Aleksandra Popławska: bardziej pociąga mnie mrok niż komedia (wywiad)
- Czytałam o reakcjach na śmierć bliskiej osoby. Trudno sobie wyobrazić taki stan, a ja musiałam. Było to bardzo bolesne - w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl aktorka Aleksandra Popławska opowiada o pracy nad rolą w serialu „Belfer.
W „Belfrze” gra pani matkę zamordowanej uczennicy. Ona nie może pogodzić się ze śmiercią córki, jest zgorzkniała. Czy można polubić taką postać?
Trudno tu mówić o zgorzknieniu, raczej skrajne emocje, które się mieszają. Rozpacz, żałoba, trauma. Moja bohaterka przeżywała najtrudniejsze chwile w momencie przekazania jej wiadomości o śmierci córki. Potem udaje się na rozpoznanie rzeczy na komisariacie policji oraz cierpi podczas pogrzebu. To są tak traumatyczne rzeczy, że trudno się do tych scen specjalnie przygotowywać. Czytałam o reakcjach na śmierć bliskiej osoby, w człowieku następuje wtedy pewien proces - niedowierzanie, katatonia i wycofanie. Do momentu przebaczenia jest bardzo długa droga. Ciężko sobie wyobrazić taki stan, a ja musiałam. Było to bardzo bolesne.
Co pani pomyślała zaraz po przeczytaniu scenariusza?
Czytałam scenariusz z zapartym tchem, jak dobrą powieść kryminalną lub horror. Uwielbiam Stephen Kinga, więc pochłonęłam tę historię. Z odcinka na odcinek miałam w głowie innego podejrzanego. W pilocie bohaterowie zostali tak przedstawieni, że winnym może być właściwie każdy. Potem akcja zostaje przewrócona do góry nogami. Nie wiem, kto zabił, nie dostałam scenariusza ostatniego odcinka. Jestem widzem „Belfra”, w niepewności i podekscytowaniu czekam na rozwiązanie tej zagadki.
Czy matka zamordowanej Joanny stara się pogodzić z jej śmiercią? Czy raczej będzie się mścić za śmierć córki?
W serialu gram różne sceny - moja postać przeżywa żałobę, później jest odosobniona. Widz jest także świadkiem jej ostrych relacji z partnerem, którego gra Robert Gonera. Natomiast ona nie tropi zabójcy. Tym zajmuje się Paweł Zawadzki, grany przez Macieja Stuhra.
Czy małe społeczności, takie jak ta w „Belfrze”, chcą i potrafią wspierać ludzi w traumie?
Bardzo często relacje, które łączą mieszkańców w takich małych miejscowościach są pozorne. Historia przedstawiana w „Belfrze” odsłania te pozory. Kryją się pod nią różne powiązania, o których nikt nie chce głośno mówić. Myślę, że człowiek w tak wielkiej traumie, w jakiej znalazła się moja postać, pozostaje sam. Bez względu na serdecznych ludzi, którzy znajdują się obok. Taką traumę trzeba przejść samemu.
Czy opowieść z „Belfra” może wywołać dyskusję nad koniecznością wspierania w tak trudnych sytuacjach?
To przede wszystkim jest historia kryminalna, bardzo dobrze napisana. Nie wiem, jakie emocje wzbudzi w widzach Ewa Walewska, którą gram. Fabuła opowiadana w „Belfrze” może zdarzyć się każdemu.
Reżyser serialu Łukasz Palkowski mówił, że aktorzy prowadzili własne śledztwa na planie. Szukali zabójcy, bo nikt - prócz niego - nie znał zakończenia.
Faktycznie tak było. Ja natomiast prowadziłam śledztwo w swojej głowie. Przyglądałam się każdej postaci, zwłaszcza w scenach zbiorowych na cmentarzu i stypie. Zastanawiałam się, kto jest zabójcą. Mam kilka typów, ale ciągle nie mam pewności.
Grała pani mocną postać w pierwszym sezonie „Watahy”. Czy Iga Dobosz wróci w drugiej serii?
Tak, pojawię się w drugiej serii „Watahy”. Serial bardzo spodobał się na świecie, dostał wiele nagród. To jest nasza polska produkcja, pokazująca piękny krajobraz wschodniej granicy Unii Europejskiej. Znam już kilka odcinków „Watahy 2”, która będzie kontynuacją pierwszego sezonu. Ale serial ciągle powstaje.
Rok temu oglądaliśmy panią w serialu komediowym „Nie rób scen” emitowanym przez TVN. Jak się pani czuje w serialach z tak absurdalnym humorem?
„Nie rób scen” powstało na podstawie izraelskiego formatu. Bardzo mnie on śmieszył, a praca przy takiej produkcji była moim kolejnym odkryciem. Grałam śmieszną postać policjantki i czułam się z nią bardzo dobrze. Lubię kobiety w mundurach. Miło wspominam także współpracę z pozostałymi aktorkami.
A jeśli teraz złożono by propozycję zagrania w serialu komediowym, zgodzi się pani?
Jeżeli scenariusz będzie dobrze napisany to z chęcią. Nie zamykam się na formę. Oczywiście uwielbiam kryminały i bardziej pociąga mnie mrok niż komedia. Ale jestem aktorką wszechstronną.
Nad czym obecnie pani pracuje?
Wyjeżdżam w Bieszczady, będę kręciła „Watahę 2”. 18 listopada w kinach zadebiutuje film „Ederly”, w którym zagrałam. Obraz ten w tegorocznej edycji Festiwalu Filmowego w Gdyni otrzymał Złotego Pazura w konkursie „Inne Spojrzenie”. Czekam na film „Niewidzialne” Pawła Sali, który obecnie jest montowany. Jakiś czas temu popełniłam z Andrzejem Wajdą i Jolą Dylewską film „I była miłość w Getcie”, który powstał na podstawie książki Marka Edelmana. To obraz częściowo dokumentalny, a częściowo fabularyzowany. Do połowy 2017 roku mam także plany teatralne, będę reżyserować spektakle we Wrocławiu i w Krakowie. Jestem świeżo po premierze spektaklu „Dogville” w Teatrze Syrena, który także wyreżyserowałam. Serdecznie na niego zapraszam.
Serial „Belfer” emitowany jest w Canal+ w każdą niedzielę o godz. 21.30.
Seriale w telewizji
Dołącz do dyskusji: Aleksandra Popławska: bardziej pociąga mnie mrok niż komedia (wywiad)