Associated Press zwolniła dziennikarza za błędne informacje o eksplozji w Przewodowie
Agencja Associated Press zwolniła reportera Jamesa LaPortę, który we wtorek w zeszłym tygodniu napisał pierwszą depeszę o eksplozji rakietowej w Przewodowie, korygowaną potem przez agencję.
Według ustaleń The Daily Beast i „The Washington Post” 35-letni James LaPorta dostał wypowiedzenie po krótkim postępowaniu wewnętrznym przeprowadzonym przez Associated Press.
Postępowanie dotyczyło napisanej przez LaPortę depeszy o eksplozji rakietowej w Przewodowie (blisko granicy Polski z Ukrainą), w której zginęło dwóch mężczyzn. Dziennikarz, powołując się na źródło w amerykańskim wywiadzie, stwierdził, że wybuch spowodowały rosyjskie rakiety.
Była to pierwsza depesza agencyjna informująca, że doszło do eksplozji rakietowej. Przy czym następnego dnia Associated Press podawała, że wybuch spowodowały nie rakiety wystrzelone z Rosji, tylko wyprodukowane w Rosji, a wystrzelone przez siły zbrojne Ukrainy.
Zdaje się, że to od tej depeszy zaczął się cały szum… nie popisała się zatem agencja AP, te depesze o skrajnie innej treści dzieli 10h. W tym kontekście powściągliwa treść komunikatów polskich oficjeli bdb-uzasadniona, prawdą jest że zbyt długo kazali czekać=eskalacja nerwów pic.twitter.com/jtrFkZeji5
— Grzegorz Nawacki (@nawacki) November 16, 2022
"Kiedy nasze standardy zostają złamane, musimy powziąć kroki konieczne do ochrony integralności wiadomości" - poinformowała AP.
Rzeczniczka AP Lauren Easton przekazała, że "rygorystyczne standardy edytorskie i praktyki w Associated Press są kluczowe dla misji AP jako niezależnej organizacji informacyjnej. Aby zapewnić, że nasze dziennikarstwo jest precyzyjne, uczciwe i oparte na faktach, stosujemy się do tych standardów i wzmacniamy je, także w przypadku wykorzystywania anonimowych źródeł. Kiedy nasze standardy zostają złamane, musimy powziąć kroki konieczne do ochrony rzetelności wiadomości. Niełatwo podejmujemy takie decyzje i nie są one oparte na pojedynczych incydentach".
Jedna z jej wiceprezesów, a zarazem redaktor naczelna Julie Pace podkreśliła, że AP weryfikuje wszelkie rażące błędy i traktuje, jak dodała, swoje standardy bardzo poważnie.
"Jeśli nie stosujemy się do naszych standardów, nie mamy innego wyboru, jak tylko podjąć odpowiednie działania. Zaufanie do AP i do naszych raportów jest najważniejsze" – argumentowała Pace.
AP podała również, że dokonuje przeglądu swoich standardów, dotyczących korzystania z anonimowych źródeł i podkreśliła, że polityka agencji wymaga podania powodu zachowania anonimowości oraz potwierdzenia u drugiego źródła informacji pochodzących z poufnych źródeł.
"Za każdym razem musimy upewnić się, że stosujemy odpowiednie zasady dotyczące anonimowych źródeł i ogłaszania informacji wrażliwych, a także upewnić się, że nasz personel jest odpowiednio przeszkolony i jasno rozumie, jak wdrażać te standardy" - oświadczyła Pace.
Agencja przytacza też opinię profesora nauk politycznych w North Central College w Illinois Williama Mucka. Jego zdaniem incydent jest – zważywszy na potencjalne konsekwencje – szczególnie wyrazistym przypomnieniem o konieczności zachowania ostrożności przez dziennikarzy w trakcie wojennej zawieruchy.
"Zapominamy, że natura konfliktu polega na tym, że istnieje wiele niejasności i niepewności. Jest to powód do ostrożności" – ocenił Muck.
Polscy dziennikarze wstrzemięźliwie o przyczynach eksplozji
Z polskich dziennikarzy z mediów ogólnopolskich jako pierwszy o wybuchu w Przewodowie poinformował Mariusz Gierszewski z Radia ZET. - Nieoficjalnie: w miejscowości Przewodów w województwie lubelskim przy granicy z Ukrainą spadły dwie zabłąkane rakiety. Uderzyły w suszarnie zboża. Zginęły dwie osoby. Na miejscu jest policja, prokuratura i wojsko - napisał o godz. 18:28.
- Moje źródła w służbach twierdzą, że to co uderzyło w Przewodowo to najprawdopodobniej szczątki rakiety zestrzelonej przez Siły Zbrojne Ukrainy - dodał krótko po godz. 20.
>>> Praca.Wirtualnemedia.pl - tysiące ogłoszeń z mediów i marketingu
Rzecznik rządu Piotr Müller po godz. 18 poinformował, że premier Mateusz Morawiecki zwołał w trybie pilnym Komitet Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych, a w porozumieniu z prezydentem Andrzejem Dudą zwołał spotkanie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.
Premier i prezydent wypowiedzieli się po północy, nie wskazywali jeszcze, co było przyczyną wybuchu w Przewodowie. Pierwsze informacje, że eksplozję prawdopodobnie spowodowała rakieta wystrzelona przez siły ukraińskie, przekazano w środę w południe.
Wielu polskich dziennikarzy we wtorek wieczorem podkreślało na Twitterze, że należy poczekać na oficjalne komunikaty polskich służb w tej sprawie i nie podawać niesprawdzonych informacji.
Natomiast decyzję o zwolnieniu reportera Associated Press Polscy dziennikarze oceniają jako uzasadnioną. - Decyzja AP o zwolnieniu autora depeszy o tym, że to rosyjska rakieta spadła w Przewodowie niestety słuszna, choć człowieka szkoda. Trzeba niestety brać odpowiedzialność za wpadki na miarę rozpętania III wojny światowej - skomentował Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”.
- Odpowiedzialność za słowo dotyczy także nas, dziennikarzy. Truizm, o którym warto przypominać - Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej”. - Associated Press zwolniło dziennikarza który podał, że na Polskę w Przewodowie spadł pocisk rosyjski, bo zasugerował się jednym, anonimowym źródłem. To trochę za słabe podstawy do wieszczenia trzeciej wojny światowej - napisał Wojciech Jakóbik z Biznesalert.
Dołącz do dyskusji: Associated Press zwolniła dziennikarza za błędne informacje o eksplozji w Przewodowie