Figurski: Dziennikarzowi wolno tyle, na ile pozwala mu odbiorca
Rozmawiamy z Michałem Figurskim. Tym razem nie o tematach bulwarowych, tzn. o obrażaniu Ukrainek w „Porannym WF-ie” ani o akcji na Faceboku „Tydzień bez sushi - gest solidarności z Michałem Figurskim”, lecz ekspercko o rynku radiowym i telewizyjnym w Polsce.
Michał Figurski objął niedawno stanowisko dyrektora programowego kanału rebel:tv i właśnie ten fakt był dla nas impulsem do rozmowy z dziennikarzem. Figurski będzie odpowiadał za opracowanie i wdrożenie nowej oferty programowej muzycznej stacji.
Niezależnie od kwestii objęcia przez niego nowego stanowiska, w ciągu ostatnich miesięcy powstała wokół Figurskiego negatywna atmosfera. Przypomnijmy: do czerwca br. Figurski był związany z Eską Rock, gdzie wraz z Kubą Wojewódzkim współprowadził audycję „Poranny WF”. Stacja rozstała się z nim po tym, jak z razem z Wojewódzkim żartowali z Ukrainek.
Niedawno w mediach pojawiła się z kolei informacja, że agencja Hill & Knowlton pomoże Michałowi Figurskiemu poprawić jego wizerunek publiczny. Dziennikarz stwierdził, że jest to tylko „życzliwa przysługa”.
>>> Michał Figurski dyrektorem programowym rebel:tv
Z Michałem Figurskim, rozmawiamy o jego planach związanych z objęciem stanowiska dyrektora programowego rebel:tv, polskim rynku radiowym i telewizyjnym, a także m.in. o tym, do co wolno, a czego nie wolno dziennikarzowi.
Krzysztof Lisowski: Niedawno podano oficjalnie informację, że został Pan dyrektorem programowym kanału rebel:tv? Dlaczego właściwie podjął Pan decyzję o związaniu się tą stacją?
Michał Figurski: Odpowiedź jest bardzo prosta: bo dostałem taką propozycję. Przez prawie 20 lat pracy w radio zrobiłem prawie wszystko, od gońca przez reportera, realizatora po autora programów i redaktora naczelnego. Moje doświadczenie rosło razem z rozwojem komercyjnego rynku radiowego w Polsce, co było niezwykle ciekawym I pouczającym doświadczeniem. To moja pierwsza miłość, której poświęciłem spory kawałek mojego życia, co nie znaczy, że zostanę w nim na zawsze. Tworzenie telewizji jest dla mnie nowym wyzwaniem, którego zamierzam się uczyć dając w zamian całą wiedzę, jaką posiadłem w zakresie mediów zarówno z pozycji odbiorcy, jak i twórcy.
Jak Pan ocenia obecną pozycję rynkową rebel:tv i czy uważa Pan, że Pana osoba pomoże tej stacji w tym, aby ze stacji niszowej stać się masową, a jeśli nie masową, to przynajmniej bardziej popularną niż obecnie?
Dziś w mediach pojęcie niszy jest nieaktualne, ponieważ często staje się ona mainstreamem, z drugiej strony media wyspecjalizowane mają wierną grupę stałych odbiorców, co gwarantuje im popularność. Dziś na rynku telewizyjnym istnieją takie programy, jak francuska „Chasse et Peche” dla myśliwych i wędkarzy, włoska Taxi Tv, czy hiszpański kanał dla kibiców Realu Madryt. Przy tak wąsko zorientowanych kanałach telewizja rockowa wydaje się być masowym przedsięwzięciem. Obecnie niewystarczająco mocna pozycja Rebel.tv wynika z kilku czynników. Jednym z nich były niedokończone kwestie szerokiej dystrybucji kanału, które dziś się finalizują, poza tym kwestia niekonsekwentnego wizerunku stacji, która romansowała z formatem popowym, co nie dało oczekiwanych rezultatów. Wreszcie brak oferty programowej, która proponowałaby widzom coś więcej niż tylko muzykę.
Jako dyrektor programowy odpowiada Pan za opracowanie i wprowadzenie w życie nowej koncepcji programowej rebel:tv, wdrażanie nowych formatów, jak również organizację zintegrowanych projektów specjalnych. Może Pan trochę więcej powiedzieć na ten temat?
