Tomasz Lis na czele „Newsweeka” przez 10 lat. „Tytuł zrósł się z naczelnym”
W kwietniu minęło 10 lat, odkąd Tomasz Lis został redaktorem naczelnym tygodnika „Newsweek Polska” (Ringier Axel Springer Polska). Publicyści i medioznawcy pytani przez Wirtualnemedia.pl oceniali wtedy, że pismo pod jego przywództwem jest wyraziste, choć idzie zbyt daleko w opowiadaniu się po jednej stronie politycznego sporu. - Po 10 latach tytuł tak zrósł się z naczelnym, że po jego potencjalnym odejściu niemożliwe wydaje się kontynuowanie tytułu na polskim rynku - stwierdził Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej".
We wtorek Ringier Axel Springer Polska poinformował, że Tomasz Lis w trybie natychmiastowym odchodzi ze stanowiska redaktora naczelnego „Newsweek Polska”, o czym firma zdecydowała wspólnie z dziennikarzem. Nie podano żadnych przyczyn, zapowiedziano, że w najbliższym czasie redakcją będzie zarządzał wicenaczelny Dariusz Ćwiklak.
- Jest czas powitań i czas pożegnań. Serdecznie dziękuję moim koleżankom i kolegom z Newsweeka za dziesięcioletnią wspólną pracę, fascynującą przygodę w niezwykłych czasach - napisał Tomasz Lis na Twitterze.
Na początku kwietnia br. Tomasz Lis przypomniał, że minęło 10 lat kierowania przez niego redakcją "Newsweeka". - Nigdzie nie pracowałem dłużej. Ta robota szczególnie ciekawa i ważna wydaje mi się od 7 lat. Naszych czytelników serdecznie pozdrawiam. Wrogów informuję, ze odstawiania nogi dalej nie będzie - zapowiedział.
Dziś mija 10 lat od dnia gdy zostałem redaktorem naczelnym Newsweeka. Nigdzie nie pracowałem dłużej. Ta robota szczególnie ciekawa i ważna wydaje mi się od 7 lat. Naszych czytelników serdecznie pozdrawiam. Wrogów informuję, ze odstawiania nogi dalej nie będzie.
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) April 2, 2022
Przypominamy nasz artykuł sprzed miesiąca podsumowujący 10-lecie rządów Tomasza Lisa w redakcji "Newsweek Polska"
Tomasz Lis naczelnym tygodnika został 26 marca 2012 roku, a o objęciu przez niego tego stanowiska poinformowano miesiąc wcześniej. Zastąpił Wojciecha Maziarskiego, którego wraz z zastępcami odwołał zarząd Ringier Axel Springer Polska.
- On był dziennikarzem telewizyjnym, kojarzył się wszystkim z tą formą – mówi medioznawca Maciej Myśliwiec. Jak jednak dodaje, Lis sprawdził się na stanowisku. - Jest wymagającym szefem, ale z punktu widzenia działania pisma jest skuteczny, o czym świadczy sam fakt, że na stanowisku jest już 10 lat. Z jego pracy musi być zadowolony właściciel i redakcja. To profesjonalista w swoim fachu – ocenia Myśliwiec.
Niewiele wcześniej Lis został wyrzucony z tygodnika „Wprost”, którym kierował od 2010 roku. Razem z nim do „Newsweeka” przeszła grupa dziennikarzy: Aleksandra Karasińska (była jego zastępczynią zarówno we „Wprost”, jak i później w „Newsweeku”), Renata Kim, Łukasz Ramlau, Ryszard Holzer, Tomasz Plata, Rafał Kalukin i Aleksandra Pawlicka. Za Lisem podążyli również felietoniści „Wprost”: Marcin Meller, Zbigniew Hołdys i Krzysztof Materna.
