SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Ryszard Petru: 2013 to rok kryzysu, a nie wychodzenia z kryzysu

– Czeka nas ciężki rok – twierdzi ekonomista Ryszard Petru. Jego zdaniem, podejmowane przez polityków strefy euro kroki rozwiązują problemy bieżące, ale nie działają długofalowo. By wyjść z kryzysu finansowego euroland potrzebuje radykalnych reform rynku pracy, deregulacji gospodarki i prywatyzacji. – Jeżeli ludzie będą bardziej aktywni zawodowo, bardziej mobilni, bardziej elastyczni, będą pracowali bardziej efektywnie i dłużej to gospodarka ma szansę zaskoczyć – zapewnia Petru.

Europę czeka gorąca jesień. Wskaźniki gospodarcze pokazują, że mamy tam do czynienia z recesją. Odbija się to również na polskiej gospodarce, która wyraźnie zwalnia. Zdaniem ekonomisty, Europę przed równią pochyłą mogą uratować tylko radykalne reformy.

 – Najważniejsze są reformy tzw. podażowe, reformy rynku pracy, prywatyzacja i deregulacja. To wszystko spowoduje, że ludzie będą bardziej aktywni zawodowo, bardziej mobilni, bardziej elastyczni, będą pracowali bardziej efektywnie i dłużej. Jeżeli to wszystko się wydarzy, włącznie z otwarciem sklepów w niedziele i soboty, to wszystko spowoduje, że gospodarka ma szansę zaskoczyć – wyjaśnia Ryszard Petru, partner PwC.

Ekonomista twierdzi, że gospodarkę może pobudzić do życia długofalowy program prywatyzacyjny.

 – Prywatyzacja jest ważna, bo to zwiększa konkurencyjność, obniża koszty, powoduje nowy „ferment” w gospodarce, którego w Europie bez wątpienia brakuje. Ale zanim te reformy zostaną wprowadzone, zanim zaskoczą, to jeszcze potrwa. I obawiam się, że rok 2013 będzie cały czas rokiem kryzysu, a nie rokiem wychodzenia z kryzysu – mówi Ryszard Petru.

Jego zdaniem, państwa Unii Europejskiej potrzebują zdecydowanych polityków, którzy będą w stanie reformować gospodarki w taki sposób, żeby stanęły na nogi, a to często oznacza niepopularne reformy. Na nowego lidera w strefie euro wyrasta szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi.

 – Zaproponował on rozwiązanie, które zdejmuje na jakiś czas ryzyko utraty płynności, natomiast nie rozwiązuje fundamentalnego problemu, jakim jest brak wzrostu gospodarczego w wielu krajach – wyjaśnia ekonomista.

W środę niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny orzekł, że Bundestag może ratyfikować traktat o Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym (EMS), jeśli zostanie zagwarantowane, że udział finansowy Niemiec nie przekroczy 190 mld euro. To otworzyło możliwość pomocy finansowej m.in. dla Hiszpanii i chwilowo poprawiło nastroje na rynkach.

 – Oczywiście, mam świadomość tego, że w Portugalii, w Hiszpanii i we Włoszech dużo dobrego już się wydarzyło, ale być może to jest za mało, aby strefa euro w ogóle mogła myśleć o wzroście w perspektywie roku 2013. Wydaje mi się, że głębsze reformy są kluczowe – mówi Petru.

Jednym z pomysłów na ustabilizowanie sytuacji jest wprowadzenie jednolitego nadzoru nad europejskimi bankami. EBC jako nowy nadzorca bankowy w eurozonie będzie mógł nakładać kary finansowe na banki nierespektujące jego decyzji.

 – To nie rozwiązuje problemu "tu i teraz", jak osiągnąć wzrost w Europie. Po drugie, unia bankowa ma swoje zalety dla krajów, gdzie są banki-matki, a nie dla krajów, w których są banki-córki, czyli np. dla Polski. W związku z tym, nie jest to rozwiązanie fundamentalne z punktu widzenia wychodzenia z kryzysu  – wyjaśnia ekonomista.

Dołącz do dyskusji: Ryszard Petru: 2013 to rok kryzysu, a nie wychodzenia z kryzysu

1 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
spekulant
"Wybitny ekonomista" powtarza oklepane BANAŁY! Niestety jest to stała maniera tego "ekonomisty", który nie ma nic SENSOWNEGO do powiedzenia. Jeden z kolejnych celebrytów ale "ekonomicznych". Podobne banały wygłaszali też analitycy i ekonomiści ze światowej sławy firmy konsultingowej o nazwie Andersen. Były to rzeczywiście bajki Andersena
odpowiedź