Szósty zmysł od Google, czyli Augmented Reality w praktyce
Od lat słyszymy o Augmented Reality. Bardzo dużo. A czasem nawet dostrzegamy mniej lub bardziej spektakularne efekty działań marketerów i firm, które dostarczają aplikacje i rozwiązania pozwalające na zastosowanie AR w praktyce - pisze Michał Daniluk.
Jest jednak jeden zasadniczy i podstawowy problem - patrzenie na świat przez pryzmat trzymanego przed sobą telefonu komórkowego nie koniecznie jest tym, co chcielibyśmy robić. Ani to wygodne ani specjalnie potrzebne przeciętnemu człowiekowi. No i dziwnie wygląda.
To wreszcie może się zmienić. Od lat zapowiadane, oglądane wielokrotnie w filmach SF, Augmented Reality nabiera realnych kształtów dzięki jednej z największych firm technologicznych naszych czasów. Projekt Google Glass dzięki temu, krótkiemu filmikowi (patrz poniżej) przebojem wdarł się do powszechnej świadomości.
Google – zdaje się – ma zamiar wprowadzić urządzenie, które ma odnieść sukces przynajmniej na miarę ipada. Okulary, które jednocześnie wyświetlają niezbędne informacje o otaczającym nas świecie, obsługiwane poleceniami głosowymi, połączone z globalną siecią i zastępujące telefon komórkowy (a raczej smartfon). Trudno wyobrazić sobie aby coś takiego nie było sukcesem i nie zrewolucjonizowało rynku. Projekt ten wcale nie jest nowy – o tego typu rozwiązaniach mówiło się już od lat, mało tego – istnieją projekty wprowadzenia soczewek kontaktowych, które pełniłyby podobną funkcję. Google jednak pokazało światu, że chce być pionierem tej technologii i, że ma już ma na tym polu konkretne rozwiązania.
To wszystko jednak nie byłoby możliwe gdyby nie swego rodzaju kontent. Sama technologia jest tu bowiem narzędziem do wykorzystania możliwości jakie może dać nam wykorzystanie informacji, które od lat gromadzi o nas Google. Uspójnienie polityki prywatności – tak krytykowane przez wielu – de facto ma dać możliwość wprowadzenia usług, które dadzą nam niespotykane dotychczas możliwości interakcji nie tylko ze światem zewnętrznym ale przede wszystkim informacją. Dziś aby dowiedzieć się czegoś o produkcie, który widzimy na półce musimy w najlepszym wypadku włączyć aplikację na smartfonie, sfotografować interesujący nas obiekt i – przy odrobinie szczęścia – jedna z aplikacji pozwalających na identyfikowanie produktu odnajdzie go w bazie danych i pozwoli na dokonanie zakupu online czy pozwoli porównać ceny. To wersja dla tych najbardziej zaawansowanych. Mniej zaawansowani technologicznie konsumenci rozpoczną szukanie produktu przez wyszukiwarkę (google, a jakże) używając smartfona. A większość tak naprawdę co najwyżej zapisze model i markę po to, aby odnaleźć informacje na temat produktu w zaciszu domowym przed ekranem komputera.
Okulary Googla mają to zupełnie zmienić. Znajdując produkt czy kierując się do jakiegoś miejsca korzystamy z usług google nie zastanawiając się nad tym. Po prostu korzystamy z informacji. To już nie smartfon a rozszerzenie naszych możliwości poznawczych, jakby kolejny zmysł – bez specjalnego interfejsu użytkownika, bez ściągania dedykowanych aplikacji. Idziemy i korzystamy z tego, co wie o otaczającym nas świecie sieć.
Zastanawiające jest jak szybko nowinki technologiczne, o których niedawno tylko pisało się w książkach albo portalach branżowych wkraczają do naszego codziennego życia. To zupełnie zmieni zarówno obraz mediów jak i otaczającego nas świata. Szybciej niż moglibyśmy się tego spodziewać. Należy więc zadać sobie pytanie – co my – branża reklamowa – z tym zrobimy. Czy będziemy - idąc przykładem reklamy zewnętrznej – zaśmiecać rozszerzoną rzeczywistość naszych miast krzykliwymi i niechcianymi reklamami czy może jednak bardziej łaskawie obejdziemy się z naszymi potencjalnymi klientami. Mam jednak nadzieję, że to drugie. Możliwości identyfikacji użytkowników powodują, że oczywiście boimy się tego co koncerny o nas wiedzą. Z drugiej strony stwarzają szansę na to aby reklama wreszcie docierała do nas w formie i treści jaka konkretnie nam odpowiada. No i w miejscu, w jakim będzie dla nas najbardziej interesująca. A co za tym idzie - bardziej skuteczna.
Niezależnie jak będą wyglądały reklamy na urządzeniach zaprezentowanych przez Google (i konkurencyjnych, bo że takie się pojawią nie ma wątpliwości) wiadomo już dziś, że świat mediów zmienia się nie do poznania. Już nie tylko nowe ekrany ale przede wszystkim zalew danych, dostępnych na różnym poziomie i na każdy temat to coś, co będzie najtrudniejszym wyzwaniem zarówno dla reklamodawców jak i agencji. Możliwości docierania do potencjalnego klienta w jego naturalnym otoczeniu w ramach technologii Augmented Reality to jedno a dotarcie do niego we właściwym czasie i z właściwym komunikatem to coś zupełnie innego. To będzie prawdziwe wyzwanie i z tym mierzyć się będziemy przez następne lata. Jeśli nie zrobimy tego dobrze i będziemy dalej zalewać konsumentów masą niechcianej reklamy nie wykorzystamy możliwości jakie da nam technologia. Klient zawsze będzie mógł po prostu zdjąć okulary.
Michał Daniluk, dyrektor zarządzający PHD
Dołącz do dyskusji: Szósty zmysł od Google, czyli Augmented Reality w praktyce