Ilona Łepkowska: "Korona królów" to telenowela historyczna, porównania do "Gry o tron" bezzasadne
W listopadzie na antenie TVP 1 zadebiutuje serial historyczny „Korona królów”, który będzie emitowany cztery razy w tygodniu. Opiekę literacką nad projektem sprawuje Ilona Łepkowska. Scenarzystka w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl zdradza szczegóły jej powstawania i odrzuca tezy, że „Korona królów” ma być polską odpowiedzią na „Grę o tron”.
Pierwsze doniesienia o nowej produkcji historycznej telewizji publicznej pojawiły się w mediach w połowie lipca. - To pierwsza wielka produkcja Telewizji Polskiej od ponad 30 lat, która pokaże piękno naszej historii, czasy odbudowywania państwowości - zapowiadał prezes TVP Jacek Kurski.
„Korona królów” opowiada o czasach panowania Kazimierza Wielkiego, ostatniego władcy z dynastii Piastów. Akcja rozpocznie się u schyłku rządów Władysława Łokietka, ojca Kazimierza, w roku 1333.
Telenowela będzie emitowana cztery razy w tygodniu, w odcinkach 25-minutowych. Fabuła skupi się na wątkach politycznych oraz obyczajowych. Reżyserem produkcji jest Wojciech Pacyna, za scenografię odpowiada Andrzej Haliński, za zdjęcia Krzysztof Pakulski. Kostiumy stworzyła Elżbieta Radke, a dekoracje wnętrz Teresa Gruber.
Główną rolę powierzono Mateuszowi Królowi, Władysława Łokietka zagra Wiesław Wójcik, a Królową Jadwigę, matkę Kazimierza – Halina Łabonarska. W obsadzie znaleźli się również : Marta Bryła (Aldona), Paulina Lasota (Cudka), Piotr Gawron-Jedlikowski (Niemierza), Marcin Rogacewicz (Jaśko), Wojciech Żołądkowicz (Olgierd), Ireneusz Pastuszak (Przemysław Sieradzki), Andrzej Popiel (Bolko), Anna Grycewicz (Kunegunda), Katarzyna Czapla (Elżbieta), Tomasz Sapryk (Kanclerz), Jan Wieczorkowski (Władysław Łęczycki), Robert Gonera (Jan Grot), Andrzej Deskur (Jarosław Bogoria), Sławomir Orzechowski (Spytek), Krzysztof Wrona (Kanclerz Pełka), Mariusz Ostrowski (Charcik) i Agata Bykowska (Kucharka Litewska).
Opiekę literacką nad projektem sprawuje Ilona Łepkowska. W rozmowie z naszym portalem zdradza szczegóły prac nad produkcją, odpowiada na krytyczne opinie. I tłumaczy, dlaczego „Korona królów” nie będzie polską „Grą o tron”.
Wirtualnemedia.pl: Na swoim Facebooku napisała Pani, że „Korona królów” nie jest serialem, a telenowelą. Co to oznacza?
Ilona Łepkowska: Zgodnie z założeniem typowego formatu telenoweli, „Korona królów” będzie emitowana cztery razy w tygodniu w odcinkach 25-minutowych. Serial rządzi się innymi prawami, jeśli chodzi o koszty, częstotliwość emisji, a przede wszystkim - poziom dramaturgii i inscenizacji. Seriale mają z założenia o wiele większe większe budżety, więcej jest scen zbiorowych i plenerowych. W telenoweli zaś realizujemy zdjęcia głównie w studiu ze zbudowaną specjalnie na potrzeby „Korony Królów” scenografią.
Na jakich wątkach skupi się fabuła „Korony królów”?
W telenoweli ważne są przede wszystkim wątki obyczajowe. Opowiadamy o miłości, nienawiści, romansach i intrygach. O emocjach starych jak świat i jak człowiek. „Korona królów” jest telenowelą historyczną, zatem istotny będzie też wątek panowania Kazimierza Wielkiego od strony politycznej. Produkcja opowiada przede wszystkim o rodzeniu się wielkiego władcy - od pełnego wątpliwości młodzieńca, pozostającego pod wpływem matki, do jednego z najwybitniejszych królów Polski.
Większość scen nagrywaliśmy w specjalnie zbudowanych dekoracjach. Celowo nie staraliśmy się o nagrania na Wawelu – pomijając koszty, dzisiejszy Wawel to zamek głównie jagielloński, a akcja naszej telenoweli dzieje się w średniowieczu
Na ile scenariusz telenoweli będzie zgodny z prawdą historyczną, a na ile zostanie sfabularyzowany? Czy był konsultowany z historykami?
Przy pisaniu każdego odcinka korzystamy ze wsparcia merytorycznego dr hab. Bożeny Czwojdrak z Uniwersytetu Śląskiego. Pani profesor jest znakomitą konsultantką ponieważ rozumie specyfikę telenoweli, świetnie zna też realia obyczajowe epoki Kazimierza Wielkiego.
