SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Adam Jesionkiewicz: dzięki beaconom big data poprawi jakość życia milionów, a może miliardów ludzi

- Prawdziwa użyteczność beaconów nie zostanie przez użytkowników nawet odnotowana. Po prostu pewnego dnia ich smarfony i aplikacje staną się naprawdę smart. Będą znać kontekst miejsca, czy przedmiotu, przy którym się znajdują. Zniknie konieczność ręcznego wyszukiwania informacji - ocenia dla Wirtualnemedia.pl Adam Jesionkiewicz, założyciel i CEO Ifinity.

Adam Jesionkiewicz Adam Jesionkiewicz

Beacony są częścią tzw. rynku Internet of Things - czyli urządzeń, które mogą gromadzić, przetwarzać lub wymieniać informacje za pośrednictwem internetu. Obecnie szacuje się, że na świecie zainstalowanych jest ok. 5 miliardów takich urządzeń. Jesteśmy jednak dopiero na początku boom-u związanego z inteligentnymi urządzeniami. Do 2019 roku ma być już 23,3 miliarda aktywnych urządzeń. Te liczby dobrze pokazują potencjał jaki ma ta technologia przed sobą.

Nasz kraj zajmuje na tym tle ciekawą pozycję pioniera w zakresie producentów i integratorów rozwiązań opartych na beaconach. Choć oczywiście nie tylko. Także od strony implementacji w niektórych sektorach stoimy w ścisłej czołówce światowej. Takim przykładem może być IoT w sektorze inteligentnych miast. Warszawa ze swoją „Virtualną Warszawą” to absolutna czołówka i największy „beaconowy” projekt na świecie (ok. 0,5 mln sensorów w przestrzeni publicznej, 50 milionów złotych na budżet projektu). Inne miasta też nie chcą być w tyle i już teraz analizują korzyści, jakie stoją za systemami „smart city” dla mieszkańców.

Znacznie wolniej do IoT adaptuje się tzw. retail. On w naszym kraju nie będzie jeszcze wytyczał światowej innowacji, przynajmniej nie w najbliższych latach. Oczywiście nie oznacza to, że nic się w tym segmencie nie dzieje. Trudno go jednak porównać z tym, co w tej chwili opracowujemy dla Dubaju, Londynu, czy choćby Istambułu. Z drugiej strony wierzę jednak, że to się może bardzo szybko zmienić, bo jak pokazują przykłady, coraz częściej nasz krajowy biznes chce także być innowatorem, a nie tylko naśladowcą modnych trendów ze świata.

Nie sądzę, aby gdzieś na świecie istniała jakaś branża, w której ktoś nie myśli dzisiaj o implementacji rozwiązań IoT (w tym samych beaconów). Te technologie pozwalają optymalizować procesy, oszczędzać pieniądze, generować nowe kanały przychodowe, nowe transakcje, czy to pośrednio, czy bezpośrednio. Świat tranzytuje w stronę pełnej digitalizacji, a tam systemy komputerowe (czy to smartfon, czy inne dedykowane) muszą znać kontekst cyfrowy miejsca, czy przedmiotu. Do tego potrzebne są tagi, sensory, czy  bardziej zaawansowane urządzenia wspierające te procesy. Trudno generalizować na tak dużym poziomie ogólności, bo każda branża i każde wdrożenie jest inne, zarówno sprzętowo, software’owo, jak i pod względem celu, ale dzisiaj bezpiecznie jest powiedzieć, że IoT wywróci do góry nogami każdą branżę, nawet twoją wagę, lodówkę, czy rower.

Software, a za chwilę sztuczna inteligencja (czy raczej cognitive computing), potrzebuje danych. Bez danych fizycznych o miejscu i zachowaniu obiektu zastosowanie tzw. big data nie będzie efektywnie uzasadnione. To dzięki beaconom i całemu IoT big data przyniesie niespotykane efekty poprawiające jakość życia milionom, a może miliardom ludzi i przestanie być tylko popularnym buzzwordem.

