Interia.pl inwestuje, ale wolniej niż zakładano
Spowolnienie gospodarcze sprawia, że Interia.pl wolniej będzie uruchamiać nowe projekty niż planowano to jeszcze kilka miesięcy temu. Jak jednak zapewnia prezes Tomasz Jażdżyński budżet przeznaczony na inwestycje nie został zablokowany.
Na rynku nieco łatwiejszą sytuację mają większe podmioty, nieco gorzej mają ci mniejsi gracze. My należymy do tych większych, poza tym jak inne podmioty naszej wielkości, należymy do dużej grupy mediowej. To wszystko sprawia, że nasza sytuacja nie jest taka zła - zapewnia w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Tomasz Jażdżyński, prezes Interia.pl.
Podkreśla, że branża internetowa nie tyle straciła, co zmniejszyła się dynamika wzrostu przychodów. - Jeszcze rok temu zakładaliśmy, że wzrosty będą o wiele większe. Ale to wszystko nie wydarzyło się z dnia na dzień, co też sprawiło, że nie musieliśmy wykonywać żadnych gwałtownych ruchów - mówi Jadżyński.
Zarząd Interia.pl nie chce w ramach oszczędności zmniejszać zatrudnienia w firmie. Ale nie będą zatrudniane także nowe osoby, dlatego prace nad niektórymi projektami będzie trwać dłużej, niż to zakładano.
Inaczej się pracuje kiedy można zatrudnić np. dodatkowych 10 osób, a inaczej kiedy trzeba tę samą pracę wykonać zespołem, który się posiada - tłumaczy prezes.
Radosław Kucko, który od 1 sierpnia zasiądzie w zarządzie Interia.pl będzie odpowiadał m.in. za nowe projekty portalu. - Nie chciałbym, aby powstało takie przeświadczenie, że Radek Kucko jest wyłączenie od realizacji tylko nowych projektów. To jest jeden z najlepszych managerów internetowych w Polsce. Ma on nam generalnie pomóc - wyjaśnia Tomasz Jażdżyński.
Robert Stępowski: Pokusi się Pan o ocenę pierwszego półrocza 2009 roku?
Tomasz Jażdżyński, prezes Interia.pl: Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie. Czasami z miesiąca na miesiąc innym zaś razem nawet z tygodnia na tydzień. Do marca wyglądało na to, że będzie lepiej niż przypuszczaliśmy na początku roku. Później nastąpiły zmiany, a to za sprawą reakcji na spowolnienie gospodarcze innych mediów. Przede wszystkim myślę tutaj o stacjach telewizyjnych, które w znacznym stopniu obniżyły ceny reklam. Poprzez to oczywiście część budżetów odpłynęła z internetu.
Po analizie tego co aktualnie dzieje się na rynku jest
Pan wstanie określić na jakim etapie tego spowolnienia się
znajdujemy? Sytuacja zaczyna się już stabilizować i będzie
lepiej?
Tak jak mówiłem, ta sytuacja ciągle się zmienia. Mam jednak obawy,
że trzeci kwartał będzie jeszcze dla rynku dość słaby. Patrząc na
sytuację bardziej ogólnie, markoekonomicznie, zaczynają napływać
jakieś optymistyczne sygnały. Można je usłyszeć nie tylko od
przedstawicieli rządu, którzy taką mają też po części rolę, aby
dawać optymizm i nadzieję, ale także ze źródeł niezależnych.
Oczywiście to spowolnienie gospodarcze w różny sposób dotyka różne
branże. Być może media należą do tych sektorów, które ucierpiały
najbardziej. Patrząc jednak na to co dzieje się w innych częściach
Europy to nasz kryzys dotyka nas w sposób bardzo delikatny -
przynajmniej na razie.
Czyli żyjemy na takiej "wyspie szczęśliwości", której
kryzys nie dotyka?
"Wyspa szczęśliwości" to bardzo umowne i chyba trochę przesadzone
stwierdzenie. Ja bym naszą sytuację określił nieco inaczej. Mam
nadzieję, że będziemy taką wyspą, gdzie pomimo dużych spadków PKB w
regionie uda się utrzymać w Polsce jego dynamikę w granicach zera w
tym roku i jakąś przynajmniej niewielką poprawę w roku
przyszłym.
Czy to jest "wyspa szczęśliwości"? Wydaje mi się, że nie. Wystarczy
porozmawiać z wydawcami prasy, głównie codziennej, by zobaczyć, że
oni notują spadki wpływów reklamowych cennikowo średnio na poziomie
25 proc. Wiemy także jak wygląda polityka rabatowa we wszystkich
mediach w tym roku, a więc ten odpływ gotówki jest dużo większy.
