Chiny wywracają stolik. Czy darmowy DeepSeek pokona ChatGPT?
Kilka dni temu Chiny zaskoczyły wszystkich, udostępniając bezpłatną wersję modelu sztucznej inteligencji pod nazwą DeepSeek R1. Czy chińska platforma jest rzeczywiście tańsza od amerykańskiego ChatGPT i bezpieczna dla użytkowników? Zapytaliśmy ekspertów.
Pojawienie się tańszego i wydajniejszego chińskiego modelu sztucznej inteligencji DeepSeek R1, spowodowało poniedziałkowy ostry spadek notowań największych amerykańskich firm związanych z rozwojem sztucznej inteligencji oraz jej infrastrukturą. We wtorek było już spokojniej.
Część ekspertów podeszła do tych wydarzeń sceptycznie, zauważając, że wprowadzeniu na rynek modelu DeepSeek towarzyszyła szeroko zakrojona kampania PR-owa. - Obecna reakcja rynku na DeepSeek wydaje mi się przesadzona. Warto zauważyć, że za modelem stoi fundusz High-Flyer, który wywołał w ten sposób panikę i może skutecznie zagrał na spadki (z amerykańskiej giełdy w poniedziałek wyparowało ok. bilion dolarów) - mówi Wirtualnemedia.pl Kamil Stanuch, analityk i anioł biznesu.
Chińczycy ukrywają koszty?
– Szczególnie kontrowersyjne jest nagłaśnianie kosztu wytrenowania modelu na poziomie 5 milionów dolarów, co pomija kluczowe składniki jak koszty infrastruktury, badań i rozwoju czy kapitału intelektualnego. Branie pod uwagę tylko kosztów zużycia mocy obliczeniowej do wytrenowania, to jak twierdzenie, że misja Apollo kosztowała jedynie kilka tysięcy dolarów, bo uwzględniamy wyłącznie wynagrodzenie astronautów za dni spędzone w przestrzeni - zauważa Stanuch.
Pomimo PR-owego zaniżenia kosztów do nierealnych 5 mln dolarów, finalny koszt powstania narzędzia i tak jest zdecydowanie niższy niż wydatków konkurencyjnych amerykańskich narzędzi. Może to dawać nadzieję krajom biedniejszym niż USA na konkurowanie z największymi graczami.
– Sama kwota utworzenia narzędzia DeepSeek, która może wynosić jakieś 100 milionów, uwzględniając wszystkie koszty, a nie 5 jak to komunikowano, to nadal kwota nieporównywalnie niższa niż inwestycje amerykańskie, co pokazuje, że można taniej – zauważa przedsiębiorca i inwestor Artur Kurasiński.
DeepSeek a bezpieczeństwo użytkowników
Wielu użytkowników zastanawia się nad kwestiami cyberbezpieczeństwa. Mają obawy, że informacje pozyskiwane przez czat trafiają do Chin. Polityka prywatności DeepSeek jest jawna.
– Kwestie dotyczące bezpieczeństwa korzystania z aplikacji DeepSeek są dokładnie takie same jak te, które dotyczą innych aplikacji tego typu, jak np. ChatGPT od OpenAI. Najważniejsza rada: należy traktować wszelkie wprowadzane tam dane jako publicznie dostępne. Ja prywatnych informacji, czy danych, które naruszają np. tajemnice służbową na pewno bym do tych aplikacji nie wprowadzał. Jedyna różnica pomiędzy ChatemGPT a DeepSeekiem polega na tym, że właściciel pierwszej aplikacji jest z USA, a drugi z Chin - mówi Wirtualnemedia.pl założyciel serwisu Niebezpiecznik.pl Piotr Konieczny.
Z podobnego założenia wychodzi Artur Kurasiński: – Niezależnie czy korzystamy z narzędzi DeepSeek, OpenAI, czy innych, należy zastanowić się nad tym, jakimi informacjami dzielę się z czatem i gdzie mogą one trafić.
– Jeśli mamy obawy co do tego, gdzie lądują nasze dane przy korzystaniu bezpośrednio z DeepSeek na ich oficjalnej stronie, rekomendowałbym użycie amerykańskich dostawców. Poza tym pobierając model LLM (np. DeepSeek, czy LLama od Meta) możemy z niego korzystać za darmo lokalnie na naszym komputerze bez dostępu do internetu. O ile oczywiście mamy wystarczający sprzęt. Samo to w sobie nie stanowi ryzyka (wirusy, “szpiegowanie”), bo instalując taki model na własnym komputerze pobieramy w zasadzie tylko "mózg" modelu, czyli pliki z parametrami (wagi neuronu - liczby) i pliki konfiguracyjne - proste pliki tekstowe opisujące architekturę modelu. Trochę jak pobranie arkusza kalkulacyjnego - wyjaśnia Kamil Stanuch.