Na pewno jeżeli chodzi o branże, to dzisiaj z perspektywy IoT najwięcej pieniędzy jest w branży „produkcji” (manufacturing). To się będzie zmieniać. Za chwilę Smart Cities, Smart Farming, Smart Buildings, itp. Pracujemy jako Ifinity w Alliance for Internet of Things Innovation przy Komisji Europejskiej (AIOTI). Mamy dostęp do wiedzy i badań, wg których wytyczana jest z naszą pomocą strategia całego kontynentu i mogę zapewnić, że tych korzyści i branż odnoszących korzyści jest naprawdę dużo. Co więcej, Unia Europejska chce przyspieszyć adaptację IoT w kilku takich strategicznych sektorach, więc w Europie będzie się działo w tym temacie bardzo dużo. Co więcej, są na to środki. W najbliższych 2 latach na same piloty Komisja przeznaczy ponad 100 milionów euro. Za 5 lat nie poznamy naszego świata.

Co z podnoszoną przez niektórych kwestią ochrony danych związaną z beaconami? Zjawisko IoT jest całkowicie nowe i trudno w ogóle znaleźć w historii tej planety jakiś punkt odniesienia. W kwestii samych beaconów sprawa prywatności, czy bezpieczeństwa danych jest zwyczajnie demonizowana. To w końcu prosta „latarnia morska”, która wysyła swój identyfikator. Nic nam z telefonu, czy zegarka nie odczytuje (i nie gromadzi danych). Zupełnie inną parą kaloszy jest sama aplikacja, czy środowisko chmury. Magia IoT powstaje z połączenia wielu różnych źródeł danych i tu oczywiście wszyscy widzimy niebezpieczeństwa. Mamy tu do czynienia z odwiecznym dylematem pytającym, jak wiele możemy poświęcić z naszej prywatności dla naszej wygody. Ten paradygmat jest też zależny od miejsca i kontekstu. Kiedy na przykład kupujemy garnitur to nie mamy przecież problemu, żeby podać nasze intymne wymiary. Z drugiej strony pewnie nie chcielibyśmy żeby te dane były całkowicie publiczne. Problem IoT w pierwszej fazie będzie zbliżony do problemów prywatności w internecie, czy świecie mobilnym. Nie mniej z czasem się do tego przyzwyczaimy, choćby ze względu na benefity, które, jak już mówiłem, poprawią jakość życia ogromnej rzeszy ludzi.

Z moich obserwacji wynika, że najbardziej drażliwe dane w Internecie pochodzą nie z pasywnych sensorów, ale podajemy je sami w ramach twórczości np. w serwisach społecznościowych. Jak widać, nie trzeba czekać na rewolucję IoT, żeby dowiedzieć się, co nasz sąsiad jadł dzisiaj na śniadanie, czy o której godzinie wrócił do domu.

Mogę zapewnić, że wszyscy producenci, czy to sprzętu, czy software’u, mają pełną świadomość odpowiedzialności. W AIOTI powołaliśmy specjalne spec grupy, które pośrednio i bezpośrednio wpłyną na ochronę prywatności (standaryzacja i prywatność, legislacja). Apple czy Google z każdą ewolucją ich systemów uszczelniają możliwość śledzenia poczynań ludzi bez ich wiedzy (jak choćby randomizacja MAC adresów wifi, czy zaawansowany system przyznawania pozwoleń dla aplikacji).

Musimy mieć przede wszystkim wiedzę i móc kontrolować, gdzie i w jaki sposób te dane przenikają do innych ekosystemów. Podoba mi się wizja np. badania naszego zdrowia przez toaletę, czy kontrola odżywania przez dane z wagi, lodówki, talerzy, czy kubków. Ale już połączenie tych danych i udostępnienie ich bez naszej wiedzy firmom ubezpieczeniowym będzie budziło mój sprzeciw (przeczy to idei „ubezpieczenia”, które przecież jest oparte na pewnej formie ryzyka i niewiedzy). Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że nie ma od tego odwrotu i w przyszłości będziemy chcieli kwantyfikować wszystko.

Żeby zrozumieć zjawisko prywatności trzeba prześledzić jej ewolucję na przestrzeni wieków. Gdybyśmy ją sprowadzili do cyfr i spróbowali nanieść na wykres, to sądzę, że każdy z nas jest w stanie wyobrazić sobie, jak wygląda trend. Niektórzy twierdzą, że w przyszłości nie będzie nic takiego, jak prywatność. Dzisiaj brzmi to pewnie złowrogo, bo płynie z tego wiele zagrożeń. Jeżeli jednak te zagrożenia będziemy w stanie wyeliminować, to pewnie nie będzie to takie straszne. Gdybyśmy Internet w jego początkach obudowali strachem i zakazami, to nawet nie mielibyśmy szansy poznać jego potencjału. Chyba nikt dzisiaj nie ma wątpliwości, że warto było ponieść to ryzyko?