Choć z drugiej strony kiedy przyrównamy te spadki do stacji
telewizyjnej jednego z ościennych krajów, która straciła wpływy
reklamowe na poziomie 80 proc to ubytek na poziomie 25 proc nie
jest tragedią.
Myśli Pan, że kryzys coś zmieni wśród największych
graczy internetowych? Będą spektakularne bankructwa, przejęcia
itp... w ramach pierwszej 10-tki Megapanela?
Nie widzę takiego zagrożenia, jak to było w czasach poprzedniego
kryzysu, kiedy to bańka internetowa pękła. Dziś sytuacja jest
zupełnie inna. Miejmy też nadzieję, że pomimo jej dynamiki znacznie
się nie zmieni. Nie widzę jednak zagrożeń, które doprowadzić by
mogły do wypchnięcia z rynku lub zmiany właściciela największych
podmiotów. Ale oczywiście zupełnie inaczej sytuacja będzie wyglądać
na rynku tych mniejszych podmiotów, gdzie na pewno zmiany będą
następować.
Co zatem Państwo jako zarządzający portalem Interia.pl
robicie, by nie odczuwać tak dotkliwie zmniejszenia się wpływów
reklamowych?
Na rynku nieco łatwiejszą sytuację mają większe podmioty, nieco
gorzej mają ci mniejsi gracze. My należymy do tych większych, poza
tym jak inne podmioty naszej wielkości, należymy do dużej grupy
mediowej. To wszystko sprawia, że nasza sytuacja nie jest taka zła.
Poza tym mieliśmy także szanse znacznie wcześniej obserwować to co
dzieje się na zachodzie i mentalnie się przygotowywać do tego
spowolnienia. Branża internetowa nie tyle straciła, co zmniejszyła
się dynamika wzrostu przychodów. Jeszcze rok temu zakładaliśmy, że
wzrosty będą o wiele większe. Ale to wszystko nie wydarzyło się z
dnia na dzień, co też sprawiło, że nie musieliśmy wykonywać żadnych
gwałtownych ruchów.
Musicie zwalniać ludzi lub rezygnujecie z realizacji
niektórych projektów?
Będzie to raczej przesunięcie w czasie realizacji pewnych naszych
działań. Inaczej się pracuje kiedy można zatrudnić np. dodatkowych
10 osób, a inaczej kiedy trzeba tę samą pracę wykonać zespołem,
który się posiada. To jest normalne. Na szczęście inne są
przewidywania co do rynku internetowego, a inne co do prasowego
generalnie mediowego, dlatego możemy sobie pozwolić na taką
strategię przeczekania i spowolnienie procesu rozwoju.
Nie obawiacie się, że będziecie musieli podjąć decyzję o
likwidacji, któregoś z projektów?
Likwidacja nierentownych serwisów to powszechna sytuacja stosowana
przez wszystkich uczestników rynku internetowego. Zazwyczaj tworzy
się wiele różnych projektów, ale raczej nie zdarza się by wszystkie
się sprawdziły, dlatego co jakiś czas się je likwiduje i uruchamia
inne. My nawet w ubiegłym roku kilka serwisów zlikwidowaliśmy, ale
ta decyzja nie miała nic wspólnego z kryzysem. To jest tak, że
jeśli ktoś zamyka serwis i zwalnia ludzi przy nim pracujących, nie
zatrudniając nowych do innego projektu - to jest wina kryzysu. Ale
jeśli stan zatrudnienia netto w firmie po zlikwidowaniu serwisu się
nie zmienia, to jest to jak najbardziej normalne działanie.
Mówi Pan o spowolnieniu realizacji pewnych planów, a z
drugiej strony od 1 sierpnia do zarządu Interia.pl dołączy Radosław
Kucko, który ma odpowiadać za nowe projekty Grupy
Bauer.
Obecna sytuacja, bez względu na to, czy będziemy nazywać ją
spowolnieniem gospodarczym, czy też kryzysem, nie oznacza
zablokowania budżetów inwestycyjnych, a jedynie pewnego rozłożenia
ich w czasie. Ale potencjał jaki ma cała grupa mediowa Bauer, który
można wykorzystać w internecie, jest tak duży, że nawet przy
wolniejszym wdrażaniu poszczególnych projektów pracy i tak będzie
bardzo dużo.
To kiedy nowe projekty pod kierownictwem nowego członka
zarządu zobaczą światło dzienne?
Te projekty są realizowane przez cały czas i nie chciałbym, aby
powstało takie przeświadczenie, że Radek Kucko jest wyłączenie od
realizacji tylko nowych projektów. To jest jeden z najlepszych
managerów internetowych w Polsce. Ma on nam generalnie pomóc. Nie
mam jednak w zwyczaju zapowiadać kiedy i co zostanie uruchomione.
