Dotarliśmy do ludzi, którzy robili pierwsze w Polsce Sylwestry w plenerze. "To był absolutny rekord"
Huczne zabawy sylwestrowe w największych miastach Polski z transmisją w ogólnopolskiej telewizji to dziś dla nas „standard”, ale przez wiele lat ostatni dzień w roku świętowano w obrębie telewizyjnego studia. Dzisiejsze imprezy w plenerze to pomysł sprzed dobrych 25 lat, który największe stacje z powodzeniem rozwijają do dziś. Kto wyprowadził sylwestra z telewizyjnego studia i jak wyglądały pierwsze takie imprezy organizowane na początku XX wieku?
Pożegnanie starego i powitanie nowego roku zawsze miało w telewizji szczególną oprawę. Wśród archiwalnych nagrań dostępnych m.in. na VOD TVP znajdziemy zapisy dawnych sylwestrowych audycji z lat 80., 90. i dwutysięcznych, które najlepiej pokazują, jak wyglądała i zmieniała się rozrywkowa oferta TVP tamtych lat.
Na szklanym ekranie długo dominowały nagrywane wcześniej występy największych muzycznych gwiazd w telewizyjnym studiu, życzenia niezapomnianych spikerów oraz noworoczne szopki będące satyrycznym podsumowaniem roku. Były też bale i rewie z udziałem prezenterów, autorów programów i aktorów seriali znanych z anteny TVP, a później, w latach dwutysięcznych, nadawane już na żywo z telewizyjnego studia imprezy, w trakcie których widzowie dzwonili z życzeniami.
Tak do 2000 roku w największym skrócie wyglądały telewizyjne sylwestry, które ćwierć wieku temu ustąpiły miejsca nowemu trendowi - wielkim koncertom plenerowym z transmisją na żywo. Te od 2004 roku Telewizja Polska regularnie organizuje w największych miastach Polski do dziś, jednak przełomowa, sylwestrowa impreza TVP miała miejsce w 2000 roku.
Milenijny sylwester TVP z transmisją na cały świat
Milenijny sylwester TVP zorganizowany na placu Zamkowym w Warszawie był wielkim i wspólnym przedsięwzięciem przeszło 120 stacji telewizyjnych na całym świecie, w czasie którego publiczność w różnych częściach globu mogła zobaczyć widowiska z innych krajów. Tę przełomową imprezę w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl wspomina Jerzy Zoń, dyrektor krakowskiego Teatru STU, reżyser tamtego wydarzenia i innych imprez plenerowych organizowanych we współpracy z TVP.
- Warszawa miała swoje sześć minut o godzinie 21.10, to była transmisja na cały świat i to był pierwszy taki spektakularny sylwester w telewizji - opowiada nasz rozmówca, zdradzając, że nad scenariuszem tego wydarzenia pracował przeszło rok, a ówczesne widowisko z udziałem takich gwiazd jak Czesław Niemen czy Michał Urbaniak cechowało przede wszystkim głębokie artystyczne przesłanie związane z wejściem ludzkości w nowe tysiąclecie. Reżyser w zrealizowanej z wielkim rozmachem wizji odwołał się m.in. do apokalipsy św. Jana.
- Zaproponowałem, że w tym szczególnym dniu powinno przyjechać czterech jeźdźców apokalipsy: wojna, zaraza, wojna, śmierć - to wszystko powinno zjechać pod zamek i odejść w przeszłość. Symboliczni jeźdźcy to były ważące po dwie tony figury scenograficzne, na których siedzieli aktorzy odgrywający mini sceny. Kiedy była zaraza, sypał się jakieś proszek, wybrzmiewała agresywna muzyka. To było dość przerażające i straszne, dopasowane do muzyki Czesława Niemena, który śpiewał wtedy na żywo utwór “Dziwny jest ten świat” - wspomina Jerzy Zoń.
W drugiej części widowiska pokazane było nowe tysiąclecie symbolizowane przez kobiety. - Na oczach widzów powstała kolumna wysoka na 12 metrów, a na jej szczycie stały do siebie tyłem cztery ubrane na biało skrzypaczki. I to była muzyka, którą grał Urbaniak - opowiada nam reżyser sylwestrowego widowiska z 2000 roku, którego opisany fragment zobaczyli widzowie na całym świecie. - Na tym skończyło się nasze przedstawienie, które zgodnie zostało okrzyknięte jedną z najlepszych realizacji z tych wszystkich 120 państw, a nawet dostało jakąś nagrodę na festiwalu widowisk masowych gdzieś we Francji. I to był sylwester milenijny - wspomina dyrektor Teatru STU, który cztery lata później reżyserował także plenerowego sylwestra TVP2 w Krakowie.
