Psycholożka o serialu „Reniferek”: Jak mamy w serialu bohaterkę plus size, to jest obiektem żartów albo budzi postrach
O serialu „Reniferek” media piszą od ponad miesiąca. Zwłaszcza że historia toczy się już poza ekranami telewizorów. Czy twórca, Richard Gadd, przekroczył granicę, nie chroniąc tożsamości osób, którymi inspirował się pisząc scenariusz? Czy to produkcja przełomowa pokazująca męską traumę przeżywaną w ciszy? Czy Martha została upokorzona? O tym wszystkim rozmawiamy z psycholożką, Katarzyną Kucewicz.
„Reniferek”, czyli kolejny serial Netfliksa, niepostrzeżenie pojawił się w kwietniu, w ofercie platformy. Siedem odcinków przedstawia historię opartą na rzeczywistych doświadczeniach dramaturga Richarda Gadda. Twórca monodramu zaadaptował go na potrzeby serialowego scenariusza. Opowieść o jego stalkerce to coś więcej niż setki maili i śledzenie każdego kroku. To pytanie o przekraczanie granic, autodestrukcyjny pęd, potrzebę atencji i przemoc seksualną myloną z drogą do uzdrowienia.
„To ja jestem ofiarą” - mówi prawdziwa Martha, czyli kobieta, która twierdzi, że Richard Gadd stworzył serial inspirowany ich znajomością. Poinformowała media, że w jej opinii komik wyprodukował „Reniferka”, aby zdobyć sławę i pieniądze, co aktualnie odbywa się jej kosztem. Kto ma rację w tym sporze?
Małgorzata Major: Bohaterka serialu „Reniferek” bardzo podzieliła publiczność. Dla jednych – częściej mężczyzn – jest potworem, dla innych – zwykle kobiet plus size – postacią celowo upokorzoną przez twórcę.
Katarzyna Kucewicz: „Reniferek” może wywoływać dużo trudnych emocji. Mogą nam się włączać różnego rodzaju projekcje. Oglądając angażujący, dobry jakościowo film czy serial, często identyfikujemy się z jakąś cząstką bohatera, niekoniecznie od razu mówimy „to jestem typowa ja”, albo „to jest typowy on”, czasem jest to sposób przeżywania, odczuwania emocji, po prostu coś się w nas odpala niejako z naszego podwórka. Myślę, że to świadczy zwykle o kunszcie twórcy. W przypadku tego serialu dzieje się podobnie.
Dla osoby, która nigdy nie borykała się z wysokim BMI, kontrowersje wokół postaci Marthy, o których zaraz porozmawiamy, mogą nie być w pełni zrozumiałe. Część widzów uzna zapewne, że to jest czepialstwo, że przecież bohaterka jest wzorowana na prawdziwej postaci, która podobnie wyglądała, dlaczego więc miałaby zagrać ją aktorka w rozmiarze XS. Ale ja również, jako osoba chorująca wcześniej na otyłość, oglądając ten serial miałam poczucie, że bohaterka pokazana jest w ośmieszający ją sposób. Jej otyłość wysunięta jest na jeden z głównych planów. Nie byłaby tak barwna, nie byłaby obiektem naszego fokusu gdyby była w niedowadze, jak większość aktorek. A przez to, że ona jest dziewczyną plus size, od razu wzbudza zainteresowanie.
Potwór w rozmiarze plus size?
Małgorzata Major: I znowu nadmiar kilogramów musi pełnić jakąś funkcję w serialu. Nie może po prostu być elementem wyglądu bohaterki, jak dzieje się w przypadku postaci z prawidłowym BMI.
Katarzyna Kucewicz: Miałam od razu skojarzenie z Misery [bohaterka dreszczowca powstałego na kanwie powieści Stephena Kinga, grana przez Kathy Bates – przypis red.] i pomyślałam sobie, jak to jest, że jak mamy w serialu bohaterkę plus size, to jest obiektem żartów i jest po prostu „śmieszną grubaską” jak Amy Schumer, czy Rebel Wilson w filmie „Pitch Perfect”, albo budzi postrach, jest groźną odrażającą przestępczynią, często niezrównoważoną psychicznie.
Małgorzata Major: W telenowelach postać plus size bywała jeszcze przyjaciółką głównej bohaterki i kibicowała jej w znalezieniu wielkiej miłości. Oglądała przez szybę cudze szczęście. Pełniła funkcję wspierającą.
Katarzyna Kucewicz: Ewentualnie dla „grubej przyjaciółki” znajdował się jakiś chłopak, ale nie że inny koszykarz ze szkolnej drużyny, tylko chłopak wykluczony z powodu jakiegoś innego niby „defektu” jak okulary czy aparat na zębach. Zakochują się i tworzą parę…
Małgorzata Major: Parę freaków.