Trzeba pamiętać, że beacony nie są produktem konsumenckim. Każda rozwinięta technologia dąży do tego, żeby być niedostrzegalna, transparentna. Z beaconami jest podobnie. Ich prawdziwa użyteczność nie zostanie przez użytkowników nawet odnotowana. Po prostu pewnego dnia ich smarfony i aplikacje staną się naprawdę smart. Będą znać kontekst miejsca, czy przedmiotu, przy którym się znajdują. Zniknie konieczność ręcznego wyszukiwania informacji.

Pewnie jest jedno - każda fizyczna „rzecz” musi w przyszłości potrafić komunikować się z innymi „maszynami”. Nawet nasz t-shirt musi umieć przedstawić się pralce, żeby wiedziała, jak ma go wyprać. Technologia ewoluuje bezustannie. Dla nas kluczowa jest platforma GEOS, która staje się takim Systemem Operacyjnym dla IoT i to w niej upatrujemy całą „inteligencję” i przyszłą rewolucję. Sam hardware zaczyna się powoli komodyzować i specjalizować. Beacon staje się żarówką, lodówką, samochodem, sensorem parkowania, czy czymkolwiek innym. Dlatego właśnie użyłem wcześniej frazy „technologia tranzytowa”.

Co do barier, które mogą przeszkadzać rozwojowi beaconów to sądzę, że pozostały już tylko te w głowie - mentalne. Po prostu musimy się powoli przyzwyczajać do benefitów płynących z zastosowania nowych technologii. Dzisiaj słowo beacon jest modne. Za chwilę przestaniemy na nie zwracać uwagę i wtedy w naturalny sposób te benefity będą rozszerzać naszą rzeczywistość. Beacony to nie jest nowy świat. To po prostu kolejna ewolucja komputerów i internetu, które żeby stać się naprawdę smart potrzebują „czuć” świat rzeczywisty poprzez cyfrowe zmysły (sensory). Rozróżnianie świata na „offline” i „online” przestanie mieć w przyszłości jakikolwiek sens.


Adam Jesionkiewicz, założyciel i CEO Ifinity

Dołącz do dyskusji: Adam Jesionkiewicz: dzięki beaconom big data poprawi jakość życia milionów, a może miliardów ludzi

2 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
biedak
Typowy bełkot pana menedżera - przełom, rewolucja itd.! Dla kogo przełom? Dla przecietnego czowieka? Nie, dla tych cwaniaków, którzy temu przeciętnemu człowiekowi próbują za wszelką cenę wcisnąć kolejny "bajer", żeby prowizję dostać. A dalej: premia dla zarządu i prezesa, akcje pracownicze, wzrost kursu na giełdzie, rekordowa sprzedaż itd. Komu wy ten kit wciskacie?
0 0
odpowiedź
User
realista
Wybaczcie, ale sluchac/czytac juz sie nie da tych zaklinaczy rzeczywistosci... Pierdolety jakich malo. Jezeli sila nie wcisniecie ludziom czytnikow (aplikacji itp), to ta wasza rewolucja sie skonczy razem z fundaszami na kupowanie tych artykulow. Zaklinacie rzeczywistosc rysujac wizje usera podporzadkowanego waszej idei - nic z tego nie bedzie, bo user ma w d... wszystko, co rzeczywiscie go nie interesuje. Skonczy sie wiec tym, ze docierac bedziecie z tymi informacjami do osob przypadkowych - tyle w przypadku marketingowego ujecia. Idac dalej, chcecie uzytkownika z jego personalnym urzadzeniem opisac za wszelka cene, zeby podniesc konwersje (z czegokolwiek...) i tu podobnie... Skonczy sie na tym, ze kazda proba zmuszenia uzytkownika do poddania sie takiemu "zmierzeniu" bedzie powodowac u niego irytacje, a jesli nie bedzie mogl miec na to wplywu, to takie urzadzenie nie bedzie dla niego pierwszym na liscie zakupowej. Dodatkowo, jezeli rzeczywiscie ktos sprobuje masowo wdrozyc takie rozwiazania i markowac kazdego uzytkownika, to prawo predzej czy pozniej to ureguluje i zostaniecie z palcem w nosie robiac beacony dla ochroniarzy w tesco ;)
0 0
odpowiedź