SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Giganci technologiczni wydają rocznie niemal 100 mln euro na lobbing w UE. "To zrozumiałe"

Branża informatyczna ma większą siłę lobbingu niż sektor farmaceutyczny, finansowy czy paliw kopalnych, wydając rocznie ponad 97 mln euro, by wpłynąć na podejmowanie decyzji w Unii Europejskiej - wynika z raportu Corporate Europe Observatory i LobbyControl, o którym pisze brukselski portal EUobserver. "W Polsce lista zarejestrowanych lobbystów to fikcja" - uważa Bartek Godusławski, dziennikarz ekonomiczny "Dziennika Gazety Prawnej".

fot. Shutterstock.comfot. Shutterstock.com

Badania przeprowadzone przez dwie organizacje pozarządowe ujawniły sytuację, gdzie zaledwie 10 firm odpowiada za prawie jedną trzecią łącznych wydatków lobby technologicznego, a Google, Facebook i Microsoft przeznaczają na to ponad 5 mln euro każde. Pozostałe to Apple, Huawei, Amazon Europe, Vodafone Belgium, QUALCOMM, Intel i IBM.

W sumie 612 firm i grup w sektorze cyfrowym zostało zidentyfikowanych jako podmioty lobbingowe w Brukseli - przy czym większość dużych graczy pochodzi ze Stanów Zjednoczonych.

Regulacja tłumi innowacje?

W raporcie zauważa się, że firmy technologiczne nie tylko lobbują u poszczególnych decydentów, ale również są zwykle częścią zrzeszeń biznesowych i handlowych oraz sieci nieprzejrzystej współpracy z think tankami, firmami konsultingowymi i środowiskiem akademickim, przez które starają się także wpłynąć na debatę publiczną.

Obecnie przedmiotem intensywnego lobbingu jest unijne prawo o rynkach cyfrowych (DMA) i prawo o usługach cyfrowych (DSA). DSA ma na celu pociągnięcie firm do odpowiedzialności za nielegalne i szkodliwe treści wyświetlane na ich platformach, podczas gdy DMA próbuje ustanowić listę "zaleceń" i "zakazów" dla największych platform internetowych.

Jednak raport pokazuje również, że lobbyści stojący za branżą informatyczną wciąż opowiadają się za regulacją w oparciu o indywidualne podejście, twierdząc że "regulacja tłumi innowacje" lub argumentując, że zbyt duża ilość regulacji spowoduje, że Europa zostanie w tyle za USA i Chinami.

"Władza polityczna gigantów technologicznych jest ogromna"

Na przykład wiceprezes Facebooka ds. komunikacji Nick Clegg (były wicepremier Wielkiej Brytanii) napisał w tekście opublikowanym w maju 2020 roku, że "model chiński stanowi zagrożenie dla otwartego internetu, jaki znamy", a "decydenci muszą uniknąć dwóch niezamierzonych konsekwencji: niepotrzebnego tłumienia innowacji w Europie i nieumyślnego przyspieszenia rozbicia globalnego internetu".

W ramach Komisji Europejskiej urzędnicy wysokiego szczebla UE od listopada 2019 r. odbyli 270 spotkań na temat tych dwóch propozycji. 75 proc. spotkań odbyło się z lobbystami branżowymi, podczas gdy 19 proc. z organizacjami pozarządowymi i innymi grupami (6 proc.).

Walka lobbingowa przeniosła się do Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej, tymczasem społeczeństwo obywatelskie i środowisko akademickie wzywają instytucje UE do zajęcia się nie tylko koncentracją potęgi gospodarczej gigantów technologicznych, ale także ich zdolnością do wpływania na podejmowanie decyzji w UE.

"Władza gospodarcza i polityczna gigantów technologicznych jest ogromna i nie będą oni pozostawać bierni w obliczu możliwych nowych przepisów, które wpływają na sposób prowadzenia przez nich działalności. Dlatego instytucje UE muszą zmienić pilnie sposób, w jaki radzą sobie z tym lobbingiem" – powiedział Tommaso Valleti, były główny ekonomista wydziału ds. konkurencji KE i profesor ekonomii w Imperial College London.

"Duża szara strefa"

- To, że obecnie firmy technologiczne wydają najwięcej na lobbing czy public affairs jest zrozumiałe. Ta branża jest w centrum zainteresowania polityków i instytucji publicznych na całym świecie - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Bartek Godusławski, dziennikarz ekonomiczny "Dziennika Gazety Prawnej". - Z jednej strony podejmowane są próby ściślejszego uregulowania działalności big techów czy opodatkowania świadczonych przez firmy z gospodarki cyfrowej usług. Z drugiej strony zaś szereg instytucji zaczął w ostatnich latach nakładać wysokie kary na koncerny technologiczne, co widać choćby na przykładzie Komisji Europejskiej.

Zdaniem Bartka Godusławskiego w lobbingu nie ma co do zasady nic złego, ale tylko "jeśli odbywa się on z otwartą przyłbicą". - W procesie tworzenia prawa powinny móc się wypowiadać osoby, przedsiębiorstwa, których te przepisy mają dotyczyć. Jednak nie powinno się to odbywać w cieniu, a podmioty lub ludzie, którzy zabiegają o interesy jakiejś firmy, powinni widnieć np. w publicznym rejestrze, w którym znajdziemy informacje dla kogo pracują czy w jakiej sprawie zamierzają się spotkać z danym politykiem lub urzędnikiem - mówi dziennikarz ekonomiczny "Dziennika Gazety Prawnej". - W Polsce mamy z tym duży problem, lista zarejestrowanych lobbystów to fikcja, bo prawdziwa próba wpłynięcia na proces legislacyjny odbywa się za pośrednictwem różnego typu organizacji branżowych, biznesowych, think tanków, mediów czy jest ukryta pod płaszczykiem PR, który z public affairs nie powinien być kojarzony. To zaś powoduje, że mamy dużą szarą strefę w tym obszarze, a można robić to w sposób znacznie bardziej transparentny czy po prostu jawny.

Według dziennikarza biznes zawsze będzie próbował wpłynąć na to jak prawo jest tworzone, ale robi to w warunkach, jakie tworzą politycy. - To ich zadaniem jest uregulowanie tego procesu w taki sposób, aby przepisy nie były tworzone pod konkretne grupy interesu - uważa Godusławski.

Dołącz do dyskusji: Giganci technologiczni wydają rocznie niemal 100 mln euro na lobbing w UE. "To zrozumiałe"

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl