SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

"Telewizja ciągle ma się świetnie". Rozmawiamy z Edwardem Miszczakiem

– Spora część serwisów streamingowch nadal nie zarabia. A telewizja zarabia i to nieźle - przekonuje Edward Miszczak, dyrektor programowy Telewizji Polsat. Opowiada, na co stawia wiosną w ramówce, dlaczego "Twoja Twarz Brzmi Znajomo” ma przerwę w emisji, jaki problem z producentami ma telewizja i jak streaming wpływa na produkcję seriali. Komentuje też roszady w ramówce TVN. 

fort. East News/Paweł Wodzyński fort. East News/Paweł Wodzyński

Patryk Pallus: Spotkaliśmy w sierpniu 2023, czyli po pół roku Pana pracy w Polsacie. Teraz minęły już ponad dwa lata. Jak z tej perspektywy patrzy Pan na tą stację?

Edward Miszczak: Jestem bardzo zadowolony z efektów, nasze wyniki świadczą same za siebie. Mamy mocny off-season, zrobiliśmy wspaniałe otwarcie sezonu wiosennego, pokonaliśmy zarówno TVN jak i TVP. To pokazuje, że włożona praca i polityka, którą przyjąłem działa. Cieszy mnie ogromnie, że mamy świetnie współpracujące ze sobą zespoły produkcyjno-marketingowo-programowe, a sukces naszej ramówki napędza tę współpracę. Więc patrzę na naszą stację z dumą.

Telewizja traci na znaczeniu, ale obecne konferencje ramówkowe to spektakularne show. Mam wrażenie, że nawet większe niż w czasach świetności telewizji.

Tak o telewizji mówią ci, co nie znają rynku. Telewizja miała dokonać żywota kilka razy w ciągu mojego życia, a ciągle ma się świetne. Ile portali ogłaszało, że telewizję zastąpi wideo w internecie? Spora część serwisów streamingowch nadal nie zarabia. A telewizja zarabia i to nieźle.

Widz to człowiek ciężko pracujący i często zmęczony po dniu pracy. Woli, by ktoś pomógł mu wybrać, co warto obejrzeć. Dlatego kocha telewizję. Trochę ponarzeka, że to nie ta telewizja, co kiedyś. Ale to też kwestia możliwości finansowych, które nie są tak wielkie jak kiedyś. Poza tym obecnie stacje telewizyjne mają większy problem z dotarciem do dobrego kontentu.

W czym tkwi ten problem? Są przecież producenci, którzy przynoszą różne projekty, przedstawiciele telewizji odwiedzają targi telewizyjne.

To prawda, choć wiadomo, że producenci patrzą na swój biznes, a nie na telewizję. Platformy streamingowe zmieniły rynek, stawki z jakimi weszły na nasz rynek były o wiele wyższe niż oferowały stacje telewizyjne. Tyle, że zaczyna to normalnieć, bo i platformy zaczęły liczyć pieniądze. Jeden z kierowników produkcji starszego pokolenia mówił, że kiedyś akceptowano każdy rachunek, a dziś sprawdzają nawet koszty taksówek. Jest więcej racjonalnego zachowania na rynku.

Będąc dyrektorem programowym muszę wiedzieć jak moja stacja może się rozwijać. Nie zawsze dostaję takie oferty od producentów, jakich oczekuję. Z projektami idą też do konkurencji. Cieszę się, jak idą z takimi, które odrzuciłem, bo wiedziałem, że ten format nie do końca się sprawdzi.

Jest jakiś projekt, który Pan odrzucił, a u konkurencji został hitem?

Jest, ale nie zdradzę jaki. Natomiast powiem, co mi się udało w Polsacie. Od początku mojej pracy, jeszcze w RMF FM, zawsze grałem zespołowo. Udało mi się już zbudować w Polsacie zespół programowy, który dyskutuje i decyduje. Oczywiście na końcu gdzieś na barki biorę to ja.
Kolejna zmiana polega na tym, że Polsat sam nie produkował programów rozrywkowych. Albo zdarzało się to bardzo rzadko. Natomiast teraz w ciągu tygodnia stacja produkuje kilkanaście godzin programu śniadaniowego „halo tu polsat”.

Jest Pan zadowolony z tego, jak dzisiaj ten program wygląda?

Nie wierzyłem, że w tak szybkim czasie uda nam się postawić taką kobyłę.

I co dalej? Program jest emitowany trzy razy w tygodniu. Konkurencja ma programy emitowane codziennie.

