Jerzy Stuhr o tabloidach: ci pseudozawodowcy nas niszczą, boję się jechać na Woodstock
- To, co się tam dzieje, to już w ogóle nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem. Powiedzmy, że ci w portalach to amatorzy, a ci w gazetkach pseudozawodowcy - ocenia media tabloidowe Jerzy Stuhr. Dodaje, że z powodu nagonki medialnej na jego syna i po niedawnym ataku na Grzegorza Miecugowa obawia się jechać w przyszłym roku na Przystanek Woodstock.
W rozmowie z „Newsweekiem” Jerzy Stuhr podkreśla, że opis skomplikowanej sytuacji rodzinnej jego syna kreowany przez media tabloidowe nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. - Dla mnie i mojej żony historia, która wydarza się w te wakacje, jest absurdalna. Bo w tej skomplikowanej osobistej sytuacji, w jakiej znalazł się nasz syn, uważamy, że on się wzorowo zachowuje. Niesłychanie po dżentelmeńsku, Zostawia wszystko, dba o to dziecko, stwarza sytuacje ponad podziałami, kłótniami i awanturami, Jesteśmy wręcz z niego dumni - podkreśla Jerzy Stuhr. - No, ale potem zaglądam do tych gazetek i się okazuje, że mój syn jest bohaterem skandalu. Obok matkobójczyni… Nie możemy tego objąć. Ogarnąć. Zrozumieć - dodaje.
>>> Maciej Stuhr do tabloidów: jesteście ludzkimi wszami, nienawidzę was
Według Jerzego Stuhra ta nieadekwatność bierze się z tego, że media tabloidowe są zazwyczaj spóźnione w relacjonowaniu wydarzeń z życia z znanych osób. - Czyli to wszystko już się stało, ludzie próbują na nowo ułożyć życie, jakoś je sklecić, szukają bliskości, partnera na swoją miarę. I jak to już się stanie, wygasną emocje, pozostaje przyjaźń, to wtedy nagle budzą się nasze brukowce. Zwłaszcza w okresie letnim - opisuje aktor.
Stuhr przyznaje, że obecna nagonka medialna mocno nadwerężyła odporność całej jego rodziny, dlatego są bliscy, żeby wykonać wobec tabloidów gest, który zrobiła niedawno Danuta Wałęsowa - pokazać ich fotoreporteom wyprostowany środkowy palec. - Tak więc cała nasza uwaga jest dzisiaj skierowana na to, żeby być ponad to, ale jest nam ciężko. Bo nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiej rynsztokowej gry - deklaruje aktor. - Całe życie pracowałem na to, żeby zaskarbić sobie szacunek ludzi, mój syn usilnie na to pracuje i nagle to jakby nie jest ważne, bo jest grupka ludzi, która postanawia cię zniszczyć - dodaje.
Zdaniem Jerzego Stuhra prywatne życie aktorów stało się obiektem zainteresowania części mediów również dlatego, że zawód aktora jest deprecjonowany - oddala się od pozycji artysty, m.in. ze względu na udział wielu aktorów w reklamach. Stuhr ujawnił, że otrzymał ostatnio propozycję reklamową od Tauronu, ale odrzucił ją, ponieważ pracuje nad nowym filmem i nie chce, żeby za jakiś czas widzom myliły się te dwa jego wcielenia.
Przypomnijmy, że Maciej Stuhr od początku br. reklamuje telefonię Play (ostatni spot nawiązuje do słynnych ról filmowych - obejrzyj go). Natomiast reklama Tauronu z Jerzym Stuhrem miała być zapewne odpowiedzią na zeszłoroczną kampanię Enei, w której obok Michała Żebrowskiego wystąpili Andrzej Grabowski i Artur Bartciś (przeczytaj więcej i zobacz to).
Jerzy Stuhr zaznacza jednak, że media tabloidowe mają ogromny wpływ na opinię publiczną, bo czyta je dużo ludzi. Dodaje przy tym, że już w okresie PRL-u spotykał się z niezdrowym zainteresowaniem życiem aktorów ze strony widzów, ale nie na taką skalę. - Co najwyżej jak film w telewizji puszczali, w którym sceny erotyczne grałem, to potem w nocy telefon dzwonił, żona odbierała, a tam „Stuhr, ty zboczeńcu!” Ty chamska świnio erotyczna”. Albo: „Stuhr, ty zmoro, zginiesz jak Aldo Moro” (śmiech). Tak więc to gdzieś drzemało w narodzie cały czas - ocenia aktor.
Podkreśla przy tym, że we Włoszech czy Rosji aktorzy są znacznie bardziej szanowani przez społeczeństwo. - W Rosji, a jestem tam dość popularny, nikt mi nigdy bez pytania zdjęcia nie zrobi - opisuje, dodając, że we Włoszech media tabloidowe są utrzymane w tonie prześmiewczym, a nie napastliwym.
Jerzy Stuhr obawia się nasilenia nagonki medialnej na jego rodzinę, m.in. dlatego że pracuje wspólnie z synem nad nowym filmem. - I zaczynam się bać, bo już wiem, że są tacy, którzy czyhają na każde moje słowo. Żeby je przekręcić. Przeinaczyć. Wyrwać z kontekstu - przyznaje.
Aktor dodaje, że dostał od Jerzego Owsiaka propozycję spotkania z uczestnikami przyszłorocznego Przystanku Woodstock, ale w obecnej sytuacji - a także wobec niedawnego ataku na Grzegorza Miecugowa (więcej na ten temat) - boi się tam jechać. - A jak znowu znajdzie się jakiś obrońca wierności małżeńskiej i mi przywali? Ja się boję! Żeby mnie nie wybuczano, jak profesora Bartoszewskiego. Albo żeby mi ktoś jajka nie rozbił na głowie - mówi Jerzy Stuhr.
Dołącz do dyskusji: Jerzy Stuhr o tabloidach: ci pseudozawodowcy nas niszczą, boję się jechać na Woodstock