Moja aktywność w rebel.tv będzie obejmowała dwa główne pola: promocja marki oraz przygotowanie ramówki programowej. Na chwilę obecną przygotowuję wewnętrzną kampanię promocyjną kanału, która pozwoli zbudować spójny wizerunek stacji, którym chcę zainteresować nie tylko fanów muzyki rockowej. Komunikat jest prosty: rock’n‘roll to nie tylko muzyka, ale również pewien styl bycia, którego wizytówką ma być Rebel.tv. To kanał, w którym widz może znaleźć ciekawe programy niedostępne u konkurencji, co nie znaczy że rock schodzi na drugi plan. Prowadzę zaawansowane rozmowy z autorytetami w dziedzinie tego gatunku, których muzyczne programy autorskie pojawią się na antenie już wkrótce. Ponadto pod koniec roku planuję castingi na prezenterów stacji. Ofertę programową będziemy stopniowo poszerzać o kolejne elementy. Na początku przyszłego roku planuję uruchomić większą produkcję programową, na której opierać będziemy wiosenną promocję kanału. Moich zagorzałych antagonistów pragnę uspokoić, że sam nie planuję pokazywać się na antenie, no chyba, że zrobimy program o sushi :).
Czy uważa Pan, że muzyka rockowa rzeczywiście przebije się w obecnej rzeczywistości, kiedy listy przebojów zdominowane są tak naprawdę przez muzykę taneczną (gdy popatrzymy na listę Billboard, to tam prawie wcale nie ma rocka, królują raperzy, muzyka taneczna, hip hop, R&B)?
Podobne wątpliwości słyszałem w 2003 roku, kiedy budowałem radio rockowe. Hip hop, pop i dance przeżywały swój złoty okres na radiowych antenach, a o rocku mówiło się, że jest wymierającym gatunkiem. Tymczasem sukces formatu był na tyle oszałamiający, że wkrótce po Antyradiu powstały Roxy i EskaRock, które współistnieją w eterze z lepszym lub gorszym skutkiem od blisko dekady. W Polsce to niezwykle popularny gatunek, często chętnie deklarowany jako ten ulubiony bez względu na pokolenie i w tym należy upatrywać szansy powodzenia.
Jak Pan ocenia polski rynek telewizyjnych stacji muzycznych? Czy telewizje muzyczne mają u nas w ogóle jakiś potencjał?
Oglądalność na poziomie 20 tysięcy widzów daje tym kanałom dobrą pozycję i rentowność oraz zdecydowanie uzasadnia ich rację bytu. Do tej pory w Polsce w ofercie kanałów muzycznych mieliśmy stację grającą tak zwaną muzykę środka, czyli wszystkiego po trochu. Wraz z pojawieniem się kanałów disco polo okazało się, że jest zapotrzebowanie na dywersyfikację gatunków. Dzisiejsze wyniki Polo.tv i Tv.Disco mówią same za siebie. Myślę, że to pozwala wysnuć prognozę, że i rock znajdzie swojego licznego i wiernego odbiorcę. Ludzie chcą oglądać swoją muzykę. Wraz z rezygnacją z jej prezentowania, MTV natychmiast spadła drastycznie w wynikach, na czym korzysta konkurencja. Uważam, że kluczem do sukcesu w przypadku kanałów muzycznych jest zachowanie odpowiedniej proporcji muzyka versus program.
Kogo upatruje Pan jako Waszą bezpośrednią konkurencję? Jak Pan ocenia ofertę konkurencyjnych stacji muzycznych?
Na dzień dzisiejszy w rockowym formacie jesteśmy pozbawieni konkurencji, ale może się ona w każdej chwili pojawić. Jeśli tak się stanie, to znaczy, że radzimy sobie dobrze.
Jest Pan przede wszystkim człowiekiem radia. Jak Pan ocenia polski rynek radiowy?