Programy konkurencji istnieją 20 lat i więcej lat na rynku, a „halo tu polsat” istnieje raptem pół roku. Stworzyliśmy go ogromnym wysiłkiem. Program ma świetnych prowadzących, w pełni świadomych swojej roli.

W „halo tu polsat” były już zmiany, znikła publiczność. Uznaliście, że nie pasuje do porannego programu?

Program cały czas się rozwija i ewoluuje. Analizujemy, co się sprawdza, a co nie. Doszliśmy do wniosku, że publiczność wprowadza za dużo chaosu. Teraz zapraszamy ją okazjonalnie, np. przy okazji większego występu muzycznego w studiu.

Telewizja dziś sięga po to, co już było. Jesienią wróciła „Awantura o kasę” i to z sukcesem, a wiosną wraca „Must Be The Music” .

To nie jest moje odkrycie. Tak postępuje cały świat. Większość telewizji manistreamowych próbuje wracać do starych pozycji ze swojej anteny lub przejmować formaty z innych stacji, gdy im skończyła się licencja. Na rynku jest duża rywalizacja.

„Awantura …” to nie format zagraniczny, ale polski. Dlatego nie ma doświadczeń z innych krajów, nie ma Biblii od producenta.

Biblii, którą się otwiera i wie pan wszystko o realizacji formatu. Nie wiedziałem, jak sprawdzi się „Awantura o kasę”, bo te 20 lat temu to był prosty teleturniej. Teraz stał się prawdziwym programem telewizyjnym, odpalił jak rakieta. Wiele w tym zasługi Krzysztofa Ibisza, który cały czas naciskał na mnie w sprawie powrotu tego programu. W przeszłości forma przerastała treść w tym programie, teraz Krzysztof nauczył się inaczej zachowywać w studiu i kontrolować emocje.

Jak doszło do powrotu „Must Be The Music”?

Zazdrościłem kiedyś tego formatu Polsatowi, bo zazdrościłem Kory. To ją pamiętamy ze starych edycji. Teraz trzeba było stworzyć jury od nowa. W tej sprawie byłem jednak pryncypialny i mamy doskonały efekt. Udało nam się zaprosić do jury osobowości, wspaniałych artystów Natalię Szroeder, Sebastiana Karpiela-Bułeckę, Dawida Kwiatkowskiego i Miuosha. Ważna była moja obecność na koncercie Miuosha. Zobaczyłem go w akcji i wiedziałem już, że będę błagał go na kolanach, by przyszedł do programu. To się udało. Mioush to postać dotąd nieodkryta przez mainstreamową telewizję. Duże brawa dla niego za to, co wykonał z zespołem Śląsk.

Na castingi do programu przyszło niemal 3,5 tys. osób, kolejki oplatały budynki. To potwierdziło legendę „Must Be The Music” w Polsce. W mediach ten powrót też przywitano bardzo dobrze. Po nagraniu pierwszych odcinków castingowych, już wiedziałem, że program wyszedł świetnie.

Dlaczego „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” ma przerwę w emisji?

„Twoja Twarz Brzmi Znajomo” jest najbardziej eksploatowanym projektem dużego formatu w stacji. Badania pokazują, jak dobrze robi programowi „odpoczynek”. Proszę zobaczyć, z jakim impetem wraca „Ninja Warrior Polska”. Najważniejsze w nim nie są akrobacje, ale ludzie i ich emocje. Będąc w studiu czuć tę atmosferę i można się w tym środowisku zakochać. Bardzo się cieszę, że udało nam się to pokazać też na konferencji ramówkowej.

Mija 20 lat od pojawienia się „Tańca z Gwiazdami” w polskiej telewizji. Wiosenna edycja też będzie hitem?

Po emisji pierwszego odcinka jestem przekonany, że tak. Wygraliśmy niedzielny wieczór z ogromną przewagą nad konkurencją, tak zresztą jak i cały dzień.  Mamy świetny gwiazdorski skład z Grażyną Szapołowską i Magdą Mołek na czele. To pokazuje w którym miejscu jest Polsat teraz na rynku telewizyjnym.

TVN zrobił w tym sezonie roszady w ramówce, pasmo premierowe w tygodniu przesunięto z 21.35 na 20.50, „Masterchef Nastolatki” trafił na poniedziałek, „The Traitors” na niedzielę. Co Pan sądzi o tych zmianach?

