"Foch Karczewskiego" na "Fakt" przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego (opinie)
Słowa marszałka Stanisława Karczewskiego o bojkocie "Faktu" przyniosą najpewniej skutek odwrotny od zamierzonego. Krytykowany tytuł nie straci czytelników, a marszałek ma do stracenia wiele w oczach swoich wyborców oraz mediów, które każdego polityka potrafią wynieść na piedestał lub wręcz zniszczyć - dla portalu Wirtualnemedia.pl komentują Michał Raszka, Adam Łaszyn i dr hab. Dariusz Tworzydło.
W ubiegłym tygodniu media obiegła wypowiedź marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego (PiS) na temat jednej z okładek "Faktu". Tabloid wytknął wicepremier Beacie Szydło, że w czasie gdy w Sejmie trwa protest osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów, ona odbywa rejs po Dunajcu. Zdjęcie z wycieczki opatrzono nagłówkiem "Szydło! Spływaj ale do roboty" i podtytułem " W Sejmie protest, a wicepremier lansuje się na Dunajcu".
"Jedynkę" tabloidu w ubiegłą środę rano marszałek Staniław Karczewski skomentował w Radiu Zet - Uważam, że tabloid zachował się w sposób skandaliczny, bardzo nieelegancki - ocenił. Prowadzący wywiad Konrad Piasecki zwrócił uwagę, że "Fakt" przedrukował zdjęcie, które na swojej stronie opublikowała Kancelaria Premiera. – Ale podpis pod tym zdjęciem był po prostu skandaliczny. Przestanę prenumerować tę gazetę, nie będę do niej w ogóle zaglądał - zadeklarował Stanisław Karczewski. - Nie będą czytał tego pisma, tej gazety. Bardzo nieelegancko - dodał.
"Foch Karczewskiego" nie uderzy w media
Zapytani o ocenę słów marszałka Senatu eksperci są jednoznaczni w swoich ocenach - krytycznych wobec Karczewskiego.
- Publiczne obrażanie się na media w przypadku polityka to strzał w stopę. Skutkujący często tym, że media takiego obrażalskiego dopadną jakoś inaczej lub ośmieszą - np. określeniem "nowej jednoski chorobowej - Foch Karczewskiego". To zjawisko focha zresztą ostatnio często występuje. Jest to szczególnie znamienne w przypadku tych, którzy jeszcze kilkadziesiąt miesięcy temu zabiegali o każdą wzmiankę w dowolnych mediach, a dziś widać jak zmienia się perspektywa z fotela sprawowanej władzy - ocenia w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Adam Łaszyn, prezes Alert Media Communications.
Wypowiedź Łaszyna uzupełnia o dodatkowy wątek Michał Raszka, dyrektor działu komunikacji i strategii medialnych w Grupie PRC. Specjalista wskazuje, że "foch" Karczewskiego na media niesprzyjające reprezentowanej przez niego opcji politycznej będzie rekompensować sobie zabieganiem o atencję w innych, bliższych PiS-owi mediach.
- Politycy obrażają się na media kiedy są lekkomyślni albo kiedy mają dostęp poprzez inne media do potencjalnych wyborców. To właśnie sprzyjające media są jednym z elementów sukcesu Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego politycy tego ugrupowania mogą się obrażać na inne media, bo wiedzą, że nie zablokuje im to dostępu do wyborców. Ale oznacza to też, że wyjątkowo intensywnie muszą dbać o względy mediów im sprzyjających - mówi naszemu portalowi Michał Raszka.
Ekspert wskazuje, że we współczesnym świecie przychylność mediów to dla polityka być albo nie być. Widać to na kilku przykładach z zagranicy.
- Widać, że dostęp do mediów jest kluczowy w kampaniach wyborczych. Donald Trump 2 lata temu właśnie dzięki sile mediów go wspierających mógł pokonać Hillary Clinton w wyścigu o Biały Dom. Z drugiej strony to właśnie brak silnych prawicowych mediów przedstawiających wizję świata zbieżną z polityką Frontu Narodowego był jedną z przyczyn porażki Marine Le Pen we Francji w 2017 roku - opisuje Raszka.
Dr hab. Dariusz Tworzydło z Uniwersytetu Warszawskiego mówi, że bojkoty są z zasady nieskuteczne, a w tym konkretnym przypadku jedynym poszkodowanym będzie narażający się na śmieszność marszałek Karczewski.
- Wiele marek które były swego czasu bojkotowane, finalnie otrzymywało bonus w postaci większego zainteresowania ze strony grup docelowych. Niestety niektórzy politycy nie zdają sobie sprawy z faktu, iż takie działania zwiększają zasięg i poczytność mediów, przysparzając im odbiorców. Tego typu wypowiedzi nie szkodzą mediom, a często samym politykom, ponieważ stają się oni obiektem drwin - mówi Tworzydło. - Politycy nie mogą się obrażać na media, a wręcz przeciwnie: muszą z nimi współpracować. Media to ich "być albo nie być" w opinii publicznej. Osobiście rekomendowałbym przykładać większą uwagę do wypowiadanych słów niż do walki z mediami. Polityk tak jak każdy ma prawo do własnej oceny, ale musi zdawać sobie sprawę z tego, iż będzie ona przedmiotem dyskusji i przełoży się na jego wizerunek - dodaje ekspert z UW.
Michał Raszka w swoim komentarzu dla naszego portalu dodaje, że rządzący będą mogli sobie pozwolić na dzielenie mediów na lepsze i gorsze, dopóki będą istniały tytuły i stacje, które są wobec nich niemal bezkrytyczne.
- Żyjemy w bańkach medialnych, czytamy i odbieramy te idee, treści i opinie, które są zbieżne z naszymi preferencjami. Dochodzą do nas komunikaty tylko z tych mediów i od tych znajomych, które wcześniej wybraliśmy. Stąd też politycy obozu rządzącego mogą dzielić media na lepsze i gorsze, bo dopóki mają dostęp do pokaźnej grupy portali, gazet, stacji radiowych i telewizyjnych bliskich ich wizji świata, mogą czuć się bezpiecznie - konkluduje specjalista z Grupy PRC.
Dołącz do dyskusji: "Foch Karczewskiego" na "Fakt" przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego (opinie)