SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Dziennikarze „Wprost”, „Newsweeka”, „Faktów” i „Tygodnika Powszechnego” zmanipulowani przez ks. Charamsę

Ksiądz Krzysztof Charamsa wywiady na wyłączność o swoim coming oucie obiecał i „Newsweekowi”, i „Wprost”, po czym rozmawiał z oboma tygodnikami i przesłał list „Gazecie Wyborczej”. O swoich planach nie poinformował „Tygodnika Powszechnego”, dla którego parę tygodni temu napisał artykuł okładkowy. - Ja właściwie czuję się oszukana przez księdza. To była doskonale zaplanowana akcja marketingowa - ocenia Katarzyna Kolenda-Zaleska z „Faktów” TVN.

Informacja o tym, że ksiądz Krzysztof Charamsa pracujący w Kongregacji Nauki Wiary i Międzynarodowej Komisji Teologicznej jest homoseksualistą, pojawiła się w piątek wieczorem, kiedy zapowiedzi wywiadów z duchownym zamieściły w swoich serwisach internetowych tygodniki „Newsweek” i „Wprost”, a „Gazeta Wyborcza” opublikowała przysłany przez niego list. Jednocześnie na YouTubie pojawiło się wideo, w którym ksiądz ogłasza swój coming out i krytykuje homofobiczne poglądy w Kościele.

Okazuje się, że ks. Charamsa zarówno dziennikarzom „Newsweeka”, jak i „Wprost” obiecał wywiady na wyłączność. Już w piątek wieczorem ujawnił to wicenaczelny „Wprost” Bartosz Marczuk. - Ks. Charamsa obiecał nam ekskluzywny wywiad, teraz okazuje się, że dał wszędzie. Wiarygodność zerowa, za to zacietrzewienie 100 proc. - napisał na Twitterze. - To kwestia niesmaku wobec osoby, która co innego nam obiecała, a co innego faktycznie zrobiła. Przy czym wpisuje się to w jego postawę w całej tej sytuacji - dodaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny „Wprost”. Takie samo zapewnienie od ks. Charamsy otrzymali dziennikarze „Newsweeka”. - Obiecał ekskluzywny wywiad - potwierdza portalowi Wirtualnemedia.pl Renata Kim, szefowa działu Ludzie w tygodniku, która rozmawiała z duchownym. - „Newsweek” podał informację o planowanym coming oucie jako pierwszy. Potem była „Gazeta Wyborcza” powołująca się na nas, a następnie „Wprost” - podkreśla Kim.

Dziennikarze obu tygodników wiedzieli, że w sobotę tę informację poda wiele mediów, ponieważ ks. Charamsa organizuje konferencję prasową, na której pojawi się ze swoim partnerem. - Wiedziałam o konferencji prasowej w Rzymie. On wiedział, że ja się na to spotkanie wybieram - informuje nas Renata Kim. - Wiedzieliśmy, że ksiądz ogłosi swój coming out w sobotę. Nie liczyliśmy na to, że poinformujemy o tym jako pierwsi, tylko że jako pierwszy tytuł prasowy zamieścimy dłuższą rozmowę z księdzem - tłumaczy Tomasz Wróblewski.

W piątek wieczorem dziennikarze „Wprost” do wywiadu dodali komentarz, w którym opisali taktykę medialną zastosowaną przez ks. Charamsę w tej sytuacji. - Ksiądz Krzysztof Charamsa w wielkiej tajemnicy skontaktował się z nami przed tygodniem, obiecując ekskluzywny wywiad. Chciał wyjawić swój dramat, rozterki życiowe kogoś, kto wspiął się wysoko w watykańskiej karierze, miał być autorytetem w kwestiach nauki i wiary. W miarę upływu dni dowiadywaliśmy się o kolejnych tytułach czy stacjach radiowych w Europie, które otrzymały podobne obietnice. W końcu okazało się, że ksiądz, który od jakiegoś czasu planował książkę o swoim życiu w zakłamaniu, rozesłał listy czy wywiady do możliwie dużej liczby tytułów, dostosowując ich treść do profilów gazet w nadziei na lepszą promocję - opisali.

Czy tygodniki nie rozważały zmiany tematu okładkowego, kiedy dowiedziały się, że podobny materiał ma konkurencyjny tytuł? - Zastanawialiśmy się nad zmianą okładki. Przy czym ten temat i wywiad sam w sobie jest warty publikacji, co do tego nie mieliśmy wątpliwości - mówi nam Tomasz Wróblewski.

