Tomasz Wróblewski - redaktor naczelny 'Dziennika Gazety Prawnej'
Jesienią w Dzienniku Gazecie Prawnej szykują się kolejne zmiany. - Na nowo zorganizowana zostanie praca newsroomu a materiały będą opracowywane na różne nośniki - powiedział Wirtualnemedia.pl Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny DGP.
Krzysztof Lisowski: Podobno w ciągu ostatnich tygodni odwiedził Pan kilka europejskich redakcji popularnych dzienników… Chce Pan wprowadzić zmiany w DGP na podstawie zaobserwowanych zagranicznych wzorców?
Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny Dziennika Gazety Prawnej: Tak, już na jesieni w Dzienniku Gazecie Prawnej zajdą poważne zmiany. W świecie wydawcy jak nigdy wymieniają się doświadczeniami oraz modelami sprzedażowymi. Redaktorzy naczelni dyskutują o modelach newsroomów i wszyscy mamy wrażenie, że stoimy o krok od wielkiej zmiany na rynku. Dużo mówi się dziś o modelu Financial Times. Rezygnując z darmowych treści, wydawca zapewnił spółce znaczący dochód i wzrost zysków. Mało tego - zainwestowano naprawdę spore sumy w rozwój redakcji oraz w podnoszenie poziomu merytorycznego. To szybko zaowocowało lepszą sprzedażą kontentu w internecie, ale też napływem reklam do papieru. Podobnie robią dziś niemieckie wydawnictwa. Doszły do wniosku, że zamiast redukować zespół redakcyjny, należy podnieść efektywność pracy i każdy tekst sprzedawać po kilka razy. Np. „Die Welt” ma cztery wydania dziennie na tablety, ten sam zespół robi dwie gazety dziennie, a od niedawna trzy, ponieważ przygotowuje jeszcze wydanie gazety darmowej. Plus wydanie niedzielne. Dziennikarz zamiast mniej, zarabia więcej. Kluczem okazał się bardzo dobry system wydawniczy. Podobnie, jak system w Hospodarskich Novinach (Czechy), pozwala na pracę dziennikarzy z dala od biura – w domu, w parlamencie i pisanie wprost w wydaniu - czy to dziennika czy ich ekonomicznego tygodnika.
Czym różni się – w Pana odczuciu - praca za granicą od pracy w Polsce?
Za granicą liderzy odstają lepszą organizacją pracy, inwestycjami w super nowoczesne systemy wydawnicze, lepszymi zarobkami dla mniejszej ilości dziennikarzy i - co ważne – bardzo, bardzo ciężką pracą. Nie istnieje już tradycyjny newsroom. W redakcjach zostają edytorzy, a dziennikarze, mniej lub bardziej związani z redakcją, często wolni strzelcy, działają jak wolne elektrony.
Co konkretnie chciałby Pan w najbliższym czasie przenieść na polski grunt?
Teoretycznie wszystko może być przeniesione. I niechybnie będzie. Ci, którzy przetrwają, muszą zdecydować się na model, który pozwala zarabiać wydawnictwom. W pierwszej kolejności w DGP chcemy zmienić organizację newsroomu. Już w nadchodzących miesiącach stworzymy swoiste centrum dowodzenia, gdzie materiały będą planowane i opracowywane na różne nośniki. Zmiany wprowadzamy już teraz, choć to musi być proces. W Pradze trwał 2 lata, a w „Die Welt” - 4 lata. My nie mamy już tyle czasu, ale pierwsze zmiany będą widoczne już na jesieni.
Obejmując stanowisko szefa DGP powiedział Pan, że stanie się ona bardziej wyrazista. Po kilku miesiącach ma Pan poczucie, że realizuje ten cel?
DGP jest dziennikiem biznesowo-prawnym. Udało nam się przebudować profil gazety, zmienić priorytety. To proces. Na jesieni zaoferujemy czytelnikowi jeszcze bardziej wyrazistą strukturę i wygląd gazety. Pracujemy obecnie nad budową synergii z internetem i określamy cele każdemu z działów. Poszerzamy kompetencje naszych dziennikarzy. W redakcji pojawiają się już nowe osoby i będzie ich więcej. Więcej osób z doświadczeniem ekonomicznym, osób otwartych na coś więcej niż płasko rozumiana polityka. Mogących czytelnikom zaoferować wartości, których nie da się powielić. Pomagających w przewidywaniu trendów w gospodarce i przewidujących kolejne ruchy polityków, ale nie tam, gdzie konsekwencją będzie kolejna pyskówka w telewizji, ale zmiany gospodarcze czy systemowe bezpośrednio dotykające czytelników.
DGP jest poza czołówką, jeśli chodzi o sprzedaż jak i czytelnictwo…
Oczywiste jest, że walczymy o czytelnictwo. Ale walczymy też o wyrazistość. Jasny sygnał dla czytelników, jaką jesteśmy gazetą i po co nas kupują. Dla wszystkich zajmujących się finansami, kierujących firmami, właścicieli i menadżerów musimy być gazetą pierwszego kontaktu. To może nie jest największa grupa czytelnicza w kraju, ale to elita elit.
Dziennik Gazeta Prawna jest jednak jedną z czterech najbardziej opiniotwórczych gazet codziennych. Obecny nakład odstaje od nakładów pozostałych dzienników.
Nasze plany dotyczące sprzedaży zostały określone przez zarząd na poziomie 100 tysięcy. Ale tu też zwracam uwagę, że zmiana modelu biznesowego i większa koncentracja na naszych ściśle sprofilowanych i dedykowanych do wybranego czytelnika treściach może spowodować, że priorytetem nie będzie sama sprzedaż, co zdolność do jej lepszej monetaryzacji.
Nowa wersja serwisu dziennik.pl jest oceniana krytycznie. Również na naszych łamach eksperci mówili m.in. o słabej grafice. Będą jakieś zmiany?
Moim zdaniem, nowa wersja serwisu jest niewątpliwie bardziej przejrzysta niż wcześniej i łatwiejsza w nawigacji. Krytyka jest tu nieodzowna i pomaga nam udoskonalać stronę. Cieszą nas uwagi i zaangażowanie stałych odbiorców.
Czy planowany jest jakiś lifting pozostałych serwisów internetowych?
Tak. Mamy szeroko zakrojoną strategię działań w internecie i na innych nośnikach naszych treści, ale jeszcze dzisiaj nie mogę na ten temat powiedzieć nic konkretnego.
Dołącz do dyskusji: Tomasz Wróblewski - redaktor naczelny 'Dziennika Gazety Prawnej'