Katarzyna Kucewicz: Gdy oglądałam serial, to myślałam, że to moje zboczenie zawodowe, bo cały czas siedzę w temacie fat-shamingu, ale może być jak w przypadku filmu „Wieloryb”. Filmem się wszyscy zachwycali. Ja byłam w gronie osób, którym ten film się nie podobał. Widziałam tam fat-shaming. Miałam wrażenie, że otyłość ponownie pokazywana jest w sposób monstrualny, wzbudzający przerażenie, a nie szczerą empatię. Ciągle robi się z tego widowisko, a nie rozmowę o chorobie.
A te negatywne oceny postaci Marthy wynikają z tego, że chcemy patrzeć na ludzi w kanonach i ci, którzy wystają poza kanon, z automatu mają gorzej, łatwiej ich ośmieszyć. Uważam nawiasem mówiąc, że aktorka grająca Marthę jest piękną i atrakcyjną kobietą.
Małgorzata Major: Mam wrażenie, że bohaterka została dodatkowo „spotworniona” fat suitem, tak żeby widz nie przeoczył ani grama jej tkanki tłuszczowej czyniącej z niej monstrum.
Katarzyna Kucewicz: Ona jest trochę straszna i trochę śmieszna. Martha jest w dużej mierze kreowana na postać groteskową. Myślę, że to jest bardzo krzywdzące, ponieważ wiele kobiet tak wygląda bez fat suitu. Wiele Polek, czy Amerykanek tak wygląda. To jest też przykre, jak mało jest aktorów plus size, że trzeba ich dodatkowo pogrubiać przez fat suit. To jest jak blackface. Taki sam zarzut miałam do „Wieloryba” i fat suit, którego tam użyto. Po co?
To też pokazuje, jak bardzo w mediach wykluczeni są ludzie plus size. Rozmawiałam o tym z aktorem Robertem Kudelskim, jak bardzo ograniczające jest w branży filmowej, także dla mężczyzny, wysokie BMI. Są badania, które pokazują, że choć około 60 proc. społeczeństwa boryka się z nadwagą/chorobą otyłościową, w mediach tego nie widać. Gdyby oceniać społeczeństwo polskie przez pryzmat osób pracujących w telewizji można by uznać, że Polacy są przeważnie, poza wyjątkami, w niedowadze. To zakłamany obraz rzeczywistości. Wszędzie w świecie zachodnim obserwuje się ten sam trend. Myślę, że dla wielu dziewczyn plus size postać Marthy jest zawstydzająca. Gdyby oderwać ją od kontekstu opowiadanej historii, wydaje się żałosna, dlaczego? Bo zakochała się, nadinterpretowała? Martha ma swoje, bardzo przerysowane zachowania, ale generalnie część widzów odnosi wrażenie, że jest żałosna też dlatego że śmiała pomyśleć, że może zechcieć ją szczupły facet. Dla mnie samej ta postać nie jest dowodem na fatfobię, nie odebrałam jej bowiem jako reprezentantki osób plus size, prędzej jako reprezentantkę osób z zaburzeniami psychicznymi. Ale docierają do mnie głosy osób, którym jest przykro, że znowu w kolejnym filmie postać w większym rozmiarze nie może być normalna.
Fikcja vs. rzeczywistość. Co poszło nie tak?
Małgorzata Major: Czy Richard Gadd odarł Marthę z godności? Okazało się, że – wbrew deklaracjom – nie zmienił wizualności kobiety, którą się inspirował.
Katarzyna Kucewicz: Jeśli rzeczywiście bohaterka przypomina do złudzenia osobę, która została ujawniona, to wyjaśnienia i zapewnienia komika można włożyć do kosza na śmieci. Jeśli mówił, że zanonimizował ją do cna, a okazuje się, że bez wielkiego śledztwa można było ją zidentyfikować, to widać, że nie miał intencji, żeby ją w jakikolwiek sposób wesprzeć czy chronić. Być może jednak nie była to z jego strony forma rewanżu, co danie ujścia emocjom i historii, której doświadczył.
