„Goodbye Mr. Marx” w kampanii odzieży Red Is Bad. „Marksowska wizja świata to zdecydowanie nie jest nasza”
Karol Marks mógłby mieć spory ubaw z reklam Red Is Bad, bo fetyszyzm i pseudo-kontrowersyjna komunikacja przysłaniają stricte biznesowe cele marki. Chociaż kampania mogłaby być lepsza i bardziej wyrazista, strategicznie jest strzałem w dziesiątkę - kampanię „Goodbye Mr. Marx” odzieży Red Is Bad oceniają dla Wirtualnemedia.pl Marek Staniszewski i Rafał Grzeszkowski. - Nazwa Red Is Bad nie wzięła się z powietrza. Marksowska wizja świata to zdecydowanie nie jest nasza wizja - uzasadnia Paweł Szopa, twórca tej marki.
Red Is Bad prowadzi kampanię reklamową nowej kolekcji tzw. odzieży patriotycznej. W reklamach pod hasłem „Goodbye Mr. Marx” pokazano m.in. jak para młodych ludzi maluje czerwoną farbą popiersie Marksa i mieli jego książki. Ma to być symbolem ich walki z filozofią lewicowej i wizerunkiem Karola Marksa. Reklamy umieszczono m.in. na fanpage marki na Facebooku oraz na stronie internetowej sklepu.
- Karol Marks to dla nas twórca jednej z najbardziej szkodliwych ideologii w historii ludzkości. Co ciekawe w dyskusjach o komunizmie Karol Marx obecnie jest przez wiele osób postrzegany jako niewinny filozof-utopista, a wszelkie „praktyczne” zło jakie wyrządził komunizm przypisywane jest Leninowi i Stalinowi - tak Paweł Szopa, założyciel Red Is Bad, uzasadnia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl nawiązanie do Marksa w kampanii. - Po uważnej lekturze dzieł Marksa nikt nie może mieć wątpliwości, że napisany przez niego program to bardzo konkretna lista działań mających doprowadzić do rewolucji komunistycznej przy wykorzystaniu przemocy. To Marks był „duchowym przywódcą” komunizmu. Nie rozumiemy, dlaczego ten pan z brodą w tak wielu tzw. intelektualistach wciąż budzi tak ciepłe odczucia - dodaje Szopa.
Kolekcja Goodbye Mr. Marx ma być symbolicznym pożegnaniem z Marksem - I jest to swego rodzaju powrót do źródeł - nazwa Red Is Bad nie wzięła się z powietrza. Marksowska wizja świata to zdecydowanie nie jest nasza wizja - mówi Paweł Szopa. Podkreśla też, że kampania nie jest wymierzona w nikogo konkretnego. - Atakujemy Marksa jako relikt przeszłości, który wciąż znajduje uznanie na uniwersytetach, zwłaszcza w Europie Zachodniej, a rzetelnej historii Marksizmu w szkołach się nie uczy. Dyskusja, jaką udało nam się wzbudzić w komentarzach, pokazuje, że jest o czym rozmawiać - dodaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Paweł Szopa.
Marek Staniszewski, założyciel agencji Heuristica przypomina, że jednym z ciekawszych wątków w filozofii Marksa był tzw. fetyszyzm towarowy. Zjawisko to polega na tym, że konsument skupia się głównie na „towarze” - tym, co może być sprzedawane i kupowane pomijając wartość i wysiłek wkładany przez jego wytwórców. - Materialne przedmioty stają się tu swoistą iluzją - nabierają nowego życia poprzez pojawiające się znaczenia, uczucia, symboliczne reprezentacje, które odciągają uwagę nabywcy od ludzkiej pracy i intencji zaangażowanych w powstanie produktu – mówi Marek Staniszewski.
Uważa, że sam Marks mógłby mieć spory ubaw z reklam Red Is Bad, bo - jak mówi - właśnie tego rodzaju fetyszyzm i pseudo-kontrowersyjna komunikacja przysłaniają stricte biznesowe cele marki Red is Bad, która – jak każda inna marka odzieżowa – funkcjonuje głównie w oparciu o zasadę popytu i podaży.
- Filozofia działania tej marki oparta jest zresztą nie tylko na fetyszyzmie, ale też na związanym z nim myśleniem magicznym. Przedmioty, czyli odzież stają się tu nośnikami jakiejś „patriotycznej mocy”, która miałaby się z nich uwalniać wraz z włożeniem bluzy, t-shirtu czy skarpetek. Ponieważ zaś w świecie magii wszystko jest możliwe, to zmieści się tu także cała nowa kampania pełna wewnętrznych sprzeczności. Z jednej strony widać tu negację marksistowskiej ideologii, z drugiej zaś sentyment i fascynację stylistyką kojarzoną z PRL-owskim socrealizmem - komentuje dla Wirtualnemedia.pl Marek Staniszewski.
Dodaje, że sama koncepcja odzieży „patriotycznej” wydaje mu się jednocześnie zabawna i niepokojąca. Zabawna, bo manifestacja przekonań politycznych poprzez strój kojarzy mu się trochę z Koreą Północną albo mundurkami maoistycznymi. Niepokojąca dlatego, że żadne widmo komunizmu nie krąży dziś raczej po Europie. - Krąży po niej widmo skrajnie prawicowego nacjonalizmu. Sprzedawanie ideologicznych mitów poprzez marki kierowane do młodych to moim zdaniem ryzykowna gra. No ale jest ryzyko, jest zabawa. I większa szansa na zysk - rzecz jasna – mówi Marek Staniszewski.
W ocenie Rafała Grzeszkowskiego, creative directora z agencji Communication Unlimited najnowsza kampania marki Red is Bad jest nie do końca trafiona. - Dlaczego atakujemy skromnego filozofa zamiast rzucić się na praktyków w stylu Lenina i Stalina? Czy to nie oni mają krew na rękach? Czy nie oni są lepszymi kandydatami na antychrysta? Dlaczego uderzać w intelektualistę i jego prace. Pod tym względem atak na filozofa przypomina publiczne palenie książek w Berlinie w 1933 roku i to mi się nie podoba. Uważam, że marka chcąca uchodzić za bezkompromisową może znaleźć sobie lepszego antybohatera - uzasadnia Rafał Grzeszkowski.
Dodaje, że chociaż kampania mogłaby być lepsza i bardziej wyrazista, strategicznie jest strzałem w dziesiątkę. - I spodziewam się sukcesu. Ciekawe tylko, że - o ironio - modele klęczą przed wizerunkiem Marksa. Nie wiem, jak mam to odbierać, może w ten sposób twórcy kampanii puszczają do nas oko - dodaje Grzeszkowski.
Dołącz do dyskusji: „Goodbye Mr. Marx” w kampanii odzieży Red Is Bad. „Marksowska wizja świata to zdecydowanie nie jest nasza”
Uważny czytelnik dał głos.