„Botoks” to manifest antyaborcyjny, przeplatany seksem z psem. Podpisały się pod tym Dygant, Szapołowska i media (recenzja)
W drugiej scenie „Botoksu” Patryka Vegi naga kobieta uprawia seks z owczarkiem niemieckim, pies jest zakleszczony, więc ratownicy próbują jej pomóc, ale zwierzę odgryza palec. Kilkadziesiąt minut później dostajemy zbliżenie na abortowany płód, umierający na tacy w pustej szpitalnej sali. - Scenariusz jest głęboki, niepozbawiony głębszych refleksji, zadający fundamentalne pytania o 'jestem' - promują tego filmowego potwora największe polskie aktorki. Dziennikarze biją brawo i zachęcają do oglądania. Co tu się dzieje?
Dołącz do dyskusji: „Botoks” to manifest antyaborcyjny, przeplatany seksem z psem. Podpisały się pod tym Dygant, Szapołowska i media (recenzja)
"W Marku zakochuje się Beata, która uznaje, że transseksualista będzie dobrym ojcem dla dziecka i poddaje się in vitro. Jej twarz staje się zapadła, blada, pojawiają się cienie pod oczami. In vitro to choroba, nie metoda leczenia - zdaje się mówić widzom scenariusz."
Ani się w nim nie zakochała, natomiast widać między nimi przyjaźń.
Beata ma zapadłe policzki po wypadku motocyklowym i po silnych lekach przeciwbólowych.
Nie chce się dalej czytać tak mało obiektywnej recenzji. Ten recenzent wyraźnie manipuluje czytelnikiem.