„Tygodnik Powszechny” w wydaniu z zeszłego tygodnia jako temat okładkowy zamieścił artykuł ks. Charamsy, w którym duchowny mocno skrytykował poglądy wyrażane przez ks. Dariusza Oko, określając je jako mowę nienawiści. Już w piątek dziennikarze pisma podkreślili, że duchowny przed publikacją tekstu nie poinformował ich o planach swojego coming outu. - Dopiero fala ataków, które spotkały watykańskiego urzędnika w ostatnich dniach, skłoniła go do wyjścia z sytuacji naznaczonej przecież hipokryzją - stwierdzili. Zadeklarowali też, że nawet gdyby znali wcześniej prawdę o życiu osobistym duchownego, i tak opublikowaliby jego tekst

W niedzielę redakcja „TP” w kolejnym oświadczeniu poinformowała, że ks. Charamsa zaproponował im artykuł 11 września, a jego publikację ostatecznie uzgodnili podczas spotkania 23 września.

- Podczas rozmowy, której celem było poznanie motywacji autora i przedyskutowanie możliwych konsekwencji publikacji, ks. Krzysztof Charamsa nie mówił o swojej sytuacji osobistej, a także planach na przyszłość - podkreślili dziennikarze tygodnika. - O planowanym przez ks. Charamsę na 3 października rzymskim wystąpieniu dowiedzieliśmy się w przeddzień od jednego z dziennikarzy, którym w tych dniach autor artykułu „Teologia i przemoc” udzielił wywiadu. Niezwłocznie skontaktowaliśmy się z ks. Charamsą, który w rozmowie telefonicznej potwierdził swój zamiar, a wkrótce przesłał nam także teksty, jakie w dniu następnym ukazały się w „Gazecie Wyborczej”. Z jego wypowiedzi wynikało, że decyzję podjął pod wpływem ataków, które spotkały go po publikacji w „Tygodniku Powszechnym” - wyjaśnili.

Redakcja „Tygodnika Powszechnego” podtrzymała swoje przekonanie, że należało opublikować artykuł ks. Charamsy. - Ks. Charamsa złamał wiążące go w Kościele śluby i ponosi tego oczywiste konsekwencje. Styl, w jakim próbował wpłynąć na toczący się obecnie Synod Biskupów, oceniamy negatywnie - zaznaczyli dziennikarze. - Niezależnie od tego jednak, a także zostawiając na boku kwestię manipulacji, jakiej dopuścił się wobec Czytelników i redakcji „TP” (dziś wiemy, że jego spotkanie z naszymi przedstawicielami odbyło się już w trakcie przygotowywania przezeń licznych wystąpień medialnych), nadal stoimy na stanowisku, że wszystko, co napisał o języku nienawiści obecnym w wypowiedziach publicznych ks. Dariusza Oko, pozostaje prawdą - podkreślili.

Z kolei Katarzyna Kolenda-Zaleska z „Faktów” TVN, która rozmawiała z ks. Charamsą przed jego coming outem, przyznała w poniedziałek w porannym paśmie TVN24, że czuje się w zasadzie oszukana przez duchownego. - To był zupełnie inny wywiad w piątek, a co innego zdarzyło się w sobotę. W wywiadzie ksiądz mówił, że jest idealistą, romantykiem i chce uwrażliwić Kościół na potrzeby homoseksualistów - nie tylko księży, ale wszystkich. A potem, kiedy zrobił występ w rzymskiej restauracji ze swoim partnerem, to unieważnił wszystko, co mówił do tej pory - stwierdziła dziennikarka. - To była doskonale zaplanowana akcja marketingowa - podsumowała.

Dołącz do dyskusji: Dziennikarze „Wprost”, „Newsweeka”, „Faktów” i „Tygodnika Powszechnego” zmanipulowani przez ks. Charamsę

11 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
dodo
Ludzie, kto to pisze? Takie samo zapewnienie lub takie same zapewnienia nie "Takie same zapewnienie od ks. Charamsy otrzymali dziennikarze „Newsweeka”.
odpowiedź
User
ester
I tym sposobem cwany "ksiądz" (cudzysłów zamierzony) z przeproszeniem wydymał kilka niby czołowych redakcji. Jak widać, zapotrzebowanie na homoseksualne love story z podtekstem antyklerykalnym skutecznie obniżyło czujność dziennikarzy.
odpowiedź
User
WAD
Do tego jeszcze łże...
odpowiedź