Chrabota: Może się podobać lub nie, ale „Newsweek” jest jakiś
Całkiem możliwe, że przyjście Lisa pomogło tygodnikowi biznesowo. W 2012 roku „Newsweek” jako jedyny tygodnik opinii zwiększył średnią sprzedaż ogółem (o 15 proc.), plasując się za „Polityką” i „Uważam Rze” (na czele niezmiennie był tygodnik z przedrukami „Angora” oraz dystrybuowany w kościołach „Gość Niedzielny”). W kolejnych latach utrzymał pozycję, a po zamknięciu „Uważam Rze” od lat zajmuje miejsce tuż za „Polityką”. W ub.r. miał średnią sprzedaż na poziomie 70 597 egz. (spadek o 6,3 proc. w porównaniu do 2020 roku, dane PBC).
- „Newsweek” zagospodarował czytelników. „Wprost” najpierw skręcił w prawo, a potem zniknął – mówi Maciej Myśliwiec. - Patrząc na profil polityczno-społeczny, konkurencję na rynku tygodników „Newsweek” ma niewielką, większość jest po drugiej stronie. „Sieci” czy „Gazeta Polska” są mocno dotowane przez spółki Skarbu Państwa, „Newsweek” nie jest, a utrzymuje się przez cały czas w czołówce. Ma naprawdę wiernych odbiorców – podkreśla Myśliwiec.
- Dobry zespół, równy poziom tekstów, formatująca rola naczelnego – ocenia redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota. - Może się podobać lub nie, ale „Newsweek” jest jakiś. To czytelny głos i ciągła dbałość o jakość tekstów, co pozwala utrzymać czytelnika. I jeszcze jedno. Po 10 latach tytuł tak zrósł się z naczelnym, ze po jego potencjalnym odejściu niemożliwe wydaje się kontynuowanie tytułu na polskim rynku – podkreśla Chrabota.
Tygodnik pod kierownictwem Lisa niejednokrotnie prezentował wyraziste okładki, nierzadko – mocno kontrowersyjne. Taka była jedna z pierwszych po zmianie naczelnego - z Antonim Macierewiczem stylizowanym na terrorystę z podpisem „Amok”. Polityk zapowiedział wtedy, że pozwie tytuł.
W 2013 roku z tygodnika na czytelnika spoglądał... Wojciech Cejrowski z podpisem „Won z pederastami. Idol prawicy o zamieszkach w Warszawie i paleniu tęczy”.
Częstym bohaterem pierwszych stron tytułu bywa Jarosław Kaczyński. W 2015 roku pojawił się tam z podpisem "Zamachowiec".
W październiku 2020 roku okładka pisma stylizowana była na kartonowy transparent z wizerunkiem prezesa PiS i hasłem „Odejdź!”. Było to nawiązanie do przetaczających się przez kraj protestów przeciwko dopuszczającemu zaostrzenie ustawy aborcyjnej wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego.
W grudniu ub.r. na okładce wydania pisma znaleźli się Jan Pospieszalski, Edyta Górniak, Bogdan Rymanowski i Piotr Schramm z podpisem „Siewcy głupoty. Kwestionują pandemię, zniechęcają do szczepień, mieszają prawdę z fake newsami. Dlaczego miliony Polaków wierzą antyszczepionkowcom?”. Rymanowski zapowiedział wtedy kroki prawne przeciwko tytułowi.
W kwietniu br. na okładce zagościł zaś Andrzej Duda prowadzony za rękę przez o wiele większego Joego Bidena. „Nowy pan prezydenta” - głosił napis. Skrytykowali ją m.in. posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska i Łukasz Pawłowski z „Kultury Liberalnej”. Prezydencki minister Jakub Kumoch z jej powodu odwołał rozmowę z dziennikarką tygodnika.
- Okładki? Przebija się przez nie osobowość naczelnego, który bez wątpienia nie jest „gołębiem” - uważa Bogusław Chrabota. - Czasem jest w nich przesada lub fuck up (jak ostatnio), ale lepiej, że coś ważnego komunikują, niż miałyby być nijakie – zaznacza naczelny „Rzeczpospolitej”.
Kilkakrotnie dziennikarzom tytułu zarzucano brak autoryzacji wywiadu – zrobił to Adam Bielan, Tymon Tymański i córka Jadwigi Staniszkis.
