Wirtualni influencerzy coraz popularniejsi. „Śledzimy influencerów nie tylko dlatego, że są ładni i dużo pokazują”
Instagramowe konta „osób” stworzonych przez AI są już niemal nie do odróżnienia od profili prawdziwych ludzi. Czy niedługo wirtualni influencerzy mogą zastąpić tych ludzkich? - Sztuczna inteligencja będzie raczej trenowana, żeby być naszym asystentem. Może być naszym niewolnikiem, który będzie odpowiedzialny za najgorszą robotę, a my będziemy mogli skupić się na czymś przyjemniejszym – mówi Wojtek Kardyś.
Niedawno pisaliśmy o stworzonej przez AI modelce Kaddy Reeves, którą na Instagramie obserwuje już 151 tys. użytkowników. U Kaddy na Instagramie były tylko zdjęcia. Tymczasem niejaka Evie Starr (143 tys. obserwujących) zamieściła do tej pory 202 posty, jednak największe wrażenie robią jednak nie fotografie, a filmy, na których wygląda jak prawdziwa osoba. Ją też stworzyła sztuczna inteligencja.
„Te filmiki z nią są zbyt rzeczywiste. Polecam sprawdzić. Robi wrażenie” - skomentował konto wirtualnej influencerki Wojtek Kardyś, konsultant biznesowy, specjalista od komunikacji internetowej i digital marketingu.
140 000 - tyle obserwujących ma „dziewczyna” Evie stworzona przez #AI.
— Wojtek Kardys 🇵🇱🇪🇺🇺🇦 (@WojtekKardys) April 18, 2023
W dodatku te filmiki z nią są zbyt rzeczywiste 👀
Polecam sprawdzić.
Robi wrażenie.
Ps: i pomyśleć, że ktoś stara się, codziennie coś udostępnia i ma 10k na ig 🤷🏻♂️ pic.twitter.com/VPWJChFfsD
Czy nadchodzi zmierzch ludzkich influencerów i będzie to profesja, która zostanie zastąpiona przez AI jako jedna z pierwszych?
- Tak się nie stanie. Influencerzy AI nie wyprą rynku influencerskiego – zaznacza Kardyś w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. - Śledzimy influencerów nie tylko dlatego, że są ładni i dużo pokazują, ale przede wszystkim dlatego, że nas inspirują, są mądrzy, potrafią dobrze coś zrecenzować, mają swoje opinie, rozbawiają nas. Śledzimy ich z ludzkich powodów, a nie wyłącznie wizerunkowych – podkreśla.
Zdaniem Kardysia, na wejściu na rynek influencerów AI mogą ucierpieć instagramerki czy osoby, które „postawiły na to, jak wyglądają, i nie mają poza tym nic do zaoferowania”. - Oni będą mieli trudniej, żeby się wybić, bo ich kontent nie będzie oryginalny. Po co pokazywać takie a takie części ciała, skoro takich zdjęć będzie mnóstwo, generowanych przez AI dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu? Ale nie obawiałbym się, że ucierpią influencerzy, którzy mają do zaoferowania coś więcej niż swoje ciało – powtarza ekspert.
- Może stanowić konkurencję dla tych, którzy robią tylko coś takiego. Jeżeli natomiast ktoś ma coś więcej do powiedzenia, to zawsze będzie jego wartość – uważa również Maciej Pietrukiewicz, założyciel kolektywu Dobry Wpływ. - Influencer marketing zasadza się na wiarygodności, zaufaniu, tworzeniu własnych opinii. Prawdopodobnie na jakimś etapie sztuczna inteligencja też będzie tworzyć opinie, ale właśnie ta oryginalność i wpływowość charakteryzuje wielu influencerów. Dopóki AI nie opanuje podobnego poziomu charyzmy, nie będzie zagrożeniem czy konkurencją – dodaje.
Zdaniem Pietrukiewicza, jest jeszcze jeden powód, który sprawia, że wirtualni influencerzy nie pokonają tych realnych. - Ludzie lubią innych ludzi. Części, pod warunkiem, że widzą, iż nie rozmawiają z człowiekiem, może przeszkadzać sam ten fakt. Nadal bardziej ufamy drugiemu człowiekowi, liczymy, że potraktuje nas po ludzku. Nie wiemy, kto stoi za sztuczną inteligencją. Bardziej ufamy osobie, którą obserwujemy od wielu lat – podkreśla.
Kardyś zwraca uwagę, że technologia tworzenia influencerów AI jest prosta. - To kwestia promptu, dobrego określenia pewnej komendy. Takich „twórców cyfrowych” będzie coraz więcej. Jestem pewien, że jakoś będzie musiał zareagować na to Instagram. Może zmniejszy osobom stworzonym przez AI zasięgi? Może będzie ich oznaczał, na przykład ramką przy profilu? Na pewno jakaś interwencja będzie – uważa.
- Podejrzewam, że w ciągu najbliższego roku dojdzie do wielu regulacji dotyczących AI: znaki wodne, opisy. Będziemy musieli żyć z tą AI, więc jako rynek się do niej dostosujemy. I media społecznościowe zrobią to samo – przewiduje Kardyś.
Co ciekawe, na profilu Kaddy ponad miesiąc temu (gdy powstawał nasz tekst o niej) nie wspominano w żadnym miejscu, że konto należy do „osoby” wygenerowanej przez sztuczną inteligencję, teraz widnieje już tam napis „created using ai”. Evie „pisze” wprost: „I'm a Virtual girl made with AI Tech”.
Opór przed nowinkami
Czy możliwa jest jednak sytuacja, że AI rozwinie się na tyle, że zapewni odbiorcom treści wykraczające poza pokazywanie zdjęć czy filmów z ładnymi ciałami? Co prawda na razie ChatGPT słabo rozumie żarty czy ironię, ale to zapewne kwestia czasu.
- Osoby, które śledzą profil, będą wiedziały, że to sztuczna inteligencja. W Polsce ogromna jest niechęć do tego typu nowinek technologicznych - mówi jednak Kardyś. - Dlaczego u nas nie ma jeszcze wirtualnego influencera, a śmiga to na przykład w Azji? Nie ma u nas przyzwolenia na takie sztuczne byty, zresztą cała Europa jest w tej kwestii konserwatywna. Nie boję się, że porzucimy Kasię Gandor czy Ewę Chodakowską i sztuczna inteligencja będzie ćwiczyć za tę ostatnią. U nas dopiero wchodzi do polskich domów smarthome, jesteśmy parę lat za zachodem - podkreśla.
- Nie widzę zagrożenia, by AI w najbliższym czasie pozbawiła influencerów pracy. Ale nie wykluczam, że AI zostanie naszym osobistym asystentem sprzężonym ze smartfonem. Nie będziemy musieli śledzić influencera, asystent będzie nas lubił, komplementował, odpowiadał na każde pytanie. Będzie miał swoją opinię, lewicową czy prawicową w zależności od naszego wyboru. Być może w ten sposób zostaną zastąpieni influencerzy – zastanawia się Kardyś.
Jak jednak dodaje, droga do tego jeszcze daleka – zwłaszcza, że OpenAI wstrzymało na jakiś czas prace nad ChatGPT-5. - AI to gamechanger, wszyscy się na nią rzucili. Ale jeśli spytać przechodniów w wieku powyżej 30. roku życia o sztuczną inteligencję, pewnie powiedzą, że słyszeli. I tyle, na razie dla nich to ciekawostka – mówi Kardyś.
- Influencer AI raczej nie będzie osobą, której będziemy słuchać. Zbyt duże powodować to może obiekcje natury filozoficzno-etycznej. Sztuczna inteligencja będzie raczej trenowana, żeby być naszym asystentem – uważa ekspert. - Może być naszym niewolnikiem, który będzie odpowiedzialny za najgorszą robotę, a my będziemy mogli skupić się na czymś przyjemniejszym. Nie chcę patrzeć na AI jak na zagrożenie, ale jak na szansę. Strach paraliżuje, a ciekawość powoduje chęć poznania – podkreśla Kardyś.
