Mury stawiane słowami - o „barbarzyńcach”, „kodomitach” i „ubywatelach” w relacjach TVP Info i TV Republiki (opinie)
„Barbarzyńcy”, „UBywatele”, „KODomici” to określenia skandaliczne i nie mieszące się w standardach etyki dziennikarskiej. Taka retoryka podgrzewa jedynie temperaturę sporu politycznego i pogłębia istniejące podziały tak w społeczeństwie, jak i samym środowisku dziennikarskim - komentują dla portalu Wirtualnemedia.pl prof. Wiesław Godzic, Jarosław Kurski, Dariusz Ćwiklak i Tomasz Pietryga.
W relacji na temat kontrmanifestacji miesięcznicy smoleńskiej, zorganizowanej przez stowarzyszenie Obywatele RP, TVP Info nazwała uczestników „barbarzyńcami” i „bojówkarzami”. Określenia padły w trakcie programu „Nie da się ukryć”, prowadzonego przez Ewe Bugałę. Serwis internetowy Telewizji Republika zatytułował swoją relację z wydarzenia „UBywatele RP i KODomici poddali się!”. Taki język spotkał się z ostrą krytyką przedstawicieli mediów.
TVP Info była w ostatnim czasie także krytykowana za sposób relacjonowania sejmowej dyskusji nad wotum nieufności dla Mariusza Błaszczaka - na paskach pokazywano komunikaty atakujące PO oraz broniące ministra spraw wewnętrznych. Wielu dziennikarzy uznało to za mocny przejaw stronniczości stacji.
Skandaliczne wypowiedzi, rządowa propaganda
Język użyty na antenie TVP Info i w relacji TV Republika zdecydowanie potępiają Jarosław Kurski z „Gazety Wyborczej” i Dariusz Ćwiklak z „Newsweek Polska”. Dziennikarze wprost mówią o działaniu tych stacji na zlecenie partii rządzącej i realizacji partyjnej propagandy.
- Wyznaję zasadę niekomentowania tego, co poczynają inne media. Jednak media narodowe i Telewizję Republika przestałem uważać za media w służbie obywateli. Są to media służące władzy. Nie wiem nawet, czy określenie „media" jest w tych wypadkach zasadne. Osoby pracujące w tych instytucjach służą partii rządzącej, co samo w sobie wyklucza ich z rodziny niezależnych mediów. Użycie stygmatyzujących słów na antenie telewizji publicznej jest celowym działaniem partyjnej propagandy PiS. Kolejnym etapem będzie dehumanizacja przeciwnika, co nie tylko degraduje debatę publiczną, a wręcz ją niweczy - komentuje dla portalu Wirtualnemedia.pl Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.
Równie ostro sformułowania użyte przez TVP Info i Telewizję Republika ocenia Dariusz Ćwiklak.
- Te określenia są skandaliczne i nie powinny padać na antenie jakichkolwiek mediów, a zwłaszcza mediów publicznych (przynajmniej z nazwy). Po pierwsze, owym „barbarzyństwem" nazwano pokojowy protest, zakończony złożeniem kwiatów pod Grobem Nieznanego Żołnierza. Władza odgrodziła sobie całe Krakowskie Przedmieście dla swoich partyjnych celów. Poza barierkami i kordonem policji wolni ludzie mają prawo robić co chcą. Czy sama ich obecność tam została uznana przez TVP Info za barbarzyństwo? To by znaczyło, że pracownicy tej stacji przekazują bez żadnych zahamowań linię propagandy PiS. I jeszcze jedno: przy takim tempie nakręcania języka emocji kolegom z mediów publicznych za chwilę zabraknie skali na nazywanie rzeczywiście barbarzyńskich wydarzeń. Co do TV Republika, naprawdę szkoda czasu i języka na komentowanie knajackiego języka partyjnej niszowej stacji - komentuje Ćwiklak.
W nieco łagodniejszym tonie o sprawie wypowiada się Tomasz Pietryga, p.o. zastępcy redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”. Wskazuje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl, że brutalizacja języka debaty publicznej postępuje, co jest również udziałem mediów nie od dzisiaj.
- Debacie publicznej coraz częściej towarzyszą ostre słowa i oceny. Mamy silny konflikt polityczny i towarzyszącym temu podział społeczny. Widać go także w środowisku dziennikarskim, a demonstrują to nieskrywane sympatie polityczne. Ostry język, a także przekraczanie granic dobrego smaku jest tego pochodną. Całkiem niedawno mieliśmy mały skandal z wypowiedziami w jednej z komercyjnych stacji. Jeden z dziennikarzy został nawet za to chwilowo zawieszony. Bardzo ostrego języka od lat używa też jeden z lewicowych tygodników opinii. Więc chyba musimy z tym żyć, aczkolwiek brutalizowanie języka w debacie publicznej, bez względu na to, czy toczy się ona w mediach komercyjnych czy publicznych, uważam za naganne - mówi Tomasz Pietryga.
Dziennikarze nie są od rządzenia, zapominają o zawodowych powinnościach i etyce
Krytycznie na temat języka w relacjach na antenach TVP Info i TV Republika wypowiada się także prof. Wiesław Godzic, medioznawca z SWPS. Jego zdaniem, epitety jakie padły na antenach tych stacji, urągają zasadom etyki dziennikarskiej oraz prowadzą do podniesienia temperatury sporu politycznego.
- Takie wyrażenia w relacjonowaniu wydarzeń są znacznym naruszeniem etyki dziennikarskiej. Nawet jeśli to tylko wyrażenie sądów, to są one absolutnie niestosowne. W przestrzeni publicznej nie powinniśmy mówić o „ubekach’, „sodomii” w stosunku do innych dziennikarzy. Taki język prowadzi jedynie do pogłębienia przepaści między dwoma stronami sporu politycznego. Naukowcy twierdzą, że jeśli okazujemy w języku swoją wyższość nad rozmówcą, dajemy mu do zrozumienia, że jesteśmy lepsi, to nie zaprowadzi nas to do dialogu. W tej sytuacji nie o dialog chodzi - a o wyzwiska, kierowanie agresji wobec określonej grupy osób. Posługiwanie się takim językiem w debacie publicznej przekracza ramy dziennikarstwa i staje się paszkwilem. Co jest bardzo smutne, ponieważ jedna z tych stacji reprezentuje media publiczne, którym tym bardziej nie uchodzi język na granicy ohydy i pomówienia - ocenia prof. Godzic w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl
Medioznawca zwraca uwagę także na dodatkowy aspekt całej sprawy. To postępująca polaryzacja samych dziennikarzy, osnuta wokół ich sympatii politycznych. Prof. Godzic wskazuje, że część środowiska, która przez lata czuła się zepchnięta na drugi plan, obecnie przypisuje sobie możliwość wydawania osądów o całych grupach społecznych - a stąd już prosta droga do agresji językowej.
- Jak dotąd władza dziennikarzy brała się z umiejętności pisania, zjednywania sobie odbiorców. To uległo w ostatnim czasie zmianie. Grupa dziennikarzy, która nie była brana pod uwagę jako liderzy opinii, spychana na margines, teraz uzurpuje sobie prawo do bycia lepszymi i osądzania innych. To typowy mechanizm wychylenia wahadła w drugą stronę. Kiedyś to stwierdzenie wypowiedziane zostało wprost: „przez 8 lat czekaliśmy na to i teraz będziemy rządzić”. Problem polega na tym, że dziennikarze nie są od rządzenia, o czym grupa ta zdaje się zapominać. Nie pamiętają także o powinnościach dziennikarskich, zamykają się w wąskim gronie - a to wywołuje zmianę języka na agresywny, paszkwilancki i zwyczajnie paskudny. Chcę podkreślić, że taka postawa do niczego nie prowadzi. Pogłębia jedynie podział w społeczeństwie, w który angażują się sami dziennikarze, coraz mniej umiejący ze sobą rozmawiać. Dziennikarze narzucają debacie publicznej język - co staje się coraz groźniejsze, kiedy w mediach zamiast neutralności obserwujemy słownictwo silnie nacechowane emocjami - podsumowuje prof. Wiesław Godzic.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy także Ewę Bugałę, prowadzącą program „Nie da się ukryć” oraz Michała Karnowskiego z tygodnika „wSieci”. Do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Podczas kontrmanifestacji miesięcznicy smoleńskiej doszło do aktu przemocy wymierzonego w przedstawiciela mediów. Szarpany przez uczestnika zgromadzenia był reporter TVP Info Michał Rachoń.
Według danych Nielsen Audience Measurement w pierwszej połowie br. średnia oglądalność TVP Info wynosiła 230,5 tys. widzów, a udział stacji w rynku oglądalności - 3,52 proc.
Z kolei serwis TelewizjaRepublika.pl w maju br. zanotował 931,9 tys. realnych użytkowników i 8,87 mln odsłon (według badania Gemius/PBI).
Dołącz do dyskusji: Mury stawiane słowami - o „barbarzyńcach”, „kodomitach” i „ubywatelach” w relacjach TVP Info i TV Republiki (opinie)