Użytkownicy dopatrzyli się cenzury
Polscy użytkownicy testują nowe narzędzie, zwracając uwagę, że czat nie odpowie na wiele pytań niewygodnych dla chińskiego reżimu. Flagowym przykładem jest pytanie dotyczące protestów na placu Tiananmen w 1989 r. w Pekinie. Zadając je, użytkownik otrzyma informację, że czat nie zna odpowiedzi na to pytanie.
Jednak, jak zauważa Artur Kurasiński, cenzura ta może dotyczyć wyłącznie faktów historycznych niewygodnych dla Chin, a poza tym przemilczanie informacji przez AI nie jest niczym nowym.
– Jeżeli historyk chciałby korzystać z narzędzia DeepSeek, sugerowałbym mu odpuszczenie tematu. Z kolei osoba, która chce korzystać z innej dziedziny wiedzy, chociażby medycznej, pewnie znajdzie tam satysfakcjonujące informacje. Nie wierzę w to, żeby DeepSeek ukrywał dane z innych dziedzin, bo byłoby to kontrproduktywne i skutkowałoby nieużytecznością tego narzędzia. Z drugiej strony, dużo modeli językowych, z których korzystamy, też jest odpowiednio cenzurowana, a my nie mamy wglądu w to, co jest wyłączone - mówi Kurasiński.
– Inauguracja prezydentury Donalda Trumpa i złożenie ‘hołdu lennego’ prezydentowi przez największe spółki technologiczne, stworzyło bardzo groźną sytuację nie tylko dla Europy, ale i całego świata. USA miały przewagę nad Europą i mogły w każdej chwili skierować przeciwko niej różnego rodzaju groźby gospodarcze, gdyby ta chciała ograniczyć wpływ amerykańskich mediów społecznościowych. Dlatego cieszy mnie to, że Chiny, które są geopolitycznym wrogiem Ameryki, udostępniły nieporównywalnie tańsze, ogólnodostępne narzędzie, z którego nie dość, że możemy korzystać za darmo, to w dodatku uniezależnia nas od Ameryki - twierdzi Artur Kurasiński.
Czytaj więcej: ChatGPT w medycynie: ponad połowa diagnoz błędna
DeepSeek to koniec monopolu
Dotychczas amerykańskie rozwiązania z zakresu AI nie miały konkurencji, co powodowało monopolizację tej dziedziny technologii.
– Duże amerykańskie firmy Big Tech i ich ‘przybudówki’, czyli Big Mind Technologies i OpenAI zaczęły bardzo monopolizować rynek generatywnej sztucznej inteligencji, co powodowało zagrożenie monopolizacji i jej negatywnych efektów – zaznacza Sylwia Czubkowska, dziennikarka technologiczna, twórczyni podcastu „Techstorie” w TOK FM
– Gdy spojrzymy na sądowe procesy antymonopolowe, wytaczane od dekad w USA, chociażby ten wytoczony w ostatnim czasie firmie Google, zawsze w tle tych procesów było i jest wskazywane, że budowa monopolu powoduje zahamowanie rozwoju prawdziwych innowacji. W przypadku dwóch procesów Google’a - jednego zakończonego, gdzie jest oczekiwanie na środki zaradcze i drugiego, który toczy się - bardzo usilnie Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych wskazywał, że rozwój Google’a, czy to na rynku reklamowym, czy rynku wyszukiwarek, jest zagrożeniem dla faktycznej innowacyjności sztucznej inteligencji. To, że pojawił się model chiński oznacza, że jest konkurencja, co może rynkowo, innowacyjnie, dużo dobrego zrobić – dodaje.
Czy DeepSeek pokona OpenAI?
DeepSeek bezpośrednio konkuruje z najnowszym modelem OpenAI o3. Chiński model jest darmowy, podczas gdy amerykański kosztuje 200 dol. A oba oferują zbliżoną jakość.
– To na pewno duże osiągnięcie Chińczyków, natomiast narracja, że zrobili coś za 1/100 czy 1/000 tego co Amerykanie, czy wieszczenie końca hegemonów jak OpenAI czy NVIDIA, bo z mniejszą ilością kart można wytrenować równie dobry model to jak wieszczenie w 1994, że Microsoft jest skończony, bo pojawił się opensource'owy Linux napisany przez jednego inżyniera z Finlandii i teraz każdy już będzie korzystał z niego za darmo. Wiemy, że tak nie było – podsumowuje Kamil Stanuch.
Dołącz do dyskusji: Chiny wywracają stolik. Czy darmowy DeepSeek pokona ChatGPT?