Telewizyjny sylwester na dobre wychodzi ze studia
W 2004 roku na Rynku Głównym w Krakowie odbył się pierwszy “Sylwester z Dwójką”. Czterogodzinna transmisja rozpoczęła się tuż przed godz. 21.00, a muzycznym wstępom gwiazd, zespołom: Wilki, T.Love, Bajm, Skaldowie i braciom Golcom towarzyszył bogaty program artystyczny zrealizowany według zamysłu Jerzego Zonia. Zaprezentowano etiudy nawiązujące do legend i baśni krakowskich, na scenę wkroczyło 12 Lajkoników i Mistrz Twardowski, a wśród publiczności spotkać można było krakowskie przekupki rozdające obwarzanki czy też chodzących na szczudłach kolędników, składających życzenia i obdarowujących symbolicznym grosikiem na szczęście (do rozdania przygotowano 120 kg monet).
Punktem kulminacyjnym imprezy był pokaz pirotechniczny, który zaczął się o północy w… paszczy wawelskiego smoka. „Smok wyrzuci płonący ładunek, który po metalowej linie przemieści się na scenę i zapali instalację pirotechniczną, układającą się w 20-metrowy ogniowy napis: 2005” – czytamy w opisie imprezy okrzykniętej „największą zabawą sylwestrową w historii Krakowa” (według organizatorów na rynku bawiło się 150 tys. osób), której koszty wyceniono na milion złotych.
Czytaj także: Co to będzie za impreza. Znamy szczegóły Sylwestra TV Republika w Chełmie
Według Jerzego Zonia, tradycja plenerowych sylwestrów narodziła się w Niemczech. A kto w Polsce na dobre wyprowadził tę imprezę ze studia? O tym w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl opowiada Barbara Bilińska, wicedyrektorka TVP2 ds. programowych w latach 2000-2007.
- To była inicjatywa Niny Terentiew. Jak większość doskonałych pomysłów, które w Dwójce się pojawiały, był to pomysł Niny – mówi nasza rozmówczyni, wspominając, że inspiracji do nowych formatów zazwyczaj szukano za granicą, na branżowych, międzynarodowych targach w Montreaux czy Lozannie, choć TVP2 już wówczas organizowała swoje plenerowe imprezy jak np. Dwójka dzieciom, połączone z kwestowaniem na rzecz podopiecznych domów dziecka czy też koncerty biesiadne. - Generalnie był wtedy trend na organizowanie dużych imprez plenerowych – dodaje Barbara Bilińska, zaznaczając jednak, że chodziło o coś jeszcze.
- To wyjście telewizji do widza było wtedy bardzo spektakularne, a ludzie dotyku tej telewizji bardzo potrzebowali, więc to było po pierwsze wpisanie się w światowe trendy telewizyjne, a po drugie w społeczne zapotrzebowanie, bo ta telewizja musiała przejść do ludzi pod strzechy i przestać być tą telewizją koturnową, w studiu z makijażem. Nina doskonale to czuła i my jako zespół pracowaliśmy właśnie na to, żeby ta telewizja po prostu dała się dotknąć ludziom w różnych miejscach, w różnych miastach.
- Pamiętam, że tę scenografię stawiało się kilka dni wcześniej. Próby trwały 2-3 dni. Zawsze było mnóstwo ludzi, którzy podglądali cały nasz warsztat. No to było coś fantastycznego – opowiada nasza rozmówczyni, wskazując, że wzajemna ciekawość dotyczyła zarówno jednej, jak i drugiej strony.
- Byliśmy bardzo wtedy głodni tego responsu społecznego, organizując tego typu imprezy, widzieliśmy reakcje widzów, rozmawialiśmy z nimi, czuliśmy, że bliżej naszej widowni już być nie można.
Dlaczego w 2004 roku wybrano właśnie Kraków? Przesądziła o tym nie tylko ogromna miłość Niny Terentiew do tego miasta, ale i dotychczasowa bliska współpraca stacji z tamtejszym środowiskiem artystycznym oraz profesjonalne zaplecze krakowskiego ośrodka telewizji.