To już nie mój problem, ale wiem, że widz nie lubi nagłych zmian w ramówce. Jeśli pokochał jakiś program, to dlaczego go przenosić? Umowa z widownią to wszystko co ma dyrektor programowy. To jak z samochodem – mam swoje ulubione auto, dobrze się nim jeździ, to po co je zmieniać?

W Polsacie nadal są seriale codzienne, są „Przyjaciółki”, wiosną będą też dwa seriale pokazywane wcześniej w Polsat Box Go, ale nowych premier w streamingu już nie ma. Jak wygląda obecnie strategia serialowa w grupie?

Takie formaty jak „Przyjaciółki”, „Pierwsza miłość” czy „Na Wspólnej” emitowane od lat w telewizji to klasyczne seriale telewizyjne. Jeśli dba się o ich jakość, są pieniądze na dobry scenariusz, to doczekają się nawet 25 sezonów jak „Przyjaciółki”. Streaming bazował dotąd tylko na serialach, ale teraz zaczyna produkować też programy rozrywkowe, koncerty. Czym będzie w perspektywie kilku lat? Inaczej dystrybuowaną telewizją. To tylko kwestia tego, że nie trzeba biec na określoną godzinę, by coś obejrzeć. Serial to dzisiaj bardzo trudny gatunek. Platformy streamingowe wydają tak wiele na ich produkcję, że telewizji na takie stawki nie stać. Trzeba szukać dodatkowego źródła finansowania. Wyjściem jest koprodukcja lub dzielenie kosztów między dużą telewizję i serwis streamingowy.  

Takie seriale jak „Grzechy sąsiadów” czy „Krew” najpierw były w streamingu, potem trafiły na antenę telewizyjną. Wiosną nowych premier w  internecie nie ma. Docelowo planujecie pokazywać seriale równocześnie w streamingu i telewizji?

Tu wciąż jeszcze sprawdzamy, który model byłby najlepszy. Kiedyś czas między premierą w streamingu a w telewizji wynosił nawet pół roku. Teraz zwykle w obu miejscach serial jest pokazywany równocześnie, albo w streamingu pojawia się tydzień wcześniej. Taki model wprowadzamy także w Polsacie. Wiosną pokażemy na antenie „Krew” i „Komisarz Mamę”, ale mamy już gotowy serial na kolejny sezon. To rewelacyjna produkcyjna „Zakładnicy”, która pokazywaliśmy już na Serial Conie. W serialu zagrali Magdalena Różczka, Piotr Adamczyk i Leszek Lichota.

Netflix w studiu Cyfrowego Polsatu realizował zdjęcia do „Heweliusza”. Czy telewizji nie byłoby stać na nakręcenie serialu z tak wielkim budżetem?

Nie znam żadnego polskiego lokalnego streamera, ani lokalnej telewizji, którzy by sfinansowali taki projekt, nawet w koprodukcji. Netflix pokaże go globalnie na wszystkich rynkach i pewnie na tym zarobi. Pamiętam jak produkowaliśmy jeden serial i koszty tak rosły z tygodnia na tydzień, że wycofaliśmy się z tego. Nie chcieliśmy przeszkodzić projektowi, bo był zacny. Potem ten serial trafił do Netfliksa.

„Randka w ciemno” została reaktywowana przez Telewizję Polsat, ale będzie pokazana w Super Polsacie. Trafi też na główną antenę?

Na razie wyprodukowaliśmy „Randkę” dla Super Polsatu, ale nie wykluczam innych rozwiązań.

Dlaczego Piotr Gąsowski został prowadzącym?

Gdzie się Piotra nie postawi, to on odnajdzie się w swojej roli. Bardzo szybko skraca dystans z uczestnikami. Jak to napisał złośliwie Kuba Wojewódzki „z trzech par na pewno wybierze wszystkie”. Wierzę w ten wybór.

„Love Island” nie ma w Czwórce już od dwóch sezonów. Czy to koniec tego formatu?

Daliśmy „Love Island” „odpocząć”, ale się z nim jeszcze nie pożegnaliśmy. Czwórka to nasza perełka, ma świetne wyniki oglądalności. Racjonalnie patrzymy na koszty Czwórki. Umieszczamy w niej jakiś format, potem wrzucamy go do głównego Polsatu. To daje nam jakieś pole manewru, bo nigdy nie da się do końca przewidzieć jak zachowa się rynek.

Na początku prezentacji ramówki mówił Pan o modzie na Polsat, chwaląc się świetnymi wynikami na TikToku. To tylko promocja, czy są z tego też pieniądze?

