, którzy twierdzą, że go nie potrzebują. Mam na myśli budowanie e-państwa. Pod tym pojęciem rozumiem cały zakres e-usług, jakie obywatel i konsument może zrealizować przez Internet – bardziej przyjaznych, zajmujących mniej czasu i powodujących mniejszy stres. Zakupy online rozwijają się znakomicie, co potwierdza raport WIP, gorzej mają się usługi bankowe. Ale największym wyzwaniem są niewątpliwie usługi państwa i samorządu świadczone na rzecz mieszkańca. Do czasu, kiedy mieszkaniec nie będzie mógł drogą elektroniczną zadać urzędnikom wszystkich nurtujących go pytań, nie będzie mógł złożyć dokumentów potrzebnych do uruchomienia działalności gospodarczej, wszelkich rozliczeń i wniosków o decyzje administracyjne, przyjęcie dziecka do przedszkola, etc., dopóty grupa odrzucających aktywność w sieci prawdopodobnie jeszcze długo będzie spora. Będzie tak się działo nawet przy równoległym rozwijaniu ich umiejętności korzystania z sieci (umiejętności nie są dzisiaj zasadniczym utrudnieniem). Usługi e-państwa są ważne z jeszcze jednego względu. Istnieje wyraźny podział na korzystających z Internetu i niekorzystających. To podział generacyjny. Granicą jest 30-ty rok życia. Potwierdza to również wyraźnie raport „Młodzież 2011” przygotowany przez zespół ministra Michała Boniego.

Pół żartem, pół serio, można zadać pytanie, czy nie rośnie nam grupa nowych luddystów http://pl.wikipedia.org/wiki/Luddyzm , świadomie odrzucających korzystanie z technologii, szkodzącej – ich zdaniem – człowiekowi i relacjom społecznym. Mark. J. Penn, PR-owiec i doradca H. Clinton w kampanii prezydenckiej, w swojej książce „Microtrends”, przywołuje przykład nowych luddystów, jako grupy realnie istniejącej w USA i mającej istotny wpływ na życie społeczne. W danych z lat 2000 i 2003 wynika, że 3 miliony Amerykanów świadomie odeszło od korzystania z Internetu. Nie sądzę, żebyśmy mieli dzisiaj do czynienia z nawet mikro-trendem ruchu luddystów w Polsce. Przyszłość jest jednak otwarta, a badania wskazują jednoznacznie na coraz większą potrzebę budowania aktywności w sieci opartej nie tylko na zdobywaniu informacji, edukacji i rozrywce.

Mniej aktywnie w społecznościach
Z raportu dowiadujemy się, że spada liczba użytkowników korzystających z serwisów społecznościowych. Odwiedzanie ich raz na jakiś czas w 2010 roku zadeklarowało 80 proc. badanych, w tym roku wynik ten wynosi 70 proc. Zmniejszyła się także liczba korzystających z komunikatorów z 35 do 25 proc. Najważniejszym narzędziem komunikacji między ludźmi jest dzisiaj telefon komórkowy, na drugim miejscu stawiamy e-mail. Nie ma co wyciągać dalekosiężnych wniosków. To jeszcze nie ten czas.  Trzeba zaczekać na kolejne badania, wskazujące na trend. Powodów może być wiele. Na pewno niskie ceny połączeń telefonicznych i internetowych. Ale też fakt, że coraz rzadziej korzystamy z serwisów społecznościowych szczególnie w celach zawodowych. Dominują tam relacje przyjacielskie. Do tego dochodzi pewien strach przed sprawdzaniem aktywności w sieci przez władze (firmy i rządy). Taki strach wyraża aż 25 proc. badanych. I to może mieć istotny wpływ na niższy wskaźnik aktywności w tych obszarach. 

Social geeks
Z badania wynika jednak również szereg optymistycznych wniosków. Przede wszystkim Internet służy budowaniu relacji społecznych z bliskimi. Zwiększyła się nieco częstotliwość kontaktów z przyjaciółmi (50 proc.), rodziną (39 proc.), osobami o tym samym hobby ( 40 proc.), poglądach politycznych (19 proc.) i religijnych (15 proc.). Jedynym wskaźnikiem spadkowym jest wspomniana częstotliwość kontaktów z osobami o tym samym zawodzie (z 47 do 28 proc.). Spada ilość czasu spędzanego z rodziną. Jednak użytkownicy Internetu spędzają z rodziną więcej czasu niż osoby niekorzystające z niego (24,2 proc. do 22,2 proc.). W sieci jesteśmy też nieco bardziej twórczy niż rok temu, ale co najważniejsze, 2/3 internautów co najmniej raz w tygodniu czyta wiadomości w głównych serwisach portali. 1/4 czyta artykuły w prasie drukowanej. Odnotowuje się także związek z czytelnictwem książek. 61 proc. deklaruje, że czyta dzisiaj więcej książek niż przed używaniem Internetu. Generalnie osoby korzystające  Internetu czytają rocznie więcej książek (7) niż niekorzystający z sieci (5).

To informacje nieco uspokajające dla wszystkich, którzy się obawiają, że rozwój Internetu działa przeciwko relacjom społecznym i czytelnictwu jako takiemu. Badania WIP 2011 przeczą takim tezom.

Wspomniany już autor „Micotrends”, Mark J. Penn, potwierdza optymistyczne społecznie myślenie o nowych technologiach. Podkreśla, że zaangażowanie w sieć idzie w parze z zaangażowaniem w realu. Więcej amerykańskich internautów niż opornych wobec Internetu prowadzi życie towarzyskie, określa siebie jako społecznie zorientowanych i angażuje się w życie polityczne kraju. Penn nazywa ich „social geeks”.

W raporcie WIP 2011 http://biuroprasowe.tp.pl/pl/presskit?file=352031 znajdziecie, który możecie pobrać w wersji elektronicznej znacznie więcej ciekawych, często zaskakujących, a na pewno opartych na rzetelnej metodzie badawczej, informacji. Zapraszam do korzystania z nich.
 


autor: Konrad Ciesiołkiewicz, dyrektor PR i sponsoringu Grupy TP

Dołącz do dyskusji: Konrad Ciesiołkiewicz: trzeba tworzyć szeroki i przyjazny obywatelowi zakres e-usług

3 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
hj
Wielki znawca od Kazia na państwowej ciepłej posadce
odpowiedź
User
Kazia
A do tego ex-rzecznik Wydmuszkowatego Premiera pisze nuuuuuuudnie, że od ziewania nie sposób się powstrzymać...
Oczywiście państwowa synekurka...
odpowiedź
User
nbhgk
co za bzdety wypisuje ten kolo
odpowiedź