Wolę mówić o projektach, które już ruszyły.
Ale ruszą jeszcze w tym roku?
Tak. O tym mogę zapewnić.
Cieszą Pana zapowiedzi o2.pl, że zrezygnuje ze współpracy z
serwisem Kurnik.pl?
Trudno mi to komentować. Czytałem na Wirtualnemedia.pl, że decyzja
ta jest spowodowana ciągłą krytyką płynącą pod adresem o.2.pl ze
strony konkurencji. Myślę, że jest to tłumaczenie co najmniej
niepełne. Z naszego punktu widzenia zaprzestanie współpracy o2.pl i
Kurnik.pl niewiele zmienia. Kurnik.pl był serwisem świetnie
wykorzystanym marketingowo przez o2.pl na przestrzeni kilku
ostatnich lat. Wtedy wnosił grupie o2.pl dużą oglądalność i znaczną
część czasu spędzonego na jej witrynach. Dziś pod względem czasu
Kurnik.pl nadal ma wysoką wartość, ale pod względem dobudowywania
zasięgu jego pozycja nie jest już tak znacząca.
Najbliższe lata będą należeć do społeczności internetowych
i dziennikarzy obywatelskich?
Społeczności internetowe i dziennikarstwo obywatelskie rzeczywiście
zazwyczaj są wypowiadane na jednym oddechu, ale w gruncie rzeczy to
zupełnie dwie odrębne dziedziny. Jeśli chodzi o serwisy
społecznościowe to ten trend na pewno się nie odwróci. Internet
służy nie tylko do publikacji treści wytwarzanych przez nadawców.
Jest to medium wielokierunkowe służące do komunikacji. Trudno
powiedzieć jak będą się rozwijać te serwisy - być może zostanie
utrzymana centralizacja i duże będą jeszcze większe, być może
jednak nastąpi swego rodzaju specjalizacja. Na pewno jednak nie
jest to moda, która przeminie.
Co więc z dziennikarstwem obywatelskim? Wyobraża pan
sobie, że za kilka lat cały kontent w internecie, łącznie z Państwa
portalem tworzyć będą dziennikarze obywatelscy, a zawodowi
dziennikarze przestaną być potrzebni?
To jest niemożliwe. Tym się różni medium posiadające swój brand, od
medium prezentującego dziennikarstwo obywatelskie, że właśnie tą
wiarygodność i brand posiada. Nie sądzę by się to miało zmienić.
Ludzie szukający ważnych dla siebie wiadomości, zawsze będą szukać
informacji w mediach wiarygodnych. Nie wierzę, że media posiadające
swoją markę, takie jak opiniotwórcze dzienniki, coraz częściej
także portale internetowe, znikną z rynku. Ktoś musi tę informację
uwiarygodniać swoim nazwiskiem.
Być może samo dziennikarstwo się zmieni, ale coraz częściej jest
niestety tak, że kiedy poszukujemy informacji nieco bardziej
wysublimowanej to już mamy z tym kłopot. Jeśli wyobrazilibyśmy
sobie, że nagle znikają wszystkie dzienniki drukowane to mielibyśmy
poważny kłopot. Fascynaci twierdzą, że to nie jest problem, bo mogą
powstać syndykaty dziennikarskie, które będą produkować kontent dla
różnych mediów. Zgadzam się. Możliwość takiego rozwoju sytuacji
istnieje. Myślę jednak, że drastycznie obniży się wtedy jakość
przygotowywanych materiałów. Będzie dochodzić do tak absurdalnych
sytuacji, że dziennikarz zajmujący się plotkami z show-biznesu
będzie zarabiał dużo więcej niż jego kolega przygotowujący
skomplikowane analizy, co z kolei wypchnie twórców "poważnych" i
"głębokich" materiałów z rynku. To z kolei obniży jakość mediów.
Wolałbym nie oglądać takiego scenariusza ale nie można go
wykluczyć.
Nie uważa Pan, że stworzenie medium komercyjnego, gdzie
kontent tworzyliby nieodpłatnie dziennikarze obywatelscy to świetny
model biznesowy?
Nie do końca wierzę, że uda się stworzyć kiedykolwiek takie medium.
Dziennikarstwo obywatelskie to bardziej działanie hobbystyczne,
realizacja samego siebie. Ale to nie jest prawdziwa praca
dziennikarska. Czym innym jest fenomen blogosfery, a zupełnie czymś
innym jest takie medium, o którym Pan mówi.
Dołącz do dyskusji: Interia.pl inwestuje, ale wolniej niż zakładano