„Sex/Life” Netfliksa wraca z drugim sezonem. Recenzja romansu „na sterydach”
„Sex/Life” to jeden z najzabawniejszych seriali, jaki ostatnio oglądałam na Netfliksie. Spodziewam się jednak, że efekt komiczny nie był celem twórców. W tekście drobne spoilery.
W latach 90. popularne były publikacje Harlequin Enterprises Limited i powieści Danielle Steel. Później pojawiła się E.L. James i „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, a wraz z nią epigoni tacy jak Blanka Lipińska. Taśmowo produkowane powieściopodobne wytwory stały się idealnym materiałem na ekranizacje.
„Sex/Life” to scenariusz oryginalny Stacy Rukeyser (twórczyni ma specyficzny styl opowiadania o związkach, który widać także w produkcji „UnREAL”), ale idealnie wpisuje się w estetykę ekranizacji Netfliksa, takich jak słynne „365 dni”. Pusty scenariusz, w którym nic nie ma tylko przypadkowe słowa, dialogi sprawiające, że wstydzimy się za bohaterów je wygłaszających, pogubione nitki fabularne, które lepiej się rozwijają w rasowych operach mydlanych i aktorzy nie do końca rozumiejący, co ze sobą zrobić.
Zdaniem Netfliksa jest to historia o poszukiwaniu miłości i drogi do szczęścia.
Harlequin na nowe czasy
Główna bohaterka o imieniu Billie (Sarah Shahi) wiedzie życie idealnej żony i matki z Connecticut. Jej mąż Cooper (Mike Vogel) codziennie wychodzi z domu w eleganckim garniturze, więc domyślamy się, że ma odpowiedzialną i angażującą pracę, która zapewnia rodzinie wysoki standard życia. Billie w przeszłości miała wiele marzeń i planów zawodowych. Potem jednak wyszła za mąż, urodziła dzieci i została żoną przy mężu. Ale nie taką zwykłą. Zresztą Cooper też nie jest zwykły, ani nawet Brad (Adam Demos), który w pierwszym sezonie był tym trzecim. Oni wszyscy są posągowo piękni. Nie dość, że urodziwi, to mają wspaniałe i angażujące zajęcia, czynią świat lepszym miejscem (w drugim sezonie jeden z bohaterów organizuje medyczne misje do krajów rozwijających się). Billie także wraca do życia zawodowego i akademickiego. Po wydarzeniach z pierwszego sezonu, gdy rozstaje się z mężem, ponownie wraca na uczelnię.
Komedia zamiast romansu
W drugim sezonie, gdy bohaterka poszukuje siebie i drogi do szczęścia, a także wychodzi ze strefy komfortu (sic!), okazuje się, że jest doktorantką na wydziale psychologii i prowadzi zajęcia dla studentów. Opowiada na nich jakieś banały, których nie powstydziłby się Paulo Coelho, a my widzimy, jak studenci notują pilnie każde słowo. Takich absurdalnych scen w serialu jest cała masa i trudno nie wybuchać raz po raz śmiechem oglądając przygody tej badaczki, która nie ma pojęcia, o czym mówi. Ostatnio Joe Goldberg w serialu „You” Netfliksa także podszywał się pod wykładowcę akademickiego, ale on przynajmniej znał literaturę, o której opowiadał.
Paulo Coelho na bis
Jest to urocze i fascynujące równocześnie. Domyślam się, że Netflix jak zwykle wie, co robi i spodziewa się zainteresowania tą produkcją, ale nie sposób też nie zadać pytania, o sens jej powstania. Czy widownia nie jest przekarmiona wtórnie konstruowaną opowieścią o kobietach szukających drogi do szczęścia? Prawdopodobnie za tydzień dowiemy się, że „Sex/Life” był najchętniej oglądanym serialem anglojęzycznym w pierwszym tygodniu od premiery. I znowu okaże się, że Ted Sarandos i Greg Peters znają na wylot preferencje swoich subskrybentów.
Uderzeniowa dawka coachingu
„Sex/Life” w scenach, które mają nam pokazać zaangażowanie i ambicje zawodowe bohaterów każdorazowo wywołuje niezamierzony efekt komiczny. Sasha Snow (Margaret Odette), przyjaciółka Billie, wydała książkę „Trzecia droga” i gdy udziela wywiadu telewizyjnego prawi z poważną miną o swojej niezależności i odwadze po to tylko żeby spotkawszy dawno niewidzianego mężczyznę, z którym łączyło ją uczucie, od razu na jego widok oblać się kawą i wpaść w popłoch. Billie nie jest wcale lepsza. Gdy poznaje mężczyznę w barze, wylewa na niego drinka, uderza w nos i wszystko inne, co przyszło do głowy — Stacy Rukeyser — twórczyni serialu, żeby „było zabawnie”. Mówi mu także, że pisze doktorat z psychologii i zna te wszystkie frazesy, że „najgorszy dzień twojego życia może być równocześnie najlepszym” wiec niech nie próbuje na niej tych sztuczek. Za chwilę jednak skacze pod sufit, gdy Majid (Darius Homayoun) zaprasza ją na randkę i mówi jej, że jest „bardzo oryginalna” i nigdy nie spotkał takiej kobiety, która od razu przechodzi do rzeczy. Ludzie święci, niech ktoś zatrzyma tę karuzelę śmiechu!
Bratnia dusza numer jeden i dwa
Wygląda na to, że pierwotnym planem Netfliksa było dążenie do połączenia Billie z Bradem, ale ponieważ powstał kolejny sezon i musi się coś dziać, pojawił się nowy bohater, żeby jeszcze bardziej namieszać. Oczywiście fabuła jest bardzo prosta, więc drugi sezon powtarza schematy pierwszego, ale z innym bohaterem. Tylko tyle i aż tyle. W większości scen chodzi jedynie o pretekstową fabułę, aby móc eksponować piękne ciała bohaterek i bohaterów (zwróćcie uwagę, jak dokładnie wyciera się po prysznicu Cooper w pierwszym odcinku, mimo że to ujęcie nie ma żadnego znaczenia fabularnego). Sprzyja temu wiele retrospekcji, marzeń sennych i wspomnień seksualnych wydarzeń ważnych dla bohaterki.
Rozprawa doktorska Billie
Badania psychologiczne, które prowadzi bohaterka, dotyczą pytań o to, kim jest bratnia dusza i czy możemy spotkać ich więcej w swoim życiu (sic!). Zastanawia się ze studentami, co zrobić, gdy tak się stanie. Wcześniej Billie podejmowała decyzje w oparciu o „znaki”, które dawał jej los np. gdy spotkała Brada w jakimś miejscu i akurat zastanawiała się, czy do niego wrócić. Skoro go spotkała, to uznała, że tak, ale on akurat miał inne plany. Świetna metodologia badań, brawo Billie! Jestem skłonna uwierzyć, że bohaterka napisze rozprawę doktorską na podstawie swoich relacji z mężczyznami i prób definiowania „bratniej duszy”. Oznacza to, że przed nami jeszcze kilka sezonów serialu, ponieważ potrzebny jest odpowiedni materiał badawczy. Wiem na pewno, że wypisuję się z tych zajęć. Na szczęście nie są obowiązkowe.
Serial „Sex/Life” dostępny jest na platformie Netflix.