Jeżeli ktoś otrzymuje, przyjmując jego wersję, tysiące maili, jest nagabywany, jego sygnały są ignorowane, to ma prawo czuć się przekroczony. Często taka osoba przerzuca całą swoją złość w sztukę i np. śpiewa o swoim byłym, albo o sytuacji trudnej do przeżycia, nagrywa film, pisze książkę. Gdy pracuję z pisarzami, to oni często mówią, że te najgorsze postaci w ich powieściach to są ludzie z życia wzięci, tylko znacząco zmienieni. Mówią „miałem taką dziewczynę”, „miałem okropnego teścia” i te postaci są np. czarnymi charakterami albo giną. Na tym polega dawanie upustu swoim emocjom w sposób artystyczny, niezagrażający nikomu a leczący zbolałą duszę. Myślę, że twórca serialu dał upust swoim emocjom. Uznał prawdopodobnie, że Martha w całej swojej postaci jest na tyle barwna, że uczynienie z niej bohaterki jest dobrym pomysłem, bo przyciągnie widzów. I rzeczywiście miał rację.
Małgorzata Major: Kim jest serialowa Martha?
Katarzyna Kucewicz: Martha na początku jest śmieszna, straszna, a potem trochę jej nam żal. Ciekawy jest ten zabieg, nie wiem, czy planowany, czy tak po prostu wyszło, że w pewnym momencie zaczynamy jej współczuć. I zaczynamy myśleć, że ona jest elementem czyjejś układanki i że to nie jest prosta historia o zaburzonej stalkerce, która męczy biednego barmana. Widzimy też jego nieumiejętność poradzenia sobie z traumą, widzimy jak słabymi metodami próbuje przetrwać. I w to wszystko wplątana jest kobieta, której psychika jest także pogmatwana. Dwie osoby z problemami emocjonalnymi to mieszanka wybuchowa.
Na początku serialu możemy mieć wrażenie, że to jest opowieść o zdrowym chłopaku i bardzo zaburzonej kobiecie, a potem widzimy dwie bardzo nieszczęśliwe osoby.
Małgorzata Major: Czy może Pani spróbować zdiagnozować problemy Marthy, Donny’ego i scenarzysty Darriena?
Katarzyna Kucewicz: Stawianie diagnoz na podstawie obejrzanego filmu nie jest wiążące. Nie powinno się tak robić, ponieważ postawienie diagnozy jest czasochłonne. Na pierwszy rzut oka, to może wydawać się łatwe, bo mamy całe spektrum zachowań. Ale w psychologii i psychiatrii zaburzenia są bardzo podobne do siebie i często można się pomylić, a każdy drobny niuans może mieć duże znaczenie.
Nie chciałabym więc stawiać konkretnej diagnozy, ale to co wiemy i co widzimy, to że na pewno główny bohater doświadczył silnego wstrząsu psychicznego, traumy. Między słowami pojawia się też informacja o podobnej traumie w rodzinie, czyli widzimy pewien fatalny zbieg, gdy syn i ojciec doświadczają podobnego nadużycia. Można się zastanawiać jak to możliwe? Czy to przypadek, czy może nieprzepracowany stres daje o sobie znać w kolejnym pokoleniu, które doświadcza podobnej historii?
Mężczyźni traumę przeżywają w ciszy
Małgorzata Major: Czyli Donny był predestynowany, bardziej niż inni narażony na to, co go spotkało?
Katarzyna Kucewicz: Czy bohater swoim stylem życia ułatwił zadanie sprawcy przemocy seksualnej? Możemy się nad tym zastanawiać, bo miał duże problemy ze stawianiem granic. Bohater w relacji z Marthą i ze scenarzystą czuje, że w obu przypadkach jego granice są przekraczane i w ogóle nie reaguje, ma bierną postawę, dla widza aż szokująco bierną. Jest przyhamowany w mówieniu „nie”, „koniec”, „stop”. Z jednej strony ma marzenia, pragnienia, determinację, a z drugiej strony, ludzie nim manipulują i go używają. Ale to, że bohater nie potrafi powiedzieć STOP nie czyni z niego odpowiedzialnego za nadużycia. To nie jest tak, że człowiek nadużycie prowokuje więc sam jest sobie winny. Donny jak uległy i bezwolny by nie był, nie zasługiwał ani na stalking ani na gwałt. Został bezwzględnie użyty, i nie miał zasobów żeby sytuację zatrzymać, miał zaburzony instynkt zachowawczy.
Jest to osoba manipulowana, ale patrząc na to, co wydarzyło się po emisji serialu, możemy powiedzieć, że on też manipuluje. Czasem tak jest. Mamy cechy awersu i rewersu, jesteśmy manipulujący, ale i manipulowani, część osób ma w sobie i kata i ofiarę jednocześnie.
Małgorzata Major: Co jeszcze możemy powiedzieć o Donny’m?