- Kraków to nie tylko miejsce artystyczne, z korzeniami, z Teatrem STU czy z artystami skupionymi wokół Piwnicy pod Baranami, ale też z fantastycznie funkcjonującym wtedy OTV Kraków, który po prostu był idealnym partnerem dla nas. Kraków był najbliższy Dwójce – mówi Bilińska, podkreślając także udaną współpracę z krakowskim Biurem Festiwalowym. Ono także partycypowało w organizacji imprezy, która okazała się ogromnym sukcesem.
Krakowski sylwester hitem TVP. “Absolutny rekord”
- To był absolutny rekord oglądalności – wspomina ówczesna wicedyrektorka TVP2, dodając, że udziały Dwójki generalnie kształtowały się na poziomie 22 proc., a plenerowy sylwester „przyciągał połowę rynku telewizyjnego”.
Krakowska impreza TVP okazała się takim hitem, że o względy Dwójki zaczęły zabiegać także inne miasta. - Mieliśmy oferty z różnych miast, które chciały u siebie organizować imprezy sylwestrowe, a później też wielkie koncerty na żywo. Potem jak Kraków okazał się wielkim sukcesem, dostaliśmy propozycję od prezydenta Wrocławia. Miasto wyjęło sakiewkę z pieniędzmi i mówiąc krótko, przebiło ofertę Krakowa – wspomina nasza rozmówczyni.
Czytaj także: Pierwszy raz na sylwestrze w Polsce. TVP ogłasza nową gwiazdę
We Wrocławiu Dwójkowe sylwestry zadomowiły się na dekadę, organizowane tam - z przerwą w 2009 roku, kiedy to imprezę zorganizowano w Łodzi - między 2005 a 2015 rokiem. Rok po krakowskim sylwestrze do polskich artystów na sylwestrowych scenach dołączały także zagraniczne gwiazdy, a do TVP konkurencja. W 2006 roku swój pierwszy sylwestrowy koncert – właśnie w Krakowie – zorganizował Polsat, do którego przeszła Nina Terentiew. Rok później do walki o sylwestrowego widza dołączył TVN, organizując imprezę w Warszawie. Stacja ta od kilku lat nie transmituje już sylwestrów, a w tym roku po raz pierwszy koncert sylwestrowy pokaże Republika.
- Cieszę się bardzo, że to my, będąc wtedy Dwójce, narzucałyśmy trendy, które jak widać, z sukcesem są realizowane do dziś – podkreśla Barbara Bilińska, przewidując, że zarówno moda na telewizyjne sylwestry, jak i zapotrzebowanie na to właśnie medium jeszcze długo się nie skończy.
- Telewizor to medium towarzyszące czy to osobie samotnej, czy jakiejś większej grupie podczas imprez domowych. Telewizor jest włączony i gra. Jakkolwiek by ludzie dziś nie mieli tysiąca możliwości funkcjonowania w social mediach, to telewizja, zwłaszcza przy tak wielkich wydarzeniach, a Nowy Rok jest takim wydarzeniem, jest ludziom potrzeba do odczuwania wspólnoty. Telewizja daje poczucie przynależności do grupy, bycia wśród ludzi. Tego dnia chce się być wśród ludzi, a telewizja jest po prostu najprostszym sposobem bycia wśród nich.
Kiedyś było ambitniej
Dyrektor Zoń w rozmowie na temat telewizyjnych sylwestrów nie jest pewien, jaka przyszłość czeka tego typu imprezy. Nie ma za to wątpliwości, że te pierwsze, dawne sylwestry były nastawione nie tylko na rozrywkę, jak obecnie, ale też niosły za sobą walory edukacyjne i artystyczne.
- To były imprezy ambitne. Jak sylwester był z Krakowa, to przytaczaliśmy legendy krakowskie, lajkolniki były na scenie. To miało sens jako całość, bo chodziło nam także o coś poza zabawą - zauważa nasz rozmówca, zwracając uwagę na coraz płytszy przekaz sylwestrowych imprez z biegiem lat. Jaki sylwester dziś marzy się krakowskiemu reżyserowi?
- Gdyby ktoś zwrócił się do mnie teraz z propozycją, to pokazałbym być może “Dziadka do orzechów”, albo piękny koncert np. Beethovena. I to by nie było osiem godzin męczącej rąbanki, tylko dwie godziny przed dwunastą takiej kulturalnej, wzbogacającej, uatrakcyjniającej nasze życie i naszego ducha imprezy. Tak bym to teraz zrobił - podsumowuje reżyser wspomnianych widowisk TVP sprzed lat.
Dołącz do dyskusji: Dotarliśmy do ludzi, którzy robili pierwsze w Polsce Sylwestry w plenerze. "To był absolutny rekord"