Co zrobić, aby inwestorzy zagraniczni uwierzyli, że warto inwestować na polskim rynku
Choć w ciągu ostatnich dwóch miesięcy WIG20 wzrósł o ponad 15 proc., a zarządzający funduszy inwestycyjnych mówią o stopniowym powrocie inwestorów zagranicznych na polski rynek, to GPW ma po ostatnim roku do odrobienia tak duże straty, że przydałby się jej zdecydowany impuls wzrostowy. Do tego, by inwestorzy zagraniczni ponownie uwierzyli, że warto inwestować na polskim rynku, potrzeba jednak rozwiązania wątpliwości dotyczących podatku od sprzedaży detalicznej oraz przewalutowania kredytów walutowych.
Od dołka z 20 stycznia indeks WIG20 pnie się do góry. W ciągu 9 tygodni wzrósł o ponad 15 proc. Choć swoje notowania poprawiły w tym czasie wszystkie najważniejsze światowe indeksy, to wynik GPW jest lepszy niż w przypadku pozostałych – S&P 500 wzrósł w tym czasie o 9,5 proc., niemiecki DAX o 4,9 proc., francuski CAC 40 o 5 proc., a londyński FTSE 100 o 7,6 proc. Nie zmienia to faktu, że wobec maja ubiegłego roku, gdy po pierwszej turze wyborów prezydenckich rozpoczęły się spadki, główny indeks warszawskiej giełdy mimo ostatnich pozytywnych nastrojów wciąż jest o 24 proc. niżej.
– Wszyscy oczekują zapowiedzi kolejnych działań ze strony rządu i sprecyzowania niektórych rozwiązań, które z punktu widzenia rynków finansowych są bardzo istotne – mówi Jarosław Janecki, główny ekonomista Société Générale. – Chodzi tutaj przede wszystkim o rozwiązania dotyczące sprawy zamiany długu walutowego i sprecyzowania spraw dotyczących rozwiązań podatkowych. To wszystko jest bardzo istotne nie tylko dla rynku walutowego, lecz także dla rynku giełdowego.
Na polskiej giełdzie największe spółki to banki dotknięte już obowiązującym podatkiem od aktywów i zagrożone znacznie bardziej dotkliwym w skutkach pomysłem przewalutowania kredytów frankowych, KGHM cierpiący z powodu wielomiesięcznych spadków cen miedzi i wciąż obowiązującego podatku od kopalin (choć pojawiły się pozytywne sygnały, że może on zostać jeszcze w tym roku zmniejszony o jedną trzecią) i firmy związane z handlem detalicznym, takie jak Emperia, Eurocash czy LPP. Nad nimi wisi z kolei widmo podatku od sprzedaży detalicznej, choć już nie w ekstremalnej formie zaproponowanej na początku lutego przez Ministerstwo Finansów.
Janecki podkreśla, że warto jednak pamiętać o proporcjach: podatek bankowy to 5,5 mld zł. Podatek od sprzedaży detalicznej – maksymalnie 2 mld zł. Koszt przewalutowania kredytów frankowych, w zależności od scenariusza oznacza w ocenie KNF obciążenie (jednorazowe, co prawda) rzędu 45–103 mld zł. To od 4 do 9 razy tyle, ile cały sektor bankowy zarobił w ubiegłym roku. A niemal połowę tego zysku i tak zjadł już podatek od aktywów bankowych.
– Sądzę, że rząd jest blisko rozwiązania sprawy przewalutowania kredytów walutowych. Uważam, że jest bardzo prawdopodobne, że rząd ograniczy po prostu możliwości zamiany długu walutowego na złotowy do mniejszej grupy osób, które mają tego typu kredyty – przekonuje Janecki. – A to oczywiście będzie się wiązało z mniejszym kosztem dla sektora bankowego.
Dołącz do dyskusji: Co zrobić, aby inwestorzy zagraniczni uwierzyli, że warto inwestować na polskim rynku