Dziś główni gracze są umocnieni na swoich pozycjach i mamy do czynienia ze stosunkowo niewielkim wahaniem słuchalności. Brak analogowych częstotliwości uniemożliwia powstanie sensownej konkurencji, bo nawet duże pieniądze nie są w stanie jej nabyć. Gdy częstotliwość i wysokie opłaty koncesyjne przestaną być problemem, może się okazać, że w ofercie pojawią się dobrze robione rozgłośnie nadawane cyfrowo, które mogą zburzyć dzisiejszy porządek. Dziś nierentowne stacje, które nie zdążą do tego momentu zbudować swoich marek po prostu przestaną istnieć. Trzeba pamiętać tylko o jednej podstawowej zasadzie, którą dziś nie wszyscy rozumieją. Radio należy budować ludźmi, którzy sie na nim znają, bo jest to niezwykle trudna materia, choć z niewiadomych przyczyn niektórym się wydaje, że może je robić każdy. To tak, jakby do gazety zatrudnić hordę znanych nazwisk, z których nikt nie potrafi pisać. Skutki byłyby opłakane. Dziś radio w Polsce trochę cierpi z powodu zatrudniania nieradiowców.
>>> Kuba Wojewódzki i Michał Figurski zwolnieni z Eski Rock
W czasie swojej kariery zawodowej był Pan związany z kilkoma rozgłośniami. Radio ZET, Radio Kolor, RMF FM. Którą z nich wspomina Pan najlepiej i dlaczego? Jak Pan ocenia ich obecną pozycję rynkową?
W każdej z tych stacji spędziłem kilka lat, więc wszędzie zostawiłem jakiś procent duszy. Z tych, które Pan wymienił, niewątpliwie najlepiej radzi sobie RMF, który dzielnie przeżył odejście swojego Guru Stanisława Tyczyńskiego i doskonale przeżył przekształcenia kapitałowe, które często negatywnie wpływają na dalsze losy. Dziś jest to perfekcyjnie naoliwiona maszyna do zarabiania pieniędzy, która na każdym kroku wykorzystuje słabość swoich konkurentów. Co prawda, notorycznie i nieznośnie uśmiechnięta kampania, dająca fortunę za smsa jest dla mnie jako słuchacza nie do zniesienia, ale mimo to jest to wciąż doskonale i z pomysłem formatowana stacja. Zetka jest dzisiaj śpiącym gigantem, który przeżywa niewytłumaczalną stagnację, a pamiętam doskonale czasy, kiedy RMF dostawał przy nich zadyszki. To wciąż świetny potencjał, który moim zdaniem przy niewielkim nakładzie sił może zagrozić żółto-niebieskim.
Czy uważa Pan, że dziennikarzowi wolno wszystko, jakie są granice, jeśli chodzi o podejmowane tematy, podejście do pewnych tematów?
Dziennikarzowi wolno tyle, na ile pozwala mu jego odbiorca. Dzisiaj nie ma czwartej władzy. Ta władza jest na usługach ludu, jak jeszcze nigdy w swojej historii.
Czy ma Pan żal do Eski Rock, że się z Panem rozstała?
Czas przeszły jest tu znacznie bardziej wskazany. W tej chwili koncentruję sie na bieżących sprawach zawodowych.
Dlaczego właściwie podjął się Pan współpracy z Hill&Knowlton?
Posiadam również przyjaciół zatrudnionych w TVNie, Banku PKO, Poczcie Polskiej, Marc Polu oraz kilku agencjach reklamowych i kancelariach prawniczych. Idąc tym tropem może Pan równie dobrze stwierdzić, że nawiązałem współpracę z tymi instytucjami.
>>> Hill & Knowlton dla Michała Figurskiego. „Chcę wrócić do swojego nazwiska”
O rozmówcy
Michał Figurski to dziennikarz, prezenter oraz producent radiowo-telewizyjny. Z mediami związany od 1993 roku. Współpracował m.in. z Radiem Zet, Radiem Kolor, RMF FM, w którym między innymi tworzył i prowadził program Poplista. Przez 4 lata tworzył „Listę Przebojów” na antenie TVP1, następnie autorski talk-show „Jazda Figurowa” w TV4. W latach 1998-99 pełnił funkcję dyrektora programowego Radia Kolor, a w 2003-2007 był twórcą i dyrektorem programowym Antyradia.
Dołącz do dyskusji: Figurski: Dziennikarzowi wolno tyle, na ile pozwala mu odbiorca
jakis piarowiec ?