Katarzyna Kucewicz: Bohater doświadczył traumy, nadużycia seksualnego, nie może sobie z tym poradzić. A dokładnie próbuje sobie z tym radzić typowo po męsku, czyli w ciszy i samotności. Nikomu nie mówi co się wydarzyło, jest z tym sam. To jest znamienne dla mężczyzn. Mężczyźni z reguły, co jest uwarunkowane kulturowo, przeżywają traumy w ciszy. My kobiety jesteśmy bardziej skłonne do tego, żeby usiąść w kręgu i pogadać, zwierzać się sobie. Z koleżankami, przyjaciółkami, na grupach wsparcia. Mężczyzn uczy się od małego, żeby nie mówić o słabościach, o lęku, o smutku, bo należy być silnym facetem. Przez to żyjemy w takich stereotypach, że nie wolno, że facet musi być silny, że gwałt na mężczyźnie to silne tabu, bo to się przecież praktycznie nie zdarza. Tak ludzie myślą, choć wcale tak nie jest.
To jest bardzo poważny problem i cieszę się że został w serialu poruszony. I to w sposób bardzo prawdziwy. To ważne żeby widzieć, że są różne rodzaje nadużyć seksualnych. To nie jest tak, ze zawsze sprawcą będzie nieznajomy, albo że zawsze ofiarą gwałtu pada kobieta. To co w serialu jest ciekawe, to dobre pokazanie, jak łatwo jest przekraczać granice i że to przekraczanie cudzych granic nie musi być gwałtowne, tylko stopniowe. Widzimy jakie spustoszenie to poczyniło w psychice bohatera.
On próbuje to sobie poukładać w głowie, odreagować, znaleźć wyjście z sytuacji wplątując w swoją traumę innych ludzi, takich, którzy też mają swoje bagaże.
Przekraczanie granic
Małgorzata Major: Co możemy powiedzieć o Marcie?
Katarzyna Kucewicz: Martha jest moim zdaniem postacią z mieszanymi zaburzeniami osobowości. Jest z jednej strony histrioniczna, konfabuluje, ale może mieć też zaburzenia neurologiczne.
Na pewno widać w niej obsesyjność, tendencję do wymyślania historii, ale i niepoddawanie się, poza tym nieumiejętność współżycia społecznego. Martha nie rozumie sygnałów, kompletnie nie radzi sobie z wyłapywaniem kontekstów. Nie wyczuwa gdy otoczenie się z niej śmieje, nie trzyma granic, reaguje nieadekwatnie.
Małgorzata Major: Czy Richard Gadd wbił ostatni gwóźdź do trumny bohaterki, gdy pokazał jej mieszkanie?
Katarzyna Kucewicz: Martha jest osobą wykluczoną społecznie, prawdopodobnie przez pryzmat swojej osobowości i zaburzeń. W moim odczuciu ten bałagan w mieszkaniu Marthy, to wyraz dezorganizacji jej osobowości. To nie jest tak, że ona choruje na otyłość i nie sprząta. Pomyślałam raczej, że to jest typowy dom osoby mającej bardzo zdezorganizowaną osobowość, która sobie nie radzi nie tylko ze sobą, ale też z otoczeniem, tym co jest dookoła niej. Nie ma w niej poczucia, że są pewne zasady współżycia społecznego, takie które obowiązują nie tylko na ulicy, ale też w domu, w którym np. sprzątamy, wymieniamy kotu zawartość kuwety itd. Osoby zdezorganizowane mogą przez jakąś część życia, albo przez całe życie funkcjonować w taki sposób.
Małgorzata Major: Czyli ten element życia Marthy wiarygodnie odzwierciedla jej zaburzenia?
Katarzyna Kucewicz: Przez wiele lat pracując z pacjentami chorującymi na różnego rodzaju zaburzenia psychiczne, miałam doświadczenie odwiedzania takich mieszkań, czy pokoi. Ten bałagan, o czym często opowiadają mi pacjenci, albo rodziny pacjentów, jest znamienny dla głębokiego kryzysu psychicznego. Bardzo trudno przestrzeń wokół siebie uporządkować gdy nie można uporządkować swojej głowy. To jest spójne. Także w serialu. Mnie by raczej zdziwiło gdyby Martha przy tak masywnych zaburzeniach osobowości miała posprzątane mieszkanie.
Gdy bohater zamierzał zajrzeć przez okno, byłam przekonana, że to właśnie zobaczy. Bałagan, jedzenie walające się po całym domu, że będzie to obraz nędzy i rozpaczy, który jest odbiciem tego, co człowiek ma w środku.
