Andrzej Duda kontra LGBT. "Ostra linia dobra tylko na pierwszą turę. Przekracza granicę tego, co polityk może”
Prezydent Andrzej Duda w miniony weekend powiedział na jednym ze spotkań wyborczych, że LGBT to nie ludzie tylko ideologia. Wszedł też w ostrą polemikę słowną z byłym premierem Donaldem Tuskiem, który skrytykował go za te słowa. Nazwał go m.in. cykorem i kłamcą. Eksperci od marketingu politycznego i wizerunku oceniają, że kwestia LGBT to element walki o elektorat i próba zmobilizowania własnych wyborców, która wcale nie musi pomóc wygrać obecnemu prezydentowi I tury wyborów prezydenckich. Oceniają też, że polemika w social mediach na takim poziomie dwóch polityków tak wysokiej rangi nie powinna mieć miejsca.
W sobotę podczas spotkania z mieszkańcami Brzegu Andrzej Duda zgodził się z opinią posła Porozumienia Jacka Żalka, że LGBT to tak naprawdę ideologia, a nie ludzie. Kiedy Żalek powiedział to w piątek w „Faktach po Faktach”, oburzona Katarzyna Kolenda-Zaleska przerwała z nim rozmowę.
- Próbuje się nam proszę państwa wmówić, że to ludzie. A to jest po prostu ideologia. Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, czy to jest ideologia, czy nie, to niech sobie zajrzy w karty historii i zobaczy, jak wyglądało na świecie budowanie ruchu LGBT, niech zobaczy jak wyglądało budowanie tej ideologii, jakie poglądy głosili ci, którzy ją budowali - stwierdził Andrzej Duda.
O tej wypowiedzi Andrzeja Dudy poinformowało sporo zagranicznych redakcji, m.in. te oznaczone przez niego w niedzielnych wpisach. Agencja Reuters w tytule depeszy podał, że porównał ideologię LGBT do sowieckiej propagandy.
W Bloombergu skomentowano, że Duda poprzez taką antygejowską retorykę stara się pozyskać głosy osób o poglądach ultrakatolickich. Podobnie oceniono to w „Guardianie”, dodając, że takie wypowiedzi przypominają decyzje władz Rosji zakazujące propagowania homoseksualizmu. - Wydaje się, że posunięcie to ma na celu ożywienie konserwatywnego elektoratu, którego zwężenie pokazały w ostatnim czasie sondaże - napisano w brytyjskim dzienniku.
Do tych słów prezydenta odniósł się były premier, Donald Tusk, który napisał na Twitterze: "Prezydent Rzeczpospolitej powinien dbać o jej reputację. Andrzej Duda robi wszystko, aby ją zrujnować. Jego kampania to wstyd na cały świat". Andrzej Duda szybko zareagował nazywając byłego premiera „cykorem”: "Panie Donaldzie, miał Pan okazje wystartować w wyborach i prowadzić swoją kampanię. Był Pan dwukrotnie namawiany by się ze mną zmierzyć przez swoje środowisko. Wolał się Pan jednak schować za plecami MKB a później RT. Wie Pan jak się na taką postawę mówiło na podwórku? Cykor..." - napisał Andrzej Duda. Dodatkowo zaatakował Donalda Tuska na konwencji wyborczej w Głogówku nazywają go największym kłamcą w całej historii III RP. "Wstyd to jest kłamać, że wiek emerytalny nie zostanie podwyższony, tylko po to aby wygrać wybory. Wstyd i smród, który się będzie ciągnął całe życie za takim politykiem. Tusk to największy kłamca polityczny w historii III RP" – mówił Duda.
Panie Donaldzie, miał Pan okazje wystartować w wyborach i prowadzić swoją kampanię. Był Pan dwukrotnie namawiany by się ze mną zmierzyć przez swoje środowisko. Wolał się Pan jednak schować za plecami MKB a pozniej RT. Wie Pan jak się na taką postawe mówiło na podwórku?
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) June 13, 2020
Cykor...