Uzależnieni od awatarów
- Zamiast żywych, w większości młodych ludzi będziemy mieli programistów, manipulujących za pomocą AI obrazami i wideo - prof. twierdzi natomiast prof. Włodzisław Duch z Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej UMK, członek Stowarzyszenia Sztucznej Inteligencji w rejonie Azja-Pacyfik. - Dodanie zdolności do rozmowy to tylko kwestia czasu. Łatwo sobie wyobrazić, że ludzie, którzy nie mają dobrych relacji rodzinnych i towarzyskich, uzależnią się od awatarów. Takie idolki na pewno nie wpływają dobrze na samopoczucie dziewczyn, bo żadna im nie dorówna - przewiduje Duch.
I przypomina: W 2007 roku powstała pierwsza taka postać, piosenkarka Hatsune Miku, określana jako Vocaloid, albo wirtualny idol. Są na YouTube całe długie koncerty z wielką publicznością. To ciekawa historia, teraz się to na pewno rozwinie, a Miku będzie znacznie bardziej realistyczna - dodaje prof. Duch.
Czy marki mogą pokusić się o wykorzystanie wirtualnych influencerów w swoich działaniach? - Zależy od celu danej marki. Jeżeli chce pokazać się jako śledząca trendy lub pokazać, że jako pierwsza podjęła współpracę na przykład z czatbotem, to mogłaby tego spróbować – uważa Pietrukiewicz. - Ale to bardziej podkreślenie cech samej marki, a nie skorzystanie z rzeczywistej mocy influencera: jego zasięgu czy wpływowości – zaznacza.
Czy marki będą tworzyć własnych influencerów? - To od dawna się działo w jakimś wymiarze w postaci brand hero. Jak Danio czy Serce i Rozum z kampanii Orange. Część marek decydowała się na tworzenie kanałów brandowych, które czasem prowadziły osoby dotychczas nieznane. Z czasem stawały się opiniotwórcze i po zakończeniu działań rozwijały skrzydła niezależnie od marki. Nadal będzie to wykorzystywane, ale dopóki sama sztuczna inteligencja nie będzie opiniotwórcza, będzie to sprowadzać się do tworzenia grafik, wykorzystywania osób ze zdjęć stockowych – mówi Pietrukiewicz.
Czytaj też: Sztuczna inteligencja napisała artykuł w „Gazecie Wyborczej”. „Nikt się nie zorientował, tekst był słaby”
Kwestie etyczne
- Po pierwsze należy zadać sobie pytanie, kto sięgnie po takie rozwiązania – uważa Kryspin Fic, senior account executive z Walk PR. - Będą to w większości marki dążące do wykreowania „influencerów”, nad którymi będą miały pełną kontrolę. Obecnie, w przypadku współpracy z kreatywnymi i angażującymi twórcami, rzadko jest to możliwe lub ostatecznie wyraźnie ingeruje w autentyczność przekazu. Natomiast, czy taka kampania lub projekt, pozbawiony zewnętrznego spojrzenia, spoza organizacji, innowacyjnego pomysłu i zrozumienia potrzeb swoich odbiorców ma szansę na powodzenie? Moim zdaniem nie, dlatego też uważam, że nie jest to zjawisko, które zdekonstruuje ten rynek i ogólne podejście do influencerów. Dodajmy jeszcze do tego fakt, że praca nad „wirtualnym influencerem” nie będzie szybkim i efektywnym projektem. To długoterminowa inwestycja. Podobnie jak praca prawdziwego influencera, który chce zbudować zaangażowaną społeczność wokół swojej twórczości – podkreśla Fic.
- Obecnie wykreowanie wirtualnego influencera wymaga zaawansowanych umiejętności technicznych, ale można się spodziewać, że niedługo będzie to narzędzie ogólnodostępne, zautomatyzowane. Wówczas rzeczywiście stanowi zagrożenie. Każdy użytkownik internetu będzie mógł stworzyć awatara łudząco przypominającego człowieka, który może zostać wykorzystany do manipulacji i generowania fake newsów. Myślę, że platformy społecznościowe czeka ciężka praca nad stworzeniem regulacji, które pozwolą temu zapobiec. Jeśli nie podołają, być może konieczne będą regulacje na wyższym poziomie, chociażby nakazujące używania stosownych oznaczeń przy treściach przekazywanych przez awatary – uważa Fic.