Podczas realizacji ściśle trzymamy się faktów historycznych dotyczących nazwisk czy wieku bohaterów oraz udokumentowanych w źródłach wydarzeń. „Korona królów” nie jest ekranizacją podręcznika akademickiego – ale też nie jest to „nasza” wersja historii Polski w okresie panowania Kazimierza Wielkiego. W tej opowieści pojawiają się w rzecz jasna postaci i zdarzenia kompletnie fikcyjne, ale staramy się nadać im rys prawdopodobieństwa historycznego. Nad tym wszystkim czuwa nasza konsultantka.
Jeśli chodzi o obsadę, producenci postawili na mniej znane nazwiska. Czy możemy spodziewać się występów gościnnych z udziałem gwizd polskiego kina?
Myślę, że rola gościnnych występów gwiazd w takich produkcjach jak nasza jest przeceniana. W wypadku telenoweli ważniejsi są aktorzy ze stałej obsady, może mniej znani, ale których widzowie zaakceptują w danej roli. W produkcji historycznej liczy się także to, by widzowie nie kojarzyli zbyt mocno aktora z innych ról, to potrzebne, żeby jego postać mogła być wiarygodna
Jak odpowie Pani na krytykę „Korony królów” po publikacji pierwszych, nieoficjalnych zdjęć z planu?
Gwoli wyjaśnienia - fala krytyki spadła na produkcję po publikacji zrzutu ekranu z materiału „Teleexpressu”, który ktoś wrzucił do sieci. Był niestarannie zrobiony, w złym świetle i źle ustawionych pozach pokazywał aktorów. Chwilę później producenci opublikowali oficjalne fotosy z planu – komentarze były już o wiele bardziej przychylne. Zupełnie bezzasadne są również moim zdaniem opinie, że „Korona królów” ma być polską odpowiedzią na „Grę o tron”. To zupełnie inne produkcje, z innymi budżetami i założeniami. Porównywanie tych dwóch tytułów jest gigantycznym nieporozumieniem.
Jak ocenia Pani szanse sukcesu „Korony królów” w jesiennej ramówce TVP? Czy dorówna popularności tureckiemu „Wspaniałemu stuleciu”?
Nie mam pojęcia. W polskiej telewizji od tak dawna nie powstało nic gatunkowo bliskiego „Koronie królów”, że możemy spodziewać się zarówno wielkiego sukcesu, jak i porażki. Dziś w ogóle bardzo trudno przewidzieć reakcje widzów. Sukces „Wspaniałego stulecia” bazował na elemencie egzotyki, ciekawej dla polskiego widza. Były piękne kobiety, było kolorowo... . W naszym przypadku liczymy, że widzów zainteresuje pokazanie historii naszego kraju, niepodręcznikowe, i odbrązowione. Popularność książek historycznych – na przykład Elżbiety Cherezińskiej – daje nadzieję, że telenowela historyczna zainteresuje wielu telewidzów. Chcemy pokazać w „Koronie królów” prawdziwe emocje, które rządzą ludźmi niezależnie od epoki, w której żyją, a to zazwyczaj budzi emocje także u widzów. I na to liczymy.
Dołącz do dyskusji: Ilona Łepkowska: "Korona królów" to telenowela historyczna, porównania do "Gry o tron" bezzasadne
Bez scen plenerowych!?
Z odcinkami po 25 minut!?
Taka turecka "Sułtanka Kosem" tylko w zubożonej wersji!?
I pani Łepkowska mówi jeszcze do tego, że w telewizji polskiej od dawna nie robiono czegoś takiego i ona sama nie wie, czy będzie sukces, czy porażka!?
Świat nie stoi w miejscu. Dzisiejsza publika oczekuje wysokiej jakości seriali, w których to opowiadana historia jest motywem przewodnim. Seriali, które są integralną całością, a nie rozpisaną na setki odcinków telenowelą. I takie seriale dostaje, tyle że są to produkcje zagraniczne. W USA przechodzono ten sam proces: najpierw publikę bawiły cotygodniowe telenowele, później sitcomy ze śmiechem z taśmy. Ale czar tych produkcji już przeminął, żadna stacja telewizyjna w Stanach (no może poza Lifetime TV) nie oczekuje, że mydlana opowieść kogokolwiek zainteresuje. Czas iść do przodu.
Zróbmy analizę statystyczną.
Czy od czasu, gdy Kurski stał się prezesem, jakiś serial osiągnął realny sukces?
Czy np. Najbardziej popularna wśród widzów produkcja czasów Kurskiego: Wojenne dziewczyny, osiągnęła poziom Blondynki? O Ranczu już nie mówię.
Statystyka wskazuje, że produkcje obecnych władz TVP to ciąg klęsk.
A ten wywiad sugeruje, że twórcy postawili sobie poprzeczkę wyjątkowo nisko. Coś jakby uczestnicząc w zawodach skoku wzwyż, przynieśli sobie płotek do biegu przez płotki.
Czego oczekiwać od serialu, skoro twórcy chyba nie oczekują wiele?