Filip Łobodziński wygrał sprawę przeciwko oczerniającej go internautce. „Okazuje się, że nikt nie jest anonimowy”
Dziennikarz i tłumacz Filip Łobodziński wygrał proces w sądzie pierwszej instancji z internautką, która zarzuciła mu niesamodzielne tłumaczenia tekstów Boba Dylana w książce „Duszny kraj”. - Jako tłumacz jestem obarczony dużą odpowiedzialnością, moja praca musi więc być objęta ochroną - stwierdza Łobodziński w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Łobodziński jest autorem książki zbierającej 132 teksty Boba Dylana. Przekłady do niej tworzył niemal 40 lat. W styczniu 2018 pod jedną z recenzji „Dusznego kraju”, która ukazała się na portalu Onet.pl, internautka o nicku „Koko” zarzuciła autorowi przekładów niesamodzielną pracę. - Łobodziński „popisał” się słabiutkim angielskim w książce. Najlepsze tłumaczenia tekstów Dylana zrobili znajomi i rodzina Łobodzińskiego, natomiast samodzielne tłumaczenia są na żenującym poziomie - skomentowała.
- Z początku nie przejąłem się tym, zamknąłem stronę w internecie. Dopiero po kilku godzinach zaczęło docierać do mnie, że nie mogę tak tego zostawić. Zastanawiałem się: „Zaraz, a może jakiś wydawca spojrzy na to i pomyśli że jest coś na rzeczy?” - relacjonuje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Filip Łobodziński.
Zgłosił sprawę anonimowego komentarza najpierw na policję, a po krótkim policyjnym dochodzeniu w lutym br. trafiła ona do Sądu Okręgowego w Pruszkowie. W ramach dochodzenia udało się ustalić dane internautki, która nie podpisała się pod komentarzem imieniem i nazwiskiem.
Kobieta usłyszała zarzuty z art. 212 Kodeksu karnego, z paragrafów 1 (zniesławienie i znieważenie, narażające na utratę zaufania publicznego) i 2 (użycie do tego celu środków masowego przekazu).
- Sprawa znalazła się w sądzie nie tylko dlatego, że pomówiono mnie osobiście. Mam wyrobione nazwisko, dam sobie radę. Proszę jednak pomyśleć, co by się stało, gdyby spotkało to tłumacza z mniejszym stażem, dorobkiem czy mniej znanym nazwiskiem. Tłumacz jest narażony na krytykę, nie mam z tym problemu. Ale jako tłumacz jestem obarczony dużą odpowiedzialnością, moja praca musi więc objęta ochroną. Praca nas wszystkich, zajmujących się przekładami - komentuje Łobodziński.
Sprawa stanęła na wokandzie ostatecznie pod koniec sierpnia. Mimo nieobecności oskarżonej, sąd przychylił się do powództwa Filipa Łobodzińskiego i wydał wyrok: nawiązkę na rzecz hospicjum dla dzieci i ograniczenie wolności w postaci prac społecznych.
- Czuję sporą satysfakcję. Ten wyrok pokazuje bowiem, że ktoś, kto podpisuje się anonimowym nickiem w internecie, nie jest anonimowy. Widać też, że sąd nie lekceważy zarzutu kradzieży własności intelektualnej. No i okazuje się, że pomówienie pozbawione podstaw może spotkać się z karą sądową - stwierdza Filip Łobodziński.
Komentując sprawę na swoim fanpage’u dziennikarz napisał: - Wyrok jest nieprawomocny. Ale traktuję go jako precedens, o czym zawiadamiam Biuro Literackie i Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury. Mamy obowiązki, ciąży na nas odpowiedzialność, ale mamy też prawa i możemy domagać się ich ochrony.
Łobodziński jest dziennikarzem, pisarzem, tłumaczem, autorem tekstów i muzykiem. Pracował m.in. w redakcji „Wiadomości” TVP 1 (lata 1992 - 2000), w latach 90-tych prowadził też program „Kawa czy herbata” na antenie TVP1. W 2009 roku był jednym z prowadzących program „Pegaz” na antenie publicznej telewizji. Od września 2013 roku współprowadzi program „Xięgarnia” na antenie TVN24 (zastąpił Mariusza Cieślika). W latach 90. współpracował też z radiową Trójką.
Przekłada prozę z języka hiszpańskiego, ale jest także autorem przekładów poezji i prozy Boba Dylana, a także nowego przekładu autobiografii Milesa Davisa.
Dołącz do dyskusji: Filip Łobodziński wygrał sprawę przeciwko oczerniającej go internautce. „Okazuje się, że nikt nie jest anonimowy”
KARAĆ, KARAĆ i jeszcze raz KARAĆ.