To przede wszystkim ogromne wsparcie marketingowe. À propos mody na Polsat - osiągamy też coraz lepsze wyniki w dużych miastach. Poza tym jako pierwsi zainwestowaliśmy w ofertę w tzw. off-seasonach, bo jest wiele brandów, które nie czekają na marzec, ale w styczniu czy lutym też chcą się reklamować w telewizji. Zbudowaliśmy świetne pasmo z „Farmą”, która osiągnęła rewelacyjną oglądalność. Ten format dojrzewał przez kilka sezonów.

Wiosną kabarety w Polsacie będą nie tylko w soboty, ale pojawi się też nowy program „Kabaret K2. Jedziemy po bandzie” emitowany w środy.

Kabaretów jest wiele i mają sporo do pokazania, a Polacy je kochają. Dlatego zdecydowaliśmy się wzmocnić ofertę kabaretową Polsatu i dać widowni dwa razy więcej tej formy rozrywki.

Nie wszystkie formaty emitowane dotąd w środy się sprawdziły.  

To najtrudniejszy dzień w ramówce dla stałych programów, Nigdy nie mam pewności, że pasmo będzie się świetnie oglądać. A kabaret to taki format, że jak jest, to go oglądamy, a jak go nie ma, to poczekamy tydzień i wtedy go obejrzymy.

Jesienią w ten dzień emitowano program „Moja mama i twój tata”. Czy będzie drugi sezon?

Przeanalizowaliśmy, co się udało, a co się nie udało. Już to wiemy i chcemy do tego programu wrócić.

A czy do ramówki wróci program „Siły specjalne. Polska”?

Na ten moment nie podjęliśmy ostatecznych decyzji.

„Farma” przyczyniła się do tego, że Polsat był liderem oglądalności w grupie komercyjnej w lutym br. Jak będzie w marcu?

Jesteśmy bardzo pozytywnie nastawieni po pierwszym wygranym weekendzie naszej nowej ramówki. Jest to świetny prognostyk na przyszłość, a biorąc pod uwagę nasze propozycje dla widzów wierzę mocno że marzec i cały sezon będą nasze.

Mimo zmian na rynku telewizja nadal ma się bardzo dobrze?

Ma się świetnie. Oczywiście trzeba do tego odpowiednio podejść. Podam przykład dwóch eventów. Kolędowanie z Polsatem zanotowało 18 proc. udziału w rynku, kolędy kolejnej stacji miały tylko 7 proc. udziału. To siła marki budowanej przez wiele lat.

Drugą silną marką jest „Sylwestrowa Moc Przebojów”. W tym roku wygraliśmy w oglądalności i to spektakularnie. Wybraliśmy Toruń. Miasto nie do końca wierzyło, że to będzie taki wielki sukces. Był. I był to świetny PR dla miasta. Kolejny wielki spektakl muzyczny przed nami -  już w maju w Sopocie Polsat Hit Festiwal.

W tym roku wróci kabareton?

Tak. Taki jest plan. Udało nam się zaprosić wszystkie liczące się kabarety w Polsce.

Za festiwal w Sopocie odpowiada Nina Terentiew. Jak układają się Państwa relacje?

Tak, Nina Terentiew produkowała również kolędy i sylwestra i oba odniosły wielki sukces. Nasza współpraca układa się rewelacyjnie i liczą na to samo w przyszłości. 

Dołącz do dyskusji: "Telewizja ciągle ma się świetnie". Rozmawiamy z Edwardem Miszczakiem

16 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Blick
Telewizja ma się świetnie. Poczym czytamy, że już jej nie stać na lepsze taksówki, strimerzy mają więcej pieniędzy i weszli w produkcje programów rozrywkowych. Hamowanie spadku nie powoduje wzrostu. Zasięgi na tik toku robi się szybciej niż w tv, bo ludzie przenoszą się na social media a nie do vod.
10 0
odpowiedź
User
Wojciech
TV nie upadnie tak szybko. To samo mówili o prasie, a nadal się drukuje.
9 1
odpowiedź
User
Streamer
Ogolnie widac, ze ludzie chca rozrywki w TV. To co mnie osobiście irytuje, to przepychanie się kto lepiej wymyśli promocje, a juz serio rzadko zdarza sie, ze jakis event jest ciekawe. Potem liczenie ilu dziennikarzy wrzuciło cos na swoje sociale! Promocja to nie tylko wysyłka gadżetów, fajne eventy i do porzygu komunikaty prasowe. Ale dla Ważnych tylko to sie liczy.
6 0
odpowiedź