Wzrost cen ropy może jeszcze wyhamować
Wyższe notowania ropy naftowej w ostatnim czasie były odreagowaniem po długotrwałym trendzie spadkowym i ich kontynuacja nie jest pewna. Poziom czterdziestu kilku dolarów za baryłkę to maksymalna granica poruszania się notowań surowca w najbliższym czasie. Analitycy nie wykluczają nawet spadku cen czarnego złota.
– Dobre nastroje na rynku ropy naftowej cechowały inwestorów w zasadzie tylko w ostatnich miesiącach. Mieliśmy do czynienia z pewnym odbiciem notowań w górę, ale jeszcze nie oznacza to, że ceny ropy naftowej powracają do trwałych wzrostowych trendów. Sądzę, że raczej było to odreagowanie po długotrwałym trendzie spadkowym – mówi Dorota Sierakowska, analityk rynków surowcowych z Domu Maklerskiego BOŚ.
Ekspertka zaznacza, że szansą na umocnienie i kontynuację wzrostowego trendu mogłoby być wsparcie ze strony rynkowych fundamentów. Jak jednak dodaje, obecnie nie zanosi się na pojawienie takich czynników. Impulsem do trwałych wzrostów mogłyby być konkretne informacje polityczne związane z ewentualnym zamrożeniem produkcji surowca zarówno przez członków OPEC, jak i kraje spoza kartelu. Do porozumienia jednak nie doszło.
– Takie informacje na pewno wspierałyby kupujących. Nie zmienia to jednak faktu, że o takie decyzje będzie bardzo trudno – ocenia.
Według najnowszych prognoz popyt i podaż ropy naftowej w 2017 roku prawdopodobnie się zrównoważy. Bank Światowy zakłada, że za kilka lat cena surowca może powrócić do 60 dol za baryłkę. Sierakowska zaznacza jednak, że do tego czasu prawdopodobne są jeszcze przeceny na tym rynku. Ewentualnych spadków na rynku ropy nie odczują jednak polscy kierowcy. To ile wydają na stacjach paliw, w większym stopniu zależy od kursu złotego względem głównych globalnych walut, a tu w opinii Sierakowskiej optymizmu nie widać.
– Niewykluczone jest to, że notowania ropy naftowej spadną. Zwłaszcza że jeżeli faktycznie doszłoby do jakiejś zwyżki, to prawdopodobnie wiązałoby się to również ze zwiększeniem aktywności amerykańskich spółek wydobywczych, które wciąż czekają na wyższe ceny ropy naftowej, a więc podaż by się zwiększyła – wyjaśnia.
Wsparciem dla ostatniego wzrostu cen ropy był pożar lasu w Zachodniej Kanadzie, w okolicach miejscowości Fort McMurray. Doprowadził do wstrzymania wydobycia surowca z okolicznych piasków roponośnych. Drugim czynnikiem sprzyjającym kupujących były informacje napływające z Libii. Jak zaznacza ekspertka z DM BOŚ wiele wskazuje jednak na to, że te dwa czynniki wpłyną na wzrost tylko krótkoterminowo. Dodaje, że do większych zwyżek potrzebne będą dodatkowe sprzyjające dane.
Jeszcze w połowie 2014 roku cena baryłki na światowych rynkach kształtowała się w okolicach 100 dolarów. Później nastąpił gwałtowny spadek do okolic 30 dolarów, który trwał do stycznia tego roku. Ostatnie miesiące to korekta kursu. Obecnie ceny czarnego złota oscylują w okolicach 45 dolarów za baryłkę.
Z ostatnich danych DoE wynika, że produkcja ropy w USA spadła w ubiegłym tygodniu do najniższego poziomu od września 2014 r. Obecnie wynosi 8,83 mln b/d, jej spadek w ubiegłym tygodniu wyniósł 113 tys. baryłek dziennie. Obserwowany spadek jest pozytywny dla rynków ropy.
Dołącz do dyskusji: Wzrost cen ropy może jeszcze wyhamować