1,6 mln podpisów poparcia Rafała Trzaskowskiego. „To manifestacja siły, ale może też mobilizować elektorat Andrzeja Dudy”
Rafał Trzaskowski w ciągu zaledwie kilku dni, dzięki szerokiej akcji i zaangażowaniu wielu ludzi, zebrał blisko 1,6 mln podpisów poparcia dla jego kandydatury w wyborach prezydenckich. Zdaniem ekspertów od marketingu politycznego liczba ta nie tylko robi wrażenie, ale też dowodzi, że kandydat Koalicji Obywatelskiej swoją energią, zapałem i świeżością porwał ludzi i dał im nadzieję. Przestrzegają, że tak wysoki wynik może okazać się zgubny, bo istnieje ryzyko zdemobilizowania jego elektoratu, z kolei dla elektoratu PiS może być sygnałem do jeszcze większej mobilizacji.
We wtorek 9 czerwca br. Rafał Trzaskowski, kandydat Koalicji Obywatelskiej złożył w Państwowej Komisji Wyborczej podpisy, które umożliwiają start w wyborach prezydenckich. By tak się stało, potrzeba ich 100 tys. Trzaskowski złożył ich 1,6 mln zł. Wciąż trwa ich liczenie w PKW. Liczba ta jest tym bardziej zaskakująca, że prezydent Warszawy miał na ich zebranie zaledwie 6 dni.
W akcję zbierania podpisów dla niego zaangażowało się wiele osób, mniej i bardziej znanych. Media prześcigały się w pokazywaniu zdjęć ogromnych kolejek ludzi czekających na ich złożenie na ulicach wielu mniejszych i większych miast. Prowadzono też szereg akcji mobilizujących w mediach społecznościowych.
Nie słabnie też widoczne w sondażach poparcie dla Rafała Trzaskowskiego. 41,17 proc. poparcia uzyskałby w wyborach ubiegający się o reelekcję prezydent Andrzej Duda, a 28,14 proc kandydat KO Trzaskowski - wynika z sondażu Instytutu Badań Pollster dla "Super Expressu".
Najnowszy sondaż jasno wskazuje na to, że na placu boju o prezydenturę liczy się już tylko dwójka kandydatów. Walczący o kolejne pięć lat w Pałacu Prezydenckim Andrzej Duda i jego konkurent z PO Rafał Trzaskowski zostawiają resztę stawki daleko w tyle - czytamy.
W porównaniu z poprzednim sondażem, który Instytut Badań Pollster przeprowadził dla "Super Expressu" pod koniec maja (26-27 maja), obaj główni kandydaci nieznacznie poprawili swoje notowania. Duda z 38,94 proc. na 41,17 proc. a Trzaskowski z 26,60 proc. na 28,14 proc. - czytamy w "SE".
Jak wynika z sondażu "SE", trzeci w zestawieniu Szymon Hołownia pod koniec maja notował 16,41 proc. poparcia, aktualnie jest to 14 proc. Robert Biedroń (Lewica) zanotował wzrost z 5,14 proc. pod koniec maja do 5,22 w czerwcu. Władysław Kosiniak - Kamysz (PSL) 5,46 proc. w maju vs. 4.99 proc. w czerwcu. Krzysztof Bosak (Konfederacja) - spadek poparcia z 5,71 proc do 4,97 proc.
Badanie zrealizowano przez Instytut Badań Pollster w dniach 9-10 czerwca 2020 roku na próbie 1091 dorosłych Polaków.
Trzaskowski swoim wejściem obudził ludzi
Dr Krystian Dudek, właściciel Instytutu Publico, ekspert ds. marketingu politycznego i wizerunku przypomina, że jeszcze miesiąc temu wyborcy opozycji wiedzieli, że wybory wygra Andrzej Duda, nawet w 1 turze. Twierdzi, że po wejściu do gry Rafała Trzaskowskiego i jego pierwszych sondażach, wyborcy KO poczuli, jakby urosły im skrzydła, jakby zobaczyli światełko w tunelu.
- Trzaskowski zaczął mocno, jak fighter, agresywnie. Obudził tym ludzi i zabrał innym kandydatom opozycji głosy i nadzieje. Kamysz zniknął, Biedroń - będący moim zdaniem największym rozczarowaniem tej kampanii w zasadzie zamyka stawkę poważniejszych kandydatów, Hołownia, który już czuł, że wita się z gąską i może wejść do II tury, w której wszystko jest możliwe - zobaczył swoje miejsce w szeregu i zamyka podium – komentuje Krystian Dudek.
Ocenia, że po agresywnym starcie, polityk ten wykonuje przemyślane ruchy. - Narracja o szacunku dla Lecha Kaczyńskiego czy pochwała 500 plus ma pokazać, że nie jest tak straszny jak rysuje go TVP. Trzaskowski musi zmienić narrację PO, bo ta od lat taka sama, pokazywała, że się nie sprawdza. Zatem kto chce głosować przeciwko Dudzie, może postawić na najmocniejszego z jego przeciwników, a tym dzisiaj jest Rafał Trzaskowski – podkreśla nasz rozmówca.
Jego zdaniem Trzaskowski ma pewny elektorat PO czy, a celem teraz stało się odebranie głosów Andrzejowi Dudzie. - Każdy głos przechodzący z Dudy na Trzaskowskiego - należy liczyć podwójnie, bo Duda straci, a Trzaskowski zyska. Wyrwane choćby 3-5 proc. to realnie 6-10 proc. Do tego próba strategicznego wzmocnienia Bosaka kosztem Dudy też ma swój sens. Celem samym w sobie jest też uśpienie czujności bojowej elektoratu PiS, by ten nie czuł, że musi iść walczyć ze złem wcielonym. Stara zasada marketingu politycznego mówi, że w kampanii trzeba opowiedzieć siebie i przeciwnika. Duda (w jego imieniu TVP) oraz Trzaskowski opowiadają teraz swoje wersje wyborcom. TVP straszy Trzaskowskim, a ten sprytnie i delikatnie puszcza oko do wyborców PiS, jednocześnie mówiąc do swoich tak, by ich motywować – zaznacza Krystian Dudek.
Mocniej zawalczyć w mniejszych miastach
W rozmowie z Wirtualnemedia.pl ekspert przyznaje, że w tym kontekście zastanawia go czy 1,6 mln podpisów to dobry wynik. - Liczba robi wrażenie. I właśnie w tym może tkwić problem Rafała Trzaskowskiego. Jego wyborcy mogą pomyśleć, że jest ich na tyle dużo, że ich jeden głos nie zmieni wiele i zamiast iść do urn, spędzą czerwcową niedzielę w domu lub poza miastem.. Suma takich pojedynczych przypadków może stanowić pokaźną liczbę. Natomiast elektorat PiS 1,6 mln może odebrać jako sygnał do mobilizacji – podkreśla Krystian Dudek.
Jego zdaniem, jeśli obecny prezydent Warszawy chce wygrać wybory prezydenckie musi mocniej zawalczyć o głosy w małych miastach, bo w dużych przewagę ma z definicji. Musi pokazać, że jest liderem, że porywa, ale też musi zapewnić wyborców, że głos na niego to nie głos na chaos i spory między rządem a prezydentem, kosztem wyborcy. Bo obecnie taką wizję rysuje przed wyborcami sztab Dudy.
W ocenie Bartosza Czupryka, specjalisty ds wizerunku, marketingu politycznego i strategii Rafał Trzaskowski pręży muskuły i jest to manifestacja siły. Uważa, że są to działania psychologiczne dla poprawy ego kandydata i zaprezentowania zasobów społecznych. - To PR-owa zagrywka dla wzmocnienia pozycji. W końcu kampania nabiera charakteru. Dotychczasowa, rodem z filmów klasy B wynudziła chyba nas wszystkich. Platforma mobilizuje się po porażce Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i jak widać wyciągnęła z niej sensowne wnioski. Rafał Trzaskowski działa instynktownie, impulsywnie, nie kryje skłonności do zaczepki dla podsycania emocji. Wie, czego chce tłum. Jest zupełnym przeciwieństwem swojej poprzedniczki, której bliżej było do opiekunki domowego ogniska niż wojowniczki. Trzaskowski podtrzymuje w swej kampanii narrację konfrontacji, aby zmaksymalizować zasięg, rozpoznawalność i szansę wygranej, głównie wśród wielkomiejskiego elektoratu - analizuje ekspert.
Motorem kampanii – uprzedzenie do władzy
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że zdecydowana większość wyborców oczekuje od kampanii emocjonującego przebiegu - kampania powinna zapadać w pamięci, powinno mówić się o niej głośno.
- Wielu ekspertów twierdzi, że to program kandydata ma kluczowe znaczenie. Nic bardziej mylnego. Liczy się to co czują wyborcy. W Polsce rzeczowa analiza kandydata oraz jego programu dokonuje się dopiero gdy przychodzi wybrać między większym lub mniejszym złem... Trzaskowski chce wykorzystać niechęć do PiS i rosnące napięcie społeczne będące konsekwencją zamrożenia gospodarki. Ludzie boją się o pracę, sytuacja ekonomiczna i gospodarcza mimo zapewnień rządu jest niepewna. PiS w swojej hojności nie ma umiaru. Mieszkańcom wielkich miast bliżej do zachodnioeuropejskich zwyczajów niż małomiasteczkowych tradycji. Trzaskowski zbiera elektorat proeuropejski, zniechęcony do PiS-u i jego polityki zagranicznej. To nie charyzma kandydata jest motorem kampanii tylko uprzedzenie do władzy, "ich" sposobu rządzenia, i negacja wszystkiego tego - brzydko mówiąc - co pisowskie – podsumowuje Bartosz Czupryk.
Według Rafała Czechowskiego, managing directora w Imago PR akcję zebrania i dostarczenia do PKW spektakularnej liczby ponad półtora miliona podpisów poparcia dla Rafała Trzaskowskiego można rozpatrywać w kilku wymiarach.
Jego zdaniem tak duża liczba względem wymaganych 100 tys. jest zawsze demonstracją siły i często przewagi nad kontrkandydatami. - Jest namacalnym, czego nie można powiedzieć o sondażach, dowodem skali poparcia dla kandydata. Jest okazją do jego zwizualizowania i może służyć jako impuls wyzwalający zachowania oparte o tzw. społeczny dowód słuszności. Podobnie działały obrazy długich kolejek chętnych do złożenia podpisu. Bez wątpienia mobilizuje to elektorat KO. Na poziomie taktycznym, w obecnych realiach te narzędzia była ekskluzywnie dostępne kandydatowi KO, więc należało się spodziewać, że sztab będzie chciał maksymalnie wykorzystać okazję i to się udało – komentuje Rafał Czechowski.
Dodaje, że mobilizacja z podpisami poparcia ma także znaczenie w kontekście prezentowania tego zadania jako nadzwyczaj trudnego dla kandydata w dniach niepewności co do terminu wyborów. - Przez kilka dni spekulacje na temat zdolności Trzaskowskiego do zgromadzenia odpowiedniej ich liczby w dostępnym czasie dzisiaj pozwalają wysłać przekaz, że to jest kandydat "nie do zatrzymania". Samo zbieranie podpisów pod kandydaturą i jego skuteczność są też wyrazem skuteczności sztabu i struktur KO jako zasobu w porównywalnej skali niedostępnego innym kandydatom opozycji demokratycznej. Dla samej PO całą akcja, podobnie jak błyskawicznie zorganizowany objazd po Polsce ma jeszcze jedną niezwykle ważną funkcję integracji i mobilizacji zrezygnowanych i zniechęconych ostatnio struktur. Tempo, w jakim kandydat tej formacji wspiął się na szczyt rankingu pretendentów jest dla wewnętrznego otoczenia PO dowodem na to, że ta właśnie partia pod względem siły sprawczej jest na razie nie do zastąpienia - przynajmniej dla środowisk wielkomiejskich – podkreśla szef Imago PR.
Ocenia, że kampania Rafała Trzaskowskiego w ciągu ostatnich kilkunastu dni wyróżniała się dynamizmem i intensywnością na tle zrazu jakby nadal "zamrożonych" konkurentów, a swoją autoprezentacją i działaniami kandydat ten konsumuje więc efekt świeżości i korzysta nieproporcjonalnie na "nowej" kampanii ze "zużytymi" już nieco rywalami.
Do tej pory nie przegrał żadnej kampanii
Także Joanna Rutkowska, head of public affairs&corporate communication w agencji 24/7 Communication uważa, że blisko 1,6 mln podpisów do liczba imponująca. Zwraca jednak uwagę, by pamiętać, że podpis nie zawsze jest równoznaczny z poparciem dla kandydata. - Zapewne na listach znalazło się wiele osób, które nie zamierzają przynajmniej w pierwszej turze poprzeć Trzaskowskiego, ale wyrazili w ten sposób swój sprzeciw wobec wyznaczenia kandydatowi krótkiego terminu na tę czynność. Niemniej jednak udało mu się zmobilizować wiele osób – przed nami jednak blisko 3 tygodnie kampanii, które mogą zmienić wiele – zaznacza Joanna Rutkowska. Jej zdaniem nowa energia i aktywność jaką wniósł Trzaskowski pozwoliła ożywić nieco elektorat.
Według Marka Gieorgicy, partnera zarządzającego w Clear Communication Group Rafał Trzaskowski tak dużą liczbą zebranych podpisów dostał świetny prezent na początek swojej oficjalnej kampanii. Nasz rozmówca przypomina, że po pierwsze tylko on zbiera podpisy, inni kandydaci nie mają tego elementu aktywności i nie mogą medialnie akcji wykorzystywać.
- Co ważne do akcji zbierania podpisów nie potrzeba nawet udziału kandydata – kampania robi się wszędzie i bez niego. Kontrkandydaci mogą ją robić głównie osobiście, a to ogranicza ich możliwości. Po drugie – krótki termin na zebranie podpisów okazał się mobilizujący i to zbieranie podpisów znalazło się w centrum uwagi mediów – ile uda się zebrać, jak dużo będzie podpisów. Jednak ten element to oczywiście nie wszystko, sam Rafał Trzaskowski też jest hiperaktywny i widoczny. Trzeba pamiętać, że do tej pory jeszcze nie przegrał żadnej kampanii wyborczej, w której uczestniczył. Ma doświadczenie i potrafi się odpowiednio zmobilizować. Ma też mało czasu, a dużo energii, więc to mu pomaga. Jak to obrazowo określił Szymon Hołownia – zawodnik został wysadzony z samochodu na trasie wyścigu tuż przed metą, a inni uczestnicy już są dość zmęczeni tym wyścigiem. I nieco opatrzyli się – mają niewiele nowego do powiedzenia i zaproponowania - komentuje Gieorgica.
Twierdzi, że kluczowy będzie jednak udział w debatach, przed pierwszą i drugą turą. To ten element może być rozstrzygający przy krótkiej kampanii. Jego zdaniem ważna będzie także mobilizacja elektoratów do pójścia na głosowanie. - Co przy wciąż dużym zagrożeniu związanym z epidemią może być wyzwaniem. Co innego jest bowiem odpowiedzieć na pytanie w przedwyborczym sondażu telefonicznym, a co innego pójść na samo głosowanie. Uważam, że duża grupa ludzi wciąż odczuwa strach przed zarażeniem się – restauracje, hotele czy galerie handlowe nie są przepełnione. Pójście na wybory, gdzie będzie duże skupisko ludzi dla części osób może okazać się zbyt ryzykowne. Ten kandydat, który lepiej zmobilizuje swoich wyborców do pójścia na głosowanie na pewno bardzo zwiększy swoje szanse - mówi Marek Gieorgica.
Daje ludziom nadzieję
Z kolei Hanna Waśko, szefowa agencji Big Picture zwraca uwagę na to, że Rafał Trzaskowski chce wygrać, zależy mu i to widać, a to daje ludziom nadzieję, wiatr zmiany jest wyczuwalny - w kampaniach wyborczych to te emocje i porwanie ludzi są najważniejsze, to ludzie, struktury i sympatycy są najlepszymi ambasadorami.
- Akcja z podpisami to pokazała - ludzie chcą pomóc, chcą to zrobić, razem. Takiej nadziei w uśpionej PO brakowało i to jest duży sukces kandydata i sztabu. Półtora miliona podpisów to pokaz siły - udany i dobrze ograny komunikacyjnie. Rafał Trzaskowski dostaje też na pewno premię związaną z dużym zaufaniem do samorządowców. Jest gospodarzem miasta, zarządzał kryzysem, odróżnia się od "polityków z Wiejskiej" na plus – ocenia ekspertka.
Zaznacza przy tym, że cała kampania to jednak wciąż gra na starym, znanym boisku - spolaryzowane "bąble" PiS kontra reszta świata i pogoń od newsa do newsa. - Prezydent to ten człowiek w państwie, który może i powinien myśleć 20 lat do przodu. Dalej niż perspektywą kolejnego tweeta i przekazów dnia. W kategoriach kryzysu klimatycznego, gigantycznego wyzwania, jakie niesie nam demografia, kryzysu zaufania społecznego, który trzeba będzie odbudować itd. Takie myślenie o państwie i wytyczanie kierunków na przyszłość widać np. u RPO, Adama Bodnara. W kampanii prezydenckiej na razie go brakuje - ogromnie liczę, że to się zmieni. Przy tej energii nowy kandydat może wnieść nową jakość – komentuje Hanna Waśko.
Dołącz do dyskusji: 1,6 mln podpisów poparcia Rafała Trzaskowskiego. „To manifestacja siły, ale może też mobilizować elektorat Andrzeja Dudy”