Ekspertów od wizerunku i marketingu politycznego zapytaliśmy o to, czy takie zaostrzenie retoryki oznacza, że Andrzej Duda zrezygnował ze starania się o centrowy elektorat? Czy ważniejsza jest aktywizacja twardego elektoratu i uwiarygodnienie się w oczach zwolenników Konfederacji i Bosaka niż próba walki o elektorat umiarkowany?
Ostra linia w sprawie LGBT dobra tylko na pierwszą turę
W ocenie Łukasza Warzechy, publicysty „Do Rzeczy” podjęcie przez prezydenta Andrzeja Dudę tematu LGBT nie jest próbą przejęcia elektoratu Krzysztofa Bosaka. - Ten elektorat jest prawdopodobnie w większości niedostępny dla Andrzeja Dudy, a kwestia LGBT to stanowczo za mało, żeby go do prezydenta przekonać po tym, jak PiS traktował Konfederację od momentu jej powstania. Chodzi tu o łatwy motyw polaryzacyjny, który pozwala - po pierwsze - zmobilizować własny elektorat, po drugie - dzielić scenę na dwie wyraźnie odrębne części, niwelując środek, po trzecie - stanowi pewien problem dla głównego kontrkandydata – podkreśla nasz rozmówca. Zaznacza, że Rafał Trzaskowski, żeby wygrać, musi zgromadzić w drugiej turze elektorat większości opozycji, w tym również bardziej centrowych i konserwatywnych wyborców, nie tracąc tych, których odebrał lewicy.
- Musi więc w sprawie LGBT wybalansować przekaz, tak aby z jednej strony kontrować prezydenta, a z drugiej - nie iść w nadmierny radykalizm, bo to może mu zaszkodzić w drugiej turze. To trudne i sztab Andrzeja Dudy o tym wie. Zarazem jednak obie strony na polaryzacji korzystają - uważa Łukasz Warzecha. Dodaje, że z drugiej strony obecny prezydent także potrzebuje w drugiej turze elektoratu umiarkowanego, a tymczasem nie zmienia przekazu. - Ostra linia w sprawie LGBT jest dobra na pierwszą turę, niekoniecznie na drugą. Można odnieść wrażenie, że osoby kształtujące obecnie linię prezydenta ciągle liczą na jego wygraną w pierwszej turze. To ryzykowna gra, bo Andrzej Duda może nie zdążyć złagodzić przekazu przed drugą turą - podkreśla publicysta.
Ryzykowna taktyka
W ocenie Joanny Rutkowskiej, head of public affairs&corporate communications w 24/7Communication przejście Andrzeja Dudy na retorykę opartą na kwestiach światopoglądowych to zdecydowanie wyjście w kierunku w twardego elektoratu, w tym również potencjalnych zwolenników Krzysztofa Bosaka. - Choć wydaje się, że to zaledwie kilka procent, może mieć znaczenie w tym wyścigu wyborczym, szczególnie w połączeniu z mobilizacją zwolenników partii rządzącej. Pamiętajmy, że jeszcze nie tak dawno temu wszystkie sondaże dawały Andrzejowi Dudzie pewne zwycięstwo, co mogłoby mieć przełożenie na frekwencję, wśród jego zwolenników. Temat w dużej mierze polaryzuje społeczeństwo, tworzy linię podziału pomiędzy głównymi kandydatami, a także powoduje przejście na znacznie bardziej emocjonalny ton debaty wyborczej. Powoduje też, że na dalszy plan schodzą chociażby gospodarcze postulaty. Prezydent pozycjonuje siebie jako obrońcę tradycyjnego modelu rodziny, tradycyjnej Polski opartej na religii katolickiej - komentuje Joanna Rutkowska.