- Nie wszystko pochwalam, Lis czasami przegina, stając się niepotrzebnym krzyżowcem – mówi prosząca o anonimowość osoba z kierownictwa „Gazety Wyborczej”. - Czasami jest alter ego tego, co robią Karnowscy, choć z całym szacunkiem, „Newsweek” nie jest na tak niskim poziomie jak „Sieci” - podkreśla.
- W formie to pismo profesjonalne, ciekawie ułożone tematycznie, czasem tylko zbyt kontrowersyjne – mówi Myśliwiec. I dodaje: - Lis za swojej kadencji sam się zradykalizował w swoich poglądach, co ma proste przełożenie na profil pisma, które też zradykalizowało się pod jego przywództwem. Każdy czytelnik „Newsweeka” wie, że to tytuł o określonym profilu światopoglądowym. Stało się też kontrowersyjne, jeśli chodzi o okładki, choć „Newsweek” nie był pierwszy. Przypomnijmy sobie okładki „Wprost” sprzed lat – zaznacza medioznawca. - Można mu zarzucić, że mocno manifestuje swoje poglądy, a mimo wszystko od dziennikarza – nawet w sytuacji, gdy krytykuje, mówiąc dyplomatycznie, zmiany polityczne w Polsce – oczekiwałbym większego obiektywizmu – dodaje.
Kreft: Tygodnik na pierwszej linii walki
Surowszy wobec zaangażowania tygodnika jest inny medioznawca, prof. Jan Kreft z Politechniki Gdańskiej. - Wojna plemienna w środowisku medialnym jest znacznie agresywniejsza niż poza nim. Politycy mogą dziś uczyć się agresji od dziennikarzy. Mówiąc prowokacyjnie, gdyby Władymir Putin obiecałby dziś którejś ze stron, że zlikwiduje konkurencję, być może zostałby do tego dopuszczony – mówi.
- Własne normy etyczne stały się narzędziem walki, to wpisuje się w tę konfrontację – dodaje Kreft. Jego zdaniem, obecnie jest kilka plemion, które „nie biorą jeńców ani nie zawierają taktycznych pokojów wokół ważnych dla państwa spraw”. - Cała przestrzeń publiczna jest tym ogarnięta. Widzę „Newsweeka”, który przebył długą drogę od komunikowania na sztandarach tolerancji i koncyliacji, mimo że stawał twardo na swoich pryncypiach, głosząc liberalizm wolnorynkowy i światopoglądowy. Teraz zaś jest na pierwszej linii walki. Jedną z praprzyczyn drogi, jaką przeszedł tygodnik, jest słaba odpowiedzialność mediów za swoje słowa – uważa medioznawca.
Kreft zauważa też wiodącą rolę Lisa w kreowaniu wizerunku pisma. - Niedobrze, gdy tak duży tytuł staje się one man show. I niedobrze, bo cała redakcja żyje w cieniu tego, co dzieje się na Twitterze kilku osób. Coraz więcej czytelników może czuć komfort, co nie znaczy, że odejdą, bo oni też się polaryzują – mówi.
Czy „Newsweek” mógłby istnieć bez Lisa? - To błędne przekonanie, że są ludzie niezastąpieni. Wiele osób tak uważa, myśląc „Newsweek”, widzą Tomasza Lisa. I ja mam coraz większe problemy, żeby tam dostrzec coś poza nim. Redakcja w tej wojnie dzielnie podąża za wodzem – twierdzi Kreft.
Tomasz Lis karierę zaczynał w 1990 roku w „Wiadomościach” TVP1. W latach 1994-97 był korespondentem TVP w Waszyngtonie. Od 1997 do 2004 tworzył „Fakty” w TVN, a później „Wydarzenia” w Telewizji Polsat, gdzie również prowadził autorski program „Co z tą Polską”. W latach 2008-2016 był autorem i prowadzącym programu „Tomasz Lis na żywo” nadawanego w TVP2. W latach 2016-2020 prowadził cotygodniowy program „Tomasz Lis.” na stronie internetowej „Newsweeka” i Onet.pl. W ub.r. zastąpił go podcast „Świat_pl”.
Dołącz do dyskusji: Tomasz Lis na czele „Newsweeka” przez 10 lat. „Tytuł zrósł się z naczelnym”