Prezes Lidla do Mateusza Morawieckiego: 70 proc. obrotów dają nam polskie produkty, zamawiamy je do ponad 20 krajów
Maksymilian Braniecki, prezes Lidl Polska, w odpowiedzi na sugestie premiera Mateusza Morawieckiego, że największe sieci sklepów za mało promują polską żywność, stwierdził, że 70 proc. obrotów jego firmy przynosi sprzedaż polskich artykułów spożywczych. - W samym 2016 roku wartość produktów od polskich producentów wyeksportowanych za pośrednictwem naszej sieci do ponad 20 krajów, w których obecny jest Lidl, wyniosła 2 mld zł - dodał.
Dołącz do dyskusji: Prezes Lidla do Mateusza Morawieckiego: 70 proc. obrotów dają nam polskie produkty, zamawiamy je do ponad 20 krajów
Typowo "nasze" podejście. Zobacz kto ile płaci w Polsce podatku CIT i przeproś.
Odpowie, ci jak zwolennicy owsiaka - to są moje pieniądze i robię z nimi co chce i nic tobie do tego; ) A także szczerze to u mnie tak pół na pół - Wędliny , mięso i pieczywo to poza sieciówkami, w firmowych sklepach i piekarniach - tu przede wszystkim chodzi o jakość , a ceny przy przeliczeniu nie są tak straszne w porównaniu do sieciówek (ale przyznaje- gdybym miał dużą rodzinę - 5 czy 6 dzieci to by zostały tylko sieciówki) , warzywa i owoce - tu mam farta, bo niedaleko ode mnie jest wielkie gospodarstwo z własna giełdą w weekend. a reszta np chemia , produkty przetworzone , słodycze, alkohol to zależnie od tego gdzie robię zakupy - ale tu przyznaję ze to raz w tygodniu najczęściej w biedrze bo najbliżej ; ) Nie ma z tym problemu że sklep zagraniczny - tak długo jak płaci dobrze swoim pracownikom i płaci wszystkie podatki, ale nie bądź naiwny i dobrze wiesz że takie firmy - molochy optymalizują koszty gdzie się da ; )
Lidl Polska, a Lidl Deutschland to dwie różne spółki. Tam na półkach przeważają produkty od niemieckich producentów, a w Polsce od polskich. W Gracji będą to firmy greckie, w Wielkiej Brytanii brytyjskie, w Czechach czeskie itd. Na tym opiera się model biznesowy dyskontów. Ceny są niższe, bo sklep nie ponosi kosztów spedycji międzynarodowej. W ofercie przeważają produkty marki własnej, więc to czy konsumenci znają ich producenta, nie ma wielkiego znaczenia. Lokalny "no name", który nie ponosi wydatków na reklamę i promocję, będzie w dodatku tańszy od międzynarodowego koncernu. Wyprodukuje to samo za mniej.