Małgorzata Major: O Darrienie, którego bohater spotyka na swojej drodze, wiemy niewiele…
Katarzyna Kucewicz: Wiemy, że przekracza granice. Relacje traktuje przedmiotowo. Dąży do celu bez względu na konsekwencje. Ma poczucie, że wszystko mu wolno. Drugi człowiek nie jest dla niego specjalnie istotny. Liczy się zaspokajanie jego potrzeb, jest w tym przebiegły. Wydaje się, że wie, co robi. Jego zachowania są przemyślane. On dokładnie wie, po co idzie i jaki ma cel. Serial jest jeszcze lepszy dzięki temu, że bohaterowie nie są przerysowani. Scenarzysta jest takim zwykłym facetem. Myśli, że łatwo zbałamuci młodego, zakompleksionego chłopaka, którego łatwo zmanipulować.
Głównego bohatera łatwo zmanipulować, bo ma głód sukcesu, docenienia, ogromny głód atencji.
Małgorzata Major: Czyli Martha dokarmia ego zakompleksionego mężczyzny?
Katarzyna Kucewicz: Są osoby, które dokarmiają swoje ego uwielbieniem innych, niekoniecznie będąc nimi zainteresowanymi. Przypominają mi się historie moich pacjentek przekonanych, że właśnie rodzi się ich wspaniały związek, że już zaraz będzie wspaniała relacja, po czym okazywało się, że mężczyzna karmił się atencją, a potem znikał.
Karmił się zaangażowaniem kobiety równocześnie wiedząc, że nic od niej nie chce. Ale samo uwielbienie było mu potrzebne do budowania siebie i dlatego utrzymywał fałszywą iluzję. Patrząc na „Reniferka” miałam wrażenie, że to jest dokładnie ta sama historia.
Małgorzata Major: Czego Donny chce od Marthy?
Katarzyna Kucewicz: On tak bardzo potrzebuje uwielbienia Marthy, że to uwielbienie mu się trochę podoba. Bardzo potrzebuje być dostrzegany, doceniany, podziwiany. To samo zobaczył w oczach scenarzysty. Dlatego poszedł za nim wszędzie, podobnie jak za Marthą, bo ona doskonale dokarmiała jego ego.
Małgorzata Major: Kto zyskał, a kto stracił na „Reniferku”? Co byłoby w następnym odcinku gdyby twórca chciał pokazać życie po serialu?
Katarzyna Kucewicz: Moim zdaniem w serialu zabrakło jednego ważnego elementu, że bohater idzie na terapię i że zaczyna pracę ze swoimi demonami. Nie chodzi tylko o traumę po napaści seksualnej, ale też o walkę z poczuciem niedowartościowania, z ogromną potrzebą uwagi innych osób.
Małgorzata Major: Padły już pytania, dlaczego Richard Gadd chroni sprawcę przemocy seksualnej i dlaczego nie korzysta z pomocy systemowej, czyli policji i terapii.
Katarzyna Kucewicz: Czy bohater będzie w stanie żyć normalnie po takich doświadczeniach? Moim zdaniem pomoc terapeutyczna jest mu niezbędna do zbudowania zdrowych relacji z ludźmi.
Wydaje mi się, że podjęcie terapii nie jest dla niego łatwe, dla wielu osób nie jest. Często trzeba do takiej decyzji wewnętrznie dojrzeć, przełamać się. Wyjście z traumy jest trudną wędrówką. Część ludzi ma zasoby żeby dość szybko stanąć na nogi, pozbierać się. Ale nie każdy ma wysoką rezyliencję, czyli zdolność powrotu do formy po sytuacji krytycznej. Część osób latami tkwi w wewnętrznym rozdygotaniu.
Małgorzata Major: Czy serial był dla niego skuteczną terapią?
Katarzyna Kucewicz: To, że osoba, która ma takie doświadczenia napisała scenariusz i zagrała w serialu, można odebrać jako próbę terapii chociaż dla mnie pokazuje to raczej, że ten temat dalej jest w niej żywy i że dalej nie daje spokoju.
Czytałam takie opinie, że twórca cały czas obsesyjnie poszukuje poklasku i uznania, stąd sam zagrał w filmie o sobie... Że wciąż ma w sobie wielką potrzebę fleszy, za cenę nawet takiego olbrzymiego odsłonięcia się. U niektórych osób jest tak, że mają w sobie pewną dwoistość - z jednej strony chcą normalnie żyć, z drugiej same sprowadzają na siebie stresory. Bohaterowi wydaje się, że chce jakoś się poskładać i iść dalej, ale z drugiej strony temat nie daje mu spokoju. Donny to bardzo przejmująca postać. Prawdziwa, wielowymiarowa, dlatego jednych tak denerwuje, inni mu współczują.
Naszą recenzję „Reniferka” znajdziecie tutaj, a relację dotyczącą wydarzeń, które serial wywołał tutaj.