SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Zarząd Polskiego Radia zbulwersowany publikacjami na temat akcji „Orzeł może”

Zarząd Polskiego Radia wystosował do mediów oficjalne oświadczenie, w którym stwierdza, iż część publikacji prasowych dotyczących akcji Programu 3 PR „Orzeł może” to „szkodliwa próba wciągnięcia publicznego nadawcy w doraźną walkę polityczną”.

Dołącz do dyskusji: Zarząd Polskiego Radia zbulwersowany publikacjami na temat akcji „Orzeł może”

24 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Bronek
karzdy ożeu jak morze
odpowiedź
User
nick
Ale mamy jeszcze wolność słowa? Czyli każdy może mieć swoją opinię na temat tego, co zrobiliście? I wyrażać ją publicznie? To po co to kuriozalne oświadczenie?
odpowiedź
User
Prezes Andrzej Siezieniewski i chłopcy z KGB-FSB - znalezione w necie
Wizyta byłego oficera KGB w Polskim Radiu

By uniknąć kłopotów z „rozgrzanymi sędziami”, jak mawia B. Komorowski, opublikowaliśmy sprostowanie Polskiego Radia. Zawarto w nim oświadczenie, że ukraińska Era nie cenzuruje i nie decyduje o doborze tematów antenowych, które, za ciężkie miliony płacone przez zbliżające się do bankructwa Polskie Radio, następnie transmituje na Ukrainę. Dziś mamy dodatkowe informacje i dokumenty na ten temat, które podważają wspomnianą opinię.

W sprostowaniu twierdzono, że „Nie zdarzyło się, żeby ktokolwiek po stronie kierownictwa Radia Era ingerował w audycje” i że „nie istnieje żadna możliwość wpływu Radia Era na tematykę podejmowaną przez dziennikarzy”.

W korespondencji, która wywiązała się między nami a kierownictwem Polskiego Radia dla Zagranicy, przyznało się ono do tego, że z pracownikami sekcji ukraińskiej rozmawiał osobiście, oczywiście po rosyjsku, współwłaściciel Radia Era FM Andrij Derkacz, absolwent Wyższej Szkoły KGB im. Feliksa Dzierżyńskiego (rocznik 1993) w Moskwie, były oficer i syn byłego szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Według kierownictwa PRdZ Derkacz i towarzyszący mu dyrektor Ery Igor Łotaszewski nie mówili o tematach zakazanych, a tylko „wymienili tematy szczególnie interesujące słuchaczy ukraińskich, takie jak np. Euro 2012 i rolnictwo”. Rzeczywiście, szczególnie audycji o rolnictwie spragniony jest słuchacz ukraiński w dużych miastach.

Dyrekcja PRdZ powołuje się na obecnego kierownika redakcji ukraińskiej Anatolija Zimnina, który podkreśla, że „z doświadczeń zespołu dziennikarskiego red. ukraińskiej od początku retransmisji na antenie Radia Era ani razu nie odnotowano ingerencji partnera w program redakcji”. Może nie było już takiej potrzeby?

Spotkanie z Derkaczem miało miejsce 21 grudnia, a 27 grudnia tenże Zimnin, jeszcze nie kierownik, o kontrakcie z Erą razem z kolegami pisał do MSZ-etu, Rady Programowej Radia, KRRiT i marszałka Senatu: „W obliczu działań podejmowanych przez Dyrekcję naszej anteny prosimy o podjęcie kroków uchylających niebezpieczeństwo utraty przez nas niezależności”. I dalej: „Za niedopuszczalne uważamy zerwanie współpracy z naszymi dotychczasowymi partnerami na Ukrainie – grupą 23 stacji komercyjnych i podjęcie współpracy z jedną rozgłośnią, której głównym udziałowcem jest Andrij Derkacz, absolwent Wyższej Szkoły KGB im. F. Dzierżyńskiego”. Autorzy protestu niepokoili się afiliacją polityczną nadawcy, która „budzi nasze szczere zdziwienie” – pisali. Wprost twierdzili, że „Radio Era oczekuje dostosowania naszych audycji do tematyki obecnej na ich antenie” i „przesyłania wszystkich naszych audycji »oficerowi kontaktowemu« na godzinę przed emisją”. Czy przypadkiem nie nazywa się to cenzurą prewencyjną? No ale jeśli audycje są o rolnictwie?

Redaktorzy, spotykając się z Derkaczem, wiedzieli, że jest on specjalistą od „organizacji i prowadzenia spotkań z niejawną agenturą”, ale zdaniem kierownictwa PRdZ mieli nie czuć się przestraszeni ani zmuszeni do autocenzury. Zacytujmy więc, co pisał Zimnin z kolegami tydzień po dowiedzeniu się od byłego kagiebisty, co interesuje Ukraińców: „Współpracujący z nami dziennikarze pochodzący z Ukrainy obawiają się nękania ich rodzin przez funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa”.

Oczywiście na list nie było żadnej reakcji adresatów.

Dodajmy, że jeszcze przed spotkaniem z absolwentem szkoły KGB ówczesny dyrektor PRdZ Marek Cajzner polecił zlikwidować serwis informacyjny z audycji, które miały być retransmitowane na Ukrainę. Jak pisał ówczesny kierownik redakcji ukraińskiej: „Zdumienie wśród dziennikarzy budzi również zaproponowana przez Pana Dyrektora Marka Cajznera całkowita likwidacja serwisów informacyjnych”, ponieważ „są całkowicie zbędne, gdyż nowy partner Polskiego Radia na Ukrainie – Radio Era – wytwarza własne”. Oczywiście, zdaniem obecnej dyrekcji, nie jest to żadne dostosowywanie się do wymogów Ery.

Ciekawe, że obecnemu prezesowi Polskiego Radia, Andrzejowi Siezieniewskiemu, który sam zapoczątkował retransmisje przez sieć nadawców lokalnych, nie przeszkadza współpraca z Erą. Być może przypomniały się mu czasy, gdy w stanie wojennym był korespondentem Polskiego Radia w Moskwie?


Józef Darski/GPC
odpowiedź