Jej zdaniem wydawałoby się, że na tym etapie kandydatom będzie zależało na przekonaniu do siebie wyborców niezdecydowanych, znajdujących się gdzieś w centrum. Ekspertka zaznacza jednak, że w kampanii wyborczej niewiele rzeczy dzieje się bez przyczyny. - Najpewniej za taką zmianą retoryki stoją jakieś badania opinii publicznej. Dodatkowo, stawia to pozostałych kandydatów w mało komfortowej sytuacji, w której zamiast realizować swoją agendę, znajdują się w centrum politycznego sporu - dodaje nasza rozmówczyni.
- Taka taktyka niesie z sobą ogromne ryzyko - przestrzega z kolei Karolina Siudyła, managing director w agencji MagnifiCo. - Proszę zwrócić uwagę, jak oceniają ją politycy i media na świecie. Andrzej Duda wypada w nich bardzo słabo – jako osoba konfliktowa, dzieląca społeczeństwo, broniąca stanowiska bardzo zamkniętych, radykalnych posłów. Nie mi prorokować, ale przysłowie „Kto mieczem wojuje, od miecza ginie" może się niebawem pojawić w nagłówkach mediów na całym świecie - dodaje.
W rozmowie z Wirtualnemedia.pl podkreśla też, że polemika dwóch polityków tak wysokiej rangi w mediach społecznościowych, czyli Andrzeja Dudy i Donalda Tuska jest po prostu nie na miejscu. - Każdy może wyrazić swoją opinię, jednak prezydent Duda powinien trzymać nerwy na wodzy i darować sobie publiczne dyskusje i wytykanie Donaldowi Tuskowi, że w wyborach nie wystartował, chociaż ten wyraźnie zaznaczył, że uczyni to pod warunkiem, że jego kontrkandydatem w wyścigu o fotel prezydencki będzie nie kto inny, jak Jarosław Kaczyński - mówi Karolina Siudyła.
Andrzej Duda uwierzył w swoją wielkość
Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR sądzi, że Andrzej Duda nie zdaje sobie w pełni sprawy z tego co robi.
- Z jednej strony obawiam się, że uwierzył w swoją wielkość tak intensywnie opiewaną przez PiS na użytek kampanii, z drugiej chyba zdaje sobie sprawę, że jeśli przegra to będzie dla PiS całkowicie bez wartości. Ta dwubiegunowość sytuacji powoduje, że rozpędza się emocjonalnie. W całej sekwencji jego wystąpień widzę tylko jedną metodę - stara się wpisywać w główne nurty propagandy: wrogowie, czyli straszliwe LGBT i imigranci, zła Europa i Euro oraz oczywiście opozycja i dobroczyńcy, a więc PiS, rząd i ich programy, dobre USA i zbrojenia. Sumaryczny przekaz byłby spójny gdyby właśnie nie owe emocje, które powodują, że coraz częściej przekracza granicę tego co polityk może i powinien robić - i wtedy komunikacja staje się dużo mniej wiarygodna - ocenia nasz rozmówca.
Próba mobilizacji własnych wyborców
Z kolei dr Olgierd Annusewicz, ekspert ds marketingu politycznego twierdzi, że Andrzej Duda wie, że wygrana w pierwszej turze się już oddaliła, zatem na zabieganie o elektorat centrowy czas ma przyjść później. - Dziś chodzi o mobilizację własnych wyborców, tak żeby wynik w pierwszej turze był możliwie wysoki, a do centrowych wrócić przed drugą. Delikatny kłopot tej strategii może polegać jednak na tym, że ostry zwrot w prawo może ich na długo zniechęcić i dodatkowo mobilizować wyborców przeciwników. A w skrajnej sytuacji doprowadzić do powtórki scenariusza z wyborów warszawskich, w których ostre zachowania Patryka Jakiego spowodowały niespodziewanie silny wzrost poparcia dla Rafała Trzaskowskiego - przewiduje ekspert.
Prof. Dariusz Tworzydło z Uniwersytetu Warszawskiego zwraca z kolei uwagę, że znaczna część decyzji i działań polityków, szczególnie w czasach kampanii wyborczej wynika z analiz oraz badań przeprowadzonych przez sztabowców. - Konfrontacja z Donaldem Tuskiem jest zdecydowanie bardziej mobilizująca niż z Rafałem Trzaskowskim, dlatego prawdopodobnie uznano, że ten kierunek wzmocni elektorat do aktywności i sprawi że wyborcy prezydenta Dudy pójdą do urn. Konfrontacja z Donaldem Tuskiem może być wyrazista, podgrzewająca, aktywizująca do działania głównie osoby przekonane do głosowania na Andrzeja Dudę, ale będące w gronie osób zastanawiających się "czy pójdą na wybory?" Rafał Trzaskowski nie wywołuje u nich tak skrajnych emocji jak były premier - podkreśla prof. Dariusz Tworzydło.
Wybory 28 czerwca
Planowane początkowo na 10 maja wybory prezydenckie odbędą się ostatecznie 28 czerwca, a ewentualna druga tura - 12 lipca. Nowym kandydatem jest Rafał Trzaskowski z Koalicji Obywatelskiej, który zastąpił Małgorzatę Kidawę-Błońską. Pozostali kandydaci to: ubiegający się o reelekcję Andrzej Duda (z poparciem PiS), Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), Robert Biedroń (Lewica), Szymon Hołownia (kandydat niezależny), Krzysztof Bosak (Konfederacja), Stanisław Żółtek (Kongres Nowej Prawicy), Marek Jakubiak (Federacja dla Rzeczypospolitej), Mirosław Piotrowski (Ruch Prawdziwa Europa), Waldemar Witkowski (Unia Pracy) oraz Paweł Tanajno (bezpartyjny).
W pierwszej turze prezydenta Andrzeja Dudę w wyborach poparłoby 40,7 proc. wyborców, a kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego - 28 proc. badanych. Lider PSL, kandydat Koalicji Polskiej Władysław Kosiniak-Kamysz znalazł się na trzecim miejscu z wynikiem 9,7 proc. poparcia. W porównaniu z sondażem z 7 czerwca polityk zyskuje 2,5 punktu proc. - wynika z sondażu IBRIS dla portalu Wp.pl
Czwarte miejsce zajął z kolei niezależny kandydat Szymon Hołownia, na którego chciałoby zagłosować 7,8 proc., czyli 0,1 punktu proc. więcej niż przed tygodniem.
Za Hołownią na kolejnych miejscach znaleźli się: kandydat Konfederacji Krzysztof Bosak, na którego zagłosowałoby 7,1 proc., czyli o 0,2 punktu proc. więcej niż w sondażu z 7 czerwca oraz kandydat Lewicy Robert Biedroń z 3-procentowym poparciem, co jest spadkiem o 0,4 punktu proc.
Gdyby II tura wyborów prezydenckich odbyła się w minioną niedzielę, to wygrałby ją Andrzej Duda. Chęć oddania głosu na ubiegającego się o reelekcję prezydenta zadeklarowało 48,8 proc. ankietowanych. Poparcie dla Rafała Trzaskowskiego wyraziło 48 proc. uczestników sondażu. W porównaniu z poprzednim badaniem dla WP na temat wyniku II tury, urzędujący prezydent stracił 1 punkt procentowy, a Rafał Trzaskowski zyskał 1,6 punktu procentowego. Spadł również odsetek osób niezdecydowanych co do tego, którego kandydata wybrać. Teraz jest to 3,2 proc. wskazań, przy 4,6 proc. w sondażu sprzed dwóch tygodni. Gdyby II tura wyborów prezydenckich odbyła się w ostatnią niedzielę, to frekwencja wyniosłaby 65 proc.
Sondaż przeprowadzono w dniach 12-13 czerwca. Badanie przeprowadzono na ogólnopolskiej próbie 1100 Polaków, metodą telefonicznych, standaryzowanych wywiadów kwestionariuszowych wspomaganych komputerowo (CATI). Błąd oszacowania wynosi 3 proc., a próg ufności 0,95.
Dołącz do dyskusji: Andrzej Duda kontra LGBT. "Ostra linia dobra tylko na pierwszą turę. Przekracza granicę tego, co polityk może”