Zdaniem eksperta, to kolejne wyzwania dla branży PR. - Zarówno w kontekście utrzymywania jak najwyższych standardów w komunikacji, a więc odpowiedniej filtracji treści i weryfikacji danych, jak i odpowiedzialnego wykorzystywania innowacyjnych narzędzi. W przypadku tego drugiego będziemy musieli jeszcze uważniej śledzić trendy i analizować media społecznościowe. Uczenie się sztucznej inteligencji prawdopodobnie pójdzie w parze z większą świadomością najmłodszych użytkowników internetu, którzy będą jeszcze bardziej wyczuleni na autentyczność twórców. Może się okazać, że współpraca z influencerami będzie wymagała zaangażowania ich od samej koncepcji do realizacji, aby zachować spójność i naturalność, czego nie osiągniemy we współpracy z wirtualną postacią. Ostrożnie podchodziłbym do samego zastosowania „wirtualnych influencerów” w nadchodzących kampaniach i projektach. Na obecnym etapie nie będzie to raczej rekomendowane i popularyzowane narzędzie, chociażby ze względu na wcześniej przytoczone kwestie etyczne – podsumowuje Fic.
Różnice zawsze będą dostrzegalne
- Szerokie zastosowanie sztucznej inteligencji z pewnością przeobraża rynek influencer marketingu – mówi Karina Hertel, partner zarządzający BrandLift. - Dzieje się to na naszych oczach i moim zdaniem obecność wirtualnych influencerów w sieci będzie popularnym trendem. Jednak jednocześnie podchodziłabym do tego zjawiska ostrożnie. Potencjał sztucznej inteligencji jest ogromny i może wspierać działania z obszaru influencer marketingu, jednak absolutnie nie jest w stanie zastąpić żywego człowieka – z autentycznymi emocjami, wiedzą i umiejętnością tworzenia kreatywnego contentu – podkreśla. - Na przełomie ostatnich lat podejście użytkowników do treści prezentowanych przez twórców zmieniło się. Odbiorcy oczekują od nich dużego zaangażowania, rzetelnych opinii, kreatywnych kampanii, ale przede wszystkim najważniejszą walutą stała się autentyczność. To coś, czego nie da się sztucznie wygenerować, ani niczym zastąpić – uważa Hertel.
Jak dodaje, wirtualni influencerzy mogą stanowić także zagrożenie dla użytkowników. – Zwłaszcza tych młodych, którzy w mediach społecznościowych poszukują swoich idoli. Już teraz odpowiedzialni twórcy edukują, że to, co jest pokazywane w sieci, to zaledwie wycinek prawdziwego życia. Porównywanie się nastolatków do prezentujących idealne życie influencerów już teraz stanowi duży problem, a w obliczu pojawienia się wygenerowanych „ludzi” – bez wad, posiadających wszystkie upragnione cechy wyglądu pożądane przez młodych – skala tego zjawiska może się tylko nasilić. Warto także podkreślić, że realni twórcy ponoszą konsekwencje swoich działań – chociażby te prawne. Jak ta kwestia jest uregulowana w przypadku AI? Na ten moment brakuje nam wielu aspektów, które sprawiłyby, że na pewno wszyscy użytkownicy byliby bezpieczni w sieci – mówi Hertel.
- W debacie publicznej, ale i w mediach pojawia się także wiele opinii, że rozwój sztucznej inteligencji wyprze pewne zawody. Na podium stawiani są między innymi influencerzy. To kolejne zjawisko, które jest traktowane pobieżnie. Przede wszystkim różnice między żywym człowiekiem a AI zawsze będą dostrzegalne – zaznacza Hertel. - Jak najbardziej, rozwój nowych technologii może być, i już jest, bardzo dużym wsparciem przy tworzeniu kampanii reklamowych czy postów, jednak słowa o przejęciu rynku są wyolbrzymieniem. Influencerzy są znani ze swojej zdolności do tworzenia autentycznej treści, która jest dostosowana do ich osobowości i stylu życia, oraz do nawiązywania osobistych relacji z ich obserwującymi. Trudno znaleźć odzwierciedlenie ludzkich nawyków, przyzwyczajeń, trybu życia czy problemów w wirtualnym twórcy – twierdzi.
Dołącz do dyskusji: Wirtualni influencerzy coraz popularniejsi. „Śledzimy influencerów nie tylko dlatego, że są ładni i dużo pokazują”