Napiszesz coś wbrew prawu, zablokuje to Urząd. RPO punktuje pomysły rządu
Według rządowego projektu nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną Urząd Komunikacji Elektronicznej ma decydować o blokowaniu nielegalnych treści w internecie. Szereg zastrzeżeń do takiego rozwiązania zgłasza Rzecznik Praw Obywatelskich. Ma wątpliwości co do poszanowania podstawowych praw i wolności jednostki, w tym wolności słowa.

Projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną autorstwa Ministerstwa Cyfryzacji wprowadza procedurę, która ma umożliwić prezesowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) rozstrzyganie, czy zablokować nielegalne treści w internecie. Według projektu ma się to dziać bez udziału sądu i wiedzy autorów wpisów.
Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski zapowiedział, że od prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej zależeć będzie także regulamin blokowania treści w internecie.
Nowela ma wdrażać do polskiego porządku prawnego unijne rozporządzenie, akt o usługach cyfrowych (DSA), które obowiązuje w państwach członkowskich od lutego ubiegłego roku. W ocenie ekspertów zacytowanych przez "Dziennik Gazeta Prawna", który jako pierwszy nagłośnił sprawę, procedura jest zagrożeniem dla wolności słowa.
Które treści będzie mógł blokować UKE
Zgodnie z projektem nowelizacji prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej będzie mógł blokować treści z trzech obszarów: naruszających prawa własności intelektualnej, naruszających dobra osobiste oraz mających znamiona czynu zabronionego lub pochwalających lub nawołujących do popełnienia czynu zabronionego.
Wniosek o taką blokadę będzie mógł złożyć podmiot lub osoba, których dobra osobiste lub prawo własności intelektualnej zostaje zagrożone, prokurator, policja, usługobiorca lub zaufany podmiot sygnalizujący.
W ramach konsultacji społecznych opinię o projekcie wyraził Rzecznik Praw Obywatelskich. Zwrócił uwagę, że na mocy przepisów postępowanie dowodowe prezesa UKE „ma być ograniczone do dowodów przekazanych przez wnioskodawcę i przedstawionych przez dostawcę usług pośrednich, zwłaszcza materiałów zgromadzonych w ramach mechanizmu „zgłaszania i działania” oraz dowodów możliwych do ustalenia na podstawie danych Prezesa UKE.
– Projekt w tym zakresie nawiązuje do postępowania dowodowego w administracyjnym postępowaniu uproszczonym. Prezes UKE może przeprowadzić dowód z zeznań świadków, przesłuchania stron, opinii biegłych oraz oględzin tylko w sprawach szczególnie skomplikowanych – wyliczono.
RPO wskazuje, że w takim postępowaniu status strony będą mieć jedynie osoba lub podmiot, który zgłosił wniosek o blokadę, oraz dostawca usług pośrednich. – Nie przewidziano udziału autora zgłoszonego przez wnioskodawcę wpisu, który nie ma prawa do bycia wysłuchanym, czy nawet prawa poinformowania go o wszczęciu całej procedury – zauważono.
– Może to poważnie naruszać prawo do efektywnej ochrony prawnej osoby, która stworzyła daną treść i ograniczać jej wolność komunikacji i wyrażania opinii. Decyzja Prezesa UKE może bezpośrednio wpłynąć na jej swobodę wypowiedzi. Ograniczenie to nie znajduje zatem uzasadnienia, gdyż stanowisko twórcy treści może mieć istotne znaczenie dla oceny spraw – oceniono.
Według RPO udział autora treści w postępowaniu „może dostarczyć kluczowych wyjaśnień i dowodów istotnych dla prawidłowego rozstrzygnięci”. – Zasadne jest zatem rozważenie przepisu, który umożliwi Prezesowi UKE informowanie twórcy treści o złożeniu wniosku o wydanie nakazu blokowania dostępu dostawcy usług pośrednich - pod warunkiem że nie będzie to wymagało działań, które podważyłyby skuteczność postępowania na tym etapie – dodano w komunikacie.
Blokada polem do nadużyć?
Rzecznik Praw Obywatelskich przestrzega, że „natychmiastowe usunięcie informacji z sieci może mieć poważne i długotrwałe konsekwencje również dla jej autora”, zaś „odwołanie się od decyzji i oczekiwanie na ostateczne rozstrzygnięcie może trwać tak długo, że informacja straci na znaczeniu lub – w przypadku treści generujących dochód – na wartości ekonomicznej”.
RPO odżegnuje się od nazywania tego cenzurą, ale zaznaczył, że moderowanie treści w trybie postępowania administracyjnego może prowadzić do nieproporcjonalnych skutków i dawać pole do nadużyć.
Przykład? – Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, że skarga do Prezesa UKE mogłaby być wykorzystywana do szybkiego usuwania niewygodnych opinii, stając się narzędziem w walce politycznej lub konkurencji rynkowej. Niestety, w uzasadnieniu nie dokonano oceny ryzyk, jakie mogą wystąpić dla rzeczywistej przestrzeni wolności słowa – napisano w komunikacie Rzecznika.
– Ważne, aby Prezes UKE miał rzetelne podstawy do zablokowania dostępu. Bez odpowiednio ukształtowanego postępowania administracyjnego (zwłaszcza w nakazowym trybie uproszczonym i przyspieszonym), organ może nie być w stanie należycie wyważyć okoliczności przemawiających za koniecznością zablokowania treści przy jednoczesnym poszanowaniu standardu konwencyjnego – podkreślono.
RPO uważa również, że „projektowane przepisy nie spełniają dwóch pierwszych aspektów zasady ochrony zaufania”. – Nie zapewniają bowiem jednostce czynnego udziału w postępowaniu, prawa do bycia wysłuchanym, pełnej realizacji zasady prawdy obiektywnej, jak również prawa do skutecznego środka odwoławczego – oceniono.
Rzecznik ma wątpliwości co do zgodności z Konstytucją RP koncepcji wydawania przez organ administracji publicznej, czyli prezesa UKE, decyzji administracyjnych w zakresie, w jakim będą dotyczyć wolności słowa i z istoty rzeczy nie będą stanowić załatwienia sprawy administracyjnej oraz przekazania sądom administracyjnym kompetencji do oceny takich decyzji administracyjnych.
Dlaczego? – Sąd administracyjny nie zastępuje organu administracji w podejmowaniu decyzji merytorycznych, a jedynie kontroluje, czy działał on zgodnie z prawem. Sąd ten nie rozstrzyga o zasadności samej decyzji, ale o tym, czy została ona podjęta zgodnie z prawem – podkreślono w komunikacie.
Podkreślono, że RPO ma poważne wątpliwości do powierzenia rozstrzygania spraw dotyczących wolności słowa, w tym także w kontekście naruszenia dóbr osobistych, sądom administracyjnym, a nie powszechnym, które dysponują odpowiednimi narzędziami i doświadczeniem.
– Przemawia za tym m.in. charakter sporu (sprawy o ochronę dóbr osobistych to zazwyczaj spory między jednostkami, np. o naruszenie czci, dobrego imienia czy wizerunku), jak i charakter kontroli. Ma to znaczenie w kontekście zapewnienia jednostce prawa do sądu, o którym stanowi art. 45 ust. 1 Konstytucji. Zgodnie z nim, każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd – argumentowano.
Przepisy a wolność słowa
Według Rzecznika Praw Obywatelskich określony w projekcie nowelizacji szeroki zakres treści, które Prezes UKE ma badać i interpretować, może sprzyjać dowolności decyzji. RPO powołuje się na opinie Fundacji Panoptykon i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, że tak szeroki zakres przedmiotowy trudno uznać za zgodny z wymogiem proporcjonalności w przypadku blokowania treści w trybie administracyjnym o uproszczonym i przyspieszonym charakterze nakazowym.
– Za zasadny należy uznać postulat obu Fundacji, że zakres treści, który mógłby być blokowany w tej procedurze, powinien być ograniczony do precyzyjnie określonych przypadków, w których publikacja miałaby szczególnie szkodliwe skutki, gdy istniejące mechanizmy, oparte na drodze sądowej, są niewystarczające – skomentował RPO.
Z drugiej strony wskazał, że w projekcie wśród treści, które mogą być blokowane przez UKE, nie uwzględniono m.in. dezinformacji oraz pochwalania poniżania innych osób, czy okrucieństwa wobec ludzi i zwierząt. – W praktyce oznacza nieskorzystanie z okazji do wprowadzenia narzędzi umożliwiających skuteczną walkę z nimi – ocenił.
Dołącz do dyskusji: Napiszesz coś wbrew prawu, zablokuje to Urząd